Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Peter Diamond to ostatni prawdziwy detektyw. Gliniarz z niezłomnymi zasadami. Kieruje się sztuką dedukcji, nie ufa technice i komputerom. Nie wierzy w skuteczność metod nowoczesnych laboratoriów. Śledztwo prowadzi zawsze po swojemu.
Jego metody zostają wystawione na próbę, kiedy w jeziorze policja znajduje nagie ciało kobiety. Patolodzy i genetycy uznają wkrótce, że mają dość dowodów, by wskazać podejrzanego. Ale Diamond nie przerywa śledztwa…

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oddałam gazetę i poprosiłam taksówkarzy, żeby dali mi znać, jeśli coś usłyszą.

Wizyta na postoju sprawiła, że spóźniłam się do pracy prawie czterdzieści minut. Na parkingu nadepnęłam mocno na hamulce na widok innego czarnego mercedesa, stojącego na miejscu przeznaczonym dla prezesa. Spółka miała dwa takie wozy, jeden ja prowadziłam, drugim jeździł wyłącznie pan Buckie. Coś podobnego! Szef rzadko pojawiał się w Bathford, a tak wcześnie nigdy tu nie bywał. Zanim jeszcze porozmawiałam z Simonem, szefem biura, wiedziałam, że pan Buckie zostawił wiadomość: chce się ze mną widzieć, gdy tylko zgłoszę się do pracy.

Stanley Buckie kupił kontrolny pakiet akcji Rcalbrew w 1988 roku, kiedy browar, po latach nieudolnego zarządzania, znajdował się na skraju bankructwa. Zainwestował mnóstwo pieniędzy w nowe hale i sprowadził nową ekipę menedżerów. Wyglądało na to, że udało mi się zapobiec upadkowi firmy.

Kiedy zaczęłam tam pracę, dowiedziałam się, że pan Stanley Buckie nie każdemu kojarzy się ze Świętym Mikołajem. Zwolnił połowę załogi, kiedy przejął firmę, a kilku ludzi odeszło w związku z różnymi kłopotami. Wezwanie do jego biura nie było dobrym sposobem na rozpoczęcie dnia.

Zapukałam do drzwi i weszłam, przygotowana na to, że będę okazywać skruchę. Jeśli trzeba, poproszę o litość, włożę wór pokutny, posypię głowę popiołem, wszystko… Ta praca była mi potrzebna. Nie mogłam sobie pozwolić na powrót do taksówki. Sprzedałam ją i wydałam pieniądze na kilkanaście niezbędnych rzeczy.

Bardzo mnie więc podniosło na duchu, kiedy pan Buckie uśmiechnął się, patrząc na mnie sponad okularów do czytania. Ubrany jak zwykle w garnitur w prążki, na pewno włoski i szalenie drogi, z czerwonym pączkiem róży w butonierce, jasno dawał do zrozumienia, kto tu rządzi. Obszedł biurko i wyglądało, jakby chciał mnie objąć.

Przemknęła mi przez głowę myśl, że to cena za spóźnienie. Będę się musiała z tym pogodzić. Z punktu widzenia powierzchowności nie był to kochanek moich marzeń: łysy i z zaczątkami brzuszka, umiejętnie skrywanymi sztuką krawiecką, ale sprawa nie musiała wyjść poza symboliczne przytulanki. Sięgnął ręką, złapał mnie za ramię i mocno przyciągnął do siebie. Potem, niespodziewanie, ścisnął gorącą ręką moją dłoń i potrząsnął nią.

– Gratulacje!

Moje zmieszanie musiało być aż nadto oczywiste.

– …z powodu szczęśliwego ocalenia twojego syna! – wyjaśnił. – Czytałem w gazecie. Cudowne! Zwróciłem uwagę na nazwisko, a to niepospolite nazwisko. Ale nie byłem całkiem pewien, dopóki nie znalazłem wzmianki o Realbrew.

A więc to mu się spodobało: darmowa reklama w miejscowych gazetach. Uratowana przez potęgę prasy!

– Może kawy? – zapytał. – Ależ musiałaś być zdenerwowana! Chłopiec naprawdę dobrze się czuje?

– Doskonale – zapewniłam. – Spóźniłam się, ponieważ…

– Spóźniła się! – wszedł mi w słowo pan Buckie. – Nie spodziewaliśmy się, że w ogóle cię zobaczymy po tej koszmarnej przygodzie. Na pewno nie chcesz dnia wolnego?

– To bardzo wielkoduszne – udało mi się wykrztusić – ale wypadek zdarzył się przedwczoraj.

– Nie szkodzi. Jeśli mógłbym coś dla ciebie zrobić, wystarczy, że mi o tym powiesz.

Tego wieczoru Matthew wrócił do domu przede mną. Oglądał telewizję i jadł smażoną fasolę z chlebem. Nie dopytywałam się, co było w szkole, kiedy się tam znów pojawił. Pewnie miał już dość upokorzeń.

