Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pamięć wszystkich słów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pamięć wszystkich słów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pamięć wszystkich słów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pamięć wszystkich słów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Chwilę zajęło mu skojarzenie faktów.

– Podobno spłonęła.

– Nie. Raczej nie. Wiedzielibyśmy o tym.

– Dlaczego my? – Porucznik wskazał na towarzyszących jej ludzi. – Bojowa drużyna Szczurzej Nory nie wystarczy?

– To wy ściągnęliście ją z haków. To was mój… brat do niej zaprowadził. Wędrowaliście już tamtędy, piliście tamtejszą wodę, oddychaliście powietrzem. Wciąż nosicie ślad Mroku we krwi. Nie znajdę nikogo lepszego.

Kenneth pokiwał głową i wskazał kciukiem za swoje plecy.

– Mamy pilnować tej przełęczy, żeby aherowie nie dali rady nią przejść.

Czarnobrody Szczur sapnął i odezwał się, nie kryjąc sarkazmu.

– Aherowie, co? A iluż to ich zamierza nią przejść?

Kwadrans później stali w miejscu, skąd rozciągał się widok na północ. Prawdziwą Północ, gdzie nigdy nie stanęła stopa człowieka.

Porucznik, ubrany już i uzbrojony, wskazał mieczem na olbrzymie obozowisko, składające się z tysięcy skórzanych namiotów i śnieżnych chat.

– Jeśli dobrze liczę, to chyba wszyscy.

*

Drzwi kajuty otwarły się cicho, wpuszczając do środka świeże powietrze i mężczyznę w turbanie z twarzą ukrytą pod kilkoma zwojami tkaniny. Przybysz miał na sobie lekkie spodnie, jedwabną kamizelkę haftowaną w kwiaty i węże, a jego przedramiona zdobiły dwie stalowe bransolety, które szczęknęły głucho, gdy założył ręce na piersi i skłonił jednocześnie energicznie głowę. Kailean uznała, że to dziwny sposób witania się, ale co kraj, to obyczaj.

Laskolnyk zmierzył go wzrokiem, ale ani nie oddał powitania, ani nie wstał i nie wyszedł zza szerokiego biurka, ani nie wskazał na stojące naprzeciwko krzesło.

Zasłona na twarzy nie pozwalała stwierdzić, czy ta obcesowa niegrzeczność ubodła obcego.

– Kciuk – rzucił cicho khadar.

Po czym rozparł się na krześle, złożył dłonie w piramidkę i się uśmiechnął. To był jeden z tych uśmiechów, które powodowały, że stepowi bandyci schwytani przez czaardan popuszczali w spodnie i zaczynali opowiadać o wszystkim, co wiedzieli. I choć nie byli już na stepach, czaardan formalnie nie istniał, a ten obcy nie był zbójem, to widać było, jak się spina. Bransolety brzęknęły nerwowo.

Laskolnyk kontynuował.

– Tylko Kciuk? Nic więcej? To niezbyt wyszukany przydomek.

– Dla mnie jest w sam raz, generale.

– Dobrą miałeś podróż?

– Łodzią, konno, wielbłądem i znów łodzią. Dobrze było wyrwać się z miasta.

– Rozumiem. Moi ludzie cię sprawdzili. Wydajesz się tym, za kogo się podajesz.

Mężczyzna znów wzdrygnął się lekko.

– To było niepotrzebne.

Kailean łatwo mogła sobie wyobrazić, jak Kciuk zaciska usta i mruży oczy. Co jak co, ale gdy Niiar, Kocimiętka i Janne zabierali się do „sprawdzania” kogoś, to czasem człowiek przez następne miesiące budził się w nocy z krzykiem. Uprzejmy uśmiech nie znikł z twarzy Laskolnyka.

– Było potrzebne. Twoje uwierzytelnienia wydawały się w porządku. Znak Psiarni, hasło, pergamin. Ale znak i pergamin można podrobić, a hasło wydrzeć z czyjegoś wyjącego z bólu gardła. Potrzebowaliśmy odrobiny czasu, by się upewnić.

Berdeth łaskotał jej umysł od środka, gotowy i spięty. Mężczyzna też był spięty. Czuła od niego lekką woń słonej wody, konia i ostry dziwny zapach, który musiał pochodzić od tego wielbłąda. Ale przede wszystkim czuła pot i irytację. Nie strach, tylko raczej zniecierpliwienie.

Niemal takie samo jak jej.

