– Nadal jednak ufa pani Loganowi i będzie dla niego pracować?
– Jasne. Ale na pewno każę sobie dodatkowo płacić za ryzyko. Idzie pani do środka?
Eve pokiwała głową.
Zapłata za ryzyko. Zaczynała rozumieć szczodrość Logana. Tu już nie chodziło o martwe koty i zniszczone laboratorium. Chcieli zabić Gila. Mało brakowało, a zginęliby wszyscy troje.
– Lepiej? – spytał Logan, schodząc na dół. – Nabrała pani kolorów.
– Czyżby? Jak się czuje Gil?
– Powierzchowna rana. Braden mówi, że nic mu nie będzie. Na razie nie chcemy tego zgłaszać policji – dodał, zwracając się do Margaret. – Namów Bradena, żeby się nie spieszył z raportem.
– Tak, jasne, a potem mnie oskarżą o… Margaret westchnęła i weszła na schody.
– Musimy porozmawiać – powiedział Logan.
– Naprawdę? W życiu bym na to nie wpadła – powiedziała ironicznie Eve. – Na razie idę do kuchni dolać sobie kawy.
Logan poszedł za nią i usiadł na kuchennym krześle.
– Przykro mi, że się pani wystraszyła.
– Czy mam się teraz poczuć przyjemnie i ciepło? – Eve drżącą ręką dolała sobie kawy. – Nic z tego. W tej chwili jeszcze się boję, ale za moment będę cholernie wściekła.
– Wiem. Niczego innego się nie spodziewam. Wspaniale się pani zachowała. Przypuszczalnie uratowała pani życie Gilowi. Gdzie się pani nauczyła karate?
– Od Joego. Kiedy Bonnie… Mówiłam panu, że już nigdy nie będę ofiarą. Joe mnie nauczył, jak mam się bronić.
– I bronić innych – powiedział z uśmiechem Logan.
– Ktoś mu musiał pomóc. Pan najwyraźniej bardziej się troszczył o tę przeklętą trumnę niż o przyjaciela. To obsesja. Dziwię się, iż pan zwolnił, żebym mogła ją wyrzucić.
– Gil też się uczył, jak się bronić. Każdy z nas miał swoje zadanie do spełnienia.
– Ja także. Jednakże nie wiedziałam, że moja praca ma polegać między innymi na tym, iż ktoś będzie do mnie strzelał.
– Mówiłem, że będą chcieli nas powstrzymać.
– Ale nic o zabijaniu.
– No nie.
– To od początku nie miało sensu – powiedziała z gniewem Eve. – Ryzykował pan życie dla jakiegoś idiotycznego pomysłu i jeszcze mnie w to wciągnął. Mało przez pana nie zginęłam.
– To prawda.
– Nie miało to żadnego sensu. Nie musiałam z panem jechać.
– Musiała pani.
– Po co? Żeby zacząć badać czaszkę na polu kukurydzy?
– Nie.
– Dlaczego więc…
– Doktor Braden już wychodzi – powiedziała Margaret. – Sądzę, że byłoby lepiej, gdybyś poklepał go po ramieniu i odprowadził do drzwi, John.
– Dobrze. Niech pani idzie ze mną, Eve. Jeszcze nie skończyliśmy.
– Pewno, że nie.
Eve wyszła z kuchni i obserwowała Logana. Gładki i słodki jak miód. Przekonujący jak sam Lucyfer. Już po chwili obłaskawiony doktor wychodził bez protestu, a Logan odprowadzał go do samochodu.
– Dobry jest, nie? – mruknęła Margaret.
– Za dobry.
Gniew zastąpiło zmęczenie. A niech sobie Logan robi, co chce. Nic jej to już nie obchodziło. Logan pomachał lekarzowi i odwrócił się do Eve.
– Już nie jest pani zła. To dobrze czy źle?
– Ani tak, ani tak. Po co mam się denerwować? Było, minęło. Idę na górę się spakować. Wyjeżdżam.
– To jeszcze nie koniec.
– Jak to nie?
– Zajrzę do Gila – powiedziała szybko Margaret i pobiegła na górę.
Logan przez cały czas nie spuszczał oczu z Eve.
– To jeszcze nie koniec – powtórzył.
– Zgodziłam się jedynie i wyłącznie na jedno zadanie. Nawet gdybym nie miała ochoty poderżnąć panu gardła za to, na co zostałam narażona, moje zadanie skończyło się w chwili, gdy wyrzuciłam trumnę z samochodu. Jest pan w błędzie, sądząc, że będę tu tkwić i czekać, aż ją pan odzyska.
