Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy

Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W pustyni i w puszczy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pustyni i w puszczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pustyni i w puszczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pustyni i w puszczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dzieci nazwały go tegoż wieczora: „King”, gdyż Nel zaręczała, że zanim dostał się do wąwozu, był niezawodnie królem wszystkich słoni w Afryce.

ROZDZIAŁ XXIX

W ciągu kilku dni Nel spędzała wszystkie chwile, w których deszcz nie padał, u Kinga, który już nie sprzeciwiał się jej odejściu zrozumiawszy, że dziewczynka wraca po kilka razy dziennie. Kali, który w ogóle bał się słoni, patrzył na to z nadzwyczajnym zdumieniem, ale w końcu doszedł do przekonania, że potężne dobre Mzimu oczarowało olbrzyma, i począł go także odwiedzać. King zachowywał się względem niego jak również względem Mei życzliwie, ale tylko jedna Nel robiła z nim, co chciała, tak że po tygodniu ośmieliła się nawet przyprowadzić mu i Sabę. Dla Stasia była to wielka ulga, gdyż mógł z całym spokojem pozostawić Nel pod opieką, czyli jak się wyrażał: pod trąbą słonia – i chodzić bez żadnej obawy na polowanie, a nawet czasem zabierać z sobą Kalego. Był też teraz pewien, że zacne zwierzę nie opuściłoby ich już w żadnym razie, i począł się namyślać, jak je z zamknięcia uwolnić.

A właściwie mówiąc, sposób wynalazł on już dawno, ale wymagający takiej ofiary, że bił się z myślami, czy go użyć, a następnie odkładał to z dnia na dzień. Ponieważ nie miał z kim o tym pomówić, postanowił wtajemniczyć ostatecznie w swe zamiary Nel, chociaż uważał ją za dziecko.

– Skałę można wysadzić prochem – rzekł – ale na to trzeba będzie popsuć mnóstwo ładunków, to jest powyciągać z nich kule, wysypać proch i zrobić z niego jeden wielki nabój. Taki nabój wcisnę w najgłębszą szparę, jaka się w środku znajdzie, następnie zatkam i podpalę. Wówczas skała rozpadnie się na kilka lub kilkanaście części i Kinga można będzie wyprowadzić.

– Ale jeśli będzie wielki huk, to czy on się nie przelęknie?

– To niech się przelęknie! – odpowiedział żywo Staś. – To mnie najmniej obchodzi. Z tobą doprawdy nie warto poważnie mówić.

Jednakże mówił dalej, a raczej myślał dalej głośno:

– Ale jeżeli użyję za mało ładunków, to skała się nie rozpadnie i zmarnuję je na próżno; jeżeli w dostatecznej ilości, to nam ich niewiele zostanie. A gdyby ich zabrakło przed końcem drogi, wówczas grozi nam po prostu śmierć. Bo z czymże będę polował, czym cię bronił w razie jakiego napadu? Wiesz przecie dobrze, że gdyby nie ta strzelba i nie te naboje, to zginęlibyśmy od dawna albo z rąk Gebhra, albo z głodu. I szczęście to prawdziwe, że mamy konie, bo sami nie moglibyśmy unieść ani rzeczy, ani ładunków.

Na to Nel podniosła palec do góry i ozwała się z wielką pewnością:

– Jak ja Kingowi powiem, to King poniesie wszystko.

– Jakież ładunki poniesie, jeśli ich mało co zostanie?

– Będzie nas za to bronił...

– Ale nie będzie przecie strzelał ze swej trąby do zwierzyny tak jak ja ze sztucera.

– To możemy jeść figi i te duże dynie, co rosną na drzewach, a Kali nałapie zawsze ryb.

– Póki zostaniemy nad rzeką. Porę dżdżystą trzeba tu przeczekać, gdyż te ciągłe ulewy napędziłyby ci z pewnością febry. Pamiętaj jednak, że potem ruszamy w dalszą drogę i możemy trafić na pustynię.

– Taką jak Sahara? – zapytała z przestrachem Nel.

– Nie, taką jednak, na której nie ma rzek ani drzew owocowych, a rosną niskie akacje i mimozy. Tam można żyć tylko z tego, co się upoluje. King znajdzie tam trawę, a ja antylopy, ale jeśli nie będę miał czym do nich strzelać, to King ich nie nałapie.

I Staś miał rzeczywiście o co się troszczyć, gdyż obecnie, gdy słoń już się oswoił i poprzyjaźnił z nimi tak poczciwie, niepodobna było go porzucić i skazać na śmierć głodową; a uwolnić go, to znaczyło pozbawić się większej części amunicji i narazić samych siebie na nieuchronną zgubę.

Więc Staś odkładał robotę z dnia na dzień, powtarzając sobie co wieczór w duszy:

„Może jutro wynajdę jaki inny sposób.”

