Pierwsze dni na wsi były dla mnie pomyślne. Zdarzyn, gniazdo imienia naszego, nie był nigdy bez uczonych ludzi i bez dysputy u stołu o cnocie plastyczney 41 41 o cnocie plastyczney – De virtute plastica . [przypis autorski]
, o początku uszczególniaiącym 42 42 o początku uszczególniającym – Principium individuationis . [przypis autorski]
, o opowiadanym powszechnym pośledniczym 43 43 o opowiadanym powszechnym pośledniczym – Praedicatum univesale posterioristicum . [przypis autorski]
, a czasem nawet, zapędzaiąc się w materye teologiczne, o Adamie ieżeli miał wlaną umieiętnośći tak był stworzony iak my, którzy się rodziemy 44 44 o Adamie ieżeli miał wlaną umieiętność i tak był stworzony iak my, którzy się rodziemy – nauczyciele umieiętności lekarskiey Akademii Douay [w roku] 1745 wydali zagadnienie: Utrum Adamoes habuerit umbilicum . [przypis autorski]
, przechodziliśmy przez subtelności Doktora Halskiego 45 45 Doktor Halski – Doktor Halensis napisał siedem tomow in folio o siedmiu piórach Herubinów. [przypis autorski]
i wszystkich iemu podobnych. Ponieważ zaś naybardziey miałem głowę nabitą historyą o bogach pogańskich, nie zamilczałem nigdy o Faetonie i Febie, gdy mówiono o wschodzie albo zachodzie słońca; Parnas, Helikon, wody kastylskie, Muzy, Apollo, Parki i fauny były zawsze na placu. Czas nazywałem Saturnem, ogień Wulkanem, morze, ziemię, niebo i piekło – Neptunem, Temizą, Olimpem, Plutonem.
Nie każdy mógł zrozumieć to, co mówiłem w potocznym nawet dyskursie, ale ponieważ za moich czasów ztąd 46 46 ztąd – dziś popr. ubezdźwięcznione: stąd. [przypis edytorski]
tylko poznawano mądrych, kiedy tak wysoko pisali i mówili, iż ich nikt nie zrozumiał, matka moia słuchała wszystkiego z radością, a oyczym, aby się iey przypodobał, chwalił wysoką łacinę, którą mieszałem z polszczyzną, chociaż sam niewiele umiał, bo raz tylko przeszedł w Biczu Donata na pamięć.
Sława przymiotów moich napełniała całą okolicę. Nie opuszczaiąc żadney okazyi, która się podawała do okazania mego rozumu, podiąłem się chętnie mieć mowę do Wielmożney JMść Panny Regentówny przy oddawaniu jey wieńca ślubnego. Nayprzód anagrammaz iey jmienia Eleonoratak mi pięknie wypadło, że z niego wziąłem cały assump, potym 47 47 potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
alluduiąc do wieczności, która iest iak koło wieńcowe. „Lubo 48 48 lubo (daw.) – choć, chociaż. [przypis edytorski]
– mówiłem – nietrwała z kwiatem uciecha, przecież kwiecisty ten prezent przy łaskawych Olimpu influencyach nie spełznie, kiedy na nim saydak swóy składa Kupido. Prędzey niebotyczne cedry Saturn zaiadłym zębem obali; prędzey wyschną helikońskie zrzódła, aniżeli rozkrzewioną w serdecznych wirydarzach miłość rozprzęże zazdrosna Juno. Aequa Venus Teucris Pallas iniqua fuit … Przyim ten znak symboliczny, illumque honora Eleonora , który ci Wielmożny JmPan Susceptant 49 49 susceptant (daw.) – pomocnik notariusza; urzędnik sądowy przyjmujący zeznania. [przypis edytorski]
ofiaruie, aby suscipiat a te 50 50 suscipiat a te (łac.) – przyjęty przez ciebie. [przypis edytorski]
, bo velle suum cuique est . Który czyli życzliwego szczęścia zawieią Zefiry, czyli surowe przeciwney fortuny zadmą Akwilony, stateczny trwać będzie aż do kupressu 51 51 kupres (z łac. cupressus ) – drzewo cyprysowe; tu: przen. kres życia (cyprys był uznawany za drzewo żałobne, cmentarne). [przypis edytorski]
”.
