– Paul Young. Przytaknąłem.
– Przypuszczenie czwarte: kiedy Larry Trent został zabity, Paul Young przyjechał przejąć „Silver Moondance”, nieświadom tego, że policja prowadzi dochodzenie w sprawie trunków, ani tego, że kradzież cystern Chartera została powiązana z Zarakiem.
– To są pewniki, nie przypuszczenia. Sam widziałem jego przybycie… nie miał najmniejszego pojęcia, że wdeptuje w środek kłopotów.
– Dobra. Wobec tego dorzucę w tym momencie kilka moich pewników. Spędziłem cały dzień na rozmowach z pracownikami „Silver Moondance”, zwłaszcza z kelnerką i z tym mięczakiem asystentem, którzy byli razem z tobą w barze. Powiedzieli, że wkrótce po waszym wyjściu Paul Young kazał im iść do domu; kelnerka miała czekać na wezwanie, a pomocnik miał się stawić następnego dnia. Oświadczył też, że omówi z policją datę ponownego otwarcia lokalu i sam będzie go prowadził, dopóki kierownik nie wróci z urlopu. Potem centrala wyznaczy następcę biednego pana Trenta. Personel nie dostrzegł niczego dziwnego ani w jego zachowaniu, ani w tych propozycjach. Uznali, że jest bardzo rozsądny, zważywszy na to, jak bardzo się rozzłościł sprawą trunków. Potem odesłał do domu pracowników kuchni, mówiąc, żeby czekali, aż ich wezwie. Kelnerka twierdzi, że Zarac przyszedł do pracy, kiedy ona wychodziła, a Paul Young kazał mu czekać na siebie w gabinecie Larry’ego Trenta.
Zafascynowała mnie ta opowieść.
– Czy kelnerka zapamiętała dokładnie, jak wyglądała ich rozmowa? Gerard uśmiechnął się leciutko.
– Jest przyzwyczajona do zapamiętywania zamówień. Idealne ucho. Powiedziała, że niewątpliwie się znali. Paul Young zwracał się do niego per „Zarac”, chociaż nikt mu tego nie powiedział.
– A odwrotnie?
– Opowiadała, że Young przedstawił się: Jestem Paul Young”, co wydało jej się głupie, bo Zarac sprawiał wrażenie, że doskonale go zna.
– Podał Zaracowi swoje nowe, aktualne nazwisko.
– Właśnie. Zdaniem kelnerki Paul Young był wściekły na Zaraca, co uważała za naturalne, i spodziewała się, że zaraz dostanie odpowiednią reprymendę. Nawet go żałowała, bo zachowywał się porządnie wobec kelnerek, trzymał ręce przy sobie, nie tak jak inni, których mogłaby wymienić.
Doceniałem dosłowność tego raportu.
– A ci inni to?
– Przede wszystkim kierownik.
– A Larry Trent?
– Nie. Dżentelmen w każdym calu, orzekła. Poinformowała mnie, że przede mną odwiedził ich sierżant policji i zadawał te same pytania. Powiedziała, że pytał ją o samochód Paula Younga.To mnie ubawiło.
– Co jeszcze powiedziała?
– Że to był rolls.
– Naprawdę?
– Dokładnie: „czarny rolsio z tymi ciemnymi szybami”. Powiedziała, że musiał należeć do Paula Younga, bo stał na parkingu dla personelu, a nie należał do nikogo ze stałych pracowników, i nie było go tam, kiedy godzinę wcześniej przyszła do pracy.
– Spostrzegawcza dziewczyna. Gerard potwierdził skinieniem głowy.
– Po rozmowie z kelnerką odwiedziłem w domu tego mięczaka asystenta i zadałem mu właściwie te same pytania. Powiedział, że nie wie, jakim samochodem przyjechał Paul Young. Nawet nie potrafił opisać Pau la Younga. Beznadziejny.
– A barman prysnął… – Opowiedziałem o niezbyt entuzjastycznych dochodzeniach Ridgera. – Przypuszczam, że orientował się, co sprzedaje, chociaż nigdy się do tego nie przyzna, nawet jeśli go złapią.
– Nie – zgodził się Gerard. – Zbliżamy się więc do przypuszczenia numer… który?… do przypuszczenia piątego: Paul Young i Zarac spędzili popołudnie, zastanawiając się, co robić, i postarali się tak zorganizować usunięcie wszystkich trunków, żeby wyglądało na kradzież.
– Gdyby robili to sami, musiałoby im to zająć długie godziny.
– I potrzebowaliby furgonetki.
