Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Pamięć wszystkich słów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: satan, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pamięć wszystkich słów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pamięć wszystkich słów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pamięć wszystkich słów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pamięć wszystkich słów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zasalutował, co wyglądało dość dziwnie, bo lewą ręką trzymał swoją ciężką tarczę nad głową.

– Patyk?

– Tak jest, panie poruczniku!

– Co ty robisz?

– Eeee… nic, panie poruczniku. Ale nie stałbym w tamtym miejscu, panie poruczniku.

– Bo?

Z góry dobiegło coś jakby sapnięcie.

– Proszę do mnie, panie poruczniku. Szybko. Obaj.

Stanęli przy Strażniku, kryjąc się pod jego tarczą, i w tej samej chwili z góry sypnęły się drobinki lodu. Żółte perełki, odbijając się od skalnej ściany, padały na śnieg, garść zabębniła o tarczę. Kenneth zapatrzył się na to niezwykłe zjawisko.

– Żółty grad?

Velergorf też wyglądał na zaskoczonego.

– Nie mam pojęcia, co to. – Podrapał się po wytatuowanym policzku – ale na pewno jest jakieś mądre wyjaśnienie, panie poruczniku.

Z góry dobiegło pytanie:

– No i co, Patyk?

Żołnierz spojrzał na dowódców z przepraszającą miną, opuścił tarczę i zaryczał:

– Fenlo wygrał!

– Ha! Miałem rację! Jest tak zimno, że szczyny zamarzają w powietrzu. Jesteś mi winien…

Nie dosłyszeli, co mówił dalej, ale nie musieli. Kenneth spojrzał na Velergorfa i milczał.

– Masz rację – mruknął wreszcie. – Nudzą się. Od jutra dwumilowe marsze na południe i z powrotem. W pełnym rynsztunku. Dziesiątkami. A dzisiaj wieczorem zrobię niespodziewany przegląd ekwipunku i broni. Uprzedź wszystkich.

*

Jak powiadał jeden z jego byłych dowódców, plany robimy tylko po to, żebyśmy potem wiedzieli, co właściwie się nie udało. Gdy wrócili do obozu, do Kennetha swobodnym krokiem, ukrywając ziewanie, podszedł Wilk. Zasalutował niedbale i wskazując na północną stronę przełęczy, złożył raport. Porucznik wysłuchał go, poklepał po plecach, uśmiechnął się szeroko i znikł w jednej z wygrzebanych w śniegu nor.

Strażnik odwrócił się i ruszył przez obóz, leniwie pozdrawiając resztę żołnierzy. Minął Fenlo Nura, zajętego przeliczaniem leżących na kawałku skóry monet, pozdrowił Patyka, zawzięcie szorującego śniegiem swoją tarczę, machnął dłonią kilku żołnierzom, ubijającym właśnie sypki puch i rozkładającym na nim namiotowe płachty, na których lądowały części wojskowego oporządzenia. Ludzie wchodzili i wychodzili z nor, krzątali się, fruwały tumany śniegu, kilka psów hasało wokół, poszczekując radośnie. Im też siedzenie w jamach dawało w kość.

Sielanka.

Gdy słońce wzniosło się wystarczająco wysoko, by zajrzeć na przełęcz, porucznik wyszedł ze śniegowej nory ubrany tylko w spodnie i skórzane buty. Uniósł dłoń pod światło, uśmiechnął się i powoli, nie wykonując gwałtowniejszych ruchów, usiadł na rzuconej na śnieg skórze, wystawiając twarz i pierś do słońca.

Spokój i odpoczynek.

W ciszę wdarł się nagle odgłos biegnących psów, sapanie, poskrzypywanie uprzęży i świst płóz trących o śnieg. Pół tuzina sań wdarło się do obozu, rozbijając płytkie zaspy i sypiąc wokół bielą. Kilku żołnierzy ledwo uniknęło stratowania, leżące na skórach rzeczy znikły, ktoś klął soczyście i barwnie, mieszając słowa wessyrskie i meekhańskie.

Sanie zatrzymały się, ciągnące je psy przywarły do ziemi, szczerząc kły i powarkując gniewnie. Z każdego pojazdu zeskoczyło dwóch ludzi, wszyscy z bronią w ręku, lecz zanim Strażnicy zdążyli sięgnąć po własną, jeden z przybyłych odrzucił na plecy ciężki kaptur, ukazując czarne włosy oraz takąż gęstą brodę, i ryknął:

– Wywiad Wewnętrzny! OlaghesBrend, Szczur trzeciej klasy. Kto tu dowodzi?

Kenneth uśmiechnął się szeroko, bo mężczyzna cały czas patrzył na niego.

– Ja. Porucznik KennethlywDarawyt. Szósta Kompania Szóstego Pułku Górskiej Straży.

Podniósł się powoli. Przy tym mrozie wykonywanie jakichkolwiek gwałtowniejszych ruchów było proszeniem się o odmrożenie, a Anday’ya zawsze chętnie wysłuchiwała takich próśb.

