Francis Dick - Dowód

Здесь есть возможность читать онлайн «Francis Dick - Dowód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dowód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dowód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tony Beach, po śmierci żony Emmy, sam prowadzi sklep z winami. I jak co roku na podsumowanie sezonu wyścigów konnych w domu Jacka Hawthorna dostarcza alkohol. Ale tym razem huczne przyjęcie kończy się tragedią. Rozpędzony furgon do przewozu koni trafia w tłum i tratuje gości.
Wypadek czy celowe działanie? Zwłaszcza że ginie Larry Trent, właściciel lokalu, gdzie podaje się podrabianą whisky. I gdzie policja była już bliska zamknięcia sprawy. Prowadzącemu śledztwo Ridgerowi potrzebny jest teraz Tony Beach – jako ten, który zna się na alkoholach. A uciekający od samotności Tony przyjmuje tę rolę ochoczo. Dopóki nie pojawi się kolejna ofiara w tej sprawie. Tym razem bestialsko uduszona…

Dowód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dowód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Drzwi, jak się zorientowałem, prowadziły do bardzo słabo oświetlonego, dwumetrowej szerokości korytarza, który ciągnął się w głąb tak daleko, jak sięgał wzrok. Uświadomiłem sobie, że ten korytarz musi przebiegać na całej długości głównych trybun, że stanowi wewnętrzny komunikacyjny krąg pacierzowy, bebechy budynku, niewidoczne z zewnątrz.

Mężczyźni z dżinem minęli troje kolejnych zamkniętych zielonych drzwi, opatrzonych napisami Magazyn A, B i C, potem otwarte drzwi Magazynu D, w którym widać było jedynie kilka głębokich brytfann, jakich używają piekarze.

Kilka kroków dalej dżin gwałtownie skręcił w lewo, a ja za nim. Znalazłem się w szerszym bocznym korytarzu, prowadzącym do otwartych, ale ciężkich i zdecydowanie funkcjonalnych drzwi. Za tymi drzwiami było dużo widniej, najwyraźniej była tam większa przestrzeń i więcej ludzi. Wszedłem tam, zastanawiając się, czy Vernon to imię, czy nazwisko i czy istnieje najmniejsza choćby szansa, że jest w pracy w sobotę.

Tuż za ciężkimi drzwiami znajdował się duży magazyn zastawiony na wysokość człowieka ciasno upchanymi skrzynkami z piwem, takimi samymi jak te na zewnątrz, tyle że skrzynki tutaj były pełne. Po lewej była odgrodzona część, drewniane ściany na wysokość pasa, a wyżej szkło, w tej przegrodzie znajdowało się biurko, segregatory, kalendarz i papiery. Drzwi po prawej prowadziły do jeszcze większego magazynu, gdzie skrzynie pełne trunków wznosiły się niemal do sufitu, a ich duże kolumny zajmowały również środek pomieszczenia. W Martineau Park, pomyślałem, odbędzie się na początku listopada wyścig z przeszkodami w ramach Jesiennego Karnawału, więc gromadzą już odpowiednie zaopatrzenie. Podczas festiwalu w Cheltenham w marcu, jak mi powiedział jeden handlarz win, wielbiciele wyścigów z przeszkodami w ciągu trzech dni oprócz morza piwa wypili sześć tysięcy butelek szampana, dziewięć tysięcy butelek innych win i cztery tysiące butelek wódek. Na oko wydawało się, że w Martineau spodziewają się przynajmniej podwoić te liczby.

Dżin pojechał do wewnętrznego składu, gdzie dołączył do już istniejących olbrzymich zapasów. A ja ponownie poszedłem za nim. Olbrzymi facet ze stertą papierów w ręku sprawdzał dostarczone ilości, a inny na każdym wyładowanym pudle stawiał znaczek czarnym markerem.

Na mnie nikt nie zwracał uwagi. Stałem tam jakby niewidzialny dla nich wszystkich, powoli dotarło do mnie, że każdy zespół uważa, że należę do tego drugiego zespołu. Dwaj ludzie w drelichach zdjęli paletę z wózka widłowego, wzięli na wózek pustą paletę z niewysokiego stosu i ruszyli w kierunku drzwi. Mężczyzna z markerem umieszczał skrzynie w odpowiednich miejscach, znakując każdą z nich, a człowiek z bloczkiem obserwował i liczył.

Pomyślałem, że lepiej poczekać, aż skończą, zanim im przerwę, a kiedy patrzę na to z perspektywy, zaczynam podejrzewać, że ta krótka chwila wahania mogła mi ocalić życie.

W kantorku zadzwonił telefon, przeraźliwie głośno.

– Mervyn, idź odebrać – powiedział mężczyzna z bloczkiem, a pomocnik z markerem natychmiast wypełnił polecenie. W tym momencie mężczyzna z bloczkiem zmarszczył brwi, jakby coś sobie przypomniał, szybko rzucił okiem na zegarek i zawołał: – Mervyn, ja odbiorę. Ty posprzątaj te skrzynki po piwie, tak jak chciał ten facet. Wsadź je do składu D. Poczekaj na zewnątrz, dopóki cię nie zawołam. I powiedz im, żeby nie przywozili następnej partii, dopóki nie skończę rozmowy, dobra? – Przesunął po mnie wzrokiem, ledwo zauważając moją twarz. – No, to idź i im powiedz.

