– Zawsze, jeśli groźba dotyczy Białego Domu. Fiske dostarczy wszystkich niezbędnych rzeczy. Będzie pana cieniem aż do zakończenia pracy. Chcemy, żeby było panu u nas jak najwygodniej – powiedział z uśmiechem Timwick i wyszedł z pokoju.
To świetnie, że Doprel nie chciał wziąć tej pracy – pomyślał z ponurą satysfakcją. Będzie szybciej pracował.
Kiedy Timwick dowiedział się, że czaszkę wyrzucono z limuzyny, natychmiast nabrał podejrzeń. Oczywiście Logan mógł poświęcić czaszkę ze strachu o własne życie, lecz mógł to także zrobić dla odwrócenia uwagi. Dlaczego nie wyrzucił pustej trumny? Wpadł w panikę?
Logan nie wpadał w panikę, ale on prowadził samochód. Kenner powiedział, że trumnę wyrzuciła kobieta. Tak czy inaczej, niebawem się dowiedzą.
A do tego czasu Barrett House będzie pod obserwacją.
– Nie śpisz.
Logan wszedł do pokoju i usiadł na krześle przy łóżku Gila.
– Jak się czujesz?
– Czułbym się znacznie lepiej, gdyby nie te cholerne lekarstwa – jęknął Gil. – Ramię mnie nie boli, za to łeb mi pęka.
– Musiałeś odpocząć.
– Nie przez dwanaście godzin. Co się dzieje? – spytał, siadając.
Logan pochylił się i poprawił mu poduszki.
– Eve pracuje nad czaszką.
– Zdumiewające. Uważałem, że nie powinieneś jej z nami zabierać. Mogła się śmiertelnie przestraszyć.
– Albo wściec. Nie miałem wyjścia. Musiałem ich przekonać, że robimy coś ważnego. Nie spodziewałem się, że nas zaatakują.
– Co najwyżej miałeś taką nadzieję – powiedział z ironicznym uśmiechem Gil. – Nie wciskaj mi ciemnoty. I tak byś pojechał.
– Chyba tak. Ale przykro mi, że oberwałeś.
– Po to pojechałem. Uzgodniliśmy, że zajmę się kłopotami, choć kiepsko to wypadło. Gdyby nie nasza dama od kości, byłbym skończony. Nieźle sobie poradziła.
– Owszem. Quinn chciał, żeby nauczyła się bronić przed najrozmaitszymi Fraserami.
– Znów Quinn?
– Stale gdzieś przy niej tkwi, prawda? Zaniosę Eve kanapkę – powiedział, wstając. – Jeszcze nie wyszła z laboratorium.
– Jestem pewien, że będzie ci bardzo wdzięczna, iż w ogóle pozwalasz jej coś zjeść.
– To nie jest śmieszne.
– Ja nie żartuję. Skoro już zaczęła pracować, to będziesz nad nią stał i poganiał, dopóki nie skończy.
– Nie wpuszcza mnie do laboratorium. Co mam ci przynieść?
– Odtwarzacz i płyty. Czy te ściany są grube? – zapytał z uśmiechem Gil. – Pomyślałem, że mogę cię katować Córką górnika w wykonaniu Loretty Lynn.
– Jeśli to zrobisz, poproszę Margaret, żeby wcieliła się w rolę Florence Nightingale.
– Nie ośmieliłbyś się tak znęcać nad chorym człowiekiem. Jak myślisz, ile mamy czasu? – zapytał już bez uśmiechu.
– Najwyżej trzy dni. Kiedy się przekonają, że mają fałszywą czaszkę, wyruszą na wojnę. Powinniśmy się stąd jak najszybciej wynieść. Musisz prędko stanąć na nogi – dodał, wychodząc.
– Od jutra przejmuję z powrotem swoje obowiązki i wracam do powozowni. Miałbym ochotę na dłuższe wylegiwanie się w łóżku z Lorettą i Garthem Brooksem, ale powstrzymuje mnie perspektywa spędzenia czasu z Margaret w roli pielęgniarki.
Logan zamknął za sobą drzwi i zszedł do kuchni. Kwadrans później stukał do drzwi laboratorium, trzymając w ręce tacę z miską jarzynowej zupy i kanapką z szynką.
Cisza.
– Czy mogę wejść?
– Niech mi pan nie przeszkadza. Pracuję.
– Przyniosłem jedzenie. Od czasu do czasu musi pani coś zjeść.
– Niech pan zostawi pod drzwiami.
Logan zawahał się przez chwilę i postawił tacę na stoliku przy drzwiach.
