– Nie wierzę w takie siostrzane uczucia!
– Znowu zaczynasz?
– Nie musiała się na tobie wieszać!
– Ona jest spontaniczna. A ja naprawdę byłem dzielny…
Rzuciłam w niego poduszką. Odrzucił mi ją, chichocząc. Matko Boska jedynąca, jak mawiają niektórzy tutejsi. Janek rzuca poduszkami. Świat wychodzi z formy!
Emilka
Ja naprawdę zwariuję. Czy w tej Rotmistrzówce wszyscy coś knują? Od najstarszych starowinek do najmłodszych dzieci?
Koło południa ostatecznie pozbyliśmy się śladów po nawale gości, babcie skryły się w zaciszach swoich pokoi i odpoczywały po przejściach, Lula i Jasio gdzieś znikli, Rafał odwiózł Beti i Megi na dworzec do Jeleniej Góry, Rupert i Malwina odjechali do swych studentów, wyjechali też Wiktorowie – Ewa, aby toczyć dalsze boje na swojej uczelni, Wiktor, aby projektować za ciężkie pieniądze kampanię promocyjną magazynu „Trendy” – a ja usiadłam sobie cichutko przy kuchenym stole, żeby w spokoju pouczyć się do egzaminu na hippoterapeutkę.
W spokoju.
Ledwie przerzuciłam kilka kartek i wciągnęłam się w problematykę, drzwi kuchni uchyliły się jakby konspiracyjnie i weszli przez nie na paluszkach – któż jak nie Kajtuś i Jagódka?
– Idźcie sobie, dzieci – powiedziałam do nich łagodnie, bo ostatecznie lubię oboje i nie będę w nich od razu rzucać widelcami. – Ciocia Emilka jest zajęta jak nie wiem co. No, już was nie ma. Spadóweczka.
– Ciociu, my cię przepraszamy, ale nie spadóweczka. Ciociu!
– Kajtuś, nie dyskutuj. Poszły precz dzieci.
– Ciociu, ale my mamy strasznie ważną sprawę…
– Kochani, ja mam egzamin za tydzień. Przyjdźcie za tydzień. Albo po obiedzie. Ja muszę wykorzystać ten spokój w domu. Wynocha.
Mogłam sobie dużo mówić. Kajtek łagodnie, ale stanowczo wyjął mi skrypty z ręki, a Jagusia bezczelnie wlazła mi na kolana i objęła mnie łapkami za szyję.
– Który to wielki poeta powiedział, że dzieci są zakałą ludzkości? – spytałam retorycznie i beznadziejnie.
– My się cioci musimy poradzić – zaszeptała mi do ucha Jagódka, podczas kiedy Kajtek, stojąc tuż przede mną, wlepiał we mnie swoje wielkie, nie-Jasiowe (pewnie po słynnej Romanie, chociaż Janek też ma dość wyraziste spojrzenie) oczyska. Cóż, widać było, że nie popuszczą. Zrezygnowałam z daremnego oporu, odłożyłam skrypt i strząsnęłam Jagódkę z siebie.
– Dobrze – powiedziałam. – Macie dziesięć minut. Zrobię sobie herbaty, a wam dam soczku wiśniowego, chcecie?
Oczywiście chcieli. Nalałam im hojnie i zasiedliśmy do narady.
– No więc, ciociu – zaczął Kajtek – przede wszystkim musimy cię prosić o dyskrecję.
– Jak w banku – obiecałam poważnie, zastanawiając się, czy oni mają na myśli to, co ja myślę, że mają.
Mieli.
– Czy ciocia uważa, że mój tata i ciocia Lula są w sobie zakochani?
Pewnie, że uważam, ale czy to jest temat do omawiania z takimi małolatami?
– A ty jak uważasz? – zapytałam dyplomatycznie.
– Ja uważam, że tak. Bo oni, ciociu, sypiają ze sobą.
Zadławiłam się herbatą.
Kajtuś zawahał się przez moment, a potem walnął mnie w plecy, aż huknęło.
– Z czego to wnosisz, synku? – wykrztusiłam przez łzy.
– Tato chodzi w nocy do cioci Luli. Tym dorosłym to się, ciociu, wydaje, że my jesteśmy ślepi i głusi. A poza tym Jagoda widziała, jak się całowali w stajni. Ja też widziałem, kilka razy. No więc, ciociu, moim zdaniem, wszystko wskazuje na to, że są bardzo zakochani. I chyba ciocia Lula jest o ciocię zazdrosna… trochę.
Bystre dziecko.
– Czy wy we dwoje z Jagódką omawiacie wszystkie nasze prywatne sprawy?
– Pewnie, że tak. Z kim mam omawiać, jak nie z Jagodą. Jesteśmy tu jak w rodzinie, a przecież żaden dorosły nie będzie ze mną chciał w ogóle gadać na takie tematy.
