Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Akuszer śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Akuszer śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Akuszer śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Akuszer śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Akuszer śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Podpisała notki i zaniosła je do Kazi, a potem ruszyła na stancję przy św. Jacka, do pani Adelajdy, by wyżalić się Mirandzie, swej syjamskiej kotce, na ludzką niegodziwość.
Targały nią wyrzuty, lecz kiedy weszła na lwowskie korso, wchłonął ją kolorowy tłum spacerujący Akademicką. Rzuciła okiem na wystawy jubilerskie i eleganckie kapelusze Korzeniowskiej. Zobaczyła rakiety tenisowe w sklepie Kuchara i przypomniała sobie, że niedawno chodziła na korty. Teraz zgnuśniała. Nie miała żadnej partnerki ani partnera do gry. Pocieszyła się, że mogłaby się zmierzyć z Okularnikiem z działu sportowego, lecz ten ostatnio z jakiegoś powodu jej unikał.
Zatrzymała się przy wejściu do kina Chimera. Wielkie plakaty reklamowały wiosenny sezon kinowy i nowy polski film obyczajowy – Trzy serca, według powieści Dołęgi-Mostowicza. Chętnie wybrałaby się na niego. Ledwie o tym pomyślała, gdy pojawił się przed nią oficer z fantazyjnie przerzuconą przez ramię peleryną. Strzelając zawadiacko butami, uśmiechnął się uwodzicielsko spod równo przyciętego wąsa. Nie zawierała znajomości na ulicy. Przeprosiła go i szybko odeszła.
Wyrośnięty młodzieniec spojrzał hardo na Sterna, a potem się uśmiechnął.
– Widzę, że pan mnie nie poznaje. To naprawdę ja, Izaak Joachim Hillel – powiedział, połyskując białymi zębami.
– Izaak? – Stern zaskoczony patrzył na szerokiego w barach, opalonego mężczyznę.
– We własnej osobie! Wczoraj w południe spacerowałem po Wiedniu, a tydzień temu zrywałem w Hajfie pomarańcze. Niewyobrażalne, prawda?
Uściskali się serdecznie na powitanie.
– Ojciec poszedł do klienta... – Spojrzał na wiszący w przedpokoju zegar. – Lada chwila powinien wrócić. Nie będziemy stać w drzwiach, zapraszam pana do środka. – Szerokim gestem pokazał, by Stern wszedł pierwszy. – Bardzo proszę.
Przez blisko pół godziny młody Hillel pełnił rolę gospodarza. Opowiadał przy herbacie o nowym państwie, które budują Żydzi z całego świata, i o walkach, jakie przyszło im toczyć z Arabami.
– Trwa palestyńskie powstanie, ale... nawet Mojżesz nie mógł dać sobie rady z Żydami – dodał wesoło. – Ostatnim pomysłem, jaki proponują Anglicy, jest ścisła separacja ludności.
– Getto? – zdziwił się Stern.
– Przecież to dzicy Beduini! – obruszył się Izaak. – Nie oszczędzają kobiet ni dzieci. Ich celem jest rabunek i zadawanie cierpień. Spadają niespodziewanie, jak deszcz w nocy, i znikają, nie pozostawiając śladów.
– Pielgrzymują do grobu Allacha?
Izaak nie odpowiedział wprost. Potrzebował namysłu, by odpowiedzieć na pytanie gościa.
– Można i tak powiedzieć – odparł, skubiąc rachityczną bródkę. Ten gest upodabniał go do ojca, i redaktor przypomniał sobie czasy, gdy z Samuelem studiowali prawo na uniwersytecie.
Jakub nie chciał nadużywać gościnności. Wstał i podziękował za herbatę. Właśnie się żegnał, gdy w drzwiach pokazał się Samuel. Adwokat nie chciał słyszeć, by przyjaciel ich opuścił. Za to Izaak poczuł się zwolniony z obowiązków gospodarza i po przywitaniu z ojcem wyszedł do miasta spotkać się z przyjaciółmi.
– To już postanowione. Zamykam wszystkie sprawy i za trzy miesiące wyjeżdżam do Marie do Palestyny – oświadczył Samuel.
– A Izaak?
Adwokat się zaśmiał.
– Na razie zostaje – powiedział nie wiadomo dlaczego szeptem. – Twierdzi, że płynąc pod prąd, bardziej się przyda.
– Komu?
– Mnie, tobie, nam wszystkim – dodał wymijająco Sam, wskazując fotel przy okrągłym stoliku. – Przyszedłeś po dobrą radę, Gwiazdorze? Wciąż pali ci się pod nogami ziemia?
– Zastanawia mnie, co Aaron Lille robił z pieniędzmi. Jeśli szył dwa ancugi na tydzień, nie był biedakiem. Kiedy odwiedziłem cię w czwartek, chciałeś mi coś ważnego powiedzieć. Wspominałeś o krążących po mieście plotkach... – Jakub ostrożnie naprowadzał przyjaciela na temat.
