P. James - Czarna Wieża

Здесь есть возможность читать онлайн «P. James - Czarna Wieża» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Wieża: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Wieża»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adam Dalgliesh, wyższy oficer policji, postanawia się wybrać do prywatnego ośrodka dla nieuleczalnie chorych, dokąd zaprosił go zaprzyjaźniony stary pastor. Na miejscu okazuje się jednak, że pastor kilka dni wcześniej zmarł.
Adam zatrzymuje się w ośrodku na pewien czas, by uporządkować odziedziczony po przyjacielu księgozbiór, i poznaje pensjonariuszy oraz łączące ich stosunki, z pozoru tylko proste i bezkonfliktowe. Wydarzenia, które później następują, utwierdzają go w przekonaniu, że w ośrodku dzieje się coś złego…

Czarna Wieża — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Wieża», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To jednakże mogło poczekać, podobnie jak i inne, bardziej istotne decyzje. Najpierw musi się zobaczyć z ojcem Baddeleyem. Nie chodziło tu tylko o czysto religijne czy synowskie zobowiązania. Stwierdził, że pomimo pewnych dających się przewidzieć trudności i niezręczności ma ochotę znowu zobaczyć starego księdza. Nie sądził, by ojciec Baddeley mógł go nakłonić, choćby nieświadomie, do powrotu do pracy. Jeśli rzeczywiście chodziło o sprawę kryminalną, w co wątpił, może ją przejąć policja w Dorset. Jeśli zaś ta przyjemna wczesnojesienna słoneczna pogoda się nie załamie, Dorset będzie wyjątkowo miłym miejscem na rekonwalescencję.

Jednak ów prostokąt czystej bieli, oparty o dzbanek z wodą, dziwnie zakłócał jego spokój. Dalgliesh nie mógł oderwać odeń wzroku, jakby to był jakiś niezwykły symbol, pisemny wyrok życia. Ucieszył się, gdy pielęgniarka przyszła powiedzieć, że już skończyła dyżur, i zabrała kartkę na pocztę.

2

ŚMIERĆ KSIĘDZA

I

Jedenaście dni później osłabiony i wymizerowany, lecz za to w stanie euforii, jakże typowej dla rekonwalescenta odznaczającego się dobrym samopoczuciem, Dalgliesh opuścił swoje mieszkanie położone wysoko nad Tamizą, w Queenhythe. Tuż przed świtenrskierował się na południowy zachód od Londynu. Dwa miesiące przed atakiem choroby rozstał się wreszcie, chociaż niechętnie, ze swym starodawnym cooperem bristolem i prowadził teraz jensena healeya. Cieszył się, że samochód jest dotarty; już się niemal przyzwyczaił do zmiany. Symboliczne rozpoczynanie nowego życia w towarzystwie dziewiczego auta byłoby irytująco banalne.

Dalgliesh wrzucił do bagażnika jedną walizkę i kilka niezbędnych drobiazgów, włączając w to korkociąg, a do kieszeni wcisnął tomik wierszy Hardy'ego, “Powrót do stron rodzinnych", oraz przewodnik Newmana i Pevsnera po zabytkach architektury w Dorset. Miały to być typowe wakacje rekonwalescenta: ulubione książki, krótkie odwiedziny u starego przyjaciela jako cel podróży; trasa codziennych wypraw mogła być ustalana każdego dnia wedle uznania i obejmować tereny zarówno znane, jak i dotychczas nie znane; istniał też zbawienny czynnik w postaci osobistego problemu, który usprawiedliwi zarówno potrzebę samotności, jak i bezczynności. Gdy Dalgliesh po raz ostatni rzucił okiem na mieszkanie, z zakłopotaniem stwierdził, że jego ręka bezwiednie sięga po walizkę śledczą. Nie pamiętał, kiedy ostatnio wybrał się w podróż bez niej, nawet podczas urlopów. Gdyby ją teraz zostawił, potwierdziłby nieodwołalność decyzji, którą będzie sumiennie rozważał przez następne dwa tygodnie, mimo iż w głębi duszy wiedział, że już ją podjął.

Do Winchester dotarł akurat na późne śniadanie w hotelu zbudowanym w cieniu katedry, następnie przez dwie godziny odkrywał uroki miasta, wreszcie przekroczył granice Dorset wjeżdżając przez Wim-Iłiiinc Minster. Dopiero teraz poczuł, że wcale nie ma ochoty dotrzeć do kresu podróży. Pojechał powoli, praktycznie bez powodu, do llllindfbrd Forum, kupił tam butelkę wina, bułki z masłem, ser i owoce mi obiad oraz dwie butelki amontiiiado dla ojca Baddeleya. Następnie ruszył na południowy wschód przez wioski Winterbourne i Wareham do zamku Corfe.

