P. James - Czarna Wieża

Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adam Dalgliesh, wyższy oficer policji, postanawia się wybrać do prywatnego ośrodka dla nieuleczalnie chorych, dokąd zaprosił go zaprzyjaźniony stary pastor. Na miejscu okazuje się jednak, że pastor kilka dni wcześniej zmarł.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…

Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To mogło nastąpić zaraz, a wtedy nie da się już nic uczynić. Pocieszał się myślą, iż nic nie będzie wiedział. Wystarczy, by Julius raz pociągnął za spust i niespokojny umysł Dalgliesha zgaśnie na zawsze. Przypomniały mu się słowa Juliusa. “Wiem, co mnie czeka po śmierci; nicość. Nie ma sensu się tego obawiać." Gdyby to rzeczywiście było takie proste! Lecz Julius nie nacisnął spustu. Groźny cichy głos za plecami detektywa zapytał tylko:

– Co jest?

– Gorąco mi. Mogę zdjąć marynarkę?

– Czemu nie? Połóż ją Philby'emu na kolanach. Pofrunie za tobą do morza. Przypływ i tak by ją z ciebie zdarł.

Dalgliesh uwolnił ramiona z rękawów i złożoną marynarkę umieścił na nogach Philby'ego. Nie odwracając się, powiedział:

– Jeśli strzelisz mi w plecy, zrobisz głupio. Philby zginął na miejscu. To musi tak wyglądać, jakby on strzelił pierwszy i zranił mnie, a ja jakoś zdołałem mu wyrwać rewolwer i go wykończyłem. Gdy się walczy jednym pistoletem, nie mogą jednocześnie zginąć dwie osoby, szczególnie jeżeli jedna z nich ma dziurę w plecach.

– Wiem o tym. Może się nie znam tak jak ty na wszystkich aspektach przemocy, ale nie jestem głupi i znam się na broni palnej. Maszeruj dalej.

Ruszyli naprzód, zachowując odpowiednią odległość. Dalgliesh popychał fotel z makabrycznym pasażerem i słyszał za sobą szuranie butów Juliusa. Pomyślał sobie nagle o chłopcu nazwiskiem Peter Bonnington. Ponieważ przeniesiono z Folwarku Toynton tego nie znanego, nieżyjącego już młodzieńca, on – Adam Dalgliesh – idzie teraz przez Cypel Toynton z rewolwerem wymierzonym w plecy. Ojciec Baddeley widziałby w tym zapewne jakąś logikę. Tyle że ojciec Baddeley wierzył w wielką Wszechogarniającą Logikę. Stąd wszystkie ludzkie perypetie stanowiły dla niego jedynie ćwiczenie w dziedzinie duchowej geometrii. Nagle Julius zaczął mówić. Wyglądało na to, że odczul potrzebę zabawiania swej ofiary podczas tego ostatniego męczącego spaceru. Czyżby próbował znaleźć usprawiedliwienie?

– Nie mogę być znowu biedny. Potrzebuję pieniędzy jak tlenu. Nie tyle, żeby wystarczało; więcej. Znacznie więcej. Ubóstwo zabija. Nie lękam się śmierci, ale obawiam się tego szczególnego, powolnego i wycieńczającego procesu umierania. Nie uwierzyłeś mi, prawda… w tę historyjkę o rodzicach?

– Niezupełnie. A powinienem?

– To akurat była prawda. Mógłbym zaprowadzić cię do pubów w Westminster… zresztą, na pewno je znasz… i pokazać ci z bliska, czego się boję; te straszne podstarzałe królowe żyjące z emerytury. Albo ledwie żyjące. One zaś, biedaczki, nawet nie przywykły do posiadania pieniędzy. Ja przeciwnie. Nie wstydzę się swojej natury. Lecz jeśli mam żyć, muszę być bogaty. Czy naprawdę sądziłeś, że pozwolę, aby jakiś schorowany stary cymbał i umierająca kobieta stanęli mi na drodze?

Dalgliesh nie odpowiedział, ale zapytał:

– Chyba tędy przyszedłeś, by podłożyć ogień pod wieżę?

– Oczywiście. Zrobiłem to tak samo jak teraz. Podjechałem do kotlinki, a tutaj podszedłem. Wiedziałem, kiedy Wilfred – człowiek zorganizowany – przebywa w wieży, i wypatrzyłem go przez lornetkę. Gdyby tego dnia się nie pojawił, wybrałbym jakiś inny. Bez trudu zdobyłem klucz i habit. Dopilnowałem tego poprzedniego dnia. Każdy, kto zna Folwark Toynton, może się po nim poruszać tak, żeby nikt go nie zauważył. Zresztą gdyby mnie spostrzeżono, nie musiałbym tłumaczyć swojej obecności. Jak mówi Wilfred, należę do rodziny. Dlatego bez trudu mogłem zabić Grace Willison. Wróciłem do łóżka tuż po północy, zmarzły mi jedynie nogi i miałem niewielkie kłopoty z zaśnięciem. Przy okazji, powinienem chyba rozwiać twoje wątpliwości: Wilfred nic nie wie o przemycie. Gdybym to ja miał umrzeć, a ty żyć – chociaż akurat jest odwrotnie – miałbyś tę frajdę, że mógłbyś mu przynieść ciekawe wiadomości. I to dwie. Jego cud to złudzenie, a tutejsze siedlisko miłości stanowi przystanek w drodze do śmierci. Wiele dałbym, żeby zobaczyć jego twarz.

