– Przespałam się tutaj. I proszę nie węszyć w moim pokoju – powiedziała, pijąc sok pomarańczowy. – Już i tak za bardzo wpakował mi się pan w życie.
– Czuję się za panią odpowiedzialny. Chcę pomóc.
– Żeby przyspieszyć pracę?
– Po części. Nie jestem skończonym draniem.
Eve zjadła kawałek omletu. Logan się roześmiał.
– To była znacząca cisza. Przynajmniej mnie pani nie atakuje. Drzemka dobrze pani zrobiła. Wyczuwam lekkie złagodnienie.
– Źle pan wyczuwa. Po prostu nie mam czasu, żeby analizować pańskie wady i zalety.
– To już coś. Widzę, że jest pani na etapie lalek voodoo. Nazwała go pani jakoś?
– Jimmy.
– Dlaczego…? – zaczął, a potem się roześmiał. – To nie jest Hoffa.
– Zobaczymy.
Eve, ku swemu zdumieniu, też się uśmiechnęła. Po wielu godzinach ciężkiej pracy należało jej się parę chwil wytchnienia. Nawet w towarzystwie Logana.
– Choć nie sądzę, żeby się pan zadawał z przywódcą związkowym.
– Powiedzmy, że nie zależałoby mi na rekonstrukcji jego czaszki. To ciekawe – zauważył, spoglądając na postument. – Jakim cudem może pani odtworzyć twarz przy tak małej ilości śladów?
– Co to pana obchodzi? Grunt, że to zrobię.
– Mam dociekliwy umysł. Czy to coś dziwnego?
– Chyba nie – odparła, wzruszając ramionami.
– Jak się nazywają te pałeczki?
– Wyznaczniki grubości tkanki. Zazwyczaj robi się je ze zwykłych gumek do ołówków. Przycinam każdy wyznacznik na odpowiednią grubość i przyklejam we właściwym miejscu na twarzy. Każda czaszka ma ponad dwadzieścia miejsc o znanej grubości tkanki. Grubość tkanki twarzy jest mniej więcej taka sama u ludzi tej samej rasy, płci, wagi i tego samego wieku. Istnieją wykresy antropologiczne, które podają konkretne wymiary dla każdego punktu. Na przykład dla białego mężczyzny o przeciętnej wadze grubość tkanki w midphiltrum wynosi…
– Co takiego?
– Przepraszam. Odległość od nosa do górnej wargi wynosi dziesięć milimetrów. Struktura kości pod tkanką określa, czy ktoś ma wystającą brodę lub wytrzeszczone oczy.
– I co dalej?
– Biorę paski plasteliny, nakładam je między wyznacznikami i buduję do odpowiedniej grubości.
– To przypomina zabawę w łączenie kropek na rysunku.
– Trochę, tyle że to, co robię, jest trójwymiarowe i o wiele trudniejsze. Muszę się koncentrować na naukowych elementach budowania twarzy, to znaczy przestrzegania grubości tkanki w poszczególnych miejscach, gdy je wypełniam plasteliną, pamiętać o mięśniach twarzy i sposobie, w jaki wpływają na jej rysy.
– A na przykład wielkość nosa? Nasz Jimmy nie ma nosa.
Na tym polega trudność. Szerokość i długość określają pomiary. Dla białego mężczyzny, takiego jak Jimmy, mierzę otwór nosowy w najszerszym miejscu i dodaję z każdej strony po pół centymetra na nozdrza. To mi daje szerokość. Długość zależy od wymiaru małej kostki u podstawy otworu nosowego, która nazywa się grzbietem nosa. To bardzo proste. Mnożę grzbiet nosa przez trzy i dodaję grubość tkanki midphiltrum.
– A, znów to…
– Mam mówić czy nie?
– Tak. Zawsze, kiedy coś mnie przerasta, trochę sobie żartuję. Naprawdę, nie chciałem pani przerywać.
– Kość grzbietowa nosa określa również kąt nosa. Dzięki niej wiem, czy nos jest zadarty, przekrzywiony czy bardzo prosty. Jak już się ukształtuje nos, z uszami jest łatwiej. Na ogół są takiej samej długości jak nos.
– To wszystko jest bardzo dokładne.
– Niestety nie – powiedziała Eve, wzruszając ramionami. – Mimo wzorów, pomiarów i danych naukowych nigdy nie jestem pewna, czy rekonstruuję autentyczny nos. Staram się jak mogę i mam nadzieję, że nie odchodzę zbyt daleko od rzeczywistości.
