Wzdrygnęłam się w myślach. Miałam nadzieję, ze Dana wybaczy mi to co zamierzałam zrobić.
– Co powiesz na randkę z moją przyjaciółką Daną? – Oczy mu rozbłysły. – Tą z podwójnym D? – Pokiwałam głową.
Chudy Jim zerknął przez ramię, czy w pobliżu nie ma przełożonego, i nachylił się do mnie.
– Myślisz, że poszłaby ze mną na jutrzejszy występ Bette Midler? Mam dwa bilety na samym przodzie.
Skrzyżowałam palce za plecami i skinęłam.
– Jasne. – O ile nie będziemy do tej pory z powrotem w L.A. Przez chwilę się wahał. Jednak pokusa spędzenia wieczoru z biuściastą blondynką była zbyt silna.
– Dobra. Ale gdyby ktoś pytał, nie dowiedziałaś się tego ode mnie. – Zastukał palcami w klawiaturę. – 1504.
– Dzięki!
– Hej – zawołał, kiedy już odchodziłam – powiedz Danie, że będę tu na nią czekało siódmej!
Pomachałam mu przez ramię, dziarskim krokiem maszerując do windy. Przez ostatnie trzy dni musiałam borykać się z moim, tak zwanym, chłopakiem, który jak się okazało, pracował pod przykrywką w nocnym klubie, poradami mojej matki, gdzie najlepiej uprawiać seks w Palm Springs, najlepszą przyjaciółką, która zamieniła się w nałogową hazardzistkę, martwą drag queen i jej wiecznie zapłakanym chłopakiem, porażonym paralizatorem psem, zaginionym w akcji ojcem i jego namiętnością do butów na wysokim obcasie, a także, a jakże – z mafią!
Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, to żeby doniesienia o moim zakręconym pobycie w Las Vegas ukazywały się na pierwszej stronie najpodlejszego brukowca w L.A.
Drzwi windy się otworzyły i weszłam do środka, waląc otwartą dłonią w przycisk czternastego piętra. Może i nie mogłam zrobić za wiele z mafią, moim nieistniejącym życiem uczuciowym czy faktem, że mama wkrótce wykończy mnie swoimi kazaniami. Również moja praca w Tot Trots wisiała na włosku i istniało duże prawdopodobieństwo, że przez resztę roku będę się żywiła zupkami instant. Ale mogłam coś zrobić z tym pismakiem z brukowca.
Tupnęłam. Fuknęłam. Jeszcze raz tupnęłam i fuknęłam. W końcu drzwi windy rozsunęły się na czternastym piętrze.
Rezolutnie ruszyłam korytarzem, szukając pokoju 1504. Z uszu prawie szedł mi dym, kiedy załomotałam do drzwi, tak mocno, że aż zabolały mnie kłykcie.
– Chwileczkę – odezwał się ze środka męski głos ze snobistycznym, brytyjskim akcentem.
Drzwi otworzył Pan Neon we własnej osobie. Znowu miał na sobie spodnie khaki, ale tym razem był boso i w rozpiętej koszuli, jakby się właśnie ubierał. Minęła chwila, zanim mnie rozpoznał.
– Maddie? – zapytał zaskoczony.
– Cześć, Felix.
Zrobiłam zamach i przywaliłam mu pięścią prosto w nos.
– Cholera jasna! – Felix zatoczył się do tyłu, jedną ręką łapiąc się za twarz, a drugą wyciągając przed siebie, jakby chciał zapobiec wtargnięciu wariatki do jego pokoju hotelowego. Zatrzasnęłam za sobą drzwi.
– Za co to? – zapytał, kiedy przez jego palce zaczęła przeciekać krew.
– Za to – powiedziałam, cały czas zbliżając się do niego – że przez ciebie moja matka płakała.
Wpatrywał się we mnie, nic nie rozumiejąc.
– Kobieto, jesteś szalona.
– Dzięki twojej fabryce podłości, mogę zostać wydziedziczona. Przestań publikować moje zdjęcia!
Oderwał rękę od nosa. Nadal ciekła z niego strużka krwi.
– Przykro mi, skarbie, ale nie mogę. To moja praca.
– Wcale nie – wycedziłam, przybliżając się do niego, dopóki mój palec wskazujący nie dotknął jego klatki piersiowej. – Twoja praca to wymyślanie historyjek o Wielkiej Stopie i jego nieślubnym dziecku ze Śnieżnym Potworem, Annie Nicole Smith i jej romansie z trzygłowym kosmitą albo tajnym rządowym spisku mającym na celu zatuszowanie sprawy potwora z Loch Ness.
