Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03

Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Pizio - Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Старинная литература, на русском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goscinny, Sempe - Mikołajek 03: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Goscinny, Sempe - Mikołajek 03 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A potem wstaliśmy od stołu, żeby pójść się pobawić, a mama Alcesta powiedziała, że mamy być bardzo grzeczni i broń Boże nie robić bałaganu w pokoju, bo ona sprzątała całe rano.

- Będziemy się bawić pociągiem, samochodami, kulkami i piłką -

wyliczył Alcest.

-Nie, nie i jeszcze raz nie! - powiedziała mama Alcesta.

- Nie chcę, żeby twój pokój wyglądał jak pobojowisko.

Wynajdźcie sobie jakieś spokojniejsze zabawy!

- Dobra, ale jakie? - zapytał Alcest.

- Mam pomysł - powiedział tata Alcesta. - Nauczę was najinteligentniejszej ze wszystkich gier! Idźcie do pokoju, zaraz do was przyjdę.

Więc poszliśmy do pokoju Alcesta, i rzeczywiście był tam niesamowity porządek! Potem zjawił się jego tata z pudełkiem szachów pod pachą.

- Szachy? - spytał Alcest. - Ale my nie umiemy w to grać!

- Właśnie - powiedział tata Alcesta. - Ja was nauczę. Zobaczycie, to coś wspaniałego!

I rzeczywiście szachy to bardzo ciekawa rzecz! Tata Alcesta pokazał nam, jak się ustawia figury na szachownicy - takiej samej jak do gry w warcaby, a w warcabach jestem świetny! - pokazał

nam pionki, wieże, laufry, konie, króla i damę, powiedział, jakie ruchy trzeba wykonywać - a to wcale nie jest takie łatwe - i co robić, żeby zdobyć figury przeciwnika.

-To tak, jakby się biły dwie armie - dodał tata Alcesta -a wy byście byli generałami.

Potem tata Alcesta wziął po jednym pionku do każdej ręki, zamknął pięści i kazał mi wybierać. Dostałem białe i zaraz zaczęliśmy grać. Tata Alcesta, który jest bardzo fajny, został, żeby nam dawać rady i mówić, kiedy się pomylimy. Mama Alcesta zajrzała do pokoju i wyglądała na zadowoloną, widząc, że siedzimy przy biurku Alcesta i gramy sobie w najlepsze. A potem tata Alcesta przesunął laufra i śmiejąc się, oznajmił, że przegrałem.

- Nie szkodzi - powiedział. - Myślę, żeście zrozumieli. Teraz Mikołaj weźmie czarne i będziecie grali sami.

I wyszedł z mamą Alcesta. mówiąc, że najważniejsze to mieć odpowiednie podejście i czy naprawdę nie została jeszcze jakaś resztka fasolki.

W czarnych figurach przeszkadzało mi tylko to, że trochę się lepiły od dżemu, którym Alcest ma zawsze upaprane palce.

- Zaczyna się bitwa - powiedział Alcest. - Naprzód! Bum!

I posunął do przodu jeden pionek. Więc ja posunąłem konia. Z

koniem jest najtrudniej, bo najpierw idzie prosto, a potem skręca w bok, ale też i najfajniej, bo może skakać.

- Lancelot nie lęka się nieprzyjaciół! - zawołałem.

- Naprzód! Bum, patabum! - odkrzyknął Alcest, naśladując bęben i przesuwając kilka pionków wierzchem dłoni.

- Ej! - powiedziałem. - Tak się nie robi!

- Broń się, jak umiesz, nędzniku! - zawołał Alcest, z którym w czwartek u Kleofasa oglądaliśmy w telewizji film pełen rycerzy i warownych zamków. Więc obiema rękami też posunąłem moje pionki, naśladując armatę i karabin maszynowy - tatatatata. Moje pionki zderzyły się z pionkami Alcesta i mnóstwo spadło na ziemię.

- Chwileczkę - powiedział do mnie Alcest - to się nie liczy!

Naśladowałeś karabin maszynowy, a w tamtych czasach karabinów maszynowych nie było. Tylko armaty - bum! albo szable - ciach, ciach! Jak mamy oszukiwać, to lepiej nie grać wcale.

Przyznałem Alcestowi rację i graliśmy dalej. Zrobiłem ruch laufrem, ale przeszkadzały mi te wszystkie pionki, które poprzewracały się na szachownicy. Wtedy Alcest palcem, jak przy grze w kulki - bum! - strzelił tym laufrem w mojego konia, no i koń się przewrócił. Więc ja zrobiłem to samo z wieżą, którą trafiłem w jego damę.

- Nie liczy się - powiedział Alcest. - Wieża posuwa się prosto, a tyś nią strzelił w bok, jak kto głupi!

- Zwycięstwo! - zawołałem. - Mamy ich! Naprzód, dzielni rycerze! Za króla Artura! Bum! Bum!

