Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola

Здесь есть возможность читать онлайн «Adam Przechrzta - Chorangiew Michala Archaniola» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chorangiew Michala Archaniola: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chorangiew Michala Archaniola»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chorangiew Michala Archaniola — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chorangiew Michala Archaniola», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Mówiłeś, że się w to nie bawisz…

- Przypadek - uciąłem. - Dzwonię w zupełnie innej sprawie - zdecydowanie zmieniłem temat. - Potrzebuję towarzyszki na imprezę uczelnianą. Nie będę wchodził w szczegóły, ale jeśli przyjdę sam, moje notowania spadną.

- A ta twoja Rosjanka? - spytała już dużo spokojniej Dagna.

- Wyjeżdża, wróci w piątek wieczorem, ale raczej nie zdąży na tę imprezę.

- W porządku, załatwimy to - obiecała. - Zrobimy casting.

- Co?!

- Zgłosiłabym się od razu, ale dziewczyny wydrapałyby mi oczy, więc będziesz musiał sam wybrać…

Chyba wymknęło mi się jakieś przekleństwo, bo Dagna zachichotała.

- Ja, Wika, Anita i Iza. Jutro w naszej krakowskiej filii, wystąpimy w strojach wieczorowych i bikini - ogłosiła Dagna. - I niech zwycięży najlepsza…

Zanim zdążyłem zareagować, rozłączyła się roztropnie. Wielkimi krokami pomaszerowałem do sąsiedniego pokoju. Zrzuciłem szlafrok i ze wściekłym sapnięciem kopnąłem Huberta w krtań. Zapiszczał. Odczytałem szybkość kopnięcia na ekranie podłączonego do manekina komputera. Pobiłem rekord…

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Wika zahamował gwałtownie, zatrzymaliśmy się jakieś pięć centymetrów za bagażnikiem czerwonego forda focusa. Zamknąłem oczy, najchętniej zatkałbym też uszy. Rudowłosa pani prokurator jeździła jak rajdowiec, klęła jak szewc i utrzymywała odstęp pomiędzy naszym samochodem a innymi pojazdami na grubość lakieru. W zasadzie nie pozwalam prowadzić nikomu swojego samochodu, ale najwyraźniej rodziny ta reguła nie dotyczyła. Sam nie wiem, jakim cudem Wika znalazła się za kierownicą, a ja na tylnym siedzeniu. W dodatku samochód niezupełnie był mój. Wujek Maks pożyczył mi porsche i zapewne spodziewał się, że oddam je w dobrym stanie. Nerwowo zbadałem zapięcie pasa, musnąłem tkwiący w kieszeni składany nóż. Mogłem go otworzyć ruchem jednej dłoni. Częściowo ząbkowane ostrze świetnie nadawało się do cięcia zablokowanych pasów bezpieczeństwa…

- Fajnie, że Maks pożyczył ci tego porszaka - odezwała się Wika, zdejmując jedną rękę z kierownicy.

- Patrz przed siebie! - warknąłem.

- Chodzi mi o to, że on raczej niechętnie rozstaje się ze swoimi samochodami - kontynuowała niezrażona.

- Pewnie widział, jak prowadzisz - zauważyłem złośliwie.

- Faktycznie Wika jest nieco impulsywnym kierowcą, ale jeszcze nigdy nie miała wypadku - zapewniła mnie Iza.

- Cud boski - zawyrokowałem.

Uchyliłem okno, chłodne powietrze rozrzedziło nieco zapach kosztownych perfum. Jechałem na raut w towarzystwie wszystkich czterech „sióstr”. Czasem popełniam błędy, ale nie jestem aż takim idiotą, żeby wybrać jedną z nich, odtrącając trzy pozostałe. Tak więc zorganizowany przez Dagnę casting zakończył się poczwórnym zwycięstwem. No cóż, czasem mam wrażenie, że mój instynkt samozachowawczy jest w zaniku, tym niemniej jednak istnieje…

Kiedy wysiedliśmy na parkingu, jeszcze raz zlustrowałem wzrokiem swoje panie. Dagna wystąpiła w stylizowanej na lata pięćdziesiąte burgundowej sukni od Balenciagi. Pantofelki Rottura Manolo Blahnika podkreślały smukłe łydki i kostki kobiety. Opadająca na ramiona burza blond włosów dopełniała obrazu całości.

- I jak? - Uniosła brwi Dagna.

- Znakomicie wyglądasz - powiedziałem szczerze.

- A ja? - Obróciła się na pięcie Iza.

Ubrana w klasyczny kostium o barwie złamanego różu, szczupła, z przyciętymi na pazia kasztanowymi włosami sprawiała wrażenie damy z wyższych sfer. Emanowała dystynkcją, a nawet pewnym chłodem.

- Hmm… - udałem zastanowienie. - Seksowna arystokratka - orzekłem wreszcie.

Pisnęła z radości i pocałowała mnie w policzek.

