Shulamit Lapid - Gazeta Lokalna

Здесь есть возможность читать онлайн «Shulamit Lapid - Gazeta Lokalna» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gazeta Lokalna: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gazeta Lokalna»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Podczas wystawnego przyjęcia wydanego na cześć sędziego okręgowego Pinchasa Hornsztyka zostaje zamordowana jego żona Aleksandra, ambitna kobieta interesu. Uczestnicząca w przyjęciu Lizzi Badihi, "księżniczka miejscowego brukowca", postanawia podjąć prywatne śledztwo. Rozwikłanie zagadkowego zabójstwa staje się dla niej sprawą prestiżową. Frapująca intryga kryminalna, która zadowoli najwybredniejszych koneserów tego gatunku powieści, nie jest jednak jedyną zaletą książki. W miarę rozwoju akcji ciekawym przeobrażeniom podlega też sama jej bohaterka, głównie za sprawą niekonwencjonalnych przygód erotycznych. Czytelnik znajdzie tu też sporo ciekawych obrazków z życia współczesnej izraelskiej prowincji.

Gazeta Lokalna — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gazeta Lokalna», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lizzi doszła do wniosku, że nie powinna pokazywać się Benciemu, dopóki nie zapanuje nad własnymi emocjami. Wsiadła do samochodu i pojechała do Domu Kultury na wernisaż. Jeśli wystawa twórczości miejscowych artystów będzie tego warta, napisze o niej artykuł, jeśli nie – wystarczy krótka informacja. W każdym razie lepiej, żeby miała jakieś zajęcie na najbliższe kilka godzin.

W sali wystawowej Domu Kultury dostępu do jednej ze ścian bronił sznurek. Na przylepionej do podłogi kartce widniało nazwisko artysty: Willi Achinoam. Lizzi nie wiedziała, czy ściana i sznurek stanowią eksponat, czy też ściana została świeżo pomalowana, a kartka przetrwała z poprzedniej wystawy.

– To eksponat – szepnął ktoś za jej plecami.

Adulam?! Nie, ktoś inny! Twarz miał porytą zmarszczkami, ale w jego oczach tańczyła łobuzerska iskierka.

Willi Achinoam miał około sześćdziesiątki, nosił niebieskie, trochę za krótkie robocze spodnie i ciężkie buty. Całości dopełniała nieporządna siwiejąca broda. Wyglądał, jakby pracował w oborze, i istotnie – okazało się, że pracuje w oborze w kibucu Sade Oznaja, z którego pochodziła Szibolet. Razem z nim swoje dzieła wystawiały Szoszana, pielęgniarka, i Chanita, była ceramiczka. Wszyscy troje byli uczniami artystki z Minnesoty, Gertrude Fisch, która uwierzyła w ogromny potencjał twórczy mieszkańców Negewu i nie omyliła się.

– W naszej świadomości pustynia to bezmiar piasków – mówiła z ogniem w oczach dziennikarzom zapisującym pilnie każde słowo. – Nie! Negew to też skały i rośliny! Trzeba tylko być uważnym. Przyglądać się. To najważniejsza rzecz, jakiej nauczyliśmy się na naszych warsztatach. Patrzeć!

Lizzi uczuła wstyd. Negew był jej jedynym otoczeniem, odkąd się urodziła, i nie przyglądała mu się specjalnie.

– Czy waszą wystawę można określić jako protest? – zapytała francuska dziennikarka.

– Można – odparła Gertrude Fisch i zacisnęła usta. Widać było, że to słowo nie oddaje ogromu protestu. – Jest w nas wiele gniewu. Chcieliśmy go w ten sposób wyrazić.

Na twarzach dwóch artystek pojawił się wyraz złości, kiwały głowami i wysunęły podbródki, lecz Willi Achinoam otworzył tylko szerzej niebieskie oczy; wyglądał jak ornitolog, któremu zakłócono obserwację szpaków.

Gertrude Fisch tłumaczyła ideę wystawy. Nie ma sensu po raz kolejny naśladować naturę, mówiła. Lepiej robi to aparat fotograficzny. Albo ludzkie oko. Oni zaś pragną osiągnąć cel za pomocą najprostszych środków. Każda nowa asocjacja tworzy kolaż. Każdy ma swoją fakturę. To oczywiste. W Ameryce dawno już zrozumieli, że artysta epoki atomowej może tylko umieścić materiały w pustej przestrzeni.

Tylko u nas jeszcze tego nie pojęto. Ma nadzieję, że ta wystawa da początek nowej drodze.

Grupa dziennikarzy – około dziesięciu mężczyzn i kobiet – przyglądała się małej wydmie, która przegradzała pomieszczenie. Gertrude wyjaśniła, że światło wpadające przez okno w każdej chwili odmienia piasek. Stąd tytuł tego dzieła: Czas. Następny eksponat nosił tytuł Poemat: stos kamieni, kawałek sznurka i nakrętka od butelki z ketchupem. Cywilizacja w zderzeniu z naturą. Artystka powiedziała, że nie można ignorować tego, co się dzieje dookoła. Wszyscy poczuli wyrzuty sumienia.

– Faktura była dla nas bardzo ważna – szepnęła Szoszana, pielęgniarka.

Wszyscy się z nią zgodzili i pokiwali głowami.

