Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - W pustyni i w puszczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2016, Издательство: Array Иностранный паблик, Жанр: foreign_antique, foreign_prose, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W pustyni i w puszczy
- Автор:
- Издательство:Array Иностранный паблик
- Жанр:
- Год:2016
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:2.71 / 5. Голосов: 7
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W pustyni i w puszczy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pustyni i w puszczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W pustyni i w puszczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pustyni i w puszczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nel, Nel, jak ty mogłaś to zrobić?!...
Ona zaś poczęła się tłumaczyć, że nie zrobiła nic złego, bo słoń jest dobry i zupełnie już oswojony; że chciała tylko raz na niego spojrzeć i wrócić się, ale on ją zatrzymał i począł się z nią bawić, że ją huśtał bardzo ostrożnie i że jeśli Staś chce, to i jego pohuśta.
To mówiąc jedną rączką wzięła za koniec trąby i zbliżyła ją do Stasia, drugą zaś ręką machnęła kilkakrotnie w prawo i w lewo, mówiąc jednocześnie do słonia:
– Pokołysz, słoniu, i Stasia.
Mądry zwierz znów odgadł z jej poruszeń, czego od niego chce – i Staś, chwycony za pasek przy spodenkach, w jednej chwili znalazł się w powietrzu. Było przy tym takie jakieś dziwne i zabawne przeciwieństwo między jego rozgniewaną jeszcze miną a tym bujaniem się nad ziemią, że małe Mzimu poczęło śmiać się do łez, klaskać w ręce i krzyczeć tak jak poprzednio:
– Jeszcze, jeszcze!
A ponieważ niepodobna jest zachować należytej powagi i prawić morałów wówczas, gdy człowiek wisi na końcu słoniowej trąby i mimowolnie wykonywa ruchy podobne do ruchów wahadła, więc chłopiec począł się w końcu śmiać także. Ale po pewnym czasie zmiarkowawszy, że ruchy trąby stają się wolniejsze i że słoń zamierza postawić go na ziemi, wpadł niespodziewanie na nowy pomysł: mianowicie, korzystając z chwili, w której znalazł się w pobliżu olbrzymiego ucha, chwycił za nie obu rękoma, wdrapał się po nim w mgnieniu oka na głowę i siadł słoniowi na karku.
– Aha – zawołał z góry na Nel – niech zrozumie, że to on musi mnie słuchać.
I ją klepać go dłonią po głowie, z miną władcy i pana.
– Dobrze! – zawołała z dołu Nel – ale jak teraz zleziesz?
– To mały kłopot – odpowiedział Staś.
I przewiesiwszy nogi przez czoło słonia objął nimi trąbę i zsunął się po niej jak po drzewie.
– Ot, jak zlezę!...
Po czym oboje zajęli się wyjmowaniem resztek kolców z nóg słonia, który poddawał się temu z nadzwyczajną cierpliwością.
Tymczasem spadły pierwsze krople dżdżu, więc Staś postanowił odprowadzić natychmiast Nel do „Krakowa” – ale tu zaszła niespodziewana trudność. Słoń za nic nie chciał się z nią rozstać i za każdym razem, gdy próbowała się oddalić, zawracał ją trąbą i przyciągał ku sobie. Położenie stawało się ciężkie i wesoła zabawa wobec uporu zwierzęcia mogła się źle zakończyć. Chłopiec nie wiedział, co począć, gdyż deszcz padał coraz gęstszy i groziła ulewa. Oboje cofali się wprawdzie nieco ku wyjściu, ale bardzo nieznacznie, i słoń posuwał się za nimi.
Na koniec Staś stanął między nim a Nel, utkwił w jego oczach ostre spojrzenie, jednocześnie zaś rzekł cichym głosem do Nel:
– Nie uciekaj, ale cofaj się ciągle aż do wąskiego przejścia.
– A ty, Stasiu? – zapytała dziewczynka.
– Cofaj się – powtórzył z naciskiem – bo inaczej muszę zastrzelić słonia.
Dziewczynka pod wpływem tej groźby posłuchała rozkazu, tym bardziej że mając już nieograniczoną ufność w słoniu była pewna, że on w żadnym razie nie zrobi nic złego Stasiowi.
Chłopiec zaś stał o cztery kroki od olbrzyma nie spuszczając zeń oczu.
Upłynęło w ten sposób kilka minut. Nastała chwila wprost groźna. Uszy słonia poruszyły się kilkakrotnie, małe oczki błysnęły jakoś dziwnie i trąba wzniosła się nagle do góry.
Staś uczuł, że blednie.
„Śmierć!” – pomyślał.
Ale kolos odwrócił się niespodzianie ku krawędzi parowu, na której widywał zwykle Nel, i począł trąbić tak żałośnie jak nigdy przedtem.
A Staś poszedł spokojnie ku przejściu i za skałą znalazł Nel, która nie chciała wracać bez niego do drzewa.
