Sepp do Wassera:
Sztab Generalny i Naczelne Dowództwo Wehrmachtu doszły do wniosku, że optymalną datą dla „CDN” jest noc z soboty na niedzielę, 21/22 czerwca.
Bądź gotów do przeprowadzenia operacji nie później niż 12 czerwca, ale czekaj na specjalny sygnał: trzy znaki zapytania.
Informacja uderzeniowa dla „Azjaty”: 10 czerwca Churchill potajemnie spotkał się z Hessem w więzieniu. Podobną wiadomość otrzyma radziecka rezydentura w Londynie i Berlinie, ale dwa dni później.
5. Radiogram z 1 czerwca 1941 r.
Wasser an Sepp:
Signal verstanden. Bestätige bereitschaft zum 12. Juni. Angriffsignal ist gut gewählt. Melde, dass Aktion „Ungebetener Gast” in höchstem Maße erfolgreich durchgeführt wurde. Gesamte Führung der Luftwaffe ausgeschaltet. Wiederherstellung der Fiihrungsebene innerhalb der drei verbleibenden Wochen unmöglich.
Wasser do Seppa:
Sprawę sygnału zrozumiałem. Gotowość na 12 czerwca potwierdzam. Dobrze wybrałeś informację uderzeniową. Melduję, że akcja „Niespodziewany Gość” zakończyła się całkowitym sukcesem. Całe dowództwo Sił Powietrznych zostało usunięte. W ciągu trzech tygodni, które pozostały, odbudowa systemu dowodzenia jest niemożliwa.
6. Radiogram z 11 czerwca 1941 r.
Sepp an Wasser:
FF???
Sepp do Wassera:
CDN???
Utajniony
Wyjątek z Księgi wizyt Przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych
Noc z 11 na 12 czerwca 1941 r .
Odwiedzający Wejście Wyjście
7-8. Komisarz ludowy spraw zagranicznych ambasador Japonii, 3.15 3.32
9. Z-ca Przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR 3.32 4.20
10. Kapitan bezpieczeństwa państwowego Kogan 3.40 4.20
O 4.20 przyjęcia zostały przerwane, reszta wezwanych towarzyszy zwolniona.
W „przedsionku łaźni”, gdzie siedzieli oczekujący na audiencję u Wodza (faktycznie czerwoni i spoceni jak w łaźni), Narkom zatrzymał się w sumie na kilka sekund.
Rzucił do swego towarzysza:
– Czekaj tutaj.
Sekretarza osobistego Wodza zapytał:
– Kto tam jest?
– Towarzysz komisarz ludowy spraw zagranicznych i ambasador w Japonii – zduszonym głosem odpowiedział tamten, człowiek, który przez całe życie mówił wyłącznie półszeptem.
Pomieszczenie było obszerne, ale mroczne. Na biurku sekretarza osobistego migotała lampa ze szklanym abażurem, a przy kanapach dla interesantów paliły się dwa przyciemnione kinkiety – ot, i całe oświetlenie.
– Mam „błyskawicę” – wchodzący zniżył głos, chociaż ludzie znajdujący się w poczekalni i tak starali się zamanifestować, że nie słuchają i nie chcą słyszeć, o czym Żelazny Narkom szepcze z sekretarzem osobistym.
– Dobrze, towarzyszu zastępco przewodniczącego. Zaraz zamelduję.
Po minucie zza dźwiękoszczelnych, obitych skórą drzwi wyszedł narkom spraw zagranicznych w towarzystwie ambasadora. Pierwszy wyglądał na niezadowolonego, drugi – na onieśmielonego.
– Wybacz – rzekł Narkom do kolegi. – Ale to pilna sprawa. Wkrótce sam się dowiesz.
Po czym energicznie pochylił łysawą głowę i wślizgnął się do środka.
Gabinet Wodza o tej nocnej porze pozostawał właściwie niewidzialny, wszystkie ściany i kąty tonęły w półmroku. Oświetlony był tylko skraj długiego stołu konferencyjnego, a za oknem świeciła się rubinowa gwiazda na wieży.
– Skąd taki pośpiech? – spytał Wódz i powstał, żeby powitać przybyszy. Nie było to oznaką uprzejmości, ale niepokoju. – Nie pozwoliłeś mi pogadać z ludźmi.
– „Błyskawica” – powtórzył Narkom słowo, oznaczające doniesienie wyjątkowej wagi i pilności. – Dopiero co ją otrzymaliśmy. Źródło „Lord”. Wczoraj wieczorem Churchill w tajemnicy odwiedził Hessa w Tower i spędził tam dwie godziny i piętnaście minut. Dzisiaj rano z bazy lotniczej Duxford wylatuje samolot do Berlina. „Lord” jest prawie pewny, że na spotkanie z Führerem poleci Anthony Eden, minister spraw zagranicznych.
