Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Dotarło to do ciebie? - Spojrzałem kobiecie twardo w oczy. - Czy może chcesz mnie sprawdzić?

Widziałem, jak strach zmaga się w niej z wściekłością. Wreszcie pokręciła głową - strach zwyciężył. Wstałem od stołu i podszedłem do czekającej na mnie przy wejściu Małgorzaty.

- O czym z nią rozmawiałeś? - spytała. - Myślałam, że nie przepadacie za sobą?

- Bo nie przepadamy. - Wzruszyłem ramionami. - Poprosiłem ją, aby przestała mnie podszczypywać, to wszystko.

- Myślisz, że usłucha?

- Usłucha. - Uśmiechnąłem się zimno.

- Gdybym cię nie znała, to chyba bym się trochę wystraszyła. Przez chwilę miałeś taki dziwny wyraz twarzy…

- Zmieniłem się - powtórzyłem bezwiednie. - I to chyba nie na lepsze. Po śmierci Anny przestałem się przejmować konwenansami - odparłem, zapinając pasy.

Zerknąłem dyskretnie na Małgorzatę. Większość kobiet nie lubi, kiedy w ich towarzystwie wspomina się o innych… znajomościach. Miałem to gdzieś. Nie miałem zamiaru się umartwiać, ale wiedziałem też, że Anna pozostanie częścią mojego życia. Na zawsze. Jednak moja rozmówczyni nie wyglądała na urażoną, pokiwała z powagą głową.

- Rozumiem - powiedziała.

Co dziwne, miałem wrażenie, że rzeczywiście to rozumie.

- Mogę cię o coś spytać? - odezwałem się po chwili.

Przytaknęła.

- Jesteś jedną z najbardziej inteligentnych osób, jakie znam, niewiele kobiet dorównuje ci urodą, ale…

- Ja wcale nie jestem ładna - weszła mi w słowo. W jej spojrzeniu dojrzałem nieufność.

- Nie, nie jesteś ładna - przyznałem. - Jesteś dużo więcej niż ładna. Nie kłóć się z kierowcą - uprzedziłem, widząc, że znowu otwiera usta. - Ale mniejsza o twoją urodę. Chciałem spytać, dlaczego zachowujesz się… - zawahałem się w poszukiwaniu właściwego słowa.

- Jak niedorozwinięta? - poddała z kwaśnym uśmiechem.

- Dziwnie - sprostowałem. - Robisz błyskawiczną karierę naukową, facetom przyspiesza tętno w twojej obecności, a mimo tego przypominasz w kwestiach… towarzyskich niepewną nastolatkę.

- Przyspiesza tętno? - parsknęła.

- Tym mądrzejszym, posiadającym silną wolę - doprecyzowałem. - Inni po prostu się ślinią…

Bez słowa dotknęła mojej szyi, starając się nie przeszkadzać w kierowaniu samochodem. Zerknęła na zegarek.

- Prawie dziewięćdziesiąt - powiedziała ze zdziwieniem.

- Przecież mówiłem - burknąłem niechętnie.

- Może jesteś przeziębiony albo…

- Jestem zdrowy jak byk, a moje normalne tętno to sześćdziesiąt na minutę.

- Dość wolne - zauważyła. - Uprawiasz jakiś sport?

- O ile można to nazwać sportem…

Zaparkowałem, obszedłem samochód i otworzyłem drzwiczki, pomagając Małgorzacie wysiąść.

- Męska szowinistyczna - westchnęła.

- Nie jesteś aby feministką? - zapytałem zaniepokojony.

Roześmiała się, a potem oparła na moim ramieniu.

- Nie, ale szkoda, że nie mogłeś się zobaczyć w tym momencie. Byłeś autentycznie wystraszony - odparła, ocierając łzy rozbawienia.

Przez kilka minut udawałem urazę. Posadziłem Małgorzatę przy stole w największym pokoju, podałem kawę.

- Feministki to zło - mruknąłem wreszcie z uśmiechem. - Zło przez wielkie „Z”. Ale wracając do mojego pytania…

- Zawsze jesteś taki bezpośredni?

- Nie, tylko wtedy, kiedy ktoś mnie interesuje. To oszczędza czasu - wyjaśniłem. - Odsiewa osoby o zbyt niskiej motywacji.

- Motywacji do czego?

- Do kontynuowania znajomości.

Wbiła wzrok w filiżankę z kawą, zakołysała nią odruchowo.

