Francis Dick - Dowód

Здесь есть возможность читать онлайн «Francis Dick - Dowód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dowód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dowód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tony Beach, po śmierci żony Emmy, sam prowadzi sklep z winami. I jak co roku na podsumowanie sezonu wyścigów konnych w domu Jacka Hawthorna dostarcza alkohol. Ale tym razem huczne przyjęcie kończy się tragedią. Rozpędzony furgon do przewozu koni trafia w tłum i tratuje gości.
Wypadek czy celowe działanie? Zwłaszcza że ginie Larry Trent, właściciel lokalu, gdzie podaje się podrabianą whisky. I gdzie policja była już bliska zamknięcia sprawy. Prowadzącemu śledztwo Ridgerowi potrzebny jest teraz Tony Beach – jako ten, który zna się na alkoholach. A uciekający od samotności Tony przyjmuje tę rolę ochoczo. Dopóki nie pojawi się kolejna ofiara w tej sprawie. Tym razem bestialsko uduszona…

Dowód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dowód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dokładnie w chwili, gdy przyszła mi do głowy myśl, że mężczyzna ze strzelbą nie wie, czy mnie zastrzelić, czy nie, Gerard wjechał na moje podwórko. Mężczyzna z karabinem obrócił się w jego stronę i opróżnił jedną z luf, ja tymczasem pchnąłem drzwi i skoczyłem w ich kierunku. Wiedziałem, że karabin zwraca się z powrotem w moją stronę, przerażony dostrzegłem to kątem oka. Wiedziałem też, że skoro facet strzelił raz, zrobi to ponownie, bo chwile zahamowań ma już za sobą. Znajdował się w odległości kilku kroków, więc wystrzał mógłby ubić wołu. Chyba w tej sekundzie poruszałem się szybciej niż kiedykolwiek dotychczas; przeskakiwałem ukosem przez drzwi niczym smuga światła, kiedy pociągnął za spust.

Zaraz za drzwiami padłem na ziemię, ale nie pod wpływem kul. W przejściu pełno było skrzynek z winem. Te odłamki, które mnie dosięgły, powodowały ostre ukłucia w ręce, jak gorące żądła.

Drzwi zamknęły się za mną. Jeśli je zarygluję, pomyślałem, będę bezpieczny. Pomyślałem także o Gerardzie w samochodzie na zewnątrz i zauważyłem krew spływającą po prawej ręce. No trudno… przecież jeszcze żyję, prawda? Stanąłem jakoś na nogi i uchyliłem drzwi na tyle, by zobaczyć, co mnie czeka po wyjściu. Przekonałem się, że nic szczególnego, bo dwaj czarnowłosi złodzieje wdrapywali się do swojej furgonetki z wyraźnym zamiarem oddalenia się.

Nie próbowałem ich zatrzymać. Minęli samochód Gerarda, zarzuciło ich przy wjeździe na drogę dowozową, po czym oddalili się w szybkim tempie; przez otwarte tylne drzwi furgonetki widać było trzy lub cztery skrzynki z winem w jej wnętrzu.

Przednia szyba w samochodzie Gerarda była rozbita. Szedłem w jego stronę z rosnącym przerażeniem. Gerard leżał w poprzek obu przednich siedzeń, jedno jego ramię było czerwoną plamą, a on sam zaciskał zęby z bólu.

Otworzyłem drzwiczki kierowcy. W strasznych chwilach wypowiada się idiotyzmy. Zacząłem więc od „tak mi przykro”, mając świadomość, że wrócił, żeby mi pomóc; mając świadomość, że nie powinienem był wysiadać, że nie powinienem był stworzyć sytuacji, w której potrzebowałbym pomocy.

Zza rogu wychynął Sung Li, na jego szerokiej twarzy malował się niepokój.

– Strzały. Słyszałem strzały – powiedział.

– Zrobiłem unik – oświadczył z niepokojem Gerard. – Na widok broni. Ale chyba nie dość szybko. – Przytrzymując się kierownicy, usiadł z trudem, odłamki przedniej szyby rozsypywały się jak śnieg. – Policja jedzie, a ty, jak widzę, żyjesz. Mogło się to skończyć troszkę gorzej.

Sung Li popatrzył na Gerarda tak, jakby nie wierzył własnym uszom. A ja roześmiałem się, ściągając na siebie jego niedowierzanie.

– Panie Tony – zaczął zaniepokojony, jakby bał się o mój rozum – czy pan wie, że pan też krwawi?

– Owszem.

Wyraz twarzy Sung Li sugerował, że wszyscy Anglicy są szaleńcami, a Gerard nie przyczynił się do rozwiania tego przekonania, kiedy poprosił, żeby gwizdnął na karetkę, jak przystało na porządnego faceta, jeśli oczywiście nie ma nic lepszego do roboty.

Sung Li oddalił się oszołomiony, a Gerard obdarzył mnie uśmiechem, który można jedynie określić jako towarzyską uprzejmość.

– Krwawe niedziele zaczynają stawać się zwyczajem. – Zamrugał kilkakrotnie. – Zapamiętałeś numer tej furgonetki?

– Mmm – skinąłem głową. – A ty?

– Owszem. Podałem go policji. A rysopis facetów?

