Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej
Здесь есть возможность читать онлайн «Artur Baniewicz - Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ostrzeżenie – wyjaśniła, widząc jego zdziwienie. – Jak się wynajmuje mieszkanie z niebrzydką studentką…
– Nie dali ci służbowego? Oficerowi GROM-u?
– Pannie – sprostowała z nieco cierpkim uśmiechem. – Jak się okaże, że źle policzyłam i za dziewięć miesięcy będzie nas dwoje, to pewnie dadzą. A póki co, albo internat, albo dopłata do czynszu.
Weszli na piętro, Iza otworzyła drzwi, weszła do przedpokoju i zastygła w pół kroku. Mieszkanie wyglądało jak po przejściu trąby powietrznej.
– Ech, ci studenci – mruknął po kilkunastu sekundach martwej ciszy. – Za grosz schludności.
Meble, pomijając duży telewizor, stały tam gdzie zwykle, tyle że pootwierane i pozbawione szuflad. Za to cała zawartość, z pościelą włącznie, walała się po podłogach, tworząc niemal jednolitą warstwę dokładnie zakrywającą dywany. Książki, kasety wideo, z których ktoś pracowicie powyciągał taśmy, gniotąc je i niszcząc, ubrania noszące ślady darcia, potłuczone kieliszki, ramy, z których powybijano obrazki, skorupy donic, ziemia z tychże, dokumenty, stare rachunki, okruchy szkła z żyrandola… Oszklenie ucierpiało tylko w jednym miejscu: pod poprzeczką drzwi balkonowych. Niemal identycznie wyglądały drzwi, przez które Kiernacki wszedł do willi Wesołowskich – tu też ramę oczyszczono ze szklanych zębisk, a okruchy trafiły do mieszkania. Kuchnia i łazienka prezentowały się podobnie.
– To… to nie włamanie. – Wyglądało na to, że w ciągu minuty Iza zdążyła dorobić się chrypy. – Chyba nic nie zginęło.
– Włamywacze nie rzucają trzydziestocalowymi telewizorami – zgodził się. – To wygląda raczej na wizytę zdradzonej kochanki. Nie macie czasem wrogów?
– Mnie pytasz o wrogów? – zaśmiała się gorzko.
– Tak, wiem… Ale to trochę bez sensu. Jaki wpływ na sprawę Darka może mieć to, że ktoś ci zdemoluje mieszkanie?
Nie odpowiedziała. Pochyliła się nad roztrzaskanym telewizorem i oderwała od obudowy coś, co Kiernacki uznał za jeden z tysiąca świstków papieru, rozsianych po całym mieszkaniu.
– Nasza skrzynka kontaktowa – wyjaśniła, przebiegając wzrokiem po szeregach koślawych liter. Bez słowa oddała arkusik Kiernackiemu.
– „Szukają cię jacyś faceci. Pobili mnie. Zostawili numer telefonu. Mamy nie zawiadamiać policji. Skontaktuj się z nimi natychmiast, inaczej wrócą. Ewa. PS: Już tu nie mieszkasz. Wybili mi trzy zęby i złamali nos”. – Zerknął na ciąg wypisanych pod spodem cyferek. – To komórka. Założę się, że taka jak te Drzymalskiego: na kartę i nie do zlokalizowania.
Opadła ciężko na brzeg kanapy. Kiernacki zawahał się, po czym przyklęknął, opierając się lekko o jej kolana.
– Jest… była… śliczna. Naprawdę śliczna. I taka… pogodna.
– Otrząśnie się z tego – powiedział cicho. – Przykro mi, ale… Nos jej nastawią, a na zęby warszawska studentka jakoś zarobi. Pomyśl lepiej o sobie. O nas – poprawił się.
– O nas?
– To – wskazał otaczający ich chaos – dotyczy nas obojga.
– Myślisz, że to Skarpeta…? Aż tak mu zależy?
– Nie wiem. Może on, może rząd, a może na przykład faceci wynajęci przez Orlen. Jak się traci władzę albo dużą forsę, wszelkie metody stają się dopuszczalne. Dopóki Darek żyje i robi swoje, a my stwarzamy choć minimalną szansę dotarcia do niego, takie rzeczy mogą się powtarzać. To tutaj to tylko łagodne ostrzeżenie.
– Mogli ją zatłuc – posłała mu niemal wrogie spojrzenie.