A tymczasem do tej troski przyłączyły się inne. Naprzód Kalego straszliwie pokąsały w dole rzeki dzikie pszczoły, do których doprowadził go znany w Afryce niewielki szarozielony ptak, zwany pszczołowodem. Czarnemu chłopakowi nie chciało się przez lenistwo podkurzyć ich dostatecznie, wrócił więc z miodem, ale skłuty i spuchnięty tak, że w godzinę później stracił przytomność. Dobre Mzimu wyciągało z niego aż do wieczora, przy pomocy Mei, żądła a potem okładało go ziemią, którą Staś polewał wodą. Jednakże nad ranem zdawało się, że biedny Murzyn kona. Na szczęście starania i silny organizm przemogły niebezpieczeństwo – zdrowie jednak odzyskał dopiero po upływie dni dziesięciu.

Druga przygoda spotkała konie. Staś, który podczas choroby Kalego musiał je pętać i prowadzić do wody, zauważył, że poczęły straszliwie chudnąć. Nie można było wytłumaczyć tego brakiem żywności, ponieważ wskutek deszczów trawa wybujała wysoko i wybornej paszy było w bród. A jednak konie wprost nikły. Po kilku dniach sierść na nich poszerszeniała, oczy im zgasły, a z nozdrzy płynął gęsty śluz. W końcu przestały jeść, a natomiast piły chciwie, jakby trawiła je gorączka. Gdy Kali przyszedł do zdrowia, były to już dwa kościotrupy. Ale on tylko spojrzał na nie i od razu zrozumiał, co się stało.

– Tse-tse! – rzekł zwracając się do Stasia. – One muszą umrzeć.

Staś zrozumiał także, albowiem jeszcze w Port-Saidzie słyszał wielokrotnie o musze afrykańskiej, zwanej tse-tse, która jest tak straszliwą plagą niektórych okolic, że tam, gdzie ona mieszka stale, Murzyni nie posiadają wcale bydła, a tam gdzie wskutek pomyślnych chwilowych warunków rozmnoży się niespodzianie, bydło ginie. Koń, wół lub osioł, ukłuty przez tse-tse, marnieje i zdycha w ciągu dni kilkunastu, czasem w ciągu dni kilku. Zwierzęta miejscowe rozumieją też niebezpieczeństwo, jakie im od niej zagraża, zdarza się bowiem, że całe stada wołów, gdy przy wodopoju usłyszą jej brzęczenie, wpadają w szaloną trwogę i rozbiegają się na wszystkie strony.

Stasiowe konie były pokąsane; konie te, a wraz z nimi osła, Kali nacierał teraz codziennie jakąś niesłychanie wonną, podobną z zapachu do cebuli, rośliną, którą w dżunglach wyszukał. Mówił, iż woń jej odpędza tse-tse, ale pomimo tego zaradczego środka konie chudły. Staś z trwogą myślał o tym, co będzie, jeżeli zwierzęta padną? Jak zabrać wówczas rzeczy, Nel, wojłoki, namiot, ładunki i naczynia? Było tego jednak tyle, że chyba jeden King potrafiłby to wszystko udźwignąć. Ale żeby uwolnić Kinga, potrzeba było poświęcić przynajmniej dwie trzecie naboi.

Coraz większe troski zbierały się nad głową Stasia, na podobieństwo tych chmur, które nie przestawały poić dżungli dżdżem. A na koniec przyszła największa klęska, wobec której zmalały wszystkie inne: febra!

ROZDZIAŁ XXX

Pewnego dnia przy wieczerzy Nel podniósłszy do ust kawałek wędzonego mięsa odsunęła go nagle jakby ze wstrętem – i rzekła:

– Nie mogę dziś jeść.

Staś, który poprzednio dowiedział się od Kalego, gdzie są pszczoły, i podkurzał je teraz codziennie, by rabować im miód, był pewien, że mała zjadła w ciągu dnia za dużo miodu, i dlatego nie zwrócił uwagi na jej brak chęci do jedzenia. Lecz ona po chwili wstała i poczęła chodzić spiesznie wedle ogniska, zataczając coraz większe koła.

– A nie oddalaj się zanadto – wołał na nią chłopiec – bo jeszcze cię co porwie.

W rzeczywistości nie obawiał się jednak niczego, albowiem obecność słonia, którą dzikie zwierzęta czuły, i jego trąbienie, które dochodziło do ich czujnych uszu, trzymały je w przyzwoitej odległości. Zapewniało to bezpieczeństwo zarówno ludziom, jak i koniom, albowiem najstraszniejsi nawet w dżungli drapieżnicy, jak lew, pantera i lampart, wolą nie mieć do czynienia ze słoniem i nie zbliżać się zanadto do jego kłów i trąby.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W pustyni i w puszczy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pustyni i w puszczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Henryk Sienkiewicz - Janko Muzykant
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Bartek Zwycięzca
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Latarnik
Henryk Sienkiewicz
libcat.ru: книга без обложки
Henryk Sienkiewicz
libcat.ru: книга без обложки
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Sienkiewicz - Quo vadis?
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Za chlebem
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Legenda żeglarska
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Dwie łąki
Henryk Sienkiewicz
Henryk Sienkiewicz - Die Kreuzritter
Henryk Sienkiewicz
Отзывы о книге «W pustyni i w puszczy»

Обсуждение, отзывы о книге «W pustyni i w puszczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x