– Mówiłam, że nie zrobię niczego nielegalnego.
– Nie usiłuję pani skłonić do niczego nielegalnego. Nie planuję ataku na Arlington ani kopania na cmentarzach. Proponuję jedynie krótką wycieczkę na pola kukurydzy w Marylandzie.
– Co przypuszczalnie jest nielegalne.
– Ale jeżeli mam rację, nasze drobne wykroczenie okaże się czymś ważnym. Niech pani to przemyśli – powtórzył, wzruszając ramionami. – Jest pani rozsądną kobietą i chyba się pani ze mną zgodzi, że nie proszę o nic, co by się sprzeciwiało pani zasadom etycznym.
– Jeśli mówi pan prawdę.
– Jeśli mówię prawdę. Nie zamierzam pani o tym przekonywać. Wiem, że to by nic nie dało. Musi pani sama podjąć decyzję.
Logan otworzył górną szufladę biurka i wyciągnął książkę adresową w skórzanej oprawie.
– Dobranoc. Niech mnie pani jak najszybciej powiadomi o swojej decyzji.
Żadnych perswazji, żadnego dalszego namawiania. Teraz wszystko zależy od niej. Ale czy rzeczywiście?
– Dobranoc.
Wyszła z biblioteki i szybko podążyła schodami na górę, do swego pokoju.
Kennedy. To niemożliwe. Kennedy jest pochowany na cmentarzu w Arlington, a nie na jakimś polu w Marylandzie. Logan zapłacił za bajeczki. Tyle że Logan nie jest pierwszym lepszym naiwniakiem. Jeśli uważał, że w tej historii coś jest, ona też się powinna tym zainteresować.
I uwiarygodnić zamiary Logana, który może łgać w żywe oczy, żeby zdobyć coś, co jest mu potrzebne do kampanii wyborczej?
Przyjęła tę pracę, a Logan dotrzymał warunków. Ach, do diabła, jest zbyt zmęczona, aby podejmować jakieś decyzje. Pójdzie spać i może rano przyjdzie jej coś do głowy.
Najlepiej byłoby…
Okno.
Eve zesztywniała, a potem głęboko odetchnęła. Wyobraźnia płata jej figle, bo jest zmęczona i zniechęcona. Nie pozwoli sobie…
Okno.
Powoli przeszła przez pokój i wyjrzała przez okno.
Ciemność. Komary. Ćmy. Węże.
Fiske ze złością zorientował się, że jego eleganckie włoskie pantofle padają właśnie ofiarą gnijących liści.
Nigdy nie lubił lasu. Raz, kiedy był małym chłopcem, wysłano go na pieprzony letni obóz w Maine, gdzie musiał tkwić przez całe dwa tygodnie. Rodzice zawsze go gdzieś wysyłali, żeby mieć spokój.
Dranie.
Ale ich załatwił. Po tamtym lecie żaden obóz już go nie przyjął. Niczego nie mogli mu udowodnić, lecz opiekun wiedział. O tak, wiedział na pewno. Widać to było w jego przerażonej twarzy, w uciekającym wzroku.
Tamto lato nauczyło go paru rzeczy, które mógł potem zastosować w wybranym zawodzie. Idioci z namiotami prawie zawsze musieli rezerwować miejsca na kempingach w parkach narodowych i każda rezerwacja miała swoje potwierdzenie na piśmie u strażników leśnych.
Przed sobą zobaczył blask ognia.
Cel.
Podejść od razu, czy poczekać, aż zasną?
Poczuł nagły przypływ adrenaliny. Podejść od razu. Niech go zobaczą, niech się zaczną bać.
Potargał włosy i roztarł błoto na policzku.
Siwowłosy mężczyzna siedział przy ognisku, wpatrując się w płomienie. Jego żona wyszła z namiotu, roześmiała się i coś do niego powiedziała. Łączyło ich uczucie i zażyłość, które zirytowały Fiske’a. Z drugiej strony wszystko w tym zabójstwie go irytowało. Nie lubił wykonywać zadań w środku lasu i zamierzał okazać to tej parze. Zatrzymał się, wciągnął powietrze i wbiegł na polanę.
– Dzięki Bogu! Czy mogą państwo mi pomóc? Moja żona jest ranna. Zakładaliśmy obóz poniżej drogi, kiedy upadła i złamała…
– Wiem, gdzie rozbili namiot – powiedział Gil. – Jadę tam. Ale jestem spóźniony o dwie godziny. Strażnik powiedział, że wcześniej już ktoś o nich pytał.
– Uważaj – ostrzegł go Logan, zaciskając dłoń na słuchawce.