- To chyba dzieciństwo się na mnie odbija - wyznała, podnosząc na mnie wzrok. - Nie, nic traumatycznego! - powiedziała szybko, gdy zauważyła moją minę. - Mój ojciec był dyplomatą i przenosiłam się wraz z nim z miejsca na miejsce. Miało to swoje dobre strony: poznałam kilka języków, szkoły, w których się uczyłam, prezentowały naprawdę wysoki poziom, ale przez długi czas nie mogłam się z nikim zaprzyjaźnić. Moi rówieśnicy… nie zawsze byli przyjaźnie nastawieni.

- Wyobrażam sobie! - Wydąłem ironicznie usta. - Niech zgadnę, celowały w tym dziewczynki?

- Myślisz, że były zazdrosne? - zapytała niepewnie.

- Nie myślę, wiem.

- Tak czy owak, trudno mi teraz nawiązywać bliższe kontakty z ludźmi, no a jeśli chodzi o mężczyzn, to mam chyba niską samoocenę - przyznała.

- Może to i dobrze - mruknąłem. Uśmiechnęła się, ale nie kontynuowała tematu. Przegadaliśmy kilka godzin, dzieląc się drobnymi sekretami i obmawiając znajomych z uczelni. O dziwo - odprężyłem się, plotkując. Dawno nie czułem się tak dobrze.

* * *

Z bezradnym westchnieniem podwinąłem rękawy koszuli i przysunąłem się do otwartego okna. Mimo ciepłej, majowej pogody kaloryfery buchały żarem. Pan Władzio znowu się zabawiał… Davidoff najwyraźniej nie miał czasu, aby okiełznać choć trochę sterującego ogrzewaniem i klimatyzacją szaleńca. Od momentu kiedy przeprowadziliśmy z panem Władziem rozmowy dyscyplinujące na temat zaczepiania studentek, obaj mieliśmy przechlapane.

Powiodłem wzrokiem po sali, jak zwykłe od czasu bójki z Dżumą - pękała w szwach. Wolałem się nie zastanawiać, czy przyczyną nadspodziewanej frekwencji studentów była chęć obejrzenia bohatera ostatniego skandalu, czy też przekonanie, że zajęć tego akurat wykładowcy lepiej nie opuszczać. Plotka głosiła, że Chuck Norris to przy mnie pikuś…

Podsumowałem jeszcze raz główne tezy wykładu, zerknąłem na zegarek.

- Czy są jakieś pytania, wnioski, protesty zawodnicze? - spytałem.

Rękę podniósł chudy, kudłaty chłopak w koszulce z Che Guevarą.

- Nie mogę się zgodzić z panem doktorem odnośnie do stosowania terroru indywidualnego przez komunistów w okresie międzywojennym - powiedział. - W wielu podręcznikach podkreśla się, że czegoś takiego nie było.

- Te podręczniki pochodzą sprzed 1989 roku i pomijając fakt, że są przesiąknięte ideologią, nieco się zdezaktualizowały - wyjaśniłem. - Przecież wie pan doskonale, że można wymienić sporo przykładów partyjnego terroru, skierowanego zarówno przeciwko przedstawicielom polskich władz, jak i prawdziwym lub rzekomym konfidentom policji.

- Z tymi kapusiami to mogła być inicjatywa oddolna - zripostował.

- Raczej nie - odparłem z lekka ubawiony. - Proszę posłuchać, to z kilkustronicowego maszynopisu znalezionego podczas akcji likwidowania sekretariatu Komitetu Centralnego KPP u Marjem Bernikier w Warszawie, w grudniu 1932 roku: Choćby uciekł prowokator z rodzinnego miasta, wsi, choćby uciekł z kraju za granicę, wszędzie go odnajdą, wszędzie się znajdzie mściciel, co utopi kulę albo nóż we wrażem ciele, a pamięć o prowokatorze podda w pogardę i pohańbienie całej klasy robotniczej. Podobną wymowę miała też wydrukowana w języku polskim odezwa KC Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi z września tego samego roku propagująca hasło „Śmierć prowokatorom!” - dodałem.

Chudy student zamyślił się głęboko.

- A tortury? Może chodziło o przeciwdziałanie torturom? Stąd taka nagonka na kablujących? Bo przecież komuniści ponosili ciężkie straty, pod koniec lat dwudziestych aresztowania wręcz demolowały ich organizacje.

- Ciekawa teza - przyznałem. - Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy w pojedynczych przypadkach nie stosowano… ekhmm… nieco intensywniejszej perswazji, ale teoria, że działalność kontrwywiadowcza przedwojennych polskich służb specjalnych opierała się na torturach, jest raczej nie do obrony.

- A to niby dlaczego? - rzucił agresywnie. - Bo ówczesne władze temu zaprzeczały?!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x