W końcu udało mi się zwrócić na siebie uwagę mojego męża w ten sposób, że stanęłam na palcach, przyciągnęłam jego głowę i szepnęłam mu wprost do ucha:
– Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, Emersonie. Odejdźmy na bok, żeby Davis nie słyszał.
Mój mąż potrząsnął ze złością głową, ale tymczasem ekipa Davisa trochę się oddaliła i zaczął się uspokajać. Zdołaliśmy go zaprowadzić do naszego grobowca wypoczynkowego i namówić, żeby coś przekąsił.
Kiedy mu opowiedziałam o spotkaniu z Sethosem, wybuchnął z równą gwałtownością, jak przedtem. Przez jakiś czas jego niecenzuralne wrzaski uniemożliwiały normalną rozmowę. Pierwszy zdał sobie sprawę z doniosłości tego spotkania Ramzes, który nie żywi wobec Mistrza Występku takich uprzedzeń jak ojciec.
– To znaczy, że jednak istnieje pełna dokumentacja fotograficzna? – zapytał z niedowierzaniem. – Na pewno jednak nie ma zdjęć samej mumii. W jaki sposób by tego dokonał?
– Nie mam pojęcia – odparłam. – Ale powiedział, że mu się to udało, czy raczej – udało się sir Edwardowi. Choć to niewielkie pocieszenie, prawda? A co do płyt sarkofagu i drzwi korytarza, jedyną dokumentacją mogą się okazać rysunki Davida.
Emerson spojrzał na mnie z miną winowajcy.
– Skąd ci przyszło do głowy, Peabody…
– Leżały na twoim biurku, mój drogi – odparłam niezupełnie zgodnie z prawdą. – Wiedziałam zresztą, że coś knujesz tego dnia, kiedy poszedłeś do Doliny sam z dziećmi. Chyba rozumiesz, że nigdy nie będziesz mógł tego opublikować? Nie miałeś prawa do czegoś takiego.
– Hmm – mruknął Emerson.
– Jeżeli chcemy jeszcze kiedykolwiek pracować w Egipcie, nie będziemy mogli mówić publicznie o większości naszych działań w tym grobowcu – zauważył Ramzes.
Emerson uznał, że lepiej zmienić temat.
– Niech to diabli, Amelio! – zawołał. – Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś? Może byśmy złapali tego suk… gagatka!
– Nie sądzę – stwierdziła Nefret z rozbawieniem. – Ale czy rzeczywiście oddałbyś go w ręce władz, profesorze? Przecież uratował ciocię Amelię!
Emerson zastanawiał się przez chwilę.
– W istocie, zadowoliłbym się raczej przetrzepaniem łobuzowi skóry i zmusiłbym go do oddania zrabowanych przedmiotów – odparł. – Czy wyjawił, co to było, Peabody?
Pokręciłam głową.
– Możemy spróbować to ustalić – powiedział Ramzes – porównując obecną zawartość komory grzebalnej ze spisem, jaki sporządziłem po pierwszym wejściu.
– Ned chyba mógłby zrobić to samo, prawda? – zapytałam.
– Być może. Ale śmiem twierdzić, że nie ma tak dobrej pamięci jak ja.
Mój syn nie cierpi raczej na nadmiar fałszywej skromności. Jednakże nikt mu się nie sprzeciwił, bo powiedział prawdę.
– Fotografa z pewnością nikt nie będzie podejrzewał – ciągnął Ramzes. – W ostatnich dniach przez grobowiec przewinęły się dziesiątki osób, łącznie z robotnikami Davisa. Może się jeszcze okazać, że winniśmy Sethosowi wdzięczność za uratowanie tych obiektów przed zniszczeniem albo wpadnięciem w łapy mniej kompetentnych złodziei. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby niebawem część tych rzeczy wypłynęła na rynku starożytności.
I tak się w rzeczy samej stało. Pewien człowiek z Luksoru pokazał kilka złotych elementów i fragmenty biżuterii Howardowi Carterowi, a potem zaoferował je Davisowi za czterysta funtów i obietnicę nietykalności. Davis, jak mnie poinformowano, czuł się głęboko zraniony nielojalnością swoich strażników.
Z manuskryptu H
– Jak myślicie, co teraz postanowi profesor? – zapytał David.
Od czasu utarczki z Davisem spotkali się na osobności po raz pierwszy. Nefret z niewiadomych powodów uznała to za okazję do świętowania. Przestała już udawać, że lubi whisky, ale było wino i ciasteczka Fatimy. Zebrali się w pokoju Ramzesa, bo łóżko Nefret zajął Horus i nie zgodził się wpuścić mężczyzn do jej sypialni.
