Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W pustyni i w puszczy
- Автор:
- Издательство:Array Иностранный паблик
- Жанр:
- Год:2016
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:2.71 / 5. Голосов: 7
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W pustyni i w puszczy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pustyni i w puszczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W pustyni i w puszczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pustyni i w puszczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kali zawiadomił o tym pomyślnym wypadku Stasia, ten jednak popatrzył na niego, jakby go wcale nie rozumiał, i poszedł dalej. Minąwszy kępę krzaków, w której pentarek nie znalazł, zbliżył się do rzeki. Brzegi jej zarośnięte były wysokimi drzewami, z których zwieszały się na kształt długich pończoch gniazda remizów, ślicznych żółtych ptaszków z czarnymi skrzydłami, a także i gniazda os podobne do wielkich róż, ale koloru szarej bibuły. W jednym miejscu rzeka tworzyła szeroki na kilkadziesiąt kroków rozlew, porośnięty w części papirusem. Na tym rozlewie roiło się zawsze ptactwo wodne. Były tam bociany, takie same jak nasze europejskie i bociany o wielkim, grubym dziobie zakończonym hakiem, i czarne jak aksamit ptaki o nogach czerwonych jak krew – i flamingi, i ibisy, i białe z różowymi skrzydłami warzęchy mające dzioby podobne do łyżek – i żurawie z koronami na głowach, i mnóstwo kulików, pstrych i szarych jak myszy, biegających szybko tam i na powrót, niby drobne duchy leśne, na długich, cienkich jak słomki nóżkach.
Staś zabił dwie duże kaczki pięknej cynamonowej barwy i depcąc po nieżywych białych motylach, których tysiące zaścielały brzeg, rozejrzał się naprzód dobrze, czy na mieliźnie nie ma krokodylów, po czym przeszedł przez wodę i podniósł zdobycz. Strzał rozproszył oczywiście ptactwo; pozostały tylko dwa stojące o kilkanaście kroków dalej i zadumane nad wodą marabuty, podobne do dwóch starców o łysych, wciśniętych między ramiona głowach. Te nie poruszyły się wcale. Chłopiec popatrzył przez chwilę na ich obrzydliwe worki mięsne zwieszające się na piersiach, a następnie zauważywszy, że osy zaczynają coraz gęściej krążyć koło niego, powrócił do obozowiska.
Nel spała jeszcze, więc i on oddawszy Mei kaczki rzucił się na wojłok i zasnął natychmiast kamiennym snem. Zbudzili się dopiero po południu – on wcześniej, Nel później. Dziewczynka czuła się nieco silniejsza, a gdy gęsty i mocny rosół pokrzepił jeszcze jej siły, wstała i wyszła z drzewa chcąc popatrzyć na Kinga i na słońce.
Ale teraz dopiero przy świetle dziennym można było dokładnie zobaczyć, jakie ta jedna noc gorączki porobiła w niej spustoszenia. Cerę miała żółtą i przeźroczystą, usta poczerniałe, oczy podkrążone i twarzyczkę jakby postarzałą. Nawet źrenice jej wydawały się bledsze niż zwykle. Pokazało się także, iż wbrew zapewnieniom, jakie dawała Stasiowi, że czuje się dość mocna – i mimo sporego kubka rosołu, który zaraz po przebudzeniu się wypiła, ledwie mogła dojść o własnych siłach do wąwozu. Staś myślał z rozpaczą o drugim ataku i o tym, że nie posiada ani lekarstw, ani żadnych środków, którymi mógłby mu zapobiec.
A tymczasem deszcz zlewał ziemię po kilkanaście razy na dzień, powiększając wilgoć powietrza.
ROZDZIAŁ XXXI
Poczęły się ciężkie i pełne lęku dni oczekiwania. Drugi atak przyszedł dopiero po tygodniu – i nie był tak silny jak pierwszy, ale Nel uczuła się po nim jeszcze słabszą. Wychudła i zmizerniała do tego stopnia, że nie była to już dziewczynka, ale cień dziewczynki. Płomyk jej życia tlił się tak słabo, że zdawało się, iż dość jest dmuchnąć, aby go zgasić. Staś zrozumiał, że śmierć nie potrzebuje czekać na trzeci atak, by ją zabrać – i oczekiwał jej lada dzień, lada godzina.
Sam wychudł i sczerniał także, albowiem nieszczęście przechodziło jego siły i jego rozum. Więc patrząc na jej woskową twarzyczkę mówił sobie codziennie: „Na tomże strzegł jej jak oka w głowie, żeby tu ją pochować w dżungli?” – I nie rozumiał wcale, dlaczego tak ma być. Chwilami znów wyrzucał sobie, że jeszcze nie dość jej strzegł, że nie był dla niej dość dobry, a wówczas taki żal chwytał go za serce, że chciało mu się gryźć własne palce. Było niedoli po prostu za dużo.