– Wiem, jak się nazywasz, opisano mi twój wygląd, poruczniku. – Na brodatej twarzy zagościło na chwilę coś w rodzaju niesmaku. – Szukam słynnych Czerwonych Szóstek, które zabijają bandytów całymi setkami i w imieniu Imperium prowadzą armię barbarzyńców przeciw samemu Ojcu Wojny. To podobno wy. Dziwię się tylko, że wjechałem do tego obozu jak do kurnika. To ma być Górska Straż, która śpi pod śniegiem, żre kamienie i szczy lodem? Ja…

Zamilkł, z wyraźną konsternacją obserwując krąg uśmiechów, które wykwitły na brodatych, wąsatych i wytatuowanych gębach żołnierzy.

– Co was tak, do cholery, śmieszy?

Kenneth powoli pokręcił głową.

– Za dużo by mówić. Co cię tu sprowadza? Straż nie wykonuje poleceń Szczurzej Nory. Jeżeli jesteś Szczurem. Trzeciej klasy na dodatek. Bo słyszałem, że od Szczurów wymaga się myślenia. I tak między nami mówiąc, jeśli któryś z twoich ludzi wykona gwałtowniejszy ruch, będzie martwy.

– Co?

Czarnobrody zamrugał i rozejrzał się po raz pierwszy. Żołnierze stali wokół sań w luźnych grupkach. Na ich twarzach nie gościło nic poza spokojnym zainteresowaniem. Żaden nie trzymał broni w ręku.

– Lepiej go posłuchaj, Olag. – Jeden z przybyłych zdjął z twarzy oszronioną chustę i powoli zsunął kaptur na plecy. Kennetha nawet nie zdziwiło, że okazał się krótko ostrzyżoną blondynką. – Swędzi mnie między łopatkami jak jasna cholera.

– Ilu ludzi ma liczyć moja kompania? – Porucznik przestał się uśmiechać. – A ilu widzisz? Dwudziestu? Prawdę powiedziawszy, sam nie wiem, gdzie jest reszta. Wilk?

Śnieżna zaspa po lewej stronie kręgu sań zatrzęsła się i rozsypała. Czterech żołnierzy wyłoniło się spod śniegu, bełty położone w rowkach kusz błysnęły zimno.

– Znaleźliśmy ich ślady dziś o świcie, panie poruczniku. Musieli przeczekać wichurę parę mil stąd, poniżej siodła przełęczy, pewnie w tych jaskiniach, które minęliśmy. Tuzin ludzi, sześć sań, psy. Dwie godziny temu ruszyli w górę, starając się poruszać cicho. Godzinę temu zatrzymali za zakrętem, jakieś czterysta jardów od nas, i naradzali. I chyba wtedy wpadli na ten głupi pomysł. Gdyby rzeczywiście udało im się nas zaskoczyć, pewnie byłaby tu niezła jatka.

– Tak. – Kenneth cmoknął, jakby lekko zniecierpliwiony. – Jak już wspomniałem, lepiej, żebyście nie wykonywali żadnych gwałtownych ruchów, przynajmniej dopóki nie potwierdzę, kim jesteście. Jeśli będę miał jakiekolwiek wątpliwości…

Nie dokończył, bo kolejny stojący kilka kroków za brodaczem obcy zrzucił kaptur i odsłonił twarz. Szopa jasnych włosów rozsypała się w nieładzie, a wielkie błękitne oczy wlepiły się w Strażnika z niespotykaną intensywnością.

– To chyba nie będzie konieczne, poruczniku. To ja prosiłam, żeby się z wami spotkać. Ładna blizna.

Kenneth nagle poczuł się cholernie zakłopotany tym, że stoi półnagi przed tą dziewczyną. Blizna, o której mówiła, ciągnęła się od środka lewego obojczyka po sam mostek.

– Hrabianka LaiwasonBaren – mruknął, usiłując pokryć zmieszanie. – Nie spodziewałem się, że cię jeszcze ujrzę.

– Nie hrabianka i nie Laiwa. – Dziewczyna pokręciła głową. – Wie pan o tym, poruczniku. Matka dała mi na imię Onelia, ale wolę, jak nazywają mnie Nel.

– Czemu chciałaś się z nami spotkać?

– Potrzebuję ludzi, którzy pójdą ze mną przez savhoren. W Mrok.

Kenneth obrzucił wzrokiem towarzyszące jej Szczury. Żaden nie wyglądał na zszokowanego tą deklaracją.

– Po co?

– Odnaleźć jedną dziewczynkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pamięć wszystkich słów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pamięć wszystkich słów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Wegner - Niebo ze stali
Robert Wegner
Robert Wegner - Północ-Południe
Robert Wegner
Robert Wegner - Wschód - Zachód
Robert Wegner
Джон Катценбах - Pamišėlio istorija
Джон Катценбах
Robert Wagner - Die Grump-Affäre
Robert Wagner
Olaf Wegner - Eleonora
Olaf Wegner
Jennifer Wegner - SOKO Mord-Netz
Jennifer Wegner
Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów»

Обсуждение, отзывы о книге «Pamięć wszystkich słów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x