I palcami wystrzelałem mnóstwo figur. To było niesamowite.

- Czekaj - powiedział Alcest. - Palcami to żadna sztuka. Może weźmiemy kulki? Kulki to będą pociski, bum, bum!

- Tak - zgodziłem się - ale nie starczy miejsca na szachownicy.

- Spokojna głowa - powiedział Alcest. - Ty staniesz w jednym końcu pokoju, a ja w drugim. No i możemy pochować pionki za nogi od łóżka, od krzesła i od biurka.

I Alcest poszedł po kulki do szafy, w której był mniejszy porządek niż w pokoju, więc mnóstwo rzeczy wypadło na dywan. Wziąłem do jednej ręki czarny pionek, do drugiej - biały, zamknąłem pięści i kazałem Alcestowi wybierać. Dostał białe. Zaczęliśmy rzucać kulkami, wołając za każdym razem: „Bum!” ale nasze pionki były dobrze schowane i trudno było w nie trafić.

- Wiesz co - zaproponowałem - może weźmiemy wagony od twojej kolejki i samochody. Będą z nich fajne czołgi!

Alcest wyciągnął z szafy kolejkę i samochody, do środka wpakowaliśmy żołnierzy i zaczęliśmy jeździć czołgami - brum, brum!

-Tylko że - zmartwił się Alcest - jak żołnierze będą siedzieli w czołgach, nigdy nie uda nam się w nich trafić.

- Możemy ich zbombardować - powiedziałem.

Więc zaczęliśmy udawać samoloty. Z rękami pełnymi kulek biegaliśmy, wołając - brum!, a kiedy żeśmy przelatywali nad czołgami, puszczaliśmy kulki - bum! bum! Ale kulki spadały na wagony i na samochody, nic im nie robiąc. Więc Alcest poszedł po piłkę nożną, a mnie dał czerwono-niebieską piłkę plażową.

Zaczęliśmy rzucać piłkami w czołgi i było fantastycznie! Naraz Alcest strzelił za mocno. Piłka odbiła się od drzwi, spadła na biurko, przewróciła kałamarz - i na to weszła mama Alcesta.

Mama Alcesta okropnie się zezłościła. Alcestowi powiedziała, że wieczorem przy kolacji nie dostanie dokładki deseru, a mnie, że robi się późno i żebym lepiej wracał do swojej biednej mamy.

Kiedy wyszedłem, ciągle jeszcze słychać było krzyki u Alcesta, który właśnie dostawał burę od swojego taty.

Szkoda, że nie mogliśmy bawić się dalej, bo te szachy to naprawdę fajna rzecz! Jak tylko zrobi się ładnie, pójdziemy sobie pograć na placu.

Bo jasne, że szachy to nie jest gra, która nadaje się do grania w domu, bum, patabum, brum, bum!

Lekarze

Kiedy dziś rano wszedłem na podwórko szkolne, podbiegł do mnie Gotfryd z okropnie wystraszoną miną. Słyszał, jak starsze chłopaki mówiły, że do szkoły przyjadą lekarze robić nam prześwietlenia.

A potem zjawiła się reszta chłopaków.

-To bujda - powiedział Rufus. - Starsze chłopaki zawsze opowiadają bujdy.

- Co jest bujda? - zapytał Joachim.

- Że dzisiaj przyjadą lekarze robić nam szczepienia - odpowiedział

Rufus.

- Myślisz, że to nieprawda? - Joachim był okropnie zaniepokojony.

- Co nieprawda? - spytał Maksencjusz.

- Ze przyjadą lekarze robić nam operacje - odpowiedział Joachim.

- Ale ja nie chcę! - wrzasnął Maksencjusz.

- Czego nie chcesz? - zapytał Euzebiusz.

- Nie chcę, żeby mi wycinano ślepą kiszkę - odpowiedział

Maksencjusz.

- Co to jest ślepa kiszka? - spytał Kleofas.

-To jest to, co mi wycięto, jak byłem mały - wyjaśnił Alcest - więc gwiżdżę sobie na lekarzy. - I zaczął gwizdać.

A potem Rosół - nasz opiekun - zadzwonił i ustawiliśmy się w pary. Wszyscy byliśmy bardzo przejęci, oprócz Alcesta, który gwizdał, i Ananiasza, który nic nie usłyszał, bo powtarzał lekcje.

Kiedy weszliśmy do klasy, pani oznajmiła:

- Dzieci, dzisiaj przyjdą do szkoły lekarze, żeby...

Ale nie mogła dokończyć, bo Ananiasz zerwał się z miejsca.

- Lekarze? - wrzasnął. - Ja nie chcę iść do lekarzy! Nie pójdę! Ja się poskarżę! Zresztą nie mogę iść. Jestem chory!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03»

Обсуждение, отзывы о книге «Goscinny, Sempe - Mikołajek 03» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x