– Nie muszę niczego odzyskiwać.
– Co?
– Niech pani idzie ze mną.
– Co?
– Słyszała pani.
Logan odwrócił się i odszedł.
Cmentarz.
Logan był już za furtką, kiedy go dogoniła. Szedł szybkim krokiem w stronę grobów.
– Co pan robi?
– Odzyskuję czaszkę.
Logan zatrzymał się przy grobie Randolpha Barretta, podniósł paletę z kwiatami i odsunął ją na bok. Wziął schowaną pod kwiatami łopatę i zaczął kopać. Ziemia była miękka, niedawno ruszana.
– Sprowokowała mnie pani, więc muszę dostarczyć czaszkę.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
– Czy pan całkiem zwariował? Wykopywać stary szkielet, żeby… – Urwała i gwałtownie wciągnęła powietrze. – O mój Boże!
Spojrzał na nią i odpowiedział na nie zadane pytanie.
– Tak, wykopałem czaszkę z pola dwa miesiące temu.
– I tu ją pan pogrzebał. Dlatego przykrył pan wszystkie groby kwiatami. Żeby nie było widać, że ktoś tu kopał.
Logan kiwnął głową, nie przerywając kopania.
– Mądrość ludowa powiada, że najlepiej jest chować w widocznym miejscu, obawiam się jednak, że do mnie to nie przemawia. Mark zainstalował specjalny alarm, który włączyłby się, gdyby ktoś dotknął trumny. Teraz alarm jest wyłączony.
– Do tej trumny zakopanej na polu kukurydzy włożył pan inną czaszkę, prawda? Czy to była czaszka Randolpha Barretta? – spytała Eve.
– Nie, Barrett tylko chwilowo dzieli się swoim grobem. Umarł w wieku sześćdziesięciu czterech lat. Potrzebowałem młodszej czaszki i kupiłem taką w szkole medycznej w Niemczech.
– Chwileczkę. Dlaczego? – Eve kręciło się w głowie. – Dlaczego zadał pan sobie tyle trudu?
– Wiedziałem, że w końcu przejrzą moje zamiary i że będę potrzebował jakiegoś substytutu. Miałem nadzieję, że nie będę musiał go wykorzystać. Bardzo się starałem, żeby wszystko pozostało w ścisłej tajemnicy, ale gdzieś coś nawaliło. Pani nie zaczęła jeszcze pracy. Sprawy nabrały zbytniego przyspieszenia i musiałem zmylić moich przeciwników.
– Co to znaczy: „nabrały zbytniego przyspieszenia”? Nie mam pojęcia, o czym pan w ogóle mówi.
– Nie musi pani. Tak jest bezpieczniej.
Logan rzucił łopatę, schylił się i wyjął z ziemi kwadratowe ołowiane pudełko.
– Pani musi jedynie wykonać pracę, za którą zapłaciłem.
– Nie muszę wiedzieć? – spytała zszokowana Eve, kiedy dotarły do niej rozmiary oszustwa. – Ty przeklęty draniu!
– Niech będzie – powiedział, odstawiając na bok pudełko i zasypując z powrotem grób. – To niczego nie zmienia.
– To wszystko zmienia! – zawołała Eve wściekłym głosem. – Wywiózł mnie pan na pole zupełnie niepotrzebnie.
– Nieprawda. Wiedzieli, że pracuje pani dla mnie, i to uwiarygodniło wyprawę.
– Omal nie zginęłam.
– Przepraszam.
– Przepraszam? To wszystko, co ma pan do powiedzenia? A Gil Price? Do niego strzelano. Bronił tej czaszki własnym ciałem, jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie.
– Przykro mi bardzo, bo wiem, że chciałaby pani zwalić całą winę na mnie, ale Gil dokładnie wiedział, co robi. To on załatwiał zakup „zapasowej” czaszki.
– Wiedział o tej intrydze? Tylko ja nie miałam o niczym pojęcia?
– Tak.
Logan odłożył łopatę i przykrył grób kwiatami.
– Musiałem go uprzedzić, co jest grane.
– Mnie pan nie uprzedził?
– Pani miała być świadkiem. Gil brał bezpośredni udział. Nie wiedziałem, że będzie pani musiała…
– Świadek, co? – powtórzyła Eve z rosnącą furią. – Oszukał mnie pan. Zastanawiałam się, po co mam tam jechać, nie przyszło mi jednak do głowy, że mam być przynętą.
Читать дальше