– Ta historia jest zbyt dziwna – zastanawiała się Eve. – I za dużo przeszkód powstaje po drodze. Nie dopuszczą nas do mediów.
– Ja to mogę zrobić.
Eve potrząsnęła głową.
– Znam człowieka w redakcji „Atlanta Journal and Constitution”. Peter Brown. Pięć lat temu dostał nagrodę Pulitzera.
– Joe, na litość boską, aresztowaliby cię za współdziałanie z kryminalistami.
– Peter mnie nie wyda.
– Być może – powiedział Logan.
– Na pewno. Już do niego dzwoniłem i jest zainteresowany. Aż mu ślinka leci na samą myśl. Czeka tylko na wyniki DNA.
– Nie uzgadniał pan tego z nami?
– Musiałem się czymś zająć, kiedy tkwiłem w Richmondzie. Prędzej można zaufać dziennikarzowi niż politykowi.
– Zaczekajmy na wyniki, a potem będziemy się kłócić – zaproponowała Eve.
– Chcę, żeby to się wreszcie skończyło – powiedział Joe. – Żebyś wreszcie nie miała już z tym nic wspólnego.
– Ja też – potwierdziła zmęczonym głosem Eve. – Zaczyna…
– Zgodził się – oznajmił Kessler, wychodząc z pokoju. – Umówiłem się z nim w laboratorium za dwadzieścia minut.
– Jedziemy – rzucił Joe, idąc w stronę czarnego szewroleta. – Ile to potrwa, Gary?
– Sześć – osiem godzin.
– Spakuj się, Eve. – Joe usiadł za kierownicą i włączył silnik. – Wrócę, gdy tylko dostaniemy wyniki. Pojedziemy po twoją matkę i znajdę jakieś bezpieczne miejsce, gdzie to wszystko zakończymy.
Nim zdążyła się odezwać, wyjechał z parkingu.
– W jednym się zgadzamy – mruknął Logan. – Obaj chcemy, żebyś się znalazła daleko stąd, w jakimś bezpiecznym miejscu.
– Prasa to nie jest zły pomysł.
– Całkiem dobry. Być może pójdziemy tą drogą. Ale Waszyngton też jest nam potrzebny.
– To dlaczego się z nim kłóciłeś?
– To mi weszło w krew. Pójdę się spakować i zadzwonię do paru osób w Waszyngtonie. Quinn nie może być pierwszy.
W laboratorium Tellera było prawie całkiem ciemno, świeciło się tylko w jednym pokoju na parterze.
Czyżby pracowali po nocach – zdziwił się Fiske. Laboratorium zamykano o szóstej, dlaczego ktoś miałby tu siedzieć o drugiej w nocy? Na parkingu stały dwa samochody. Jednym z nich był szewrolet z wypożyczalni.
Fiske poczuł, że szczęście mu dopisało.
Przycisnął guzik otwierający bagażnik i wysiadł z samochodu. Z walizeczki z elektronicznym sprzętem wyciągnął urządzenie podsłuchowe.
Po paru minutach usiadł z powrotem za kierownicą. Usadowił się wygodnie i czekał, aż wyjdą z budynku.
4.05
Eve stała przy oknie, gdy Joe i Gary wjechali na motelowy parking.
– Są – rzuciła przez ramię do Logana i otworzyła drzwi. – Gotowe?
– Gotowe. – Gary podał jej walizeczkę. – Próbka Millicent Babcock wskazuje na prawdopodobne pokrewieństwo. – Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. – Oczywiście ślina Chadbourne’a pasowała doskonale.
– Oczywiście. Wiedziałam – powiedziała Eve drżącym głosem. – Gdyby tak nie było, zmieszałbyś mnie z błotem.
– I słusznie. Za stratę mego cennego czasu.
– Załatwiłem panu apartament w Fort Lauderdale. – Logan podał Kesslerowi kartkę papieru. – Na nazwisko Ray Wallins. Niech pan tam zostanie, dopóki nie zadzwonimy i nie powiemy, że niebezpieczeństwo minęło.
Kessler uśmiechnął się chytrze.
– Luksusowy apartament? Ze służbą?
– Tak. Tylko niech pan nie przesadza.
– Człowiek z moją wiedzą i inteligencją zasługuje na luksusy. Szkoda ich na takich filistrów jak pan, Logan.
Logan podał mu kopertę.
– Gotówka. Powinna panu wystarczyć na parę miesięcy.
