Nefret wróciła dopiero późnym popołudniem. Czekaliśmy na nią – niczym stado sępów, jak zauważył Ramzes – przed naszym grobem numer pięć. Narastająca ciekawość nie pozwoliła nam się skupić na pracy, odesłaliśmy więc ludzi i usiedliśmy w cieniu. Emerson bez przerwy palił fajkę, a ja usiłowałam zająć się uzupełnianiem dziennika. Ramzes także coś skrobał w notesie. Wyglądał, jakby wcale nie zżerała go ciekawość, lecz to on pierwszy zerwał się na nogi, gdy ujrzeliśmy Nefret na ścieżce. Wyszedł jej na spotkanie i znalazł dla niej odpowiedni głaz do siedzenia, a ja odkorkowałam butelkę z wodą.
Emerson wyjął fajkę z ust.
– Czy coś w ogóle zostało z trumny i mumii? – zapytał.
Złowrogi pomruk w jego głosie powinien ją ostrzec, ale była zbyt zdenerwowana, żeby się tym przejąć. Otarła rękawem usta i oddała mi butelkę.
– Pokrywa trumny jest w trzech częściach – odparła. – Ułożyli je na wyściełanych tacach. A sama mumia…
Okazało się, że odsłonili już głowę i szyję mumii. Kiedy Maspero i pozostali podnieśli pokrywę, przekonali się, że ciało jest w całości obłożone grubą złotą folią. Usunęli ją i wyciągnęli mumię z trumny.
Z gardła Emersona wydobył się skowyt ranionego zwierzęcia.
– Będzie jeszcze gorzej – powiedziała ponuro Nefret. Mówiła bardzo szybko, jakby chciała mieć to już za sobą. – Pod mumią była woda i jeszcze więcej złota. Na jednym ze złotych arkuszy jest inskrypcja. Maspero stwierdził, że zawiera jedno z określeń Achenatona. Samo ciało zawinięto w delikatne lniane płótno, ale bardzo pociemniałe. Davis złapał za materiał i ściągnął go razem ze skórą. Zobaczyliśmy żebra. Był też naszyjnik, właściwie kołnierz. Davis zdjął go, a potem zaczął szukać rozsypanych paciorków. I wtedy mumia… po prostu rozpadła się w proch. Został tylko nagi szkielet.
– A co z głową? – zapytał Ramzes. Jego głos był spokojny, ale wyciągnął z kieszeni papierośnicę i zapalił.
Nic nie powiedziałam.
– Davis zdjął pektorał, który z uporem nazywa koroną. Twarz była uszkodzona, ale trochę skóry jeszcze na niej zostało, przynajmniej z początku. Potem jeszcze wypadł jeden ząb, kiedy… No, w każdym razie, żeby już nie nudzić, wszyscy skakali i gratulowali sobie nawzajem, a Davis krzyczał: „To królowa Tei! Znaleźliśmy ją!”. Tyle że to nieprawda.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytałam, a Emerson podniósł głowę.
– Chcieli posłać po medyka, który by zbadał szkielet – wyjaśniła Nefret. – Miał określić płeć. Nie było… – spojrzała na mnie. – W każdym razie ja nie zauważyłam. Chociaż może źle patrzyłam…
– Nie, na pewno nie – odparłam. – Ale nie rozumiem, po co im był jeszcze jeden medyk, przecież mieli na miejscu ciebie?
– To niedorzeczne, ciociu Amelio. Czy sądzisz, że mogliby mnie uznać za fachowca? Kobietę? Ned się za mną wstawił i Davis pozwolił mi rzucić okiem, śmiejąc się zresztą przy tym do rozpuku. Powiedziałam mu, że to nie jest szkielet kobiety, ale on tylko dalej się śmiał.
– Masz pewność co do płci? – zapytał Ramzes.
– Na tyle, na ile mogę ją mieć po tak krótkich oględzinach. Nie odważyłam się niczego dotykać. Czaszka jest rozbita, jednak ta nieuszkodzona część wygląda na typowo męską… łuki brwiowe, kształt szczęki, ślady muskulatury. Nie pozwolili mi niczego pomierzyć, ale kąt zgięcia wzgórka łonowego…
– Czyli szkielet jest nienaruszony – wtrąciłam.
– Poza głową, która jest w kiepskim stanie – odparła Nefret.
– To znaczy, że to Achenaton! – wykrzyknął Emerson. – Szczątki najbardziej tajemniczego z faraonów, rozszarpane na sztuki przez czeredę sępów szukających złota!