– Ale nie zatłukli. Co też należy odczytać jako pewien sygnał. Że nie poczekali na ciebie, to kwestia techniczna. Za duże ryzyko. Ale bombę mogli zostawić. Wchodzisz, giniesz – po kłopocie. Gdyby zależało im na zemście czy nawet czyszczeniu Niżyckiego, pewnie spróbowaliby szczęścia. Ale nie chcą nikogo zabijać. Chcą się dogadać. Proponują układ: my im Drzymalskiego, a przynajmniej jego rodzinę, a oni nam święty spokój, może także forsę. Trupy przypadkowych studentek to marna recepta na sukces. A nuż jesteś lesbijką i z zemsty za kochankę zaczniesz im robić na złość…
Uśmiechnęła się blado.
– Nie mam skłonności do dziewczyn. – Musnęła końcami palców jego policzek. – Nie odczytuj tego w ten sposób. Ale musimy z tym skończyć. Z tą idiotyczną wojną, z Drzymalskim… Za dużo niewinnych, porządnych ludzi na tym cierpi. Ewa… Wiesz, dlaczego załapałam się na taki korzystny układ z mieszkaniem? Chociaż jestem dla niej za stara, za mało rozrywkowa i trochę jak z innego świata? Bo bała się tu mieszkać, nawet z innymi dziewczynami, a ja jestem herod-baba z jednostki specjalnej; jak chcę, trzymam broń w domu i zastępuję trzy bardzo złe dobermany w razie czego. Mówiła, że śpi spokojnie, mając taką współlokatorkę. No i doczekała się…
– Masz wyrzuty sumienia – usiadł obok, pochylił się, podnosząc rozsypane po podłodze zdjęcia.
– Ty byś nie miał? To z mojego powodu ją zmasakrowali. Do końca życia będzie dźwigać ten garb. Nawet jak się dorobi ekstra zębów po tysiąc za sztukę. Takie rzeczy łamią ludzi.
Siedzieli jakiś czas. Potem wymruczała coś o herbacie i poszła do kuchni, a Kiernacki powrócił do przeglądania fotografii. Większość przedstawiała właścicieli mieszkania i ich syna przedszkolaka. Uzbierał kilkanaście, nim uświadomił sobie, czego właściwie szuka.
Podniósł się i przeszedł do drugiego pokoju. Tak jak przewidział, poza dziecięcymi ubrankami po podłodze walały się fragmenty damskiego umundurowania. Może z racji uprawianego zawodu, może z braku wolnego miejsca w szafach, Iza nie zgromadziła zbyt wielu dóbr, ale razem z synem gospodarzy mieli ich sporo i poszukiwania wcale nie okazały się łatwe.
Zdążył w ostatniej chwili. Fotografie zaczął odnajdować już wcześniej, ale pierwszą, która przyprawiła go o szybsze bicie serca, wyłowił spod kaloryfera niemal na oczach dziewczyny.
– Herbata z podłogi, ale normalnie mamy tu czysto, więc nie powinieneś się struć – oznajmiła, stając w progu z parą kubków. Raczej niczego nie zauważyła i nie patrzyła potem na kieszeń, do której szybko wsunął zdjęcie.
Wrócili do większego pokoju, usiedli, wypili herbatę. Potem Iza poszła się przebrać, a on sięgnął po telefon. Rozmawiał krótko i skończył, nim wróciła.
* * *
– Mamy u siebie wtyczkę? – ni to stwierdził, ni zapytał major Grygorowski. Siedział na fotelu, z którego wypruto gąbkę, i sącząc herbatę, słuchał relacji Kiernackiego.
– Ten adres zna parę osób z GROM-u – mruknęła dziewczyna. – Plus moja rodzina. Zresztą… Niżycki wyraźnie powiedział, że mają kogoś w sztabie.
– Taaak… I co pan proponuje? – zwrócił się do Kiernackiego.
– Ja?
– To pan do mnie dzwonił. I pan, zdaje się – na ustach majora pojawił się cień uśmiechu – sprowadził porucznik Dembosz na złą drogę.
– To chyba moja osobista sprawa, z kim… – Iza urwała równie gwałtownie, jak zaczęła. Po czym poczerwieniała, uświadomiwszy sobie, co właśnie powiedziała. Grygorowski przyglądał jej się przez chwilę zdziwiony.
– Chodziło mi o tę lewiznę – wyjaśnił łagodnie.
– Do rzeczy – zaproponował Kiernacki. – Nie powiem, że ślepo panu ufam, ale komuś chociaż trochę muszę i wybrałem pana. Możemy szukać Drzymalskiego albo zaszyć się gdzieś i przeczekać. W każdym razie ja mogę. Porucznik Dembosz jest żołnierzem, podlega rozkazom. Wykona, co jej każecie. Jeśli coś jej się stanie… Sami zrobiliście z nas zespół, a ja nie stawiam krzyżyków na kolegach z zespołu. I, nie chwaląc się, potrafiłbym powtórzyć parę sztuczek, które zademonstrował Drzymalski.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Drzymalski przeciw Rzeczypospolitej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.