Statek. Płynęli statkiem, kogą, jak nazywał krypę kapitan o wyglądzie pirata, który urwał się z szubienicy. Kocimiętka uspokoił ją, że to z pewnością nie piracki okręt, bo jest za wielki, zbyt powolny i mało zwrotny, by na morzu dogonić cokolwiek. Płynęli już prawie miesiąc na czele małej floty składającej się z kilku takich statków, wynajętych przez Imperium od kupców żeglujących po Morzu Białym. Płynęli na południe w stronę legendarnych krain, gdzie pieprz, imbir i szafran rosną na każdym krzaku, żebracy ubierają się w jedwab, a ulice są wybrukowane złotem. Gdy khadar powiedział im wtedy, w namiocie na skraju pobojowiska, że chce się rozejrzeć na Południu, nikt nie sądził, że trafią tutaj, na posklecaną z drewna łupinę, szarpaną przez fale wte i wewte. Czaardan przebył Małe Stepy, gdzie rzeczywiście wydawało się, że Laskolnyk ma znajomych w każdym plemieniu, dotarł na skraj Travahen, a tam dopadły go rozkazy, dostarczone rękami czarownika wyplutego przez magiczny portal.

Statki czekają, mówiły rozkazy. Płyńcie.

Sześć statków miało na pokładzie czterystu osiemdziesięciu żołnierzy, formalnie wolną kompanię najemników, płynącą na służbę do gildii kupieckiej reprezentującej meekhańskie interesy na Dalekim Południu. Czaardan miał dołączyć do tych ludzi, a Laskolnyk objąć nad nimi dowództwo. Wszystko na sto mil pachniało Szczurzą Norą, a „najemnicy”, mimo różnego uzbrojenia, trzaskali obcasami i salutowali jak imperialna gwardia, ich oficerowie zaś nosili płaszcze, na których jeszcze widniały ślady po odpruwaniu lamówek. Niby wszystko było w porządku, czaardan nadal służył Imperium, lecz w powietrzu unosił się smrodek szytych grubymi nićmi intryg i improwizacji.

W sumie to nie było dla nich nic nowego.

Khadar kontynuował:

– I to ja decyduję, co jest, a co nie jest potrzebne w kontaktach z Psiarnią. Po ostatnim spotkaniu z waszymi ludźmi pochowałem przyjaciółkę.

Kciuk skinął lekko głową.

– Czytałem o tym. Raport. Wśród Ogarów są różne Psy…

– … ale wszystkie szczekają dla Imperium. Znam to przysłowie. – Laskolnyk przestał się uśmiechać. – Nie jestem jednak pewien, czy to nadal prawda. Wścieklizna to zaraźliwa choroba.

Agent Psiarni opuścił ręce, a Berdeth w umyśle Kailean sprężył się do skoku. Ruch mężczyzny niósł w sobie nieokreśloną groźbę, Kocimiętka wprawdzie przeszukał go od stóp do głów, zabierając każdy przedmiot mogący służyć jako broń, ale słyszało się o szpiegach wytrenowanych do zabijania gołymi rękoma.

– My tutaj – głos Kciuka zmienił się, stał bardziej miękki, łagodny – na krańcach znanego świata, nie bawimy się w gierki między wywiadami, jak ci durnie w Imperium. Brak nam na to czasu i ochoty. Mam w Białym Konoweryn, mieście, w którym w środku sezonu handlowego kisi się ćwierć miliona ludzi, ośmiu – pokazał na palcach, żeby podkreślić wagę swoich słów – agentów. Każdy z nich prowadzi pięciu do dziesięciu szpiegów, z których większość jest całkowicie bezwartościowa. Ot, jakiś pomocnik kupca albo sekretarz w cechu rzemieślniczym. W pałacu nie mamy nikogo, w Świątyni Ognia też. Wśród niewolników miałem trzech ludzi, ale od czasu wybuchu powstania nie wiem, co się z nimi dzieje.

Przerwał dla nabrania oddechu.

– Od dwóch lat słałem raporty na północ. Pisałem, że jeśli dojdzie do kolejnego powstania niewolników, będzie ono inne niż te dotychczasowe. Bo będą je organizować nasi ludzie. Pisałem, że takie powstanie może pogrążyć całe Dalekie Południe w chaosie, z którego nie podźwignie się ono przez lata. Prosiłem, by wpłynąć na tutejszych władców, przez handel albo politycznie, by zaczęli luzować niewolnicze obroże. Zignorowano mnie, a teraz, gdy wszystko trafił szlag, przysyłają sławnego generała Laskolnyka i garść piechoty przebranej za najemników.

Laskolnyk uśmiechnął się nieco inaczej. Łagodniej.

– Mieliśmy na północy swoje własne problemy do rozwiązania…

– Słyszałem. Verdanno i Ojciec Wojny, niezła…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pamięć wszystkich słów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pamięć wszystkich słów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Джон Катценбах - Pamišėlio istorija
Джон Катценбах
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów»

Обсуждение, отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x