Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Największa Przyjemność Świata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Największa Przyjemność Świata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Największej przyjemności świata Jacek Dąbała ukazuje dramatyczne losy pięknej córki polskiego multimilionera porwanej przez gang handlarzy kobietami. Poszukiwania prowadzi prywatny detektyw, Artur Brandt, były dziennikarz śledczy. Jeśli odnajdzie dziewczynę, otrzyma milion euro honorarium. Detektyw szybko odkrywa, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż wszyscy myślą…

Największa Przyjemność Świata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Największa Przyjemność Świata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przypomniała sobie o Bogu i modlitwie. Mimo że była niewierząca, podobnie jak jej rodzice, próbowała sobie przypomnieć słowa zapamiętane na lekcjach religii. Chodziła na nie tylko dlatego, żeby się nie wyróżniać. Nic jej to nie dawało; jak sądziła, co najwyżej był to jeszcze jeden powód do nudzenia się i unikania mszy w kościele. Teraz wszystko się zmieniło. Chwyciła się ostatniej nadziei i ku swojemu zdziwieniu uwierzyła, że Bóg może ją ocalić. Niedawną obojętność zastąpiły słowa żarliwej modlitwy. Nana Radwan prosiła Boga o łaskę życia. Obiecywała, że jeśli wyjdzie cało z tego koszmaru, stanie się wierną katoliczką i nigdy już nie zwątpi. Płakała, głośno błagała o ratunek, a nawet próbowała śpiewać słowa zapamiętanych kościelnych pieśni, głównie kolęd.

Kiedy zaczęło jej się kręcić w głowie i z trudem doczołgała się do łazienki, uznała, że powinna się modlić jeszcze żarliwiej, aby Bóg mógł ją usłyszeć wśród milionów innych cierpiących. W końcu nie miała już siły czołgać się. Leżała na podłodze w pobliżu sedesu. Zobojętniała. Dawne wymagania i pewność siebie zniknęły. Godzinami patrzyła na białe kafelki łazienki i z lękiem oczekiwała na kolejny atak biegunki.

Przed jej oczami przesuwały się obrazy z dzieciństwa: zabawy z rodzicami, wyjazdy w góry i nad morze, nauka gry na pianinie, lekcje języka z czarnoskórym Amerykaninem i zabawki znajdowane pod choinką. Przypominała sobie rozmaite wesołe sytuacje i odruchowo zaczynała się uśmiechać. Szczególnie wzruszające były wspomnienia związane z ojcem, który po lasach, górach i wielu miastach przeszedł z nią dziesiątki kilometrów. Oboje uwielbiali wędrówki, zwiedzanie nowych miejsc. Matka wolała w tym czasie zostawać w domu, czytać gazety, oglądać telewizję lub spotykać się z przyjaciółkami. Kiedy Nana była mała i zaczynała narzekać, że bolą ją nogi, ojciec brał ją na plecy i szli dalej. Później, kiedy podrosła, zarządzał odpoczynek. Wówczas rozpalali ognisko, przy którym rozmawiali, pili herbatę z termosu i jedli kanapki. Ojciec miał dla niej tak wiele cierpliwości, iż dopiero teraz, umierając, zrozumiała, jak bardzo była szczęśliwa. Wyrzucała sobie, że nie potrafiła tego docenić, że nie zdawała sobie sprawy, iż jej beztroska i poczucie bezpieczeństwa wiązały się z poświęceniem rodziców, a szczególnie ojca. Brał na siebie wszystkie problemy i nigdy się nie skarżył. Nana rozpłakała się, przypominając sobie niektóre kłótnie z ojcem i jego zasmuconą twarz. Wspomnienia pozwalały dziewczynie zapomnieć na chwilę o cierpieniu i słabości. W tym momencie nie widziała nawet bieli kafelków, które miały być świadkami jej śmierci.

Rozdział 26

Około godziny pierwszej w nocy zdecydowałem się sprawdzić własne przeczucia. Wstałem z łóżka i najciszej jak potrafiłem zacząłem się ubierać. Kiedy skończyłem myć zęby, obudziła się Susan. Za chwilę trzymała w ręku dwie kanapki z żółtym serem i termos z kawą – przeżytki epoki naszych dziadków.

– Co to jest? – zapytała ze zdziwieniem. – Ty jedziesz ode mnie już? W nocy? Czy tam nie będzie żadna kafejka?

– Muszę coś załatwić – odparłem z pewnym rozdrażnieniem. Nie byłem przyzwyczajony do tłumaczenia się, a tym bardziej kochance. Znałem facetów, którym weszło to w krew i potem musieli leczyć się piwem.

– Co załatwić? – Susan stała na progu mojej łazienki i wdzięcznie opierała się jedną ręką o framugę. Jeśli były piękniejsze widoki na świecie, to na pewno nie w tej chwili. Nocna koszulka zasłaniała akurat tyle, żebym chciał rozmnażać się aż do późnej starości. Ten atawizm nie oszczędzał nawet ludzi postrzelonych w ramię. Pocieszałem się, że najnowsze badania udowadniały, że mężczyźni przede wszystkim lubili na kobiety patrzeć, mając w tym swój cel. Kobiety, widząc samca, koncentrowały się na pytaniu: „co mi z jego strony zagraża?”. Oczywiście diagnoza ta świadczyła o moim ogromnym upośledzeniu. Po prostu wymagałem szerokiego łóżka, oddania i bezustannego dokarmiania piersią.