– Davis wciąż uważa, że to królowa – powiedziała Nefret. – Udał się na poszukiwanie medyka… prawdziwego, jak zaznaczył. – Poczucie humoru przeważyło nad urażoną zawodową ambicją i wybuchnęła śmiechem. – Wyobrażacie sobie, jak buszuje w tłumie turystów i woła: „Czy jest wśród państwa lekarz?”. W końcu wrócił z jakimś amerykańskim ginekologiem i stał mu nad głową, powtarzając w kółko: „Znaleźliśmy królową Tei! To szkielet kobiety! Nie ma żadnych wątpliwości, prawda, doktorze?”. No i co ten biedaczyna miał powiedzieć? Potwierdził, że to kobieta, i uciekł. A ja za nim, bo nie mogłam już tego znieść.
– Ojcze – odezwał się Ramzes, który już od paru chwil wiercił się niespokojnie na swoim kamieniu – czy przyjrzałeś się dobrze hieroglifom na trumnie?
– Nie dość dobrze – odparł kwaśno Emerson. – Kartusze zostały wycięte, ale z pewnością były to określenia dotyczące Achenatona. „Żyjący w prawdzie, piękne dziecię Atona”, i tak dalej.
– Zgadza się – mruknął Ramzes z miną niemal tak tajemniczą jak sam Achenaton.
Emerson zerknął na niego podejrzliwie.
– Co masz na myśli?
– Nie mów nic teraz! – krzyknęłam do mojego syna. – Chyba nadchodzą. Słyszę głos pana Davisa. Trzymaj ojca, Ramzesie.
Ale to oczywiście nic nie pomogło. Uważam, że zawinił Davis. Gdyby przeszedł razem z innymi, nic nie mówiąc, może zdołalibyśmy powstrzymać Emersona. Ale ten głupiec oczywiście musiał przystanąć, żeby się ponapawać sukcesem.
– Mam nadzieję, moja droga, że doceniasz szczęście, jakie cię spotkało – zwrócił się do Nefret, głaszcząc ją po głowie. – Być obecną przy takim wydarzeniu!
– To bardzo uprzejme z pana strony, że mi pan na to pozwolił – bąknęła Nefret.
– Gratulujemy panu – dodałam, ciągnąc Emersona, który stał jak słup soli, ale jego twarz nie wróżyła niczego dobrego. – Musimy już iść, jesteśmy spóźnieni. Do widzenia, panie Maspero, panie Weigall, panie…
– Cóż to za urocza dziewczyna – powiedział rozpromieniony Davis, patrząc na mnie. – Czarująca! Ale nie powinna jej pani pozwalać zajmować się mumiami, pani Emerson. Kobiety nie mają głowy do takich rzeczy. Proszę sobie tylko wyobrazić: usiłowała mi wmówić, że to nie królowa!
Maspero odchrząknął.
– Mais, mon ami…
– Nie próbuj mnie tylko przekonywać, że jest inaczej, Maspero! – krzyknął Davis. – Wiem, co znalazłem. Co za triumf, na Jowisza! – zawołał i po tych słowach zadał ostateczny cios: – Jeżeli chcecie, możecie jutro zajrzeć tam wszyscy. Tylko uważajcie, żeby nie narobić bałaganu.
W tym momencie nastąpiła katastrofa. Nie mogę tu ze względu na przyzwoitość przytoczyć wypowiedzi mojego męża. Jej część, w znienawidzonym przez siebie francuskim, skierował do Maspero, ale większość obelg spadła na głowę zdumionego Davisa, który nie miał pojęcia, dlaczego Emerson go tak traktuje. I to w dodatku po tak serdecznym zaproszeniu do zwiedzenia grobowca!
Koniec końców Davis zażądał, żeby Emerson został usunięty z Doliny. Oświadczył, że tylko jego wyrozumiałości zawdzięczaliśmy możliwość pracy, ponieważ to on posiadał firman. Próbował żyć z nami w zgodzie i poszedł na większe ustępstwa, niż powinien, lecz, na Jowisza, nie było najmniejszego powodu, żeby się zgadzał na takie… ee… phh… traktowanie!
Obaj z Emersonem krzyczeli na siebie, a wokół zebrał się tłum gapiów. Maspero nie próbował ingerować, stał tylko, głaszcząc brodę i spoglądając to na jednego, to na drugiego. Najwyraźniej zabrakło mu odwagi do podjęcia odpowiedniego działania i oczekiwał, że ja go w tym wyręczę. Przywykłam już do tego, że mężczyźni tak się zachowują. Emerson nigdy by nie uderzył starszego, słabego człowieka, obawiałam się jednak, że Davis dostanie ataku serca. Nie chciałam, by mój mąż miał go na sumieniu, podniosłam więc głos do krzyku o takiej przenikliwości, że mało kto potrafiłby to zignorować, i kazałam im się uciszyć. Davisa obstąpili jego przyjaciele, a my obstąpiliśmy Emersona.
Читать дальше