– Nie natrząsaj się. Myślę, że za tekst o Nessie mogę dostać Pulitzera. – Uśmiechnął się, a w kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki. Może w innych okolicznościach, uznałabym jego autoironiczne poczucie humoru za ujmujące, ale w obecnej sytuacji miałam ochotę jeszcze raz mu przywalić.
– Pracujesz dla brukowca – powiedziałam powoli i wyraźnie, jakbym przemawiała do dwulatka. – Wymyślasz różne bzdury. Nie publikujesz prawdziwych historii o prawdziwych ludziach.
Jego niebieskie oczy rozbłysły.
– Czyli mamy tu prawdziwą historię?
– Nie – odparłam szybko. – Nie ma żadnej historii. Jestem tu… na wakacjach.
– Zabawne, myślałem, że wypoczywasz w Palm Springs. – Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Skrzyżował ramiona i oparł się o ścianę.
Zmrużyłam oczy.
– Skąd o tym wiesz?
– Skarbie, wiem o tobie wszystko. Jestem bardzo dobrym reporterem.
– Dobre. I dlatego pracujesz dla „Informera”? – Uśmiech zniknął z jego twarzy.
– Walisz z grubej rury. Okej, powiem ci, jak było. W zeszłym tygodniu zadzwonił do mnie facet, mówiąc, że zobaczył twoje zdjęcie w naszej skromnej, jak to pięknie nazwałaś, „fabryce podłości”. Twierdził, że jest twoim ojcem, który zniknął z twojego życia dawno temu, a teraz chciałby się z tobą skontaktować. Czując, że zanosi się na ckliwą historię, nie mogłem się oprzeć i dałem mu twój numer. Potem jeździłem za tobą, czekając na łzawe spotkanie po latach. W zamian, dostałem martwą drag queen. W sumie, nawet zabawnie wyszło – dodał, puszczając oczko.
Ponownie zwinęłam dłoń w pięść.
– Wiem – ciągnął – że zgodnie z oficjalną wersją zmarły popełnił samobójstwo, skacząc z dachu. Ale każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie na ten temat, wie, że trajektoria się nie zgadza. To plus fakt, że wypytywałaś znajomych nieboszczyka, i miałem gotowy nagłówek: „Pani detektyw z Santa Monica znowu w akcji”.
Poczułam ucisk w żołądku. Na szczęście nie wspomniał o Ramirezie ani mafii. Najwyraźniej nie był aż tak dobrym reporterem.
– Zostaw mnie w spokoju – ostrzegłam go. Znowu się uśmiechnął.
– Po co ta wrogość? Nie lepiej ułatwić sobie życie? Może dałabyś nam wyłączność, skarbie?
– Przestań mówić do mnie „skarbie”!
– A co, znowu mnie uderzysz? – Poważnie się nad tym zastanawiałam.
– Słyszałeś kiedyś o zniesławieniu? Pomówieniu? Spokojnie mogłabym cię pozwać za te bzdury o Wielkiej Stopie.
Felix przyłożył rękę do serca w udawanym przerażeniu.
– Boże broń. – Zmrużyłam oczy.
– Nabijasz się ze mnie?
– Owszem.
– Nienawidzę cię. – Jestem zdruzgotany.
– Posłuchaj chłoptasiu: jeśli jeszcze raz zobaczę swoje zdjęcie w twoim szmatławcu, wrócę tu z moją najlepszą przyjaciółką, która jest Miejską Bojowniczką i zna sto jeden sposobów, jak sprawić, żeby facet śpiewał sopranem. I nie zawaha się skorzystać z tej wiedzy!
Tylko się uśmiechnął.
– No, no, brzmi ekscytująco.
Posłałam mu spojrzenie, które zmroziłoby samego diabła (myślę, że on też jest reporterem brukowca).
– Przestań mnie śledzić! – Podeszłam do drzwi i szarpnęłam je tak mocno, że aż uderzyły w ścianę.
– Miło cię było poznać, Maddie! – zawołał za mną. Pokazałam mu środkowy palec i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Gotując się w środku, zjechałam windą na poziom z kasynem. Poszłam prosto do American Restaurant, gdzie zamówiłam talerz pełen placuszków, gofrów, tostów francuskich i naleśników. Wyszedł z tego tak pokaźny stos, że prawie nie było mnie zza niego widać. Podali mi te pyszności z górą bitej śmietany i rzeką syropu klonowego. Jadłam, dopóki nie zrobiło mi się niedobrze. Mimo to wściekłość nie ustąpiła, nie do końca. Czułam niepokój. To, że po piętach deptał mi reporter brukowca, jeszcze bardziej wszystko komplikowało.
Читать дальше