– Proszę, proszę. A przecież przyszedłeś do mnie, a ja jestem dorosła.
– Komuś musieliśmy zaufać – powiedział poważnie Kajetan, a ja poczułam się dumna.
– No dobrze – powiedziałam. – Załóżmy, że są zakochani, ja też mam pewne przesłanki, by tak sądzić. I co z tego wynika?
– Zastanawialiśmy się z Jagodą, czy oni będą się chcieli ożenić. No bo jeśli są zakochani, to pewnie by chcieli. Z drugiej strony tato może myśleć, że ja mogę tego nie chcieć, ciocia rozumie, ze względu na mamę.
– Ciocia rozumie. A jakie jest twoje zdanie w tej sprawie?
Kajtek zamyślił się na chwilę nad swoją szklanką. Jagódka patrzyła w niego jak w tęczę. Wreszcie siorbnął ostatni łyk i odstawił szklankę.
– Ja bym chyba nie miał nic przeciwko temu. Ja lubię ciocię Lulę. Mamy… już nie ma. To nie jest żadna sprawa rozwodowa, więc jakby się ożenili, to by niczego nie zmieniało, no, rozumie ciocia?
– Rozumiem. W odniesieniu do twojej mamy.
– No właśnie.
– Bardzo rozsądne podejście – pochwaliłam. – A jakież wnioski wyciągniemy z naszej wiedzy? I w czym mam wam doradzić?
– Bo ja się zastanawiałem, że jeżeli tato chce się ożenić z ciocią, ale nie chce z mojego powodu, ciocia rozumie, to czy ja nie powinienem mu po prostu powiedzieć, jakie jest moje zdanie? Żeby wiedział. Tylko czy on będzie zadowolony z tego, że ja wiem?
Nikt niewtajemniczony nie zrozumiałby tej wypowiedzi, ale ja byłam przecież wtajemniczona, jak najbardziej. Ale za Boga nie wiedziałam, co powinnam Kajtkowi doradzić!
– Kurczę, Kajtuś, nie mam pojęcia – wyznałam. – Zastanówmy się razem. Gdybyś był na jego miejscu, to co byś wolał?
– Nie wiem. Nigdy nie byłem dorosły.
Fakt. Ja wprawdzie byłam dorosła, ale za to nigdy w życiu nie byłam mężczyzną, a oni, jak wiadomo, mają inne spojrzenie na świat, ponieważ pochodzą od innej małpy.
Chwila. Zastanówmy się, jaki jest Janek.
Przede wszystkim prostolinijny. Nie chachmęt, w najmniejszym stopniu. Wymykanie się do ukochanej i zatajanie tego faktu przed małoletnim synem nie jest chachmęceniem. To jest dyskrecja podstawowa, inna rzecz, że nieskuteczna.
– Kajtuś – powiedziałam z namysłem. – Ja myślę, że możesz zaryzykować i poprosić ojca o chwilę męskiej rozmowy. Jagódkę bym z tej rozmowy zdecydowanie wyłączyła. Ale ty powiedz tacie, tylko błagam, delikatnie, że się orientujesz w jego sercowym problemie i że nie masz nic przeciwko temu.
– Dlaczego ciocia chce mnie wyłączyć? – zgłosiła reklamację Jagódka. – Ja bym chciała, żeby oni się ożenili i ja bym była druhną na ślubie. Bym niosła cioci welon. A cały ślub by musiał być w naszym ogrodzie.
Zdaje się, że dziecko oglądało ostatnio jakieś amerykańskie filmy z życia wyższych sfer biznesowych. Chociaż, kurczę blade, to nie jest najgorszy pomysł. Ciekawe, czy ksiądz Paweł by na to poszedł. A jeśli nie on, to przynajmniej miejscowy urzędnik stanu cywilnego. Tylko trzeba poczekać do wiosny. Wiktor by zaprojektował cały dizajn weselny, a wszystkie trendowate piśmidła zamieściły fotoreportaże.
No, na to ani Janek, ani Lula na pewno by się nie zgodzili.
– Nie chcę cię wyłączać, Jagódko, tylko uważam, że pierwszą rozmowę panowie powinni odbyć w męskim gronie.
Jagódce chyba spodobało się określenie „męskie grono” w stosunku do Kajtka, bo zaprzestała wyrażania pretensji. Ale widziałam, że jakby co, to tego welonu nie przepuści.
Stanęło na tym, że Kajtek porozmawia poważnie z ojcem, a potem przyjdzie do mnie i dokładnie mi opowie, jak było. W celach konsultacyjnych, oczywiście. No i trudno by mi było wytrzymać bez tej wiedzy, skoro już i tak zostałam dopuszczona do sekretu.
Читать дальше