Dumne głazy, symbol odwagi, okrucieństwa i zdrady, trzymały straż na krawędzi urwiska Purbeck tak samo jak tysiąc lat temu. Podczas samotnego pikniku Dalgliesh wciąż kierował wzrok ku tym nagim ciosom skalnym, zwieńczonym wysoko na tle pastelowego nieba blankami. Ociągał się z jazdą w ich cieniu i pragnął przedłużyć nieco samotność tego spokojnego, miłego dnia. Przez jakiś czas jeszcze szukał bezskutecznie w bagiennych zaroślach goryczki mokradlanej i dopiero potem przebył ostatnie pięć mil drogi.

Wieś Toynton: w popołudniowym słońcu błyszczała nitka tarasowatych chatek o falistych dachach z szarego kamienia. Na jej końcu rozsiadł się niezbyt malowniczy pub, dało się też dostrzec pospolitą wieżę kościoła. Teraz droga, biegnąca wzdłuż niskiego kamiennego muru, wznosiła się łagodnie między rzadkimi plantacjami jodły. Dalgliesh zaczął rozpoznawać znaki z mapy ojca Baddeleya. Wkrótce szlak rozwidli się. Jeden wąski jego pas pobiegnie na zachód, skrajem cypla, drugi poprowadzi przez bramę do Folwarku Toynton i dalej do morza. Rzeczywiście, nagle wyłoniła się ciężka, żelazna brama w murze o trzech stopach grubości, utworzonym z płaskich, nie spojonych ze sobą głazów. Kamienie umiejętnie i zawile poukładano, połączono porostami oraz mchem i zwieńczono falującymi trawami. Mur tworzył barierę równie szczelną jak cypel, z którego zdawał się wyrastać. Po obu stronach bramy wymalowano napisy na desce. Ten z lewej głosił: “Prosimy łaskawie uszanować nasze zacisze", z prawej był mniej subtelny. Litery już nieco wyblakły, ale wymalowano je bardziej profesjonalnie. Tablica głosiła: “Wstęp wzbroniony. Teren prywatny. Groźne urwiska – brak dostępu do plaży. Samochody i przyczepy parkujące tutaj będą usuwane".

Pod tym napisem umocowano dużą skrzynkę pocztową.

Dalgliesh doszedł do wniosku, że trudno byłoby znaleźć zmotoryzowanego turystę, który zaryzykowałby utratę samochodu po przeczytaniu takiego zestawu apeli, ostrzeżeń i pogróżek. Dobra droga kończyła się tuż za bramą i kontrast między stosunkowo gładkim podjazdem a dalszym kamienistym i obrzeżonym głazami traktem był niemal symbolem zakazu wjazdu. Brama, chociaż nie zamknięta, miała ciężką klamkę o skomplikowanym kształcie. Manipulowanie nią dawało intruzowi dość czasu, by pożałować pochopnej decyzji. Dalgliesh, wciąż nieco osłabiony, z trudem odciągnął bramę. Gdy już przejechał i zamknął ją za sobą, miał wrażenie, że oto podjął się zadania, którego nie pojmuje, i że prawdopodobnie postąpił nierozważnie. Cała sprawa zapewne nie wiąże się z jego umiejętnościami i tylko staruszek, który nie żył sprawami tego świata – i w dodatku był rzeczywiście przytłoczony wiekiem – mógł sądzić, że należy wezwać policjanta. W każdym razie istniał bezpośredni cel wizyty. Dalgliesh wracał, choć niechętnie, do świata, gdzie ludzie mieli problemy, pracowali, kochali, nienawidzili, intrygowali, by zapewnić sobie szczęście, a także, pomimo że on rezygnował z pracy, zabijali i byli zabijani.

Zanim wrócił do samochodu, jego wzrok przykuła kępka nie znanych mu kwiatów. Bladoróżowe i białe główki wyrastały z omszałej ściółki na szczycie muru i drżały nieznacznie w podmuchach lekkiej bryzy. Dalgliesh zbliżył się i zamarł w bezruchu, podziwiając w milczeniu ich bezpretensjonalną urodę. Po raz pierwszy poczuł czysty, na poły iluzoryczny, słony posmak morza. Ciepłe powietrze delikatnie owiało skórę detektywa. Nagle przepełniło go uczucie radości i jak zwykle w tych rzadkich chwilach zaintrygowała go czysto fizyczna istota szczęścia. Biło w jego żyłach jak słabe tętno. Próba analizy tego uczucia równałaby się jego utracie. Lecz Dalgliesh rozpoznał je bez cienia wątpliwości. Pierwszy, czysty sygnał od czasu choroby: życie może być dobre.

Samochód podskakiwał ledwo dostrzegalnie, sunąc po wyboistej drodze. Mniej więcej dwieście jardów dalej Dalgliesh dotarł do szczytu podjazdu. Spodziewał się, że ujrzy przed sobą pomarszczone błękitne wody kanału La Manche, rozlane aż po horyzont. Podobne rozczarowania przeżywał w dzieciństwie podczas wakacji, gdy po tylu złudnych nadziejach wciąż nie było widać upragnionego morza. Przed nim leżała płytka kamienista dolinka, poprzecinana wyboistymi ścieżkami, a po prawej stronie wznosiło się coś, co bez wątpienia przedstawiało Folwark Toynton.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Wieża»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Wieża» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czarna Wieża»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Wieża» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x