Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Nie tylko dlatego - odparłem cierpliwie. - Gdyby coś takiego istniało, to nie sądzi pan, że powinno mieć odbicie w konkretnych dokumentach? Na przykład w instrukcjach wydawanych przez komunistów?

Po chwili namysłu skinął głową. Pogrzebałem w teczce, wyciągnąłem notatki.

- Dowód numer jeden, Wysoki Sądzie - oznajmiłem z uśmiechem. - Dokument datowany na trzynastego grudnia 1931 roku pod tytułem List KC KPP w sprawie konspiracji, zachowania się w dochodzeniach i walki z prowokację. Cytuję:

W codziennej pracy partyjnej spotykamy się na każdym kroku z nieprzestrzeganiem najelementarniejszych zasad konspiracji. Odnosi się to przede wszystkiem do rozgłaszania partyjnych tajemnic: adresów, partyjnych lokali, składu kierownictwa i funkcji poszczególnych towarzyszy - czy spraw, w które należy wtajemniczać tylko towarzyszy, którzy się stykają bezpośrednio z odnośnymi odcinkami pracy. Często gęsto, jak stwierdzają fakty, używa się dla pracy partyjnej, składów i zebrań nieodpowiednich lokali, zasypanych albo za dużo znanych szerokiemu ogółowi. Niejednokrotnie używa się ten sam lokal do różnych czynności. Nie sprawdza się poprzednio użytych lokali, często nieznane jest pochodzenie lokalu albo używa się lokalu przez lata. Dostarczenie lokalu na zebrania, technikę albo mieszkanie porucza się często małoodpowiedzialnym i niedoświadczonym towarzyszom. Wielkie braki wykazuje też system łączności, stanowiący najbardziej czuły nerw każdej organizacji.

- Wystarczy? - upewniłem się.

- No dobrze, ale jak to się ma do kwestii tortur? - zapytał mój rozmówca. - I co to jest „technika”?

- „Technika” to lokal, gdzie drukowano różnego typu teksty: nielegalne gazety, broszury, ulotki - wyjaśniłem. - Mówiłem o tym kilka tygodni temu…

Student odchrząknął niepewnie.

- Byłem wtedy… eee… niezdrów.

Po sali przebiegł szmer rozbawienia.

- Chodziło mi o udowodnienie faktu, że konspiracyjna działalność komunistów nie była najwyższego lotu. Co do samych tortur, to pozwolę sobie powołać się na to samo źródło. Wydawałoby się, że skoro wobec aresztowanych stosowano przymus fizyczny, powinno to znaleźć odzwierciedlenie w instrukcji, która zawiera w tytule zwrot „o zachowaniu się w dochodzeniach”. Jakieś wzmianki o heroicznym znoszeniu męczarni w imię klasy robotniczej, odwadze, samozaparciu. Tymczasem nic z tego, mowa jest jedynie o „godności rewolucyjnej” i nakazuje się „za żadną cenę nie przyjmować od szpicla czy prowadzącego śledztwo oficera policji papierosa, bułki czy szklanki herbaty”… O przesyceniu komunistycznych struktur agentami polskich służb specjalnych powiem na kolejnych wykładach. Teraz tylko wspomnę, że było ich takie mnóstwo, że w niektórych rejonach wydawano zakaz dalszego werbowania konfidentów, gdyż zaczynali oni stanowić trzon miejscowej organizacji partyjnej… Gdyby pan chciał sam przejrzeć te akta, to służę sygnaturami. Wszystkie pochodzą z Archiwum Akt Nowych i Centralnego Archiwum Wojskowego - zakończyłem.

Gdy szedłem do wyjścia, rozległy się uprzejme oklaski. Niewysoka, szczupła studentka potrąciła łokciem podręcznik, schyliliśmy się po niego jednocześnie i wtedy poczułem znajomy zapach. Mam wyjątkowo wrażliwy węch, a po zażyciu alchemicznej mikstury wszystkie zmysły wyraźnie mi się wyostrzyły. W ułamku sekundy skojarzyłem, skąd znam tę dziewczynę. Co prawda wielu ludzi używa tych samych perfum, ale w połączeniu z naturalnym zapachem skóry dają one wyjątkowy, niepowtarzalny efekt. Przynajmniej dla kogoś obdarzonego czułym powonieniem…

Nigdy nie widziałem jej twarzy, ale ćwiczyłem z nią kilkakrotnie w jednym z ośrodków szkoleniowych polskich sił specjalnych. Czasem trenowali tam agenci operacyjni naszych specsłużb. Granica między siłami a służbami specjalnymi była dość płynna, jako że sytuacja wymagała w wielu przypadkach ścisłej współpracy. Zgrzytnąłem zębami - wyglądało na to, że ktoś mi nie ufa. Mimo iż w czasie sparringów kobieta miała na twarzy kominiarkę, byłem pewien, że to ona.