Mało takich było z przytomnych gości, którzy by się poznali na wszystkich kwiatkach retorycznych tey mowy. Owszem, Pani Sędzina ciągnąca mię w taniec, gdym iey powiedział, iż taka zabawa nie przystoi uczonym, śmiała pierwsza z tym się odezwać, żem był żakiem szkolnym. Niech sądzi czytelnik, z iakim pomieszaniem i niecierpliwością czekałem końca tych god 52 52 god – dziś popr. D.lp: godów; gody : wesele, okres świąteczny. [przypis edytorski]
, gdzie, zamiast dysputy o uczonych rzeczach, czasem tylko słyszeć się dał spór między urzędniczkami ziemi naszey o pierwszą parę w tańcu, gdzie damy poglądały na mnie tym samym okiem iak Pani Sędzina, a kawalerowie śmiechem zbywali zagadnienia moie filozoficzne.
Przyszedł na koniec oczekiwany piątek, który według zwyczaiu staroświeckiego kończył uciechy weselne. Powrociłem do domu, ale z wielką odmianą w zdaniu matki i oyczyma o przymiotach moich. Ten maiąc się za rozumnieyszego ode mnie, iż znał to lepiey, co iest potrzebnieyszego do życia, śmiał się z materyi pierwszey i z formy Arystotelesa, a matka, dawszy mi do porachowania prowentowe regestra 53 53 prowentowe regestra – rejestry dochodów. [przypis edytorski]
, przekonać się żadnym sposobem nie dała, iż mądrzy ludzie gardzą tą nauką, która samym tylko kupcom i rachmistrzom iest pożyteczna.
Jm dłużey bawiłem w Domu, tym lepiey co dzień widziałem, iż serce matki stygnąć ku mnie poczęło. Opiekun, wchodząc w iey myśli i swoim chcąc oraz dogodzić, proponował mi stan duchowny, stawiaiąc przed oczy wielkie korzyści, a oyczym, władaiąc sercem matki, dokazał ie na koniec uczynić odrodnym. To dało mi pochop do myślenia, iż wielkie przymioty, które w sobie miałem, potrzebowały pola do okazania tego, com układał w głowie. Wieś iest mieszkaniem ludzi pospolicie myślących, a gospodarstwo zabawą, która nie przystoi uczonym. Człowiek wielkiego dowcipu idzie za chwałą nie pobocznemi drogami, ale przez tłum ludzi patrzących na niego i dziwiących się iego wielkiey duszy. Warszawa tym powabnieysza była dla mnie, im więcey upatrywałem okoliczności, które mię na widok wystawić mogły. Prosiłem matki, aby mię posłała na ten teatr wielkiego świata, gdzie za pomocą wuia mógłbym wyiść na człeka.
Stało się, iakem żądał. Matka, obiecuiąc sobie, iż mi duch przyidzie w Warszawie, wyprawiła mię do wuia, polecaiąc mu ten interes, aby wszelkiemi sposobami nakłaniał mię do stanu duchownego.
Gdyby mi było wolno, iak niektórym dzieiopisom, odeyść daleko od zamiaru i błąkać się z uwagą nad pobocznemi okolicznościami, prowadząc za sobą ziewaiącego czytelnika, opisałbym tu, iak wystawiłem sobie w umyśle Warszawę, pierwszy raz ią zobaczywszy. Rozległość iey zdawała mi się na kształt sylogizmu długiego, który ułożywszy według reguł logiki, stałby się trzecią częścią krótszy. Powietrze grube i zarażone fetorem z cmentarzow i fabryk mydlarskich, na kształt materyi pierwszeyArystotelesa, która szperaiącym w niey zawraca głowę. Hałas ludzi, koni na kształt gwaru i zgiełku podczas zapalonych dysput. A tak powiedziałbym, iż umieiętność moia nic osobliwszego nie znalazła w tym mieście. Ale zamiar móy ma w sobie co innego. Czytelnik, ieżeli iest ciekawy dalszey osnowy życia i przypadków moich, nie zechce mię spuszczać z oka, ale idąc za mną do domu wuia mego, przypatrzy się, iak byłem od niego przywitany.
Nim mu oddałem list matki moiey, którym mię polecała opiece i względom iego, cokolwiek przyiść mi mogło naprędce do głowy, co by okazywało głęboką moią naukę, starałem się iak naylepiey wyrazić. Przerwał mi mowę wuy móy, śmieiąc się i nie chcąc daley słuchać. „Przestańże – rzekł potym 54 54 potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
do mnie – tey szkolney perory. Komplement twóy iest iak z karty. Trzeba zapomnieć o bakalarskiey nauce, która by cię śmiesznym czyniła w posiedzeniu 55 55 w posiedzeniu – tu: na spotkaniu. [przypis edytorski]
ludzi roztropnych”.
Читать дальше