– Mieli peruki. Kręcone czarne włosy, obydwaj takie same. I obfite czarne wąsy, identyczne. Pewnie naklejane. A także chirurgiczne gumowe rękawiczki. Jeśli zapytasz, czy rozpoznałbym ich bez tych dodatków, to odpowiedź niestety będzie negatywna…

– Krwawi ci ręka. Krew skapuje z dłoni.

– Kradli moje wino.

Po krótkim milczeniu zapytał: – Jak myślisz, które wino?

– Cholernie dobre pytanie. Pójdę sprawdzić. Mogę cię zostawić?

– Jasne.

Przeszedłem przez podwórko do tylnego wejścia, czułem ciepłą lepkość prawej ręki, kłujący ból od ramienia do nadgarstka, ale jakoś wcale się tym nie martwiłem. Mogłem nadal na każde żądanie poruszyć łokciem i palcami, jednak po kilku eksperymentalnych ruchach uznałem, że lepiej na razie tego nie robić. Dosięgnęły mnie jedynie zewnętrzne odpryski strzału, więc w porównaniu z tym, co mogło się wydarzyć, to naprawdę była drobnostka.

Zorientowałem się, w jaki sposób złodzieje dostali się do wnętrza: zakratowane okienko do łazienki zostało wepchnięte do środka, razem z futryną i kratami, przez powstały otwór mógł się przecisnąć mężczyzna. Wszedłem do łazienki, depcząc po potłuczonym szkle, wziąłem ścierkę służącą zazwyczaj do wycierania szklanek, w których klienci degustowali wino, i owinąłem ją kilkakrotnie wokół nadgarstka, żeby zahamować strumyk szkarłatu.

Wtedy ruszyłem dalej, by ujrzeć, co też straciłem.

Przede wszystkim nie straciłem niewielkiego zapasu naprawdę wspaniałych win w drewnianych skrzynkach w głębi magazynu. Cenne Margaux i Lafite nadal tam stały.

Nie straciłem też dziesięciu skrzynek szampana ani sześciu specjalnych butelek starego koniaku, ani nawet stojącej pod ręką skrzynki z wódką. Pudła, o które potknąłem się w korytarzu, były otwarte, szyjki butelek widoczne, czego przyczyna stała się jasna po wejściu do sklepu.

Złodzieje kradli butelki ze stojaków. A co jeszcze dziwniejsze, zabrali wszystkie do połowy opróżnione butelki ze stolika degustacyjnego, a także wszystkie otwarte skrzynki stojące pod obrusem.

Wina z i spod stołu pochodziły z St Emilion, Volnay, Cótes de Roiussillon i Graves, były to wina czerwone. Te same wina zniknęły ze stojaków w sklepie, skąd zabrano także St Estèphe, Nuits St Georges, Macon i Valpolicella, również wina czerwone.

Wróciłem na podwórko i zajrzałem do skrzynki, którą atakował mnie złodziej numer dwa i którą następnie upuścił. Było tam kilka butelek ze stolika degustacji, przy czym cztery z nich stłuczone.

Wyprostowałem się i ruszyłem w kierunku samochodu Gerarda. Z ulgą stwierdziłem, że nie wygląda on gorzej.

– No i? – spytał.

– To nie byli zwyczajni złodzieje.

– Jak to?

– Kradli tylko te wina, których próbowałem w „Silver Moondance”. Te, które tam nie zgadzały się z etykietką.

Popatrzył na mnie, widać było, że koncentracja sprawia mu trudność.

– Te wina w „Silver Moondance” kupiłem. Zapłaciłem za nie, a barman wydał mi kwit. Musiał uznać, że zabrałem je ze sobą, choć w rzeczywistości maje policja. Sierżant Ridger. On też dał mi pokwitowanie.

– Chcesz powiedzieć, że gdybyś przywiózł tamte wina do sklepu, to dzisiaj by zniknęły.

– Właśnie.

– Wystarczyłoby jeszcze pół godziny. Skinąłem głową.

– Muszą być niezwykle ważne.

– Interesujące byłoby dowiedzieć się dlaczego.

– A dlaczego je kupiłeś?

Zorientowałem się, że obaj rozmawiamy, żeby nadać pozory normalności nienormalnej sytuacji, kiedy dwaj zwykli Anglicy spokojnie wykrwawiają się z powodu ran postrzałowych w niewielkim miasteczku w niedzielne popołudnie. Pomyślałem: „To cholernie humorystyczne” i odpowiedziałem mu uprzejmie: – Kupiłem je z powodu etykietek. Żeby się przekonać, czy nalepki też są fałszywe. Jako ciekawostkę. To jak zbieranie znaczków.

– Aha – zgodził się potulnie.

– Gerard?

– Słucham?

– Bardzo mi przykro.

– Powinno ci być przykro. Zachowałeś się idiotycznie.

– Fakt.

Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż samochód policyjny niespiesznie wjechał na placyk. Wyłonili się z niego dwaj funkcjonariusze. Rozglądali się pytająco i oznajmili, że w sklepie z winem nie widać żadnych śladów włamania i czy przypadkiem nie wiemy, kto ich wezwał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dowód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dowód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dowód»

Обсуждение, отзывы о книге «Dowód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x