Chłopak miał niepohamowaną ochotę powiedzieć jej: „Patrz, czegoś narobiła! o małom przez ciebie nie zginął.” Ale nie było czasu na wymówki, gdyż deszcz zmienił się w ulewę i trzeba było wracać jak najprędzej. Nel przemokła do nitki, choć Staś owinął ją we własne ubranie.
We wnętrzu drzewa kazał ją zaraz Murzynce przebrać – sam zaś odwiązał naprzód w męskim pokoju Sabę, którego poprzednio był przywiązał z obawy, aby pobiegłszy w jego ślady nie płoszył mu zwierzyny, następnie począł przepatrywać raz jeszcze wszelkie ubrania i pakunki, w nadziei, że może znajdzie jaką zapomnianą szczyptę chininy.
Ale nie znalazł nic. Tylko na dnie słoika, który dał mu misjonarz w Chartumie, kryło się we wgłębieniach trochę białego proszku, tak jednak mało, że starczyć go mogło zaledwie na pobielenie końca palca. Postanowił wszelako nalać do słoika ukropu i dać Nel do wypicia tę płukankę.
Po czym, gdy ulewa przeszła i zaświeciło znów słońce, wyszedł z drzewa, aby popatrzyć na ryby, które przyniósł Kali. Murzyn złowił ich kilkanaście na wędki poczynione z cienkiego drutu. Po większej części były małe, ale znalazły się trzy na stopę długie, srebrno nakrapiane i zadziwiająco lekkie. Mea, która wychowana nad brzegami Nilu Niebieskiego znała się na rybach, mówiła, że są one dobre do jedzenia i że pod wieczór wyskakują bardzo wysoko nad wodę. Jakoż przy oprawianiu ich pokazało się, że są tak lekkie dlatego, iż wewnątrz mają ogromne powietrzne pęcherze. Staś wziął jedną z takich baniek, dochodzącą do wielkości dużego jabłka, i poniósł pokazać ją Nel.
– Patrz – rzekł – to siedzi w rybach. Z kilkunastu takich pęcherzy można by zrobić szybę w naszym oknie.
I pokazał górny otwór w drzewie.
Lecz pomyślawszy potem przez chwilę, dodał:
– I jeszcze coś więcej.
– Co takiego? – zapytała rozciekawiona Nel.
– I latawce.
– Takie, jakie puszczałeś w Port-Saidzie? O, dobrze! zrób!
– Zrobię. Z pociętych, cieniutkich bambusów zbiję ramki, a tych błon użyję zamiast papieru. To będzie nawet lepsze od papieru, bo lżejsze – i deszcz tego nie rozmoczy. Taki latawiec pójdzie ogromnie w górę, a przy silnym wietrze zaleci Bóg wie dokąd...
Tu nagle uderzył się w czoło:
– Mam jedną myśl.
– Jaką?
– Zobaczysz. Jak sobie to jeszcze lepiej wyobrażę, to ci powiem. Teraz ten słoń tak ryczy, że nie można się nawet rozmówić...
Istotnie słoń z tęsknoty za Nel, a może za obojgiem dzieci, trąbił tak, aż cały wąwóz się trząsł razem z pobliskimi drzewami.
– Trzeba mu się pokazać – rzekła Nel – to się uspokoi.
I poszli do wąwozu. Ale Staś całkiem zajęty swą myślą począł półgłosem mówić:
– „Nelly Rawlison i Stanisław Tarkowski z Port-Saidu, uciekłszy z Faszody od derwiszów, znajdują się...”
I zatrzymawszy się zapytał:
– Jak oznaczyć gdzie?...
– Co, Stasiu?
– Nic, nic. Już wiem: „Znajdują się o miesiąc drogi na wschód od Białego Nilu – i proszą o prędką pomoc...” Gdy wiatr będzie dął na północ albo na wschód, puszczę takich latawców dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto, a ty, Nel, pomożesz mi je kleić.
– Latawce?
– Tak – i powiem ci tylko tyle, że mogą nam one oddać większą przysługę niż dziesięć słoni.
Tymczasem doszli do krawędzi. I dopieroż zaczęło się przestępywanie olbrzyma z nogi na nogę, kiwanie się, machanie uszami, gulgotanie i znów żałosne trąbienie, gdy Nel próbowała się choć na chwilę oddalić. W końcu dziewczynka poczęła tłumaczyć „kochanemu słoniowi”, że nie może ciągle przy nim przesiadywać, bo przecie musi spać, jeść, pracować i gospodarzyć w „Krakowie”. Ale on uspokoił się dopiero wówczas, gdy zepchnęła mu widełkami przygotowaną przez Kalego żywność – a i to wieczorem zaczął znów potrębywać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W pustyni i w puszczy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pustyni i w puszczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W pustyni i w puszczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.