– A usta?
– Znów polegam na pomiarach. Długość warg jest zdeterminowana odległością między górnymi a dolnymi dziąsłami. Szerokość na ogół odpowiada odległości między kłami i zazwyczaj równa się odległości między środkiem oczu. Grubość warg wynika z tablic antropologicznych związanych z grubością tkanki. Podobnie jak w wypadku nosa nie mam pojęcia o indywidualnym kształcie ust i muszę kierować się wyczuciem i…
Eve odsunęła tacę i wstała.
– Nie mam czasu na rozmowy. Wracam do pracy.
– To znaczy, że mnie pani wyrzuca – powiedział Logan, wstając i biorąc tacę. – Czy mogę tu czasem przyjść i przyglądać się, nie będzie to pani przeszkadzało?
– Po co? Myśli pan, że naprawdę zrobię twarz Jimmy’ego Hoffy?
– Nie. Czy to jest możliwe?
– Chyba pan nie słuchał tego, co mówiłam. Struktura kości wskazuje rysy twarzy.
– A całe to wygładzanie, wypełnianie, odgadywanie kształtu nosa i ust…
– Jeśli człowiek ma jakieś wstępne wyobrażenie, to może się tym potem kierować. Dlatego, dopóki nie skończę, nigdy nie oglądam zdjęć. W tym okresie pracy nie pozwalam sobie na twórcze działania. Podstawą rekonstrukcji twarzy muszą być czyste wyliczenia i nauka. Kiedy kończę pracę techniczną, zastanawiam się nad twarzą jako całością. Gdybym nie postępowała w ten sposób, skończony produkt byłby jedynie rzeźbą twarzy, a nie jej rekonstrukcją. Jimmy na pewno nie będzie wyglądał jak Jimmy Hoffa, chyba że jest to czaszka Hoffy. Nie musi mnie pan pilnować, Logan.
– Nie to miałem na myśli. Jeśli powiem, że jestem spięty i że się denerwuję, pozwoli mi pani przychodzić?
– Ma pan wątpliwości? Przecież był pan pewien, że to jest Kennedy.
– Chcę zobaczyć, jak ta czaszka ożywa. Wiem, że nie zasłużyłem sobie na żadne względy, ale niech się pani zgodzi.
Eve zawahała się. Nadal była zła i niechętnie nastawiona do Logana. Po tym wszystkim, co zrobił, powinna kazać mu się wypchać. Z drugiej strony, zawieszenie broni może jej się przydać, żeby się bezpiecznie wyplątać z całej sytuacji.
– Dobrze, ale pod warunkiem, że nie będzie się pan odzywał. Jedno słowo i do widzenia.
– Zgoda – powiedział Logan, wychodząc. – Nawet się pani nie zorientuje, że tu jestem. Przyniosę jedzenie, kawę i przycupnę w kącie jak potulny kot.
– Nie znam ani jednego potulnego kota – oświadczyła Eve, podchodząc do postumentu i zabierając się do pracy. – Ma być cicho.
– Chevy Chase Środa po południu Coś wolno to panu idzie, Doprel – powiedział Fiske. – Nawet się pan nie zabrał za czaszkę.
– Nigdy nie pracuję na samej czaszce – wyjaśnił Doprel. – Robię odlew i na nim sporządzam rekonstrukcję.
– Wszyscy tak robią? To strata czasu.
– Nie, ale ja tak wolę – odparł z irytacją Doprel. – Tak jest bezpieczniej. Nie muszę uważać na kości czaszki.
– Timwickowi zależy na pośpiechu. Ten odlew…
– Pracuję tak, jak potrafię – odparł zimno Doprel. – Praca idzie szybciej, kiedy nie muszę tak bardzo uważać.
– Timwick nie będzie miał pretensji, jeśli czaszka się zniszczy. Nie mamy czasu na odlewy. Poza tym im szybciej pan się z tym upora, tym szybciej wróci pan do domu.
– Ja nie… Do diabła! A niech się nawet wszystko połamie. Będę pracował na czaszce. I niech pan stąd idzie, Fiske. Miał mi pan przynosić jedzenie i to, czego mogę potrzebować, a nie krytykować moje metody pracy.
Bezczelny gnojek. Traktuje mnie jak służącego – pomyślał Fiske. Znał takich naukowców. Wydawało im się, że są mądrzejsi i lepsi od innych ludzi. Doprel nie potrafiłby zrobić tego, co Fiske, nawet gdyby żył milion lat. Brakowało mu sprytu i odwagi.
Читать дальше