– Dużej. Były tam dziesiątki skrzynek.
Gerard przechylił głowę. – Chyba mieli na to cały dzień i całą noc.
– Czy wiemy dokładnie, kiedy zginął Zarac? – spytałem.
– W zeszły piątek było wstępne przesłuchanie i odłożono sprawę na tydzień. Policja nie upublicznia specjalnie sprawy Zaraca, ale znalazłem znajomego w laboratorium, więc do piątku dowiem się tego wszystkiego, co wie policja.
– On się udusił – rzuciłem z odrazą.
– To cię męczy?
– To jakby kogoś zamurować żywcem.
– Znacznie szybciej – odparł rzeczowo. – Przypuszczenie szóste: Paul Young i Zarac nie byli zbyt serdecznymi kumplami.
– Logiczny wniosek – powiedziałem oschle.
– Przypuszczenie siódme: Zarac z jakiegoś powodu stanowił duże zagrożenie dla Paula Younga.
– Który skutecznie rozwiązał ten problem.
– Jak dotąd, wszystko wydaje się rozsądne. Jakieś pytania?
– Owszem. Dlaczego Paul Young miał przy sobie gipsowe bandaże, jeśli udawał się na wyprawę czysto organizacyjną?
– Myślisz, że to może mieć jakieś znaczenie?
– Jako dodatek do tego, co już o nim wiemy. Tak myślę.
– I dlaczego się nimi posłużył? Dlaczego po prostu nie roztrzaskał mu czaszki?
– No właśnie, dlaczego?
– Może jako ostrzeżenie dla innych. Albo jakaś psychoza. W każdym razie wyjątkowo paskudnie. – Wypił trochę brandy. Na ożywienie umysłu w osłabionym ciele. – Nasz pan Young to biznesmen w średnim wieku z aparatem słuchowym, czarnym rollsem, który ma powód, żeby nosić przy sobie gipsowy bandaż. Szkoda, jak to mówią, że nie możemy tego wpuścić w komputer.
– Każdy szanujący się komputer wyplułby nazwisko jakiegoś chirurga laryngologa.
Gerard wydawał się zaskoczony.
– Tak myślisz…? Nie, to bez sensu.
– Komputer wypluwa tylko to, czym zostanie nakarmiony.
– Podczas gdy człowieka można nakarmić niezliczoną liczbą faktów i nie otrzymać żadnego połączenia. – Westchnął z rezygnacją. – W porządku. Prace do wykonania. Dowiedzieć się, czy Larry Trent ma brata. Sprawdzić, jak Kenneth junior poznał Zaraca. Zbadać rozlewnie. A propos, Rannoch przysłał nam profilowe analizy ładunków, które przewożą cysternami Chartera. Jeśli udałoby ci się wydostać próbkę z „Silver Moondance” od twojego kumpla Ridgera, mogę zamówić porównanie. Żeby mieć dowód, nie tylko domysły. Jeszcze coś?
– No… – zawahałem się.
– Mów.
– Ramekin. Ten koń, którego Larry Trent kupił rok temu na aukcji w Doncaster, gdzie widziała go Flora. Jeśli Ramekina wysłano za granicę, ktoś musiał go przewieźć. Nie ma tak wielu przewoźników. Będą mieli Ramekina w swoich księgach… konie wyścigowe mają paszporty, tak jak ludzie. A poza tym mnóstwo dokumentów eksportowych. Jeśli uda nam się znaleźć przewoźnika, poznamy punkt docelowy. Larry Trent mógł zawsze korzystać z tego samego przewoźnika i sprzedawać wszystkie konie przez jednego agenta w to samo miejsce… Jeśli ułoży się trasę, by użyć tego określenia, to już się nią jeździ. Agent po tamtej stronie mógłby wiedzieć, to wcale niewykluczone, za czyje pieniądze kupowano konie. Kto jest prawdziwym właścicielem, w imieniu którego działał Larry Trent.
Gerard słuchał bardzo uważnie, powiedział jednak: – To dość niepewny strzał.
– Być może.
– Zorientuję się, co się z tym wiąże.
– Chcesz, żebym ja się tym zajął?
Zaprzeczył ruchem głowy. – Jeśli w ogóle się tym zajmiemy, zrobimy to w biurze. Mamy książki telefoniczne o krajowym zasięgu i personel przyzwyczajony do takich działań. Zachowują się niezwykle oficjalnie i osiągają wprost zadziwiające rezultaty. Najpierw zajmą się rozlewniami, ich sprzedażą i wynajmem, to trudne zadanie, ale bardziej obiecujące.
Читать дальше