Dorota Terakowska - Tam, gdzie spadają anioły

Здесь есть возможность читать онлайн «Dorota Terakowska - Tam, gdzie spadają anioły» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tam, gdzie spadają anioły: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tam, gdzie spadają anioły»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Każdy chyba człowiek, choć raz w swoim życiu zastanawiał się nad mechanizmami kierującymi jego losem. Co powoduje, że pijany kierowca wybierze akurat tę samą ulicę, przez którą mam przejść? Że nagle, bez powodu zapadnę na straszną chorobę, lub nie zrealizują się moje marzenia? Takie wydarzenia każą powątpiewać w ciągi przyczynowo – skutkowe i powiedzenia, że "każdy jest kowalem własnego losu". Niestety, nieszczęścia często zdarzają się bez przyczyny. Gdzie podziewa się wtedy Anioł Stróż? "Tam gdzie spadają anioły" jest szóstą książką Doroty Terakowskiej i trzecią, wyróżnioną nagrodą Polskiej Sekcji Światowego Kuratorium dla Młodzieży (IBBY). Autorka przedstawia w niej wizję świata, w którym odwieczną walkę toczą dobro i zło.
Pewnego dnia, mała Ewa jest świadkiem dziwnej sceny, rozgrywającej się na niebie. Obserwuje walkę białych i czarnych postaci ze skrzydłami. Jedna z tych świetlistych istot zostaje pokonana i spada w gąszcz pobliskiego lasu. Na nieszczęście dziewczynki jest to jej Anioł Stróż. Rodzice (wyznawcy szkiełka i oka) nie chcą uwierzyć w fantastyczną opowieść dziewczynki. Zajęci pracą, brak czasu refundują jej zabawkami. Jednak nawet oni nie mogą pozostać obojętni wobec niewytłumaczalnego pecha, który zaczyna prześladować ich dziecko. Złamania, choroby i potłuczenia zdarzają się Ewie wyjątkowo często. Tylko babcia, która zdaje się patrzeć na świat bardziej sercem niż rozumem, podejrzewa nadnaturalną przyczynę tych nieszczęść. W końcu przychodzi czas na najgorsze. Trzynastoletnia już dziewczynka zapada na nieuleczalna białaczkę. Rodzice wtrąceni w mrok rozpaczy muszą odrzucić pancerz racjonalizmu i zaakceptować istnienie sił nie dających się wytłumaczyć rozumem. Zadziwiający ciąg przypadków kieruje ich nadzieje ku Aniołom. A jeden z nich jest całkiem blisko… strącony i okaleczony niebiański opiekun Ewy – Ave – przyjął postać miejscowego, upośledzonego bezdomnego. Pozbawiony anielskich skrzydeł, opuszczony i zrozpaczony musi się ukrywać przed ludźmi. Jego jedynym towarzyszem jest czarny anioł – Vea, z którym Ave prowadzi rozmowę na temat tego, co ich (a zarazem całe dobro i zło) łączy i dzieli. Vea twierdzi, że tylko współistnienie bieli i czerni warunkuje porządek świata. Mówi o nierozerwalnym związku dobra i zła, światła i ciemności, dobroczynienia i grzechu.
Czy Ewie uda się odnaleźć i przywrócić niebu swojego okaleczonego anioła? Czy będzie w stanie zwalczyć trawiącą ją śmiertelną chorobę i pomóc demonowi zła znaleźć nić porozumienia z jego anielskim bratem?
Dorota Terakowska buduje syntetyczny obraz współczesnego świata, ogarnia wiele problemów właściwych schyłkowi tysiąclecia ale i ponadczasowych. Są to m.in. problemy samotności człowieka, cierpienia, śmierci, bezdomności i odpowiedzialności. Wiele jest trafnych spostrzeżeń dotyczących związków rodzinnych i sąsiedzkich. Wspaniała narracja i dialogi nie pozwalają oderwać się od lektury. I chociaż nie jest to książka akcji, losy bohaterów śledzi się z zapartym tchem.
Powieść można interpretować na wiele sposobów. Warto zwrócić uwagę na znaczące imiona bohaterów. Dobry Ave, zły Vea i Ewa – istota ludzka, nosząca i łącząca w sobie pierwiastek dobra i zła. (imię dziewczynki można odwołać do Pramatki, a więc los Ewy jest poniekąd metaforą losu człowieka). Taki obraz świata, przedstawiony przez autorkę, nie jest nowy. Symbolizuje go taoistyczna mandala. Pojawia się także w światopoglądach manichejskich.
Wnikliwy czytelnik otrzyma od powieści wszystko to, co powinien: zachętę do refleksji, ciekawą fabułę, możliwość własnej interpretacji zdarzeń. To wspaniała książka zarówno dla młodzieży jak i dorosłych.
Adam Skubiszewski

Tam, gdzie spadają anioły — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tam, gdzie spadają anioły», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

“Nie byłam u niego parę dni i widocznie przyszedł sprawdzić, czy mi się coś nie stało. A tymczasem gdyby nie framuga, leżałabym teraz na podłodze. Mam uczucie, że w środku mojej głowy fruwają motyle. Czarne motyle”, pomyślała. Gdyby to nie trwało już od pewnego czasu, Ewa wierzyłaby, że ma grypę. Lecz grypa nie objawia się takim szumem w głowie. Grypa to łamanie kości, bóle głowy, niemiły katar. “To jest coś innego”, niepokoiła się dziewczynka.