Byli teraz w odległości zaledwie paru stóp od Czarnej Wieży. Nie zmieniając gwałtownie kierunku, Dalgliesh tak pchał fotel, aby znaleźć się jak najbliżej wejścia. Wiatr huczał coraz gwałtowniej w krótkich, jękliwych crescendach. Na nie osłoniętym pagórku traw i skał zawsze wiało. Nagle Dalgliesh przystanął. Trzymając fotel lewą ręką, odwrócił się lekko w stronę Juliusa, ostrożnie rozkładając swój ciężar na obie nogi. Teraz. To musiało nastąpić teraz.

– Co znowu? – warknął Julius.

Czas stanął w miejscu. Sekunda przeciągnęła się w nieskończoność. W tej krótkiej bezczasowej luce z umysłu Dalgliesha zniknęły napięcie i strach. To było tak, jakby nagle oderwał się od przeszłości i przyszłości, świadom jednocześnie samego siebie, swego przeciwnika, dźwięku, zapachu i koloru nieba, urwiska i morza. Nagromadzony gniew po śmierci ojca Baddeleya, cała frustracja i niepewność minionych tygodni, kontrolowane napięcie ostatniej godziny – wszystko to ucichło w tej jednej chwili przed ostatecznym wyzwoleniem. Odezwał się, a jego głos, wysoki i urywany, symulował przerażenie. Lecz nawet w jego własnych uszach ta trwoga zabrzmiała nad wyraz szczerze.

– Wieża! Ktoś jest w środku!

I znowu stało się to, o co się właśnie modlił, usłyszał zgrzytanie kości przebijających poszarpane ciało, gorączkowo skrobiących bezlitosny kamień. Raczej wyczuł, niż usłyszał, że Julius wciągnął powietrze ze świstem. Wtedy czas ponownie ruszył naprzód i w tej samej sekundzie Dalgliesh rzucił się na Juliusa.

Upadli. Julius znalazł się pod spodem. Dalgliesh poczuł nagle, że w jego prawe ramię uderzył młot, ręka mu zesztywniała, a lepkie ciepło, kojące jak balsam, rozlało się po koszuli detektywa. Strzał odbił się echem od Czarnej Wieży i cały cypel ożył. Chmara mew opuściła z krzykiem skalną ścianę. Niebo i urwisko wypełnił łoskot trzepoczących skrzydeł. I wówczas, jakby nabrzmiałe chmury czekały tylko na ów sygnał, niebo rozdarło się jak płótno i spadł deszcz.

Walczyli chaotycznie, jak wygłodniałe bestie rzucające się na zdobycz. Deszcz ich oślepiał, a oni trwali w uścisku nienawiści.

Dalgliesh czuł, że opada z sił, mimo iż Julius leżał pod nim. To musiało nastąpić w tej chwili, kiedy jeszcze był na górze. Wciąż władał lewą ręką. Wgniótł nadgarstek Juliusa w lepką ziemię i z całej siły naciskał w miejscu, gdzie bije puls. Czuł oddech Courta na twarzy jak gorący podmuch. Leżeli tak twarzą w twarz niby w jakiejś straszliwej parodii wycieńczonych kochanków. Jednak rewolwer wciąż nie wypadał z tamtych sztywnych palców. Powoli, w bolesnych spazmach, Julius zgiął prawe ramię i wymierzył broń w głowę Dalgliesha. Wypalił. Dalgliesh poczuł, że kula musnęła jego włosy i zniknęła gdzieś w smugach zacinającago deszczu.

Teraz toczyli się ku krawędzi urwiska. Dalgliesh słabł i czuł, że trzyma Juliusa kurczowo, jakby chciał się na nim oprzeć. Oczy zalewał im deszcz. Nos policjanta, wciśnięty w rozmokłą ziemię, wciągał coraz mniej powietrza. Próchnica. Kojący i znajomy ostatni zapach. Bezskutecznie usiłował wbić palce w torf. Obracali się jednak dalej, a w dłoniach Dalgliesha zostawały jedynie mokre kępki trawy. Nagle Julius klęknął nad nim i rękami chwycił go za gardło. Pchał głowę Dalgliesha poza krawędź urwiska. Niebo, morze i strugi deszczu zlały się we wzburzoną biel, w potężny jednostajny ryk. Mokra twarz Juliusa była poza zasięgiem rąk Dalgliesha, okrutne dłonie przygniatały do ziemi sztywniejące ramiona policjanta. Musiał jakoś przybliżyć ku sobie tę glowę. Celowo rozluźnił mięśnie i coraz słabiej zaciskał ręce na ramionach Juliusa. Podziałało. Julius również poluzował uchwyt i instynktownie się nachylił, by spojrzeć Dalglieshowi w twarz. Chwilę później zawył, ponieważ kciuki Dalgliesha wbiły się w jego oczy. Rozdzielili się. Dalgliesh wstał z trudem i dotarł przez cypel do fotela.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Wieża»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czarna Wieża»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x