Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W maju Krysia poszła do jasnowidza i zapytała go o swoją przyszłość. Jasnowidz postawił jej horoskop, a potem długo koncentrował się z zamkniętymi oczami.

„Co chcesz wiedzieć?”, zapytał ją.

„Co ze mną będzie?”, powiedziała, a on musiał widzieć pod powiekami jakieś rozległe przestrzenie, bo jego gałki oczne poruszały się w lewo i w prawo, jakby oglądały wewnętrzne krajobrazy.

Krysia zapaliła papierosa i czekała. Jasnowidz zobaczył popielate doliny, a w nich resztki miast i wiosek, obraz był nieruchomy, martwy, spopielony i z każdą chwilą blaknął. Niebo w nim było pomarańczowe, niskie i lekkie jak poszycie namiotu. Nic się nie poruszało, nie było żadnego wiatru, ani okruszka życia. Drzewa przypominały kamienne słupy, jakby dotknął je ten sam wzrok co żonę Lota. Wydawało mu się, że słyszy, jak delikatnie trzeszczą. Nie było tam ani Krysi, ani jego samego, ani kogokolwiek. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Poczuł tylko skurcz w brzuchu ze strachu, że będzie musiał teraz kłamać i zmyślać.

„Nigdy nie umiera się raz na zawsze. Twoja dusza będzie tu przychodzić jeszcze wiele razy, aż znajdzie to, czego szuka”, powiedział, a potem wziął głębszy oddech i dodał: „Wyjdziesz za mąż i urodzisz dziecko.

Będzie chorować, a ty będziesz o nie dbać. Twój mąż będzie od ciebie starszy i uczyni cię wdową. Twoje dziecko odejdzie od ciebie, wyjedzie daleko, może za ocean. Będziesz bardzo stara, kiedy umrzesz.

Umieranie sprawi ci przyjemność”.

To tyle. Krysia odeszła spokojna, bo to wszystko wiedziała. Niepotrzebnie wydała pieniądze. Mogłaby za nie kupić seledynową bluzeczkę boucle, jakie przychodziły w paczkach z zagranicy. W nocy znowu usłyszała głos Amosa. Powiedział: „Kocham cię, jesteś niezwykłą osobą”.

W półśnie wydawało się jej, że rozpoznała ten głos, że ma pewność, do kogo należy, i usnęła szczęśliwa. Ale jak to bywa ze snami i półsnami, rano wszystko odpłynęło i zostało jej tylko niejasne wrażenie, że coś wie, tylko nie bardzo rozumie co. I to było wszystko.

Groszek

– Wcale nie trzeba wychodzić z domu, żeby poznać świat – powiedziała nagle Marta, gdy obierałyśmy groszek na schodach przed jej domem.

Zapytałam: jak. Może myślała o czytaniu książek, oglądaniu wiadomości, słuchaniu Radia Nowa Ruda, włóczeniu się po Internecie, przeglądaniu gazet, chodzeniu na plotki do sklepu. Ale Marta miała na myśli bezowocność podróży.

W podróżach trzeba zajmować się sobą żeby dać sobie radę, patrzeć na siebie i na to, jak pasuje się do świata. Jest się skupionym na sobie, myśli się o sobie, sobą opiekuje. W podróżach zawsze w końcu natyka się na siebie, jakby się samemu było ich celem. We własnym domu po prostu się jest, nie trzeba z niczym walczyć ani niczego zdobywać. Nie trzeba pilnować połączeń kolejowych, rozkładów jazdy, nie trzeba zachwytów i rozczarowań. Można siebie samego zawiesić na kołku, a wtedy widzi się najwięcej.

Coś takiego powiedziała i umilkła. Zdziwiło mnie to, bo Marta nie znała podróży dalszych niż do Wambierzyc, Nowej Rudy i Wałbrzycha.

Niektóre groszki były robaczywe i te wyrzucałyśmy w trawę. Czasem zdawało mi się, że Marta zawsze mówi zupełnie co innego, niż ja słyszę.

Potem rozmawiałyśmy z Martą o byle czym i byle jak. O psach Bobola, o inwazji pomrowików na grządki sałaty, o soku z dzikich czereśni. Marta zostawiała wiele przestrzeni między każdym zdaniem. Mnie słowa stawały w gardle i obracałam nimi jak gorącym kawałkiem ziemniaka. R. śmiał się z nas, gdy przypadkiem słyszał nasze dialogi. Mówił, że gadamy ze sobą jakbyśmy spały. Marta czasem jeszcze ożywiała się, gdy przypomniała jej się jakaś peruka sprzed kilkudziesięciu lat, którą robiła na zamówienie. Wtedy budziły się jej palce i pokazywała nimi jakieś szczególne sploty włosów albo misterną konstrukcję przedziałka.