Chanita dodała, że było jej z początku trudno, ponieważ wcześniej zajmowała się inną dziedziną twórczości. Ale pracować razem z Gertrude to wielki przywilej.

Spojrzenia Lizzi i Adulama spotkały się. Odniosła wrażenie, że sobie z niej podkpiwa.

Szoszana pracowała w piasku, Chanita wykorzystywała odpadki przemysłowe, natomiast Willi był minimalistą. Twórczość całej trójki miała, oczywiście, wydźwięk polityczny. Należy skończyć z milczeniem, zwłaszcza tu, w Negewie!

– Słyszałaś o Filipince? – zapytał Adulam, kiedy wyszli z Domu Kultury.

– Tak – odpowiedziała Lizzi.

– Nie wierzę, żeby to ona zamordowała panią Hornsztyk.

– Ja też nie.

– To dlaczego została aresztowana? Mogli ją przesłuchać i odesłać do domu. Co o tym mówi Bencijon Koresz?

– Nie rozmawiałam z nim.

– To cię nie interesuje?

– Nie interesuje mojego szefa.

– Chyba żartujesz.

Lizzi wzruszyła ramionami. Stała przy wejściu do budynku i czekała na Willego Achinoama.

– Chodź, zjemy obiad w „Coco”.

– Chcę porozmawiać z tym artystą.

– Och, Lizzi, nie wmawiaj mi, że przełknęłaś te bzdury, które opowiadała nasza kapłanka z Minnesoty. Nie jesteś głodna?

Willi Achinoam wyszedł z Domu Kultury i wpatrzył się w przestrzeń niebieskimi oczami, które wyglądały jak oślepione nadmiarem światła. Towarzyszyła mu energiczna kobietka o różowych policzkach, prawdopodobnie żona. Lizzi przedstawiła się i spytała, czy może go kiedyś odwiedzić w kibucu i porozmawiać o jego pracy. Żona Willego zarumieniła się ze wzruszenia.

On sam jednak uważał, że jego twórczość nie dojrzała jeszcze do tego, żeby ją pokazywać szerokiej publiczności. Lizzi wytłumaczyła, że nie jest publicznością, a na pewno nie jest krytykiem. Ostatecznie przekonał go fakt, że znała Szibolet i była prawie jej szefową, a także miała samochód i zaofiarowała się odwieźć ich do domu.

Adulam zachował się wzorowo. Pomógł im wsiąść do samochodu i zamknął za nimi drzwi. Następnie poczekał, aż Lizzi usadowi się za kierownicą i zapnie pas. Do tego stopnia irytował ją swoimi dobrymi manierami, że zbyt gwałtownie ruszyła i omal nie stuknęła zaparkowanego przed nią pojazdu.

Rozdział 11

Rzeźby Willego Achinoama stały w starej szopie dla kaczek i różniły się bardzo od minimalistycznych prac prezentowanych w Domu Kultury w Beer Szewie. Na kawałkach piaskowca, uzbieranych w Maktesz Arif, wyrył – według słów swojej żony – dzieje kampanii synajskiej. Jafa opowiedziała, że poznali się, gdy oboje służyli w armii podczas wojny o niepodległość. Ona, nowa imigrantka z Austrii, i on – kierowca z Gadery.

– To jej nie interesuje – szepnął Willi, wpatrując się oczami zbolałej Madonny w swoją żonę.

– Ależ przeciwnie! Właśnie to mnie interesuje – powiedziała Lizzi, myśląc, że zapewne ani jedno słowo z tej rozmowy nie trafi do druku. Może przy innej okazji, w innym kontekście…

Zanotowała tytuły rzeźb, co przedstawiają i szczegóły biografii rzeźbiarza. Z trudem mówił o sobie. Odpowiadał niechętnie i żona co chwila spieszyła mu z pomocą.

– Chodźmy napić się kawy – zaproponował w końcu.

Przed wejściem do domu Willego i Jafy był mały ganek. Stały na nim buty robocze, drewniaki i kalosze, wiaderka i szczotka. Mieszkanie składało się z dwóch pokoi, małej kuchenki i prysznica. Tu i ówdzie widać było figurki nagich kobiet, do których – jak się wydawało – pozowała Jafa. Lizzi zastanawiała się, czy mają dzieci.

– To dawny dom dla starych kibucników – wyjaśniła Jafa, przygotowując kawę. – Już na jesieni mieliśmy przeprowadzić się do nowego, ale ktoś coś pomieszał w budżecie i wciąż czekamy.

– Przeprowadzimy się – uspokajał Willi. Najwyraźniej był to drażliwy temat.

– Będziecie mieli wtedy więcej pokoi? – spytała Lizzi.

– Nie. Tam też będą dwa. Ale przestronniejsze. Wszystko będzie nowe i sami sobie wybierzemy wyposażenie kuchni i łazienki. Pięć rodzin zdążyło się przenieść i akurat my zostaliśmy. Nie wierzę już, że cokolwiek z tego wyjdzie. I nie tylko my jesteśmy poszkodowani. Także młode małżeństwa, które miały zamieszkać w naszych domach. Na razie tłoczą się w domach dla młodzieży.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gazeta Lokalna»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gazeta Lokalna» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gazeta Lokalna»

Обсуждение, отзывы о книге «Gazeta Lokalna» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x