Bezdomny jakby wyczuł, że dzieje się z nią coś złego, gdyż odtąd codziennie przychodził w pobliże jej domu. Omijał główne uliczki osiedla i szedł przez łąki ścieżką, wiodącą wzdłuż zadbanych ogrodów przylegających do domków. Wlókł się jak kaleka lub człowiek, który od nowa uczył się chodzić.

“Jest bardzo chory”, pomyślała Ewa, czując, że mimo to nie ma prawa wzywać lekarza czy zmuszać obcego, by zgodził się iść do szpitala. “On by tego nie chciał, tak jak ja”, pomyślała.

Bezdomny przychodził, przywierał twarzą do ich drewnianego płotu i patrzył w okna pokoju małej Ewy. Próbował robić to jak najdyskretniej. Ale Ewa codziennie dostrzegała jego skudloną głowę i najpierw dziwiło ją to, potem przejściowo irytowało. Lecz później uświadomiła sobie, że przecież to jej w ogóle nie przeszkadza. Za to może on potrzebuje bliskości ludzi?

Tato z początku też się denerwował:

– Czemu jakiś obcy ma mi zaglądać w okna?

– On nie zagląda. I niczego nie widzi. Mamy przecież firanki. A ty wciąż siedzisz przy komputerze i też niczego nie widzisz. Nie przeszkadzacie sobie – uspokoiła go córka.

Babcia usiłowała stanąć po stronie ojca, a nawet chciała zabronić Bezdomnemu wystawania pod ich domem; uważała, że w ten sposób obcy przekracza ustalone reguły współistnienia: miał prawo pozostawać na osiedlu, ale nie wolno mu było się narzucać. Lecz on nie rozumiał, czego od niego chcą, i uparcie trwał przy swoim. A ponieważ nie robił niczego złego i o nic nie prosił, wszyscy przywykli do jego dziwactw i pogodzili się z nieproszonymi odwiedzinami.

Gdy tak patrzył zza płotu w okna pokoju Ewy, wiedziała, że cierpliwie czeka, aż ona uspokajająco kiwnie dłonią, da mu znak, że wszystko w porządku albo że mogło być gorzej. Na przykład, że wprawdzie ma sześć szwów na głowie, gdyż spadła ze schodów, lecz przecież mogła mieć wstrząs mózgu; albo że wpadła pod auto, lecz uszkodzony ma tylko bark. Lub że w ogóle nic się nie dzieje; jest tylko słaba, czarne motyle szamocą się w jej głowie, jakby pragnęły odzyskać wolność.

Gdy Ewa dawała mu z okna znaki, widziała, jak westchnienie ulgi wznosiło jego chudą klatkę piersiową i poruszało garbem na plecach.

– Bez domu, bez rodziny, bez pracy, kulawy, niemowa, niedorozwinięty i na dodatek garbaty. Dlaczego tyle zła naraz spadło na jednego człowieka? Za co? – babcia zadawała sobie retoryczne pytania, kręcąc głową.

Ten garb dostrzegli dopiero niedawno, gdy Bezdomny zaczął przychodzić pod ich dom. I gdy zamienił obszerny sweter dentysty na letnią koszulę po dziadku Ewy.

Jednak nikt nie był na tyle spostrzegawczy, by zauważyć, że gdy na suchej gałęzi wiśni przysiadał Czarny Ptak, Bezdomny nigdy nie przychodził. Widząc z daleka mroczny kształt, tkwiący nieruchomo na konarze, obcy zatrzymywał się na ścieżce, którą zmierzał w stronę domu Ewy, a potem zawracał.

Czarny Ptak pojawiał się teraz rzadko, ale zawsze, jak z uporem twierdziła Anna, zapowiadał nieszczęście. Anna nadal go nie znosiła, ale od czasu gdy wyrysowała go w szkicowniku, jakby “odczarowała” jego wpływ na własne samopoczucie. Już go się nie bała, choć nadal wierzyła, że przysiadał na gałęzi wiśni na dzień lub dwa przed kolejnym wypadkiem Ewy. Jan w to oczywiście nie wierzył i w pojawieniu się ptaka nie widział żadnej złej wróżby.

Na prośbę żony Jan ściął suchy konar, Anna zaś, z nieznanym sobie uczuciem gniewnego triumfu, spaliła go w kominku. Ptak jednak pojawił się nazajutrz i wybrał sobie inną gałąź. Zaczęła usychać tego samego dnia. Już pod wieczór różowe kwiaty zwiędły, a zielone liście zszarzały. Drzewo najwyraźniej też nie lubiło jego obecności.