- No, mnie się dostanie. - Wika ponuro pokiwała głową. - Ale tylko dlatego, że Janusz nie lubi szybkiej jazdy.

Parsknąłem z udanym lekceważeniem. Drobna, o ostrych, niemal lisich rysach twarzy Wika zdecydowanie nie zaliczała się do piękności. Jednak zielone spodnie, bluzeczka z koronkowym kołnierzem i uwydatniający zgrabną figurę żakiet tworzyły harmonijną kompozycję z krótkimi, rudymi włosami pani prokurator. Tryskająca żywotnością i energiczna była co najmniej interesująca.

- Może być. - Machnąłem ręką.

Walnęła mnie pięścią w bok.

- Domagam się pochwał! - zażądała stanowczo.

- Księżniczka elfów? - zaryzykowałem.

Po chwili namysłu skinęła aprobująco głową. Zwróciłem się w kierunku Anity. Ciemnowłosa, o jasnej cerze, ubrana była w długą, czarną suknię bez rękawów, wykonaną z matowego jedwabiu. Wąska, przylegająca do ciała kreacja przecięta była pod biustem dużą, połyskliwą kokardą. Całość sprawiała wrażenie prostoty i elegancji.

- Parfait! - stwierdziłem z uznaniem.

- Wpuszczą nas? - zaniepokoiła się Iza, kiedy stanęliśmy na schodach. - Przecież zaproszenie było tylko dla ciebie i jednej osoby towarzyszącej.

- Jeśli trzeba będzie, załatwię to z rektorem. - Machnięciem ręki zbyłem jej obawy. - Nie sądzę jednak, aby to było konieczne. Profesura ma nie tylko mózgi, ale i oczy.

- To znaczy? - zainteresowała się Wika.

- To znaczy, że zaraz rzuci się na was banda samców z tytułami naukowymi - powiedziałem z uśmiechem.

Kiedy stanęliśmy w progu sali bankietowej, natychmiast ruszyło ku nam kilkanaście osób. Rzut oka na gości potwierdził moje przypuszczenia - na bankiecie znalazło się dużo więcej mężczyzn niż kobiet. Przywitałem się krótko ze znajomymi i zacząłem przeciskać przez tłum w poszukiwaniu rektora i Davidoffa. Znalazłem ich rozmawiających z profesorem Geładze. Niedaleko krążyła też moja niedoszła flama w towarzystwie faceta wyglądającego na kulturystę. Zapewne miała być to demonstracja faktu, że w odróżnieniu ode mnie ona nie ma problemów ze znalezieniem partnera.

- Profesorze… - Wręczyłem zasępionemu Geładze kieliszek wódki i odwołałem dyskretnie na bok Davidoffa i rektora.

Gruzin był genialnym matematykiem i programistą, jednak miał też skłonność do imprezowania bez żadnych hamulców. Osoby o słabszej głowie omijały go szerokim łukiem.

- Dzięki Bogu - wyszeptał rektor z wdzięcznością. - Jeszcze chwila i musielibyśmy z nim pić.

- Przyprowadziłem dziewczęta - poinformowałem DavidofTa. - Trzy są na zbyciu, gdyby trzeba było zabawić jakiegoś gościa…

Skinieniem dłoni przywołałem „siostry”.

- Świetny pomysł - mruknął Rosjanin. - Jak zwykle brakuje kobiet. Dwu potrzebuję dla cybernetyków z Ameryki.

Bez słowa popchnąłem ku niemu Wikę i Izę. Davidoff wziął je pod ręce i ruszył w głąb sali.

- A ja? - upomniał się rektor.

- Profesorze, to moja siostra Dagna - dokonałem prezentacji. - Jest do pańskiej dyspozycji.

- Siostra? - spytał, patrząc na mnie spod oka.

- To długa historia - odparłem z kamiennym wyrazem twarzy. - Zna trzy języki i jest wykwalifikowaną hostessą.

- Tak myślałem, że skądś panią znam - powiedział, marszcząc brwi. - Poznaliśmy się na jakimś przyjęciu?

- Raczej nie - zaprzeczyła z uśmiechem. - Prowadzę agencję modelek. Czasem sama występuję na pokazach.

- Bielizna Chantelle - wykrzyknął rektor, uderzając się w czoło. - Prezentowała pani… - Zaczerwienił się, uświadomiwszy sobie niezręczność sytuacji.

- Owszem, prezentowałam - przyznała Dagna bez cienia zażenowania.

- Doktor Korpacki jest naprawdę pani bratem? - zapytał z ciekawością.

Skinąłem nieznacznie głową, gdy zwróciła się do mnie z niemym pytaniem w oczach.

- Poznaliśmy się w rodzinie zastępczej. Jesteśmy wszyscy sierotami - wyjaśniła. - Ale może przedstawi mnie pan osobie, której mam dotrzymać towarzystwa?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chorangiew Michala Archaniola» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola»

Обсуждение, отзывы о книге «Chorangiew Michala Archaniola» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x