Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Tokarczuk - