Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03
Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Goscinny, Sempe - Mikołajek 03
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Goscinny, Sempe - Mikołajek 03: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Goscinny, Sempe - Mikołajek 03 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
-Tak, tego... doskonale, mój maty... Służę szanownemu panu -
powiedział pan Escarbille i zaczął grzebać w stosie czasopism, kiedy Alcest zapytał:
- Po ile są te zeszyty?
- Hmm? Co? - spytał pan Escarbille. - Ach, te? Pięćdziesiąt franków, mój mały.
- W szkole sprzedają nam takie po trzydzieści - powiedział Alcest.
Pan Escarbille przestał szukać pisma, odwrócił się i zapytał:
- Jak to po trzydzieści? Stukartkowe bruliony w kratkę?
- Nie - powiedział Alcest. - Te, które sprzedają w szkole, mają pięćdziesiąt kartek. Mogę obejrzeć ten zeszyt?
- Tak - powiedział pan Escarbille. - Ale wytrzyj sobie ręce. Cały jesteś umazany masłem.
- Więc ma pan te „Problemy ekonomiczno-socjologiczne świata zachodniego" czy nie? - zapytał ten pan.
- Ależ tak, proszę szanownego pana, ależ tak, zaraz znajdę -
powiedział pan Escarbille. - Jestem tu od niedawna i jeszcze się dobrze nie urządziłem... A ty co tutaj robisz?
Alcest, który wszedł za ladę, wyjaśnił:
- Był pan zajęty, więc poszedłem sobie wziąć ten zeszyt, co pan mówi, że ma sto kartek.
-Nie! Nie dotykaj! Wszystko poprzewracasz! - krzyknął pan Escarbille. - Całą noc tu porządkowałem... Masz, trzymaj ten zeszyt i nie krusz wszędzie swoim rogalikiem!
A potem pan Escarbille wziął jakieś pismo i powiedział:
-„Problemy ekonomiczno-socjologiczne świata zachodniego", proszę bardzo!
Ale pan, który chciał kupić pismo, już sobie poszedł, więc pan Escarbille westchnął ciężko i odłożył pismo na miejsce.
-O! - powiedział Rufus, dotykając palcem jakiegoś tygodnika - to pismo czyta co tydzień moja mama.
- Doskonale - ucieszył się pan Escarbille. - Teraz twoja mama będzie mogła je tutaj kupować.
-Ale - powiedział Rufus - mama nigdy nie kupuje tego pisma. Pani Boitafleur, co mieszka obok nas, przynosi je mamie, jak sama przeczyta. A pani Boitafleur też nie kupuje. Co tydzień dostaje je pocztą.
Pan Escarbille spojrzał na Rufusa bez słowa, a Gotfryd pociągnął
mnie za rękę i powiedział: „Chodź zobaczyć". Poszedłem za nim, a tam pod ścianą leżały całe stosy ilustrowanych pism i magazynów. Coś niesamowitego! Zaczęliśmy oglądać okładki, a potem chcieliśmy zajrzeć do środka, ale niewiele można było zobaczyć, bo pisma były spięte szczypczykami. Baliśmy się sami zdjąć szczypczyki, bo to by może nie spodobało się panu Escarbille, a nie chcieliśmy robić mu kłopotu.
- Patrz - powiedział Gotfryd - mam to w domu. To jest o lotnikach, brummm. Jeden jest bardzo dzielny, tylko za każdym razem jacyś faceci chcą coś zrobić z jego samolotem, żeby spadł. Ale kiedy samolot spada, w środku jest nie ten lotnik, ale jakiś kumpel. Więc inni lotnicy myślą, że to zrobił lotnik, żeby się pozbyć kumpla, ale to nieprawda, i potem lotnik wykrywa prawdziwych bandytów.
Nie czytałeś tego?
- Nie - powiedziałem. -Ale czytałem o kowboju i opuszczonej kopalni, wiesz? Kiedy przyjeżdża, jacyś zamaskowani faceci zaczynają do niego strzelać: Paf! paf! paf! paf!
- Co się stało? - zawołał pan Escarbille, który właśnie tłumaczył
Kleofasowi, że nie wolno bawić się tym czymś, co się kręci i gdzie się kładzie książki, żeby ludzie mogli sobie wybierać i kupować.
-Opowiadam mu historię, którą czytałem – wyjaśniłem panu Escarbille.
- Nie ma pan tego? - zapytał Gotfryd.
-Jaką historię? - pan Escarbille przeczesał sobie włosy palcami.
- O takim kowboju - powiedziałem - co przyjeżdża do opuszczonej kopalni. A w kopalni czekają na niego jacyś faceci i...
- Czytałem to! - krzyknął Euzebiusz. - I ci faceci zaczynają strzelać: Paf! paf! paf!...
-Paf! A potem szeryf mówi: „Witaj, cudzoziemcze - dokończyłem.
- My tutaj nie lubimy ciekawskich...”.
- Tak - dodał Euzebiusz. - I wtedy kowboj wyciąga rewolwer -
paf! paf! paf!