– Czy ja jestem głupi, czy co? Oczywiście, że będę uważał. Zwłaszcza, jeśli to Fiske.
– Fiske?
– Odświeżyłem stare kontakty i dowiedziałem się, że Timwick korzysta czasem z usług Fiske’a. Fiske pracował jako zabójca dla CIA i był bardzo dobry. Zawsze wybierał najtrudniejsze i najbardziej prestiżowe zadania. Jest niesłychanie dumny z tego, że wykonuje zlecenia, których nikt inny nie bierze. W ciągu ostatnich pięciu lat rozluźnił kontakty z CIA i zaczął działać na własną rękę. Jest szybki i wykorzystuje system, który znakomicie zna. I on to lubi, Logan, naprawdę lubi – dodał po chwili Gil.
– Cholera.
– Zadzwonię, jak ich znajdę.
Logan wolno odłożył słuchawkę.
„Jest szybki”. Jak szybki?
Zadzwonił telefon.
– Pani Duncan wyszła z domu trzy minuty temu – poinformował go Mark.
– Czy idzie do głównej bramy?
– Nie, na wzgórze.
– Zaraz tam będę.
Kilka minut później Logan wszedł do powozowni.
– Jest na cmentarzu – powiedział Mark. Logan podszedł do rzędu monitorów.
– Co robi?
– Jest ciemno, a ona jest w cieniu drzewa. Chyba nic nie robi. Stoi.
Stoi koło cmentarza w środku nocy.
– Zrób zbliżenie.
Mark pokręcił gałką na tablicy kontrolnej i nagle twarz Eve ukazała się na monitorze. Nic mu to nie dało. Spoglądała na przykryte kwiatami groby pustym wzrokiem. Czego się spodziewał? Bólu malującego się na jej twarzy? Cierpienia?
– Dziwne, nie? – odezwał się Mark. – To jakaś wariatka.
– Do diabła, nie jest wariatką… – Urwał, zaskoczony tak samo, jak Mark, swoim wybuchem. – Przepraszam, ale ona nie jest stuknięta. Po prostu za dużo w sobie nosi.
– Dobrze, dobrze. Pomyślałem tylko, że to dziwne. W życiu nie poszedłbym w nocy na cmentarz. Chyba… – Nagle zaczął się śmiać. – Cholera! Masz rację, ona jest całkiem normalna.
Eve spojrzała w górę na gałęzie drzew i wysunęła środkowy palec prawej dłoni w wulgarnym geście.
– A to nam pokazała – ucieszył się Mark. – Ona mi się podoba, John.
Logan uśmiechnął się. Jemu Eve też się podobała. Podobały mu się jej twardy charakter, inteligencja i wytrwałość. Zaintrygowały go nawet jej upór i nieprzewidywalność. W innych warunkach chętnie by się z nią zaprzyjaźnił albo… poszedł do łóżka.
Do tej pory nie zwracał uwagi na jej atrakcyjny wygląd, interesując się wyłącznie jej umiejętnościami i osobowością. Nie, to nie była prawda. Przywiązywał dużą wagę do seksu i szczerze mówiąc, Eve go podniecała. Co wcale dobrze o nim nie świadczyło.
Nie ma o czym mówić. Należy się skoncentrować na sprawach priorytetowych – przypomniał sobie w myśli. W końcu po coś ją tu przywiózł.
Tylko dlaczego wciąż tkwiła na cmentarzu?
Ciepły wiatr poruszył goździkami na grobach i przyniósł lekki zapach pod drzewa, gdzie stała Eve.
Powiedziała Margaret, że nie jest wampirem, który błąka się po cmentarzach, dlaczego więc tu przyszła? Dlaczego nie położyła się spać, lecz posłuchała dziwnego impulsu, który kazał jej tu przyjść?
To musiał być impuls, to niemożliwe, żeby coś ją tu przywołało. Przecież jest normalna. Walczyła z szaleństwem po egzekucji Frasera i musiała bardzo uważać, żeby nie wkroczyć na ścieżkę prowadzącą do obłędu. Sny, w których występowała Bonnie, były normalne, ale nie może sobie wyobrażać, że Bonnie jest przy niej na jawie.
Poza tym Bonnie nie może tu być. Nigdy tu nie była. Logan mówił o śmierci i o grobach, to dlatego. Nikt jej tu nie przywoływał.
Kiedy godzinę później wchodziła do domu, nie zdziwił jej widok Logana.
– Jestem zmęczona, nie chcę teraz rozmawiać, Logan – powiedziała, przechodząc obok niego i wchodząc na schody.
Читать дальше