– Muszę poobserwować ten dom w Wawrze – odgoniłem popędy. – Porywacz nie przyjechał tam bez powodu…

– Ale teraz? W nocy? – Susan nadal nie wierzyła. – Czy ty rzucasz mnie?

– Nie chodzi o nas – szepnąłem przekonująco. Wydawało się, że trochę zmiękła. Kiedy jednak zrobiłem krok w jej kierunku, odwróciła się i wyszła z łazienki. Szkoda, a mogło być tak pięknie. Niestety, w taki właśnie sposób rozpadały się związki. Mężczyzna idealny, taki jak ja, zostawał odrzucony, mimo iż miał szczere zamiary uszczęśliwienia kobiety.

W samochodzie włączyłem muzykę i na wszelki wypadek przygotowałem gaz pieprzowy. W tej robocie żarty skończyły się mniej więcej parę tysięcy lat temu, kiedy wymyślono maczugę. Pobawiłem się skalą radia i natrafiłem na serwis informacyjny. Dowiedziałem się z niego, że nadal trwał pościg za kierowcą, który nie zatrzymał się na wezwanie policji. Innymi słowy, porywacz Jerzy Tank miał kłopoty. Gorzej, że policja wciąż nie wiedziała, gdzie się schował.

O tej porze jazda ulicami Warszawy przypominała masaż relaksujący. Spokój, nastrój, cisza i unosząca się w powietrzu obietnica niezapomnianych wrażeń. Mogłem bezkarnie dodać gazu, ale z obolałym ramieniem nie zaryzykowałem. Jechałem powoli i dostojnie, prawie jak do ślubu.

Willa w Wawrze była mroczna, a okoliczne domy stały zbyt daleko, aby ich właściciele mogli cokolwiek zobaczyć. Drzewa i krzaki osiągnęły tutaj najwyższy poziom rozwoju. Było to doskonałe miejsce na morderstwo. Kiedy zaparkowałem przed drzwiami willi, zaczął padać śnieg. Po chwili wokoło zrobiło się biało, a ja na własnej skórze odczułem spadającą temperaturę. Okazało się, że obserwacja willi nie jest wcale łatwa. Żeby nie zamarznąć musiałem co chwila włączać i wyłączać silnik. Po godzinie zrobiłem się senny, a po dwóch byłem gotów wracać do domu. Na szczęście około piątej zadzwonił mój telefon. Usłyszałem głos Walewskiego:

– Szefie, żyję i jadę do domu. Mam trochę szczęścia, bo facet był leworęczny i źle się zamierzył…

– Skąd wiadomo, że był leworęczny? – zapytałem, bo z czymś mi się to skojarzyło.

– Tak powiedział lekarz – wyjaśnił zdziwionym głosem Walewski. – Gdyby łobuz był praworęczny, trafiłby mnie o wiele celniej. Zaatakował od tyłu. Dostałem w prawą stronę głowy. Dobrze, że zabrakło mu miejsca na rozmach. Cholera, gdzie pan jest, szefie? W domu?

– Koło willi w Wawrze – odparłem. – Obserwuję ją. To miejsce ma jakieś znaczenie i z daleka…

– Jadę do pana…

– Nie, nie – przerwałem mu. – Proszę się wyspać i przyjechać tu o ósmej. Zamienimy się, będzie miał pan dyżur w dzień.

– A może namówię na to chłopaków z policji? – Walewski aż się palił do tej roboty. Zapomniał tylko, że chodzi o zarabianie forsy, a nie o fundację charytatywną. Epokę rozdawnictwa i dzielenia się każdym skrętem mieliśmy już dawno za sobą. – Będę wcześniej – dorzucił i rozłączył się. Wzór posłuszeństwa, jak widać.

Około wpół do szóstej wiedziałem już, że źle zrobiłem. Przed willę zajechało nagle czarne BMW z najnowszej serii i zanim zdążyłem pomyśleć, wylądowałem w ramionach gościa przypominającego kontener. Nawet nie zdążyłem mu się przyjrzeć. Za to on bardzo się mną zainteresował, bo psiknął mi w twarz moim własnym gazem pieprzowym i upchnął w bagażniku subaru. Ba, przykrył mnie kocem i zakleił usta taśmą, abym nie musiał wdychać mroźnego powietrza. Przy okazji zadbał o rozrywkę, bo nucił pod nosem melodię z horroru Dziecko Rosemary Romana Polańskiego. Nie muszę dodawać, że taśma klejąca oplotła szczelnie moje nogi i ręce. Potem zapadła cisza. Kiedy już myślałem, że umarłem, bagażnik otworzył się i przez załzawione oczy zobaczyłem mojego współpracownika, Marka Borga. Bez słowa wyswobodził mnie ze splotów taśmy i pomógł wyjść z bagażnika. Wokoło było jeszcze szaro. Spojrzałem na zegarek – dochodziła szósta.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Największa Przyjemność Świata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Największa Przyjemność Świata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata»

Обсуждение, отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x