- Dosyć! - zawołał pan Escarbille.
- Ja tam wolę moją historię o lotniku - oświadczył Gotfryd. -
Brumm! Bum!
- Śmieszny jesteś z tą twoją historią o lotniku - powiedziałem. -
Przy mojej historii o kowboju twoja historia o lotniku jest okropnie głupia!
- Tak? - rozzłościł się Gotfryd. - A właśnie, że twoja historia o kowboju jest najgłupsza na świecie!
- Chcesz dostać w nos? - zapytał Euzebiusz.
- Dzieci!... - krzyknął pan Escarbille.
A potem usłyszeliśmy straszny huk i to coś z książkami runęło na ziemię.
-Ja prawie nie dotykałem! - krzyknął Kleofas i zrobił się cały czerwony.
Pan Escarbille nie wyglądał wcale na zadowolonego.
- Starczy tego dobrego! - zawołał. - Nie dotykajcie niczego więcej.
Chcecie coś kupić czy nie?
- Dziewięćdziesiąt dziewięć... sto! - powiedział Alcest. -
Rzeczywiście ten brulion ma sto kartek, nie nabrał mnie pan.
Fantastyczne! Chętnie bym go kupił.
Pan Escarbille wyjął zeszyt z rąk Alcesta. Było to łatwe, bo Alcest ma zawsze śliskie ręce. Zajrzał do zeszytu i powiedział:
- Coś ty narobił, niechluju? Pobrudziłeś wszystkie kartki. Zresztą, twoja strata. Płacisz pięćdziesiąt franków.
-Tak - zgodził się Alcest. - Ale ja nie mam pieniędzy. W domu przy obiedzie zapytam taty, czy mi da. Ale niech pan na to za bardzo nie liczy, bo wczoraj narozrabiałem i tata powiedział, że muszę ponieść karę.
A że zrobiło się późno, poszliśmy wszyscy, wołając: „Do widzenia, panie Escarbille!".
Pan Escarbille nam nie odpowiedział. Zajęty był oglądaniem zeszytu, który Alcest może od niego kupi.
Bardzo się cieszę z nowej księgarni i mam nadzieję, że teraz będziemy tu zawsze dobrze przyjmowani. Bo jak mówi mama:
„Ze sprzedawcami trzeba żyć w przyjaźni. Wtedy o nas pamiętają i dobrze nas obsługują".
Rufus jest chory
Siedzieliśmy w klasie i właśnie rozwiązywaliśmy bardzo trudne zadanie z arytmetyki o gospodarzu, który sprzedawał mnóstwo jajek i jabłek, kiedy Rufus podniósł rękę.
- Tak, Rufusie? - powiedziała pani.
- Czy mogę wyjść, proszę pani? - zapytał Rufus. - Jestem chory.
Pani kazała Rufusowi podejść, przyjrzała mu się uważnie, położyła mu rękę na czole i przyznała:
-Rzeczywiście, wyglądasz nie najlepiej. Możesz wyjść. Idź do gabinetu lekarskiego i poproś, żeby się tobą zajęli.
Rufus wyszedł z klasy strasznie zadowolony, nie kończąc zadania.
Wtedy Kleofas podniósł rękę i pani kazała mu odmienić czasownik: „Nie powinienem udawać, że jestem chory, starając się znaleźć wymówkę, aby zostać zwolnionym z rozwiązywania zadania arytmetycznego". We wszystkich czasach i we wszystkich trybach.
Na przerwie zobaczyliśmy na podwórku Rufusa. Podeszliśmy do niego.
- Byłeś w gabinecie? - zapytałem.
- Nie - odpowiedział Rufus. - Schowałem się i przeczekałem do pauzy.
- A dlaczego nie byłeś w gabinecie? - zapytał Euzebiusz.
- Nie ma głupich - powiedział Rufus. - Ostatnim razem, jak byłem w gabinecie, posmarowali mi jodyną kolano i to okropnie szczypało.
Więc Gotfryd zapytał Rufusa, czy naprawdę jest chory, a Rufus zapytał Gotfryda, czy chce dostać w zęby, co z kolei rozśmieszyło Kleofasa. Nie pamiętam już dobrze, co było dalej, ale nawet się nie obejrzałem, jak tłukliśmy się wszyscy dookoła Gotfryda, który usiadł i wołał: „Dawaj! Dawaj! Dawaj!".
Oczywiście Alcest i Ananiasz jak zwykle się nie bili. Ananiasz dlatego, że powtarzał lekcje, zresztą jego i tak nie można lać, bo nosi okulary. Alcestowi zostały jeszcze dwie kanapki i chciał je zjeść przed końcem przerwy.
A potem przybiegł pan Mouchabiere. Pan Mouchabiere to nasz nowy opiekun. Nie jest jeszcze laki stary i pomaga Rosołowi, który jest naszym prawdziwym opiekunem. Bo nawet jak jesteśmy dosyć grzeczni, pilnowanie nas na przerwie to straszna robota.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.