– To niesprawdzona wiadomość – zaczął adwokat i, odwlekając rozmowę, otworzył barek. Po zastanowieniu wyjął z niego karafkę z weneckiego szkła ze słomkowym trunkiem, postawił ją na stoliku i nie śpiesząc się, nalał wódkę do kieliszków.
Wypili. Jakub rozpoznał cudowny smak nalewki na kwiatach czarnego bzu, którą Hillel wyciągał na szczególną okazję.
– Wiadomość o tym – Hillel zrobił tajemniczą minę – że Aaron był nałogowym graczem.
– Graczem? – zapytał Jakub, delektując się wyjątkowym zapachem eliksiru. – Nie wiedziałem, że krawiec lubił rżnąć w karcioszki.
– Czy powiedziałem, że zgubiły go karty? – zaprotestował adwokat, powtórnie napełniając kryształowe naczynka. – To inna gra, w którą obaj kiedyś graliśmy.
Jakub szybko wypił kieliszek i wstał. Rozmowa, która bawiła Hillela, zaczynała go denerwować.
– Minie godzina, zanim wydusisz z siebie, że...
– Grał ponoć w cymbergaja! – powiedział Hillel, obserwując zdumioną minę kolegi. Nie pytaj teraz, skąd o tym wiem, kto i gdzie robił zakłady i jakie były reguły ich spotkań.
Jakub siadł przy stoliku, spoglądając łakomie na słomkową wódkę.
– Wiesz bardzo dużo, ale zastanawiasz się, czy warto mi o tym powiedzieć. Boisz się, że następnego dnia cały Lwów przeczyta o tym w „Kurierze”.
– Szczerze? Tego właśnie się boję. Mówić ludzie uczą się bardzo wcześnie, milczeć bardzo późno. Za dobrze się znamy, bym wystawiał naszą przyjaźń na próbę.
– Jeśli nie ty, to powie mi ktoś inny – obruszył się Jakub.
– Kto? – Adwokat spojrzał podejrzliwie.
– Choćby Mosze Halewi.
– Powiedziałeś Halewi? – Teraz Hillel wstał gwałtownie od stołu i obszedł przyjaciela.
– Tak, Mosze Halewi – zaakcentował Stern, obracając się w stronę adwokata. – Jest konkretny i usłużny.
– To niewysokie, chude indywiduum? Sąsiad Lillego? Jakub wydawał się być zaskoczony.
– Radziłbym ci na niego uważać.
– Dlaczego?
Samuel uśmiechnął się drwiąco.
– Niektórzy twierdzą, że jest policyjnym chatrakiem, inni, że przestępczą wtyką, a jeszcze inni, że pracuje ofiarnie dla obu stron. W przeszłości miał zatargi z prawem i od tamtej pory chodzi na pasku policji, bo ta ma na niego jakiegoś haka. Prostytucja nieletnich, coś w tym sensie, słyszałem takie plotki, lecz brzydzę się je powtarzać.
Stern słuchał tych słów z niedowierzaniem i na nowo zastanawiał się, dlaczego właśnie jemu Halewi podarował zdjęcia Szczęściarza. Chciał zwalić na krawca całą winę? A może tylko znał jego chorobliwą pasję i, milcząc, nie przeciwstawiał się jej. Nieprawdopodobne, by go szantażował, bardziej był jego pijackim powiernikiem.
– Pomaga mi – przerwał zamyślenie. – Sądzisz, że ktoś go nasłał i prowadzi jakąś grę?
– Jest w tym ponoć wyjątkowo biegły.
Hillel chciał nalać kolejny kieliszek dla gościa, lecz Jakub go powstrzymał. Wyjął notes i przeczytał na głos zapisane w nim nazwiska. Adwokat zdawał się nie reagować. Po czym sam sobie nalał kieliszek.
– Nie znam żadnego Mykoły Pronobisa, nazwisko Kinzel też mi nic nie mówi.
Wiktor Żeleźnik to mój znajomy z palestry. A Sylwester Bal? Bal to wyjątkowo niebezpieczny typ. Powinieneś go pamiętać. Już na studiach należał do tajnej korporacji. Pojedynki, zakłady. To nie jest niewinna zabawa – powiedział i podniósł kryształek pod światło. – Cymbergaj Bala to w dosłownym znaczeniu gra o wszystko. Niektórzy przegrali w niej majątek i odeszli zadowoleni, że nie stracili czegoś więcej. Inni stali się jego zakładnikami i muszą spłacać długi honorowe. Gra odbywa się według reguł zapisanych w jakiejś księdze. Wejście do lokalu na hasło, zmieniane podług jakiegoś klucza.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Akuszer śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Akuszer śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Akuszer śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.