- Mogłaby pani zejść na dół i poprosić pana Władzia, żeby wyłączył ogrzewanie? - poprosiłem ją. - Wie pani, to takie drzwi z napisem…

- Wiem, gdzie to jest - odezwała się siedząca obok ruda dziewczyna o bladej cerze. - Ale słyszałam, że pan Władzio…

- Pan Władzio jest tylko pracownikiem technicznym - przerwałem jej bezceremonialnie. - Choć może lepiej będzie, jeśli pójdą panie obie. A państwu dziękuję za udział w zajęciach - zwróciłem się do studentów.

Tak jak myślałem, natychmiast rzucili się do drzwi, skutecznie zagłuszając wszelkie ewentualne uwagi na temat pana Władzia. Zajęcia prowadziłem ze studentami pierwszego roku, więc miałem nadzieję, że nie znali jeszcze zbyt wielu plotek. Pan Władzio był co prawda czarną legendą, ale jego ojciec miał na uczelni spore wpływy, zatem rozmawiano o nim raczej półgębkiem.

Ruszyłem zdecydowanym krokiem do swojego gabinetu, a ponieważ skończyłem zajęcia na dzisiaj, postanowiłem tam poczekać na nieuniknione fajerwerki. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za jednym zamachem załatwię sprawę pana Władzia i dam do zrozumienia śledzącej mnie panience, co sądzę o jej obecności na wykładach…

Nie zdążyłem nawet wypić herbaty, kiedy rozległo się energiczne pukanie i do mojej samotni wszedł dziekan.

- Czemuż zawdzięczam tę wizytę, panie profesorze? - zawołałem, podrywając się na nogi. - Herbaty? Kawy?

- Mogę usiąść? - zapytał. - Musimy porozmawiać.

- Oczywiście. - Przysunąłem mu wygodniejszy z dwóch posiadanych przeze mnie foteli.

- Dlaczego zawsze mam wrażenie, że pan uprawia własną politykę, której następstwa musimy ponosić my, maluczcy? - zagaił, patrząc w przestrzeń.

- Ależ panie profesorze! - Zamrugałem niewinnie. - Co też pan…

Przerwał mi zdecydowanym gestem.

- Pan Władzio został przewieziony do najbliższego szpitala na urazówkę - poinformował zjadliwym tonem. - Sześć wybitych zębów, ręka złamana w łokciu, do tego wywichnięty bark i kupa siniaków… Jakby tego było mało, profesor Oszerko ma zamiar założyć sprawę przeciwko tej studentce, która pobiła mu syna. A to moja studentka - warknął, przypatrując mi się złowrogo. - Nie zostawię jej na pastwę losu, bo obaj wiemy, kto w tym zajściu był stroną agresywną, więc siłą rzeczy zmusił mnie pan do konfrontacji z Oszerką. Jeśli przegramy, będę miał jeszcze jednego wroga, w moim wieku człowiek się powoli do tego przyzwyczaja, jednak dla tej dziewczyny może to oznaczać koniec studiów na naszej uczelni. Pomyślał pan o tym?! I proszę mnie nie przekonywać, że posłał pan ją tam przypadkiem!

- Nie posłałem jej tam przypadkiem - przyznałem. - Jednak jeśli to, co teraz powiem, wyjdzie poza ten gabinet, wszystkiemu zaprzeczę.

- Słucham - rzucił szorstko dziekan.

- Pan Władzio coraz bardziej… przekraczał granice normalności. I nikt z tym nic nie zrobił. Mogę skończyć? - spytałem, widząc, że ma zamiar mi przerwać.

Opadł na fotel z westchnieniem.

- Ani pan, ani rektor, ani nawet profesor Davidoff.

- Dlaczego akurat Davidoff? - obruszył się mój rozmówca. - Przecież to nie należy do jego obowiązków.

Milczałem przez chwilę, zastanawiając się, ile mogę powiedzieć.

- Jako dziecko profesor Davidoff przeżył kilka lat na ulicy - powiedziałem. - A rosyjska ulica to nie bajka… On wie, jak się czuje ktoś bezsilny. Dlatego jest może bardziej uwrażliwiony na takie sprawy. Gdyby pan Władzio trafił na jakąś nieśmiałą dziewuszkę z prowincji, mogłoby to się skończyć nieciekawie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x