Każda taka rozmowa wyczerpywała się sama i siedziałyśmy obok siebie na schodkach jej domu albo na moim tarasie, na metalowych krzesłach, które od zeszłorocznych deszczy zaczęły rdzewieć. Milczenie, jakie się między nami zasiało, milczenie-samosiejka rozrastało się na wszystkie strony, łapczywie zabierając nam przestrzeń. Nie było już czym oddychać. A im dłużej milczałyśmy, tym mniej możliwe stawało się wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, tym odleglejsze i mniej ważne wydawały się wszelkie możliwe tematy.

Takie milczenie bywało aksamitne, ciepłe jak styropian, było miłe w dotyku i suche, było jedwabne. Ale czasem bałam się, że Marta może nie czuć tego co ja i zamachnie się na tę naszą ciszę jakimś nieopatrznym „No tak…” albo „Tak to jest…”, albo nawet czystym, niewinnym westchnieniem. I ten strach zaczynał mi psuć całą przyjemność z milczenia, bo stawałam się mimowolnie jego strażnikiem, a więc i jego więźniem, i naprężałam się gdzieś w środku, jeżyłam na oczekiwany z niepokojem moment, że coś gładko cudownego, coś niewymuszenie oczywistego stanie się nieznośne i kiedyś się wreszcie skończy. I cóż sobie wtedy powiemy, Marto?

Ale Marta okazywała się zawsze mądrzejsza ode mnie. Wstawała bezszelestnie i niezauważalnie odchodziła do swojego rabarbaru, do peruk trzymanych w tekturowych pudełkach, a nasza wspólnie wypielęgnowana roślina, nasza wspólna cisza rozciągała się w ślad za nią i było jej jeszcze więcej niż przedtem, jeszcze potężniej rosła. Wtedy zostawałam w niej sama, dwuwymiarowa, bez właściwości, w półistnieniu, które mogło być tylko rozwleczonym w czasie olśnieniem.

Latimeria

Pod Czarnym Lasem od północnej strony zawsze był cień. Śnieg leżał tam do kwietnia, jakby się przyssał do ziemi – wielki biały pasożyt. Są takie miejsca w górach, gdzie słońce wcale nie dochodzi albo dochodzi tylko przez jakiś czas w roku. Marta mówiła mi o jaskiniach, wnękach skalnych, rozpadlinach. Mówiła, że w jednej jaskini mieszka pradawne ślepe stworzenie, mała, zupełnie biała jaszczurka, która tam żyje i nie umiera. Umiera, odpowiadałam, każde stworzenie musi umrzeć, może sam gatunek się nie zmienia, ale pojedyncze osobniki muszą umierać. Ale rozumiem, o co chodzi Marcie, tak samo kiedyś jako dziecko myślałam, że latimeria żyje wiecznie, że tak zwany przedstawiciel wymarłego gatunku wymknął się śmierci, a może nawet sam ten gatunek wytypował go jedynego do nieśmiertelności, żeby świadczył na wieki o jego istnieniu.

Przewodniki o Piętnie

Piętno występuje w przewodnikach jako pewnego rodzaju anomalia, bo przecież nie jest to atrakcja turystyczna. Na przykład w znanym wszystkim różowym przewodniku po Sudetach jest napisane, że jest to jedyna wieś w Polsce usytuowana w taki sposób, że od października do marca z tej osady nie widać słońca, od wschodu, południa otaczają ją bowiem Góry Suche, od zachodu zaś jedne z najwyższych wzniesień Wzgórz Włodzickich. W przewodniku po Górach Śląskich z 1949 roku o Piętnie piszą: „Piętno, osada położona na północny zachód od Nowej Rudy, nad Marcowskim Potokiem. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1743 roku (jako Einsiedler). Ludność w 1778 roku – 57; w 1840 – 112; w 1933 – 92, po wojnie, w roku 1947 – 39. W 1840 roku znajdowało się tam 21 domów, a właścicielem był hrabia von Goetzen. W dolnej części potoku powstał młyn wodny. Po 1945 roku osada częściowo wyludniła się. Wieś jest położona w głębokiej, malowniczej dolinie. Znana ze szczególnego usytuowania, które sprawia, że w okresie zimowym nie dochodzą do niej bezpośrednio promienie słoneczne”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Hans Dominik - Flug in den Weltraum
Hans Dominik
Domingo Eluchans - Un domingo cualquiera
Domingo Eluchans
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Don Pendleton - Domination Bid
Don Pendleton
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x