Ruszył w stronę kantorka, a ja zostałem na miejscu jak wmurowany, dochodził do mnie jego głos mówiący do telefonu, przez szklaną ściankę działową widziałem część jego pleców.

– Tak, przy telefonie. Tak, tak. Mów.

Zanim zdążyłem podjąć świadomą decyzję, czy się usunąć, czy nadal podsłuchiwać, z korytarza dobiegł inny donośny głos, któremu towarzyszył odgłos zbliżających się kroków.

– Vernon? Jesteś tam?

Zaraz za drzwiami skręcił w lewo w stronę kantorka; mimo totalnego zaskoczenia nie mogłem się mylić. Paul Young.

– Vernon!

– Tak, chwileczkę, zaraz idę… – Vernon, ten od bloczka, zatkał ręką słuchawkę telefonu i obracał się już w kierunku nowo przybyłego. Żaden z nich nie patrzył w moją stronę, jednak wycofałem się z ich pola widzenia.

Paul Young.

Zdawało się, że mój umysł się zaciął, a ciało jest z ołowiu.

By wydostać się na świat zewnętrzny, musiałbym przejść obok kantorka, a przez te wszystkie szyby Paul Young na pewno by mnie zobaczył. Mógł nie zwrócić na mnie szczególnej uwagi tamtego poniedziałkowego ranka w barze „Silver Moondance”, ale na pewno od tamtej pory wiele o mnie myślał. Asystent asystenta powiedział mu, kim jestem. Wysłał do mojego sklepu złodziei ze spisem. Musi wiedzieć, jak się skończyła ta wyprawa. Musi także wiedzieć, że nie osiągnęła swego głównego celu. Pomyślałem, że gdyby mnie teraz zobaczył, poznałby mnie, i ta myśl napełniła mnie tępym, paraliżującym mięśnie strachem.

W tym akurat momencie ani Vernon, ani Paul Young chyba się nie poruszali, ale pchany niewątpliwie atawistycznym instynktem jaskiniowym ściganych i osaczonych szukałem w jasno oświetlonym magazynie zaciemnionej kryjówki.

Nie było tu żadnych zakamarków, jedynie solidne geometryczne bloki i kolumny skrzyń z butelkami. Między niektórymi blokami były wąskie przesmyki, w które mógłbym się wślizgnąć… i gdzie każdy przechodzący w pobliżu mógłby mnie wypatrzyć bez trudu. Najlepiej na samym końcu, pomyślałem w panice. Tam może nie pójdą.

Aleja będę musiał tam dotrzeć, a w każdej sekundzie, w każdej sekundzie… To było zbyt daleko. Coś innego… szybko…

Wspiąłem się.

Wspiąłem się na najwyższy i najszerszy stos, który przypadkiem składał się ze skrzynek nie najlepszego szampana. Położyłem się płasko na brzuchu na samym szczycie, plecami przy ścianie. Od sufitu dzieliło mnie około trzydziestu centymetrów. Skrzynki rozciągały się daleko za moją głową z jednej strony, a z drugiej daleko poza stopy. Widziałem jedynie morze kartonu. Nie widziałem podłogi. Ani ludzi. Serce podskakiwało mi jak gumowa piłeczka, chciałem zamknąć oczy metodą strusia – jeśli sam nie widzę, nie jestem widziany.

Konsultacja nie obejmowała zbytniego zbliżania się do Paula Younga.

Co za niewczesny śmiech!

Gdyby znalazł mnie na szczycie skrzynek szampana, na pewno zachowałby się jak krokodyl. Czy zawsze miał w swoim rollsie gipsowe bandaże?

Dlaczego nie uciekłem? Gdybym uciekał, może by mnie nie dogonił. Powinienem był po prostu zmykać. To byłoby znacznie lepsze. Dokoła byli ludzie… Byłbym bezpieczny. A teraz jestem uwięziony na wysokości kilku metrów na płynnej górze i jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak przerażony.

Wyszli z kantorka do głównego magazynu. Zacisnąłem zęby i oblałem się potem.

Gdyby zaczęli mnie szukać… gdyby wiedzieli, że gdzieś tu jestem… na pewno by mnie znaleźli.

– Nie jestem zadowolony. Chcę sam sprawdzić.

To ostry głos Paula Younga, pełen agresywnej determinacji i tak bliski, jakby mówił wprost do mnie. Starałem się nie drżeć… nie szeleścić o karton… nie oddychać.

– Ale mówiłem ci… – To ten z bloczkiem.

– Gówno mnie obchodzi, co mówiłeś. Jesteś cwanym draniem, Vernon. Kłamstwo to dla ciebie jak splunięcie. Ostrzegałem cię dwukrotnie i nie ufam ci. Według mojego rozeznania powinieneś nadal mieć tutaj dwadzieścia cztery skrzynki szkockiej. Tu zapisałem, ile powinieneś mieć pod poszczególnymi etykietami. I uprzedzam cię, Vernon, że lepiej dla ciebie, żebyś pokazał mi właśnie takie ilości, bo jeśli się przekonam, że sprzedawałeś coś jeszcze na swój rachunek i brałeś sobie forsę, to wylatujesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dowód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dowód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dowód»

Обсуждение, отзывы о книге «Dowód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x