Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Największa Przyjemność Świata
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Największa Przyjemność Świata: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Największa Przyjemność Świata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Największa Przyjemność Świata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Największa Przyjemność Świata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nic tu po nas. Sprawdziliśmy wszystko, ale nikogo nie znaleźliśmy. Nasi specjaliści nawet sobie nieźle pokrzyczeli. Bez odzewu. Porwana musi być gdzie indziej. Możecie szukać dalej, ale według mnie to strata czasu. Skurwysyny wzięli forsę, a dziewczynę pewnie już dawno gdzieś zakopali. Gdybyście na coś wpadli, dzwońcie. Cześć. – To ostatnie było do Walewskiego i Borga. Ja nie zostałem ani przywitany, ani pożegnany.
Na podjeździe zostały tylko ślady samochodów. Wielkie śnieżne czapy tworzyły świąteczny nastrój. Staraliśmy się tego nie zauważać. Kiedy wchodziliśmy do willi, zadzwoniła Susan. Dopytywała się o porwaną. Co by nie mówić, była to twarda biznesowa reakcja. Każdy Amerykanin pytał najpierw o forsę, a dopiero potem o zdrowie. Uspokoiłem ją i wysłałem do biura. Ktoś przecież musiał przyjmować zgłoszenia i odbierać telefony. W każdej chwili mógł przyjść kolejny milioner, prosząc o odnalezienie córki za nie mniej niż milion euro.
– Mam ochota dojechać dla ciebie. – Moja dziewczyna miewała o tej porze oryginalne pomysły. Poza tym, gdybym nie znał jej sposobu konstruowania wypowiedzi, pomyślałbym, że ktoś mi właśnie zagraża, a Susan po prostu chce go kropnąć.
– Kochanie, jedź do firmy i pilnuj interesu – zaoponowałem. – To jest teraz najważniejsze…
– Interes się kręci, że na całą parę – spróbowała raz jeszcze mnie przekonać.
– Ale trzeba dowalić do pieca – odpowiedziałem slangiem i okazało się, że Susan zrozumiała.
– No to niech to będzie tak. Czekać na ciebie, darling – szepnęła i w słuchawce zapanowała cisza. Dobrze jednak wiedziałem, że Susan nadal jest po drugiej stronie linii. Prawdziwa cwaniara. Nasłuchiwałem i udawałem, że mnie nie ma. Wreszcie amerykański produkt eksportowy numer jeden westchnął ciężko i rozłączył się. Najwyraźniej Susan wolałaby być w tej chwili przy mnie i przeszukiwać pusty dom.
Po godzinie łażenia mieliśmy dość. Zimno wciskało się pod ubranie każdą szczeliną, a szron na oknach zaciemniał i tak ponure pomieszczenia. Zastanawiałem się, co bym zrobił, gdybym chciał ukryć w takim miejscu swoją ofiarę. Najpierw wpadłem na pomysł, że najlepiej i byłoby ją zamurować. Ponownie zaczęliśmy przeszukiwać poddasze, pokoje, garaż i piwnicę. Sprawdzaliśmy farbę, szukaliśmy za szafkami, regałami i w korytarzach. Mierzyliśmy grubość ścian i wnęk. Na próżno – wszystko wydawało się idealnie stare, zwyczajne.
Mniej więcej po dwóch godzinach Walewski przewrócił się i zemdlał. Tak jak należy – fik na plery i wio w zaświaty. Wezwaliśmy pogotowie. Po piętnastu minutach przed willą znów zrobiło się tłoczno. Miałem wrażenie, że przynajmniej od dziesięciu lat miejsce to nie cieszyło się takim powodzeniem. Jak dobrze pójdzie, ktoś wyprawi tu jeszcze wesele. Kiedy lekarz zobaczył Walewskiego i dowiedział się, co zaszło ostatniej nocy, przestraszył się i natychmiast zabrał mojego współpracownika do szpitala. Borg też nie palił się do poszukiwań. Chyba stracił nadzieję. Ominęła go strzelanina, antyterroryści zrobili porządek bez niego, czuł się pokrzywdzony. Pochylił się, skurczył, zamilkł i smętnie patrzył na nosze z umierającym Walewskim.
– Niech pan z nim jedzie – poradziłem. – Może to nie koniec polowania? Może ktoś naprawdę chce go załatwić? – dodałem ciszej, bo kierowca karetki przyglądał się nam spode łba. Borg od razu odżył. W ciągu kilku sekund usadowił się w karetce. Lekarz nie zaprotestował – widocznie w trudnych chwilach lubił mieć przy sobie wielkich facetów. Odjechali na sygnale, a ja miałem czas na rozgrzanie zmarzniętego ciała. Prawdę mówiąc, nigdy w życiu nie było mi tak zimno. Jeszcze trochę i byłoby po mnie. W samochodzie spędziłem następne pół godziny. Kiedy poczułem, że wnętrze subaru zamienia się w saunę, postanowiłem szukać dalej. Szósty zmysł podpowiadał mi, że nie wolno rezygnować, że willa jest kluczem do tajemnicy porwania córki milionera.