– Był telefon – powiedział. – Ta gruba reporterka, pani Abershaw. Westchnęłam, trochę dlatego że byłam na nią zła, a trochę w jej obronie

– ta męska gruboskórność.

– Mat, ona nic nie poradzi na to, że jest gruba. Czego chciała tym razem?

– Pytała, czy przypomnieliśmy sobie cokolwiek w związku z tym człowiekiem. Powiedziała, że zadzwoni jeszcze raz, kiedy przyjdziesz. Mogłaby poradzić, gdyby się odchudzała.

– Co jej powiedziałeś?

– Niewiele więcej. Nie miał kółka w nosie. Po prostu zwyczajny facet z wąsami. To jej powiedziałem.

Zapytałam go nieśmiało, czy ma jakąś pracę domową. Wyłączył telewizor.

– Mnóstwo. Słówka łacińskie. I stary Fortescue zadał nam cholerną pracę z historii. Każdemu przydzielił ulicę w Bath i mamy napisać jej historię.

– A co ty dostałeś?

– On to naprawdę dobrze przygotował. Powiedział, że przeżyłem dzięki metodzie usta-usta, powinienem więc dostać Gay Street. Wszyscy chichotali.

– Niektórzy z tych nauczycieli nie są lepsi niż chłopcy, których uczą. Co masz zamiar robić dziś wieczorem?

– Narysować duży plan ulicy. Musimy uwzględnić wszystkie budynki. Jutro będziemy ustalać, kiedy to wszystko zbudowano, kto tam mieszkał i tak dalej.

– To chyba bardziej interesujące niż łacińskie słówka – powiedziałam, żeby go zachęcić.

Zadzwonił telefon.

Molly Abershaw. Zapytała, czy miałam w ręku gazetę.

– Tak – odparłam tonem, który niczego nie sugerował.

– Podobało się pani?

– Podobało? – powiedziałam. – Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że się nas opisuje w gazetach, o czym, jak sądzę, pani wie. Ale nie możemy narzekać. Trzymała się pani faktów. Mój szef był zadowolony, że wymieniła pani z nazwy jego spółkę.

Molly Abershaw po drugiej stronie linii była równie opanowana jak ja.

– Całkowicie bezinteresownie. Zastanawiałam się tylko, czy dowiedziała się pani czegoś więcej o człowieku, który uratował Matthew życie.

– Nie – powiedziałam. – Nic więcej nie wiem. Pytałam o niego, ale bezskutecznie. A to, co przypisała mi pani w swoim artykule, że chcę mu osobiście podziękować, to rzeczywiście prawda.

Teraz głos stał się bardziej ożywiony.

– Właśnie dlatego chciałam z panią porozmawiać. Wpadłam na pomysł ciągu dalszego. Myślę, że moglibyśmy poprowadzić akcję: „Znajdźcie bohatera” i poprosić czytelników o pomoc.

– Rozumiem.

– Nie wydaje się pani zachwycona.

– Prawdę mówiąc, myślałam, że nic więcej o nas się nie ukaże w gazetach.

– Ale chciałaby go pani odnaleźć.

– Oczywiście, tak.

– To sposób równie dobry jak inne. Od pani chciałabym tylko jeszcze jednej wypowiedzi, że bardzo pragnie go pani znaleźć.

– Oczywiście, że chciałabym go znaleźć. Zaryzykował życie, żeby uratować mojego syna. Bardzo pragnę móc mu wyrazić wdzięczność, ale…;

– Świetnie. A Maxim zrobi pani i Matthew zdjęcie. Może jutro, jeśli pani pozwoli, zanim Matthew wyjdzie do szkoły.

– To wcześnie. Wychodzi z domu o wpół do dziewiątej.

– To nie problem. Maxim przyjdzie do was po ósmej. Proszę pani…?

– Tak?

– Czy mogłaby pani zapytać Matthew, jak nazywają się jego dwaj koledzy? Mam nadzieję, że zapamiętali jakieś szczegóły, które mogłyby nam pomóc znaleźć tego człowieka.

Zrobiłam się ostrożna.

– Może nie mieszajmy w to tych chłopców?

– Chcę z nimi tylko porozmawiać. Zastanawiam się, czy można uzyskać więcej szczegółów i sporządzić portret pamięciowy tego człowieka.

– Policja to robi, żeby zidentyfikować przestępców – zwróciłam jej uwagę.

Na chwilę zapadło milczenie.

– Nie o to mi chodziło i wątpię, żeby nasi czytelnicy tak to rozumieli. W każdym razie chciałabym jutro skontaktować się z chłopcami. Mogą porozmawiać ze mną telefonicznie. Ma pani nasz numer? Jest na ostatniej stronie gazety.

Nie obiecałam jej niczego, powiedziałam tylko, że powiem o tym Matowi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Lovesey - A Case of Spirits
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Tick of Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Cop to Corpse
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Wobble to Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Secret Hangman
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The House Sitter
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Upon A Dark Night
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Vault
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Dust
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Solitaire
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Summons
Peter Lovesey
Отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Обсуждение, отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x