A Nel spała teraz prawie ciągle i być może, że to utrzymywało ją przy życiu. Staś budził ją jednak kilka razy na dzień, by ją posilić. Wówczas, ilekroć deszcz nie padał, prosiła go, aby wynosił ją na powietrze, nie mogła już bowiem utrzymać się na własnych nogach. Zdarzało się wszelako, iż zasypiała nawet na jego ręku. Wiedziała już, że jest bardzo chora i że może lada dzień umrzeć. W chwilach większego ożywienia rozmawiała o tym ze Stasiem, a zawsze z płaczem, gdyż bała się śmierci.
– Już ja nie wrócę do tatusia – mówiła pewnego razu – ale ty powiedz tatusiowi, że mi było bardzo żal – i proś go, żeby tu do mnie przyjechał...
– Wrócisz – odpowiedział Staś.
I nie mógł nic więcej powiedzieć, gdyż chciało mu się wyć.
A Nel mówiła dalej ledwie dosłyszalnym, sennym głosem:
– I tatuś przyjedzie, i ty kiedyś przyjedziesz... prawda?
Na tę myśl uśmiech rozjaśnił jej wynędzniałą twarzyczkę, po chwili jednak ozwała się znowu, jeszcze ciszej:
– Ale mi tak żal...
To rzekłszy oparła mu główkę na ramieniu i poczęła płakać, on zaś przemógł własny ból, przytulił ją do piersi i odpowiedział żywo:
– Nel, ja bez ciebie nie wrócę i... i wcale nie wiem, co bym bez ciebie robił na świecie.
Nastało milczenie, podczas którego Nel usnęła znowu. Staś odniósł ją do drzewa, ale zaledwie wyszedł na zewnątrz, gdy z wierzchołka cypla nadbiegł Kali i machając rękoma począł wołać z twarzą wzburzoną i przelękłą:
– Panie wielki! panie wielki!
– Czego chcesz? – zapytał Staś.
A Murzyn wyciągnął rękę i ukazując na południe rzekł:
– Dym!
Staś przysłonił oczy dłonią i wytężywszy wzrok we wskazanym kierunku ujrzał rzeczywiście przy czerwonawym blasku nisko już stojącego słońca smugę dymu wznoszącą się daleko wśród dżungli, między wierzchołkami jeszcze dalszych, dość wysokich dwóch wzgórz.
Kali drżał cały, albowiem zbyt dobrze pamiętał straszną niewolę u derwiszów, był zaś pewien, że to ich obozowisko. Stasiowi też się wydało, iż to nie może być nikt inny jak Smain, i w pierwszej chwili zląkł się także okropnie. Tego tylko brakło! Obok śmiertelnej choroby Nel – derwisze! I znów niewola, i znów powrót do Faszody albo i do Chartumu, pod rękę Mahdiego lub pod bat Abdullahiego. Jeśli ich schwytają, Nel umrze pierwszego dnia, on zaś zostanie niewolnikiem na resztę życia. A gdyby nawet kiedyś uciekł, co mu po życiu, co mu po wolności bez Nel? Jakżeby spojrzał w oczy ojcu albo panu Rawlisonowi, gdyby derwisze porzucili ją po śmierci hienom, on zaś nie potrafiłby nawet powiedzieć, gdzie jest jej grób.
Takie myśli przelatywały mu jak błyskawice przez głowę. Nagle uczuł nieprzepartą chęć popatrzenia na Nel i skierował się ku drzewu. Po drodze zapowiedział Kalemu, by zgasił ogień i nie ważył się palić go w nocy, po czym wszedł do wnętrza.
Nel nie spała i czuła się lepiej. Zaraz też podzieliła się tą wiadomością ze Stasiem. Saba leżał przy niej i ogrzewał ją swym ogromnym ciałem, a ona głaskała go lekko po głowie, uśmiechając się, gdy chwytał paszczą subtelne pyłki próchna kręcące się w smudze świetlanej, którą tworzyły w drzewie ostatnie promienie zachodzącego słońca. Była widocznie lepszej myśli, gdyż po chwili zwróciła się z dość raźną minką do Stasia:
– A może ja nie umrę?
– Nie umrzesz z pewnością – odpowiedział Staś. – Skoro po drugim ataku czujesz się silniejszą, to trzeci wcale nie przyjdzie.
Ona zaś poczęła mrugać powiekami jakby się nad czymś namyślając – i rzekła:
– Gdybym miała taki gorzki proszek, co mi tak dobrze zrobił po tej nocy ze lwami – pamiętasz? to ani trochę nie myślałabym umierać, ani tyle!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W pustyni i w puszczy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pustyni i w puszczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W pustyni i w puszczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.