Dwadzieścia minut później zadzwonił Borg. Był spokojny. Jak na mój gust aż nazbyt spokojny, a to mogło oznaczać najgorsze. Stałem akurat przy wielkim piecu do centralnego ogrzewania i przyglądałem się odchodzącym od niego rurom.
– Szefie, coś mi nie gra – poinformował Borg. – Widziałem naszą Susan. Wychodziła z aresztu przy Rakowieckiej…
– To na pewno ona? – przerwałem, ale w garach już mi grało. Pani Adrenalina budziła się do życia.
– Na pewno – potwierdził. – Takich lasek się nie zapomina, szefie.
– Myślisz to, co ja? – Było to pytanie z gatunku tych, po których nie ma już żadnych pytań.
– Głowy nie dam, ale chyba nas wystawiła. Sprawdziłem… Odwiedziła starego Radwana. Co robimy?
– Powiem, jak wrócę – wyszeptałem przez zaciśnięte zęby. Rozłączyłem się, ale to mnie wcale nie uspokoiło. Susan Smith została podstawiona przez Stefana Radwana i wywiązała się ze swojego zadania doskonale. Czułem, że moje męskie ego rozpada się na kawałki, że tracę coś bardzo ważnego. Przez moment chciałem zadzwonić do niej i powiedzieć, co o tym myślę, ale obudził się we mnie ten drugi – cynik i egoista. Uratował mnie. Patrzyłem na rury centralnego ogrzewania i chciało mi się wyć z wściekłości. W końcu nie wytrzymałem. Poszedłem na całość. Chwyciłem łopatę i jak w amoku zacząłem przerzucać koks. W ten sposób zostaje się mężczyzną roku, że tak powiem. Oj, rozgrzałem się, zaparowałem jak szyba, zaczerwieniłem, a rana w ramieniu przestała odgrywać w moim życiu jakąkolwiek rolę. Potrzebowałem wojny, którą mógłbym wygrać. Krzyczałem, przeklinałem, miotałem się z łopatą w ręku i rozrzucałem koks po całej piwnicy. Nie czułem, że na moich dłoniach pojawiły się bąble, a po pewnym czasie krew. Zostałem zdradzony, a to w mojej rodzinie oznaczało igrzyska. Kiedy wypruwałem z siebie resztki sił, a piwnica zaczęła przypominać pole bitwy, zacząłem grzmocić łopatą w podłogę. Wylazł ze mnie Conan Barbarzyńca i nie chciał wleźć z powrotem. Waliłem, aż do rozpadnięcia się łopaty. Potem runąłem na podłogę i zacząłem wspaniale dyszeć.
Rozdział 27
Nana odzyskała przytomność i usiłowała się podnieść. Przez chwilę miała wrażenie, że coś słyszy. Podłoga w łazience była twarda, a ona nie pamiętała, kiedy na nią upadła. Bolała ją głowa i chciało jej się wymiotować. Ostrożnie wstała. Podpierając się rękami, szła wzdłuż ściany w stronę łóżka. Ból brzucha, rozwolnienie i torsje sprawiły, że nie była w stanie utrzymać równowagi. Kiedy zbliżyła się do łóżka, usłyszała głuche odgłosy uderzeń. Dobiegały z góry. Z trudem uniosła głowę, zaczęła nasłuchiwać. Odgłosy zamilkły na chwilę, po czym rozległy się znowu. Poczuła gwałtowny dreszcz i przypływ sił. Próbowała krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle. Była za słaba, by wydobyć z siebie coś więcej prócz serii słabych jęków. Ruszyła pospiesznie do włazu, w którym kryła się drabina prowadząca na górę. Zapaliła światło i zaczęła się wspinać. Nie było to łatwe. Nogi odmawiały posłuszeństwa, mięśnie drżały, a dłonie zaledwie obejmowały metalowe pręty. Odpoczywała i nasłuchiwała. Odgłosy uderzeń stawały się coraz wyraźniejsze. Nieregularne, rozproszone, to znów skupione w jednym miejscu. Tak, jakby ktoś zupełnie tego nie kontrolował, jakby – po dziecinnemu – bawiło go samo uderzanie.
Dziewczyna dotarła do metalowej klapy i spróbowała w nią uderzać. Robiła to jednak zbyt słabo. Uderzenia odbijały się od ścian włazu, nie wychodząc na zewnątrz. Ze zdrętwiałych ust wydobył się cichy krzyk. Nana zaczęła się gorączkowo zastanawiać, czym mogłaby zwrócić uwagę człowieka na górze. Była ubrana w rozchełstany szlafrok, pod którym od paru dni nie nosiła nawet bielizny. Jej włosy i twarz były wyblakłe, nijakie. Brak jedzenia i odwodnienie organizmu szybko zrobiły swoje. Zamieniała się w osobę niezdarną i o wiele starszą niż w rzeczywistości. Pukanie w klapę i histeryczne próby krzyku nie spowodowały żadnego cudu. Nikt jej nie usłyszał, nikt jej nie uwolnił. Oparła się z całej siły o drabinę i zaczęła płakać. Odgłosy umilkły. Nana przestała wierzyć w swoją szansę. Teraz naprawdę zaczynała umierać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Największa Przyjemność Świata»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Największa Przyjemność Świata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.