Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Co to jest? - spytała, starając się mówić spokojnie. - Miałeś wypadek samochodowy?

Widziałem, jak na jej twarzy obawa miesza się ze złością, i nie miałem zamiaru pogarszać swojej sytuacji kłamstwem. Nie trzeba było być lekarzem, by zauważyć, że to szramy od noża.

- Małe nieporozumienie towarzyskie - wymamrotałem, spuszczając głowę.

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! - syknęła. - Założę się, że nie zamierzałeś mi nawet o tym powiedzieć?!

- Poczekaj chwilę - poprosiłem.

Wziąłem chłodny, szybki prysznic, chętnie pomoczyłbym się w gorącej wodzie, ale wolałem oszczędzać poszarpaną skórę. Wróciłem do pokoju otulony grubym szlafrokiem. Przy mojej aktualnej kondycji założenie normalnego ubrania trwałoby zbyt długo. Julia siedziała w fotelu ze szklanką brandy w dłoni. Skrzywiła się, przełykając alkohol, i zwróciła w moją stronę z wyzywającym wyrazem twarzy.

- Więc?

- Wmieszałem się niechcący w mafijne porachunki - przyznałem.

Widziałem, że się wzdrygnęła.

- Nie wiem, jak można wmieszać się w coś takiego niechcący - rzuciła ostro.

Miałem na końcu języka zjadliwą odpowiedź, ale dostrzegłem w oczach Julii ból. Miała rację - przyjaciele tak nie postępują, a my staliśmy się przyjaciółmi lub niemal przyjaciółmi. Trudno mi było to oceniać, z oczywistych względów nie jestem ekspertem w zakresie stosunków interpersonalnych…

Bez słowa ująłem ją za ręce i przyciągnąłem do siebie.

- Przepraszam - wyszeptałem.

Staliśmy przez moment przytuleni, ale chwilę później Julia odepchnęła mnie stanowczo.

- Zdejmij ten szlafrok - powiedziała. - Muszę to jeszcze raz zobaczyć.

Wywróciłem oczyma, ale posłusznie zademonstrowałem jej blizny.

- Paskudne, prawda?

- Goją się? - spytała z troską w głosie.

Opuszkami palców dotknęła delikatnie mojego barku. Poczułem żar niemający nic wspólnego z ranami. Cofnąłem się gwałtownie i okryłem szlafrokiem.

- Bez problemu - burknąłem.

- Co z tym, który cię zranił?

Długo wpatrywałem się w dywan, Julia milczała, czekając na moją odpowiedź. Powiedzieć prawdę dziennikarce? Zawierzyć swój los niedawno poznanej osobie?

Cisza zaczęła tężeć, dławić.

- Było ich dwóch - powiedziałem wreszcie. - Jednego zabiłem, zanim wyciągnął nóż. Drugiego zastrzelił Maks.

Zamknąłem oczy, nie chciałem widzieć wyrazu jej twarzy.

- Jadłeś kolację? - spytała.

Mówiła normalnym, przyjaznym tonem, jakby nic się nie stało.

- Jeszcze nie.

Gdy uniosłem wzrok, nie dostrzegłem potępienia, raczej współczucie i troskę.

- Zabiłem go - powtórzyłem uparcie.

- Słyszałam za pierwszym razem - zapewniła. - Gdybym potrafiła, sama poderżnęłabym mu gardło. A teraz, co chcesz zjeść?

Oniemiałem.

- Ale…

- Nie bądź idiotą - powiedziała szorstko. - A co ty byś czuł, gdybym zabiła kogoś, kto chciałby mnie zgwałcić albo załatwić nożem?

- To co innego.

- Akurat! - parsknęła z niesmakiem. - Po prostu testosteron uderza ci na mózg. No więc? Co byś czuł, ale szczerze?

Zacisnąłem zęby.

- Żałowałbym, że nie ja to zrobiłem. Zadowolona?! - warknąłem.

Odpowiedziała mi uśmiechem, skinęła energicznie głową.

- Jeszcze ostatnie pytanie, zanim przejdziemy do istotniejszych spraw: czy nic ci już nie grozi?

- Nie. I nie podam ci szczegółów. - Powstrzymałem Julię gestem, widząc, że otwiera usta. - Jesteś cywilem, te sprawy cię nie dotyczą. I tak sporo ryzykowałem, mówiąc ci o zdarzeniu…

- Chyba nie aż tak wiele - odburknęła niechętnie. - Ale, ale… W co ubierzesz się na raut?

Popatrzyłem na dziewczynę z niedowierzaniem.

- Jaki raut, na litość boską?! Zresztą jestem rekonwalescentem.