– A, to już lepiej – rzekł z zadowoleniem Kessler, chowając kopertę do kieszeni marynarki. – To mi wystarczy, dopóki nie dostanę zaliczki na mój bestseller. Zapewne będę potrzebował asystentki – powiedział, spoglądając na Eve. – Robię straszne błędy ortograficzne. Jak mnie ładnie poprosisz, Duncan, dam ci jeden pokój w moim apartamencie.
– Ja też robię błędy.
– To znaczy, że mi odmawiasz? Trudno. I tak chciałabyś przypisać całą zasługę sobie.
Joe wyszedł z motelu z torbą Eve w ręce.
– Wyjeżdżamy, Eve. Jeśli zaraz ruszymy, będziemy w Lanier koło dziewiątej.
Eve kiwnęła głową, nadal wpatrując się w Gary’ego.
– Dziękuję, Gary. Byłeś cudowny.
– Wręcz wspaniały – z zadowoleniem odparł Gary.
– Wyjedziesz teraz?
– Wrzucę ubranie do walizki, włożę walizkę do samochodu i jadę do Fort Lauderdale. Za pięć minut.
– Poczekamy na ciebie.
– Duncan, nie… – Gary wzruszył ramionami. – Co za uparta kobieta. – Poszedł do swego pokoju i wyszedł stamtąd po paru minutach. Włożył walizkę do bagażnika volva i odwrócił się do Eve: – Zadowolona?
– Tak. – Podeszła bliżej i mocno go uściskała. – Dziękuję – szepnęła mu do ucha.
– Nudzisz, Duncan – powiedział Gary, wsiadając do samochodu.
– Jesteś gotowa? – spytał Logan, zwracając się do Eve. – Zakładam, że jedziesz z Quinnem. Ja pojadę do Lanier za wami.
– My już wyjeżdżamy – rzekł Joe, siadając za kierownicą. – Jest pan spakowany?
– Mam wszystko w samochodzie – powiedział Logan i poszedł do beżowego taurusa.
– Eve?
Kiwnęła szybko głową i otworzyła drzwi od strony pasażera. Przezwyciężyli pierwszą przeszkodę i zdobyli dowody. W teczce miała wyniki badania DNA. Gary’emu ani matce już nic się nie stanie.
Dzięki Bogu.
4.10
Fiske wyciągnął z ucha słuchawkę od podsłuchu i zadzwonił do Lisy Chadbourne.
– Zatrzymali się w motelu „Roadway Stop” w Bainbridge – powiedział. – Pojechałem za Kesslerem i Joem Quinnem z laboratorium badającego DNA. Logan i Duncan też tu są. Wszyscy już wyjeżdżają. Quinn właśnie włożył walizkę Duncan do bagażnika. Duncan pożegnała się z Kesslerem. Kessler odjeżdża sam i teraz rusza z parkingu.
– A Logan? – spytała Lisa Chadbourne.
– Wsiada do innego samochodu. Do beżowego taurusa.
– Czy ona ma przy sobie czaszkę?
– Skąd mam wiedzieć? Przecież nie nosi jej pod pachą. Być może jest w walizce. A może Logan ma czaszkę.
– Albo gdzieś ją schowali. Nie pytam o pańskie przypuszczenia. Nie widział pan czaszki, prawda?
Zaczynała działać mu na nerwy.
– Nie.
– Niech pan ich pilnuje. Muszę mieć tę czaszkę.
– Już mi to pani mówiła. Logan wyjeżdża teraz za Quinnem.
– Niech pan za nimi jedzie, do cholery.
– Nie ma sprawy. Wiem, dokąd się wybierają. Jadą na północ, żeby z Lanier zabrać matkę Duncan.
– Jest pan pewien?
– Słyszałem, jak Quinn o tym mówił.
– I nie znikną gdzieś po drodze?
– Nie.
– Mam zatem dla pana inne zadanie.
Cyfrowy telefon Eve zadzwonił, kiedy byli sześćdziesiąt kilometrów za Bainbridge.
– Duncan. Nie…
Z trudem rozróżniała słowa.
– Co?
– Duncan…
– Gary? – spytała z bijącym sercem.
– Chciał się tylko pożegnać – powiedział inny głos.
– Kto mówi? – szepnęła.
– Fiske. Ona chce tę czaszkę, Eve.
– Gdzie pan jest?
– Z powrotem w motelu. Zepchnąłem naszego poczciwego doktora Kesslera z drogi, a potem przekonałem go, żeby wrócił do swego pokoju na krótką rozmowę.
– Chcę rozmawiać z Garym.
– On już nic nie powie. Kazała pani powiedzieć, że to nie koniec. Niech jej pani odda czaszkę.
Читать дальше