– Niech się pani pospieszy. Zupa będzie całkiem zimna. Jak gderająca żona – pomyślał. Dobrze, że Margaret tego nie słyszy. Rozśmieszyłoby ją to do łez.
– Nie zjadłaś obiadu. Nie możesz pracować, nic nie jedząc, mamo.
Eve wolno podniosła głowę znad biurka.
Bonnie siedziała na podłodze przy drzwiach, obejmując rękami kolana.
– I w dodatku zasypiasz przy biurku zamiast pójść do łóżka.
– Chciałam tylko na chwilę zamknąć oczy – powiedziała obronnym tonem Eve. – Muszę skończyć tę pracę.
– Wiem – przyznała Bonnie, rzucając okiem na czaszkę na postumencie. – Dobra robota.
– Dobra?
– Tak mi się wydaje – przyznała Bonnie, marszcząc czoło. – Nie jestem pewna. To chyba jest bardzo ważne. Dlatego zawołałam cię na cmentarz.
– Nie wołałaś mnie. Poszłam pod wpływem impulsu.
– Naprawdę? – spytała z uśmiechem Bonnie.
– A może kwiaty na grobach wytworzyły jakieś podświadome przesłanie. Wiedziałam, że Logan działa podstępnie i być może podejrzewałam, że… Przestań się śmiać.
– Przepraszam. Jestem z ciebie bardzo dumna. Miło jest mieć mądrą matkę. Nieźle ci idzie z Jimmym, prawda?
– Może być, mam pewne problemy.
– Na pewno je rozwiążesz. Pomogę ci.
– Co?
– Zawsze staram ci się pomagać.
– Ach tak, jesteś moim aniołem stróżem? I czuwałaś nade mną, wtedy w nocy, w samochodzie?
– Nie, wtedy nie mogłam nic zrobić. Bardzo się bałam. Chcę bycz tobą, ale jeszcze nie teraz. To nie jest twój czas i zostałaby zakłócona równowaga.
– Bzdura. Gdyby we wszechświecie istniał jakiś sens czy równowaga, nie zabrano by mi ciebie.
– Nie wiem, jak to działa. Czasami wszystko idzie bardzo złe. Nie chcę, żeby tobie źle poszło, mamo. I dlatego teraz musisz bardzo uważać.
– Uważam i robię wszystko, żeby się z tego jak najszybciej wyplątać. Dlatego pracuję nad czaszką Jimmy’ego.
– Tak, Jimmy jest ważny – odparła z westchnieniem Bonnie. – Szkoda. Inaczej wszystko byłoby znacznie prostsze. Widzę, że w ciągu następnych paru dni zupełnie się wykończysz. Skoro nie chcesz iść do łóżka, to przynajmniej połóż głowę na biurku i śpij.
– Śpię.
– Ach tak, rzeczywiście. Czasem zapominam, że jestem tylko snem. Zrób mi tę przyjemność i połóż głowę na biurku. Dziwnie wyglądasz, jak śpisz, siedząc wyprostowana na krześle.
– To ty jesteś dziwna.
Eve położyła głowę na rękach.
– Idziesz już? – spytała po chwili.
– Jeszcze nie. Trochę tu zostanę. Lubię się przyglądać, jak śpisz. Wszystkie zmartwienia i problemy gdzieś odlatują i masz taką spokojną twarz.
Pod zamkniętymi powiekami Eve poczuła pałace łzy.
– Dziwny dzieciak…
Barrett House Środa rano - Nic pani wczoraj wieczorem nie zjadła – upomniał ją Logan, wchodząc do laboratorium ze śniadaniem na tacy. – Nie cierpię, kiedy mój wysiłek się marnuje. Nie wyjdę stąd, dopóki pani wszystkiego nie zje. Eve podniosła wzrok znad czaszki.
– Wzrusza mnie pańska troska. Choć wiem, że chodzi wyłącznie o to, żebym nie padła z głodu i przemęczenia, bo wtedy straci pan więcej czasu – dodała, podchodząc do umywalki, żeby umyć ręce.
– Dokładnie o to mi chodzi – powiedział, siadając na zapasowym krześle. – Niech więc mi pani zrobi tę przyjemność.
– Jeszcze czego. Zjem, bo jestem głodna i tak jest rozsądniej. Kropka! – usiadła i zdejmując z tacy serwetkę.
– Przywołała mnie pani do porządku. Zależy mi jedynie na tym, żeby pani coś zjadła. O dziwo, wygląda pani na wypoczętą, choć nie spała pani w swoim łóżku.
Читать дальше