Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03
Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Goscinny, Sempe - Mikołajek 03
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Goscinny, Sempe - Mikołajek 03: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Goscinny, Sempe - Mikołajek 03 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
On tylko zna różne triki.
A następnego dnia w szkole Maksencjusz ciągle jeszcze był na nas obrażony, bo kiedy pozbierał swoją czarodziejską szkatułkę, okazało się, że biała kulka zniknęła.
Deszcz
Lubię, kiedy pada bardzo, bardzo duży deszcz. Wtedy nie idę do szkoły, tylko zostaję w domu i bawię się kolejką elektryczną. Ale dzisiaj deszcz nie był dosyć duży i musiałem iść do szkoły.
Chociaż z deszczem i tak jest kupa śmiechu. Można podnosić głowę i otwierać usta, żeby połykać krople wody, można chodzić po kałużach i ochlapywać kolegów, można włazić pod rynny, a sami wiecie, jak to zimno, kiedy woda wpada za kołnierz, bo jasne, że nie warto włazić pod rynnę w płaszczu nieprzemakalnym zapiętym pod szyję. Szkoda tylko, że na przerwie nie dają nam wychodzić na podwórko, żebyśmy nie zmokli.
W klasie było zapalone światło i wszystko wyglądało jakoś dziwnie. Bardzo lubię patrzeć, jak krople wody na szybach ścigają się, która pierwsza spłynie w dół. Zupełnie jak rzeki. Potem zadzwonił dzwonek i pani powiedziała: „Dobrze, jest przerwa.
Możecie rozmawiać, ale bądźcie grzeczni".
Więc zaczęliśmy mówić wszyscy naraz i zrobił się okropny hałas.
Trzeba było głośno krzyczeć, żeby przekrzyczeć innych.
Pani westchnęła, wstała i zostawiając drzwi otwarte, wyszła na korytarz, żeby porozmawiać z innymi paniami, które nie są takie fajne jak ona, i dlatego staramy się za bardzo nie wyprowadzać jej z równowagi.
- Chłopaki! - zawołał Euzebiusz. - Zagramy w dwa ognie?
- Co ty, chory? - spytał Rufus. - Pani zrobi nam drakę, no i na pewno wybijemy szybę!
-Akurat - powiedział Joachim. - Wystarczy otworzyć okna!
To był świetny pomysł i wszyscy rzuciliśmy się do okien, oprócz Ananiasza, który powtarzał lekcję historii, czytając na głos, z rękami na uszach. Wariat z tego Ananiasza! Potem otworzyliśmy okna. Było fajnie, bo wiatr wpadał do klasy i deszcz strumieniami lał nam się na głowy. Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk: to weszła do klasy nasza pani.
-Czy wyście powariowali! - zawołała. - Natychmiast pozamykać mi te okna!
- Bo właśnie mieliśmy grać w dwa ognie, proszę pani -
wytłumaczył Joachim.
Wtedy pani powiedziała, że nie ma mowy, żebyśmy w klasie grali w piłkę. Kazała nam zamknąć okna i usiąść na swoich miejscach.
Tylko że, głupia sprawa, ławki pod oknem były zupełnie mokre, a z wodą to jest tak, że fajnie, jak leci na głowę, ale gorzej, kiedy trzeba w niej siadać. Pani podniosła ręce, powiedziała, że jesteśmy nieznośni i żebyśmy się jakoś ścieśnili na suchych ławkach.
Wtedy zrobiło się trochę szumu, bo każdy szukał sobie miejsca i w niektórych ławkach było po pięciu chłopaków, a jak się siedzi więcej niż we trzech, to i tak jest już bardzo ciasno. Ja siedziałem z Rufusem, Kleofasem i Euzebiuszem. A potem pani uderzyła linijką w biurko i krzyknęła: „Cisza!".Więc zrobiło się cicho, tylko Ananiasz, który nie usłyszał, dalej kuł historię. Muszę powiedzieć, że on był w ławce sam, bo nikt nie chce siedzieć z tym wstrętnym pupilkiem, chyba że ma być klasówka. A potem Ananiasz podniósł głowę, zobaczył panią i ucichł.
- Dobrze - powiedziała pani. - Nie chcę was więcej słyszeć. Kto się odezwie, będzie miał ze mną do czynienia! Zrozumiano? A teraz siadajcie, tylko nie wszyscy na kupie i po cichu!
Więc wszyscy żeśmy wstali i, nic nie mówiąc, zmieniliśmy miejsca. Lepiej było się nie wygłupiać, bo wyglądało na to, że nasza pani jest okropnie rozgniewana. Ja usiadłem z Gotfrydem, Maksencjuszem, Kleofasem i Alcestem i nie było nam za wygodnie, bo Alcest zajmuje strasznie dużo miejsca i wszędzie kruszy swoimi kanapkami. Pani popatrzyła na nas przez chwilę, westchnęła ciężko i znowu poszła rozmawiać na korytarz.