Wiosna gwałtownie i bez ostrzeżenia przeszła w kolejne lato. Różowe kwiaty opadły, ustępując miejsca małym, twardym owocom, które wysychały, nim zdołały dojrzeć.

Natrętna bliskość ptaka już od dłuższego czasu niepokoiła Annę bardziej niż zwykle. Pewnego ranka rozchyliła firanki, by zobaczyć, jaki dzień wschodzi za oknem – i zamiast błękitu, przesianego zielonością liści, na pierwszym planie ujrzała złowieszczą, nieruchomą sylwetkę. Miała nadzieję, że ptaszysko wkrótce odfrunie. Lecz tkwiło na gałęzi aż do nocy. Gdy nazajutrz się obudziła, wciąż tam było. Minęły kolejne trzy dni – było nadal.

– Przecież on musi coś jeść, pić… Dlaczego nie odlatuje? – irytowała się, ale Jan uśmiechał się pobłażliwie. I dziwił się, że jego rozsądna żona tak podatna stała się na zabobony.

Babcia też nie lubiła ptaka. Ewa udawała, że go nie widzi, lecz nie cierpiała go z całego serca. Dziwiła się tylko, że babcia dostrzega ptaszysko tylko na ich wiśni, że nie zauważa go nigdy w ruderze obok Bezdomnego. Ewa zaczęła podejrzewać, że ptak zna jakieś sztuczki, że umie być niewidzialny, a może nawet przebywać w paru miejscach naraz. To, że teraz był tu, na ich drzewie, nie oznaczało, że zniknął z dachu rudery.

Jan, widząc, jak bardzo ów czarny stwór irytuje żonę, zaofiarował się odrąbać kolejny konar wiśni, ale tym razem zaprotestowała sama Anna: przecież wiśniowe drzewo nie jest winne tej ponurej i złej obecności! A zresztą, co by to pomogło.

– Nawet gdybyś je całe ściął, to ptak usiadłby na kominie – stwierdziła z bezsilną złością.

Ptak tkwił na drzewie od parunastu dni. Anna próbowała go płoszyć, uderzając drągiem o pień; po raz pierwszy ucieszyła się silną burzą, jaka przeszła nad osiedlem, lecz ulewny deszcz, który jej towarzyszył, tylko nieznacznie zmoczył lśniące czarne pióra nienawistnego stworzenia.

– A najgorsze jest to, że nic złego się nie dzieje – zwierzyła się Janowi.

– Czemu najgorsze? – dziwił się Jan logice żony.

– Bo ten ptak zapowiada nieszczęście, a to oznacza, że tym razem będzie ono wyjątkowo duże – wyszeptała Anna.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie umiała skoncentrować się na pracy. Tym razem pod jej dłońmi powstawało coś tak beznadziejnego, że czuła wstręt do swego dzieła. Siadała więc coraz częściej w pokoju Ewy i milcząco wpatrywała się w córkę. W czasie jej nieobecności brała do ręki dziecięce przytulanki (wszystkie wciąż tu były, choć Ewa przestała być “małą Ewą”), jakby szukając w nich odpowiedzi na niepokojące pytania. Widok pluszowych misiów, różowych panter, kudłatych piesków uspokajał ją, gdyż ukazywał bezpieczny upływ czasu. Mała Ewa dostała tego misia, gdy miała roczek, a pieska rok później; dziś miała już prawie trzynaście lat i jakoś – mimo ciągłych wypadków – miała się dobrze. “To przejdzie z wiekiem…” – powtórzyła jak zaklęcie swoje wielekroć powtarzane już zdanie. Zaczynała wierzyć w przesądy, w dobre i złe życzenia, jakby to one miały przynieść ratunek.

Także babcia przyzwyczaiła się z okazji codziennej, wieczornej wizyty spoglądać najpierw na drzewo wiśni, z niepokojem wypatrując ciemnego, ponurego kształtu. Był. Nieruchomy. Czarny, a zarazem opalizujący mnogością głębokich, soczystych barw.

“Wygląda tak, jakby kradł barwy świata, by mu dodać smutku i szarości”, mruczała babcia do siebie i w deszczowe dni groziła ptaszysku swoją parasolką. Ale ptak patrzył na nią koralikami swych nieruchomych, wypukłych oczu – i ani drgnął.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tam, gdzie spadają anioły»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tam, gdzie spadają anioły» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Dorota Terakowska - Lustro Pana Grymsa
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Dobry adres to człowiek
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - W krainie kota
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Poczwarka
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Samotność bogów
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Ono
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Córka Czarownic
Dorota Terakowska
Отзывы о книге «Tam, gdzie spadają anioły»

Обсуждение, отзывы о книге «Tam, gdzie spadają anioły» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x