- Raut to przyjęcie bez tańców, nie będziesz musiał szaleć na parkiecie w rytmie Crazy Frog - poinformowała mnie, najwyraźniej świetnie się bawiąc. - Masz tam koniecznie być, tak powiedział profesor Davidoff. Przyjadą jacyś naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, specjaliści w zakresie cybernetyki społecznej.

Jęknąłem boleśnie. Nie mam nic przeciwko przyjęciom, ale obecnie moja sytuacja towarzyska na uczelni była dość… specyficzna. Z drugiej strony, jeżeli przyjedzie ktoś z amerykańskiego Ośrodka Studiów Strategicznych, Davidoff nie odpuści. Przyjdzie mi pełnić honory domu wraz z nim.

- Co tak stękasz? - spytała z ciekawością Julia.

- Kiedy to będzie?

- W piątek, a co?

- Anna gdzieś wyjeżdża w środę. Raczej nie zdąży wrócić na ten jubel.

- No i co z tego? Musisz iść w towarzystwie?

- Pewna urocza pani doktor rozpuszcza po uczelni plotki, że odkąd mnie rzuciła, jestem tak załamany psychicznie, że nie mogę spotykać się z kobietami - wyjaśniłem. - Trochę mnie to drażni, a jeśli przyjdę sam, potwierdzę jej wersję.

- A jaka jest prawda? - Julia zerknęła na mnie figlarnie.

- Mieliśmy właśnie małe tête-à-tête, kiedy okazało się, że nie jest tak dokładnie rozwiedziona, jak mnie wcześniej zapewniała… Tak jakoś się jej wyrwało. Nie jestem świętoszkiem, ale to oświadczenie kompletnie wybiło mnie z romantycznego nastroju.

Wzruszyłem ramionami.

- Co było dalej?

- Poprosiłem ją, aby poszukała sobie innego narzędzia zemsty na mężu, lecz nie przyjęła mojej rady do wiadomości. Chyba jeszcze nikt nigdy nie dał jej kosza. Jest bardzo ładna i ogólnie niegłupia - przyznałem obiektywnie. - No więc kompletnie zlekceważyła to, co jej powiedziałem. Nie chciałbym, żebyś doszła do wniosku, że jestem brutalny wobec kobiet, jednak w tej sytuacji…

- Tak?

- Wylądowała na schodach. W negliżu, bo sytuacja była już mocno… zaawansowana. Jak można się domyślić, nie przyjęła tego najlepiej.

Julia ukryła twarz w dłoniach, trzęsąc się ze śmiechu.

- Pra… prawdziwy z ciebie paladyn - wykrztusiła.

- Ha, ha - zawtórowałem jej ponuro. - Bardzo śmieszne.

Nagle klepnąłem się z rozmachem w czoło.

- Przecież ty też jesteś kobietą! - zawołałem.

- Ostatnio jak sprawdzałam, to byłam - potwierdziła ostrożnie.

- Możesz pójść ze mną…

Zaprzeczyła.

- Będę na tym przyjęciu, ale jestem umówiona z synem waszego - zawahała się - podsekretarza stanu. Zaprosił mnie wcześniej, a wygląda sympatycznie, więc…

Skrzywiłem się, jakbym rozgryzł coś paskudnego w smaku. Starałem się usilnie, aby moja twarz nie przypominała w tej chwili miny naburmuszonego nastolatka, ale chyba nie za bardzo mi się to udało, bo Julia pokazała mi język i poszła do kuchni. Wyglądało na to, że kobiety zostawiły mnie na lodzie… Była co prawda jeszcze jedna możliwość - dziewczyny, moje „siostry”. Miałem nadzieję, że któraś z nich będzie miała tyle wolnego czasu, że pofatyguje się ze mną na ten raut. Anita i Iza, które poznałem nieco później niż pozostałą trójkę „rodzeństwa”, były pięknymi, świadomymi swej urody kobietami. Nic dziwnego - pracowały jako modelki i odniosły w tym zawodzie spore sukcesy. Sięgnąłem po telefon komórkowy i połączyłem się Dagną. Odebrała niemal natychmiast.

- Co ci jest? Co ci się stało? - zarzuciła mnie od razu pytaniami.

- Spokojnie, czuję się całkiem nieźle - zapewniłem ją uspokajającym tonem.

- Ten matoł Marek dopiero dziś rano powiedział mi, że zostałeś ranny.

- Naprawdę, wszystko jest w porządku.

- Miałeś wypadek?

Westchnąłem z desperacją - oto korzyści z posiadania rodziny, teraz każdy będzie mnie odpytywał…

- Nie, to raczej coś z branży Marka - przyznałem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x