A potem Gotfryd wstał i narysował kredą na tablicy ludzika śmiesznego jak nie wiem co, chociaż bez nosa, i napisał:
„Maksencjusz jest głupi". To rozśmieszyło wszystkich oprócz Ananiasza, który znowu wkuwał historię, i Maksencjusza, który wstał i podszedł do Gotfryda, żeby mu dać w zęby. Gotfryd, rzecz jasna, oddał, ale ledwie żeśmy wstali i zaczęli krzyczeć, do klasy wpadła nasza pani, cała czerwona i wściekła. Nie widziałem jej tak rozgniewanej co najmniej od tygodnia. Potem spojrzała na tablicę, no i się zaczęło.
- Kto to narysował? - zapytała pani.
- Gotfryd - odpowiedział Ananiasz.
- Ty wstrętny skarżypyto! - wrzasnął Gotfryd. - Dostaniesz zaraz w zęby, zobaczysz!
- No! - zawołał Maksencjusz. - Przylej mu, Gotfryd!
Wtedy zrobiła się niesamowita draka. Pani okropnie się zezłościła i mnóstwo razy uderzyła linijką w biurko. Ananiasz zaczął
krzyczeć i płakać. Wołał, że nikt go nie lubi, że to niesprawiedliwe, że wszyscy go wykorzystują, że umrze i poskarży się swoim rodzicom. Wszyscy stali i wrzeszczeli... Było okropnie wesoło.
-Siadać! - krzyknęła pani. - Ostatni raz mówię, siadać! Nie chcę was więcej słyszeć!
Więc usiedliśmy. Ja z Rufusem, Maksencjuszem i Joachimem.
Nagle do klasy wszedł dyrektor.
- Wstać! - powiedziała pani.
- Siadać! - powiedział dyrektor.
A potem spojrzał na nas i zapytał panią:
- Co tu się dzieje? Pani uczniów słychać w całej szkole! To nie do zniesienia! A poza tym dlaczego oni siedzą po czterech lub pięciu w ławce, podczas gdy inne ławki są puste? Niech każdy wraca na swoje miejsce!
Wstaliśmy wszyscy, ale pani powiedziała dyrektorowi o mokrych ławkach. Dyrektor zrobił zdziwioną minę i oznajmił, że dobrze, mamy wrócić na miejsca, które żeśmy opuścili. Więc usiadłem z Alcestem, Rufusem, Kleofasem, Joachimem i Euzebiuszem. Było nam strasznie ciasno. Dyrektor pokazał palcem tablicę i spytał:
- Kto to zrobił? No, szybko!
I Ananiasz nie zdążył nic powiedzieć, bo Gotfryd wstał, płacząc i mówiąc, że to nie jego wina.
- Za późno na żale i szlochy, drogie dziecko - powiedział dyrektor.
- Znalazłeś się na złej drodze: to droga, która prowadzi do więzienia. Ale ja cię oduczę mówienia brzydkich wyrazów i ubliżania kolegom! Przepiszesz mi pięćset razy to co napisałeś na tablicy. Zrozumiano?... A jeśli chodzi o resztę, to chociaż deszcz przestał padać, zabraniam wam dzisiaj wychodzić na dziedziniec.
To was trochę nauczy poszanowania dla dyscypliny. Pozostaniecie w klasie pod opieką pani nauczycielki!
A kiedy dyrektor sobie poszedł i w końcu usiedliśmy z Gotfrydem i Maksencjuszem w naszej ławce, powiedzieliśmy sobie, że pani jest naprawdę fajna i że nas bardzo lubi, chociaż czasem wyprowadzamy ją z równowagi. Bo przecież to ona wyglądała na najbardziej zmartwioną z nas wszystkich, kiedy się dowiedziała, że dzisiaj nie wolno nam będzie wyjść na podwórko!
Szachy
W niedzielę było zimno i padał deszcz, ale mnie to nie przeszkadzało, bo byłem zaproszony na podwieczorek do Alcesta.
Alcest to ten kolega, który jest bardzo gruby i strasznie lubi jeść.
My się zawsze z Alcestem łajnie bawimy, nawet jak się sprzeczamy.
Kiedy przyszedłem do Alcesta, drzwi otworzyła mi jego mama, bo Alcest z tatą siedzieli już przy stole i czekali na mnie z podwieczorkiem.
- Spóźniłeś się - powiedział Alcest.
- Nie mów z pełnymi ustami - upomniał go tata - i podaj mi masło.
Na podwieczorek każdy z nas dostał dwa kubki czekolady, ciastko z kremem, grzanki z masłem i z dżemem, kiełbasę i ser. Kiedy żeśmy skończyli, Alcest zapytał swojej mamy, czy możemy dostać trochę fasolki z obiadu, bo chciałby mi dać do spróbowania. Ale jego mama się nie zgodziła, bo to by nam popsuło apetyt na kolację, zresztą z obiadu i tak nic nie zostało. Ja w każdym razie nie byłem już głodny.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.