Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Największa Przyjemność Świata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Największa Przyjemność Świata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Największa Przyjemność Świata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Największej przyjemności świata Jacek Dąbała ukazuje dramatyczne losy pięknej córki polskiego multimilionera porwanej przez gang handlarzy kobietami. Poszukiwania prowadzi prywatny detektyw, Artur Brandt, były dziennikarz śledczy. Jeśli odnajdzie dziewczynę, otrzyma milion euro honorarium. Detektyw szybko odkrywa, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż wszyscy myślą…

Największa Przyjemność Świata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Największa Przyjemność Świata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– No właśnie. Albo u nich, albo u Radwana jest kret – przyznał i zgasił papierosa. Nie w popielniczce, o nie, zrobił to w doniczce z jedynym kwiatkiem, jaki stał na parapecie w moim biurze. Udałem, że tego nie zauważyłem, ale w sensie naszych relacji: pracownik – pracodawca, sprawa była rozwojowa. Prostaka nie tłumaczył nawet odruch.

– A u nas? – łypnąłem na niego krzywo. Susan też podniosła brwi.

– To możliwe – zgodził się. – Na przykład pani Susan może być kretem…

– Nie rozumiem – przerwała Susan. Widać było, że Walewski ją zdenerwował i gotowa była pozwać go przed Trybunał Europejski.

– Pan Walewski uważa, że być może donosiłaś Radwanowi – wyjaśniłem ze ściśniętym gardłem. Gdyby to była prawda, depresja mogłaby mówić do mnie „tato”.

– Nie kabelować nigdy na firma – odpowiedziała cicho. – Można sprawdzać moje wszystko.

– W grę wchodzi też podsłuch – dywagował Walewski. – Mogli tu coś wetkać.

– Policja? – zapytałem.

– Wiedziałbym – zaprzeczył. Chciał zapalić, ale chyba się rozmyślił, bo cofnął rękę. – Sprawdzimy…

Walewski wziął się do roboty i po godzinie wykryliśmy w biurze cztery pluskwy. Standardowe i bardzo małe. Ktoś zainwestował, żeby dowiedzieć się, co u mnie słychać.

– Radwan? – powiedziałem głośno, kiedy Walewski zmiażdżył pluskwy swoim butem.

– Raczej ten prywatny detektyw, ten Rudy – dopowiedział. – Albo jakiś inny… Nasz klient lubi wszystko wiedzieć i kontrolować. Wynajęcie kilku agencji w różnym celu to dla niego betka. Wie pan, złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma…

– Trzeba pogadać z policją. – Sam nie wiem, jak mi to przeszło przez gardło. Pewnie nie byłem zbyt twardy, a może tak działały na mnie przysłowia?

Zabrałem Walewskiego do samochodu i ruszyliśmy w kierunku komendy. Komisarz Surman już na nas czekał. Był tak samo ubrany jak przed tygodniem, dwoma tygodniami i prawdopodobnie przed rokiem. Fajny chłop – w lato w sandałach i w skarpetkach, a na jesieni w kozakach na plastikowych podeszwach. I pomyśleć, że jego głos ważył w wyborach tyle co mój. To dopiero były jaja.

Pokonaliśmy policyjne korytarze, przedstawiając się po drodze każdemu, kto nosił mundur. Potem były wysiedziane krzesła u komisarza i kawa, po której miałem ochotę uwić sobie gniazdo pod okapem jakiejś stodoły. Do tego dwa papierosy i zamknięte okno, bo – jak powiedział komisarz – „zimno”. Walewski odczekał kilka minut, jakby zbierał siły, po czym chrząknął i zapytał:

– Coś nowego, Zbychu?

– Znaleźliśmy ukryte przejście – odparł komisarz. – Niestety, zdążyli uciec… A Radwana musieliśmy przeprosić za najazd. Rozmawiałem z jego żoną. Potwierdziła, że w komputerze były zdjęcia nagich dzieci. Podejrzewa, że jej mąż kazał zamienić dysk. Ten właściwy pewnie poszedł pod młotek…

– Nic innego nie macie? – wtrąciłem, żeby się przypomnieć.

– Radwan zeznał, że pojechał do willi w nocy, bo ktoś do niego zadzwonił i powiedział, że tam trzymają Nanę. Na miejscu przestraszył się, więc postanowił zawiadomić policję – wyjaśnił komisarz.

– Ale jakoś do tego nie doszło – zareagował Walewski i skrzywił się cynicznie. – Informację dostaliście ode mnie.

– A co z bilingami telefonu Radwana? Podobno były nocne połączenia z okolic Puszczy Białowieskiej…

– Fakt – potwierdził komisarz. Efektownym ruchem ręki dał znak zaglądającej do nas sekretarce, żeby się wynosiła, bo przeszkadza. – Były łączenia, ale nikt nic nie mówił…

– Jak to nie mówił? – Walewski jęknął. Przygotowałem się, że być może będę musiał starucha reanimować.