Ramzes wyciągnął się w ulubionym fotelu, ze stopami na podnóżku.
– Nie powie nam za diabła – odparł – dopóki sam nie będzie tego całkiem pewien. Ale spróbuję zgadnąć. Prawdopodobnie pozwoli nam dokończyć kopiowanie w świątyni Setiego, a sam z matką i Nefret wyruszy na poszukiwanie jakiegoś miejsca na przyszły rok.
– Dlaczego ze mną? – zdziwiła się Nefret. Siedziała po turecku na łóżku, fałdy niebieskiej szaty układały się wokół niej niczym fale wokół wodnej nimfy. – Mogłabym wam pomóc tutaj, a oni byliby znacznie szczęśliwsi we dwoje, beze mnie.
– Ludzie by plotkowali – burknął Ramzes. – Sama dobrze wiesz.
– Nie musisz się wściekać. Wiem, że by plotkowali, ale mało mnie to obchodzi. Boże, jacy ci „ludzie” potrafią być beznadziejni.
– To prawda – zgodził się z nią. – Mam nadzieję, że w tym sezonie wrócimy do domu wcześniej niż zwykle. Jedną osobę na pewno by to ucieszyło…
Ale David trwał pogrążony w jakimś błogim transie. Miał przymknięte oczy i uśmiech na ustach.
– Zbudź się – powiedział Ramzes i trącił go obutą stopą.
– Słyszałem, o czym mówiliście. Myślisz, że to możliwe? Naprawdę?
– Zostaw to mnie – zaśmiała się Nefret. – Jak często do niej pisałeś, odkąd wyjechała?
– Codziennie. Ale listy to nie… – przerwał i wytrzeszczył na nią oczy. – Skąd to masz?
Nefret zapaliła zapałkę i przytknęła płomień do długiego, cienkiego cygara, które trzymała w ustach. Jej policzki wydymały się i zapadały jak miechy.
– Od Vandergelta? – zapytał Ramzes, ściskając poręcze fotela i starając się zapanować nad głosem.
– Chciałam spróbować – odparła Nefret po zużyciu czterech zapałek i napadzie kaszlu. – Nie rozumiem, co w tym dziwnego. Pan Vandergelt obiecał, że nie wygada cioci Amelii. Dlaczego to pachnie dużo przyjemniej, niż smakuje?
– Cygarem się nie zaciąga – wyjaśnił Ramzes.
– Ach tak? Hmm. – Wydmuchnęła obłoczek dymu. – Chyba już wiem, o co chodzi. Proszę, nalejcie mi wina…
– Żeby zepsucie było pełne, tak? – mruknął Ramzes. Skinął na Davida, by podał Nefret kieliszek. Sam wolał się do niej nie zbliżać.
– To nie zepsucie, tylko przyjemność. – Dziewczyna oparła się o wezgłowie łóżka i uśmiechnęła do nich promiennie. – Wspaniałe uczucie. Chcę, żeby nic się nie zmieniało. Żeby tak było zawsze.
– Co, chcesz na okrągło pić wino i palić cygara? W najlepszym razie zalejesz się w trupa – prychnął z sarkazmem Ramzes.
– Jeszcze nigdy się nie upiłam. Muszę kiedyś spróbować.
– Wcale nie musisz – stwierdził, ale wyobraźnia natychmiast podsunęła mu obraz Nefret roześmianej i chwiejącej się na nogach: rozpuszczone włosy, rozchylone usta… Wymierzył sobie w myśli potężnego kopniaka.
– Przecież wiesz, o co mi chodziło – powiedziała. – Miałam na myśli nas wszystkich, takich jacy jesteśmy. Mogłabym się właściwie rozgniewać na ciebie, Davidzie, że to zmieniłeś. Ale oczywiście się nie rozgniewam, bo Lia jest kochana i nie zabierze nam ciebie. Z mężczyznami jest inaczej. To żony wprowadzają się do ich domu, zawsze tak było. Kiedy kobieta wychodzi za mąż, musi się wyzbyć wszystkiego – domu, wolności, nawet nazwiska. Ja tego na pewno nie zrobię.
Ramzesowi odebrało mowę, więc inicjatywę przejął David.
– Nie wyjdziesz za mąż? – zapytał, zerkając niespokojnie na przyjaciela. – Czy to nie nazbyt… ee… dogmatyczne? A jeśli się w kimś zakochasz?
Читать дальше