– Wiem, kto to jest Eden – przerwał Wódz. – Co znaczy „prawie pewny”? Tak czy nie?
– Jeśli chodzi o Edena, „Lord” nie jest całkiem przekonany. Co do reszty – na sto procent. A to źródło jeszcze nigdy nas nie zawiodło, sami wiecie.
Stali naprzeciw siebie, obaj niewysocy, czarnoocy, w jednakowych szarych frenczach. I twarze też mieli jednakowe: zastygłe, pełne napięcia.
– To znaczy, że jednak wojna… – wyszeptał Wódz. – Spotkanie mimo wszystko się odbyło. Churchill przyjmuje propozycję Führera…
– Moi analitycy ze specgrupy „Plan” doszli do tego samego wniosku. Mam przygotowany raport, zamierzałem przedstawić wam go jutro, chciałem tylko uściślić niektóre szczegóły. Teraz jest absolutnie pewne: Anglicy dogadali się jednak z Niemcami. Myślę, że za dziesięć dni, maksimum za dwa tygodnie, zacznie się…
Wódz opuścił głowę, splótł ręce za plecami i zaczął bezszelestnie spacerować po dywanie. W jedną stronę, potem z powrotem. Narkom śledził jego ruchy szeroko otwartymi oczami. Wódz zatrzymał się i spojrzał na gwiazdę, a potem mówił powoli:
– Kanclerz robi wielki błąd. Miałem o nim lepsze zdanie… Dobra, gadaj, co masz do powiedzenia.
– Mamy pewien pomysł, który pomiesza Anglikom szyki. Oczywiście ryzykowny. Ale cóż mamy do stracenia?
Gospodarz gabinetu patrzył na Narkoma i czekał. Ten przerwał, by wytrzeć chustką spocone czoło.
– Przestań, dobrze? – powiedział Wódz po gruzińsku. – Przecież znam cię jak zły szeląg. Widzę wszystko na wylot. Zawsze chcesz przypisać sobie zasługę, a winę zwalić na innych. Nie pora na to. Nie myśl o sobie, tylko o sprawie. Co to za „pomysł”? Na czym polega?
Ostatnie dwa pytania znowu zadał po rosyjsku.
Narkom rozłożył ręce i uśmiechnął się chytrze: tak, to prawda, Wódz ma rację. Uśmiech był zresztą przelotny, po chwili zniknął.
– Mam w wydziale zagranicznym człowieka, który prowadzi „Lorda”. Pracuje w Anglii, ale kilka tygodni temu w związku z sytuacją przeniosłem go tymczasowo do Moskwy. To chłopak z głową na karku. Właśnie on doniósł mi o Churchillu, przed chwilą. Godzinę temu. O swoim pomyśle powiedział krótko, bez szczegółów. Śpieszyłem się, żeby wam przekazać najważniejszą wiadomość.
– Byłeś na tyle mądry, żeby go zabrać? Świetnie. Dalej, wezwij go.
Narkom kłusem pobiegł do drzwi, wychylił się, machnął ręką, i po chwili, stawiając dziarskie kroki, wszedł do gabinetu wysoki, rudawy oficer z orderem na piersi.
– Kapitan bezpieczeństwa Kogan! – wykrzyknął służbiście.
– Ciszej! – skrzywił się Narkom, wiedząc, że Wódz nie lubi hałasu.
– Opowiedzcie mi o „Lordzie”. Wszystko, co wiecie. Charakter, zwyczaje, przywary. – Wódz pytająco patrzył na Kogana. – Dobrze pamiętam, że studiował w Oksfordzie razem z Edenem?
– Daj teczkę, teczkę – zasyczał Narkom, wskazując palcem na teczkę, którą kapitan trzymał pod pachą.
– Tak jest – odpowiedział Kogan. – W Oksfordzie. W Christ Church College.
Głośno stukając obcasami, czego nawet dywan nie był w stanie stłumić, podszedł do Narkoma, podał teczkę, a potem nagle zrobił coś absolutnie niesłychanego.
Kiedy Narkom odwrócił się w stronę lampy i zaczął szeleścić kartkami, kapitan chwycił go dwoma palcami za szyję i mocno ścisnął. Potem chwycił nieprzytomnego pod pachy, zawlókł go do najbliższego fotela i tam zostawił.
Читать дальше