– Dzwonił do swojego szefa ochrony, tamten odbierał, ale rozmowy nie było – wyjaśnił komisarz. Cierpliwy był jak domofon. – Najważniejsze, że lokalizacja odpowiada miejscu przetrzymywania dziewczyny. Facet jest podejrzany, ale brak dowodów. Te, które mamy, to słabizna.

– A szef jego ochrony? – zapytałem z irytacją. – Nic nie powiedział?

– A co miał powiedzieć? – zdziwił się komisarz. – Facet odbiera w nocy telefon, nikt się nie odzywa, to odkłada słuchawkę i śpi dalej…

– A identyfikator telefonu w komórce? – genialnie podsunął Walewski. Jeszcze chwila i z podziwu obejmę go w pasie.

– Radwan go wyłączył – odpowiedział komisarz. Trzeci papieros poszedł w ruch, a ja podszedłem do okna, otworzyłem je i zaczerpnąłem powietrza. Obaj policjanci spojrzeli po sobie wymownie, co miało oznaczać, że jeśli się jeszcze waham, to teraz powinienem skoczyć. Wysokość powinna załatwić sprawę.

– Na czym stanęło? – zapytałem, żeby sprawdzić, czy jeszcze mogę się wysłowić.

– Obserwujemy, podsłuchujemy i tyle – podsumował cierpko komisarz. Nie wiedziałem dlaczego, ale coraz bardziej przypominał mi człowieka z chronicznym bólem głowy. Innymi słowy, sprawa poszukiwań Nany Radwan stała w miejscu, a główny podejrzany czuł się świetnie. Nadal nie mogłem jednak zrozumieć, dlaczego chciał mi zapłacić milion euro za odnalezienie córki, którą prawdopodobnie sam więził. Czyżby był tak sprytny i bogaty, że zastosował najdroższą zasłonę dymną na świecie? Mimo wszystko nie chciało mi się w to wierzyć.

Postanowiłem raz jeszcze porozmawiać z żoną Stefana Radwana, panią Arietą Sosnowską-Radwanową. Skoro nie było żadnego dojścia do jej męża i wszyscy wiedzieli, że są obserwowani, ostatnia szansa znalezienia dziewczyny kryła się w inteligentnej inwigilacji domu. Pani Radwanowa wydała mi się kobietą na tyle sprytną, iż zdecydowałem się powierzyć jej los mojego honorarium.

Opuściłem komendę i z samochodu zadzwoniłem do pani Radwanowej. Odebrała prawie natychmiast, co źle świadczyło o stanie jej nerwów. Umówiliśmy się w Ikei na Targówku. Jej ochroniarz został w samochodzie, a my mieliśmy okazję potajemnie spotkać się w tamtejszej restauracji. Po drodze sprawdzałem, czy nie jedzie za mną detektyw Rudy, ale nikogo nie zauważyłem. Albo Rudy wykonywał inne zadanie, albo stał się niewidzialny i o wszystkim wkrótce doniesie Radwanowi. To był powód, dla którego zdecydowałem się zgłupieć. W toalecie Ikei ucharakteryzowałem się na długowłosego artystę w okularach i obwisłym ubraniu z bazaru. Byłem nie do poznania. Klasyczny łajza pozujący na posiadacza mózgu większego niż ten narysowany w atlasie anatomicznym. Gdybym kogoś takiego spotkał w metrze, natychmiast wykupiłbym w kiosku wszystkie gazety. A może nawet książki, kto wie? Inaczej byśmy nie pogadali na poziomie.

Usiadłem przy stoliku i zacząłem siorbać cienką herbatę z kubeczka. Wziąłem też ciastko, które co pewien czas nadgryzałem. Pani Radwanowa usiadła przy mnie ze swoją kawą i sałatką. Sprawiała wrażenie podnieconej i silniejszej niż poprzednio. Oby, bo nadchodziły ciężkie chwile.

– Jak się pani czuje? – zadałem standardowe pytanie detektywów.

– A jak mam się czuć? Jestem wykończona, łykam tabletki na uspokojenie, nie mogę spać – westchnęła kobieta. – Nawet pan sobie nie wyobraża, jakie to piekło, gdy nie zna się losu własnego dziecka.

– Wiemy, że prawdopodobnie żyje – wtrąciłem cicho. Nie chciałem, żeby wpadła w histerię, dlatego to powiedziałem.

– Jest pan pewny? – dosłownie przeszyła mnie wzrokiem. Aż ciary przeszły mi po plecach. Dobrze, że to nie ja byłem jej mężem, oj, dobrze.

– Nikt nie może być pewny, ale są szanse, że ją uratujemy…

– Pan coś wie i nie chce powiedzieć – przerwała mi. Jeszcze chwila i pani Radwanowa wyciśnie ze mnie obietnicę raju.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Największa Przyjemność Świata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Największa Przyjemność Świata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata»

Обсуждение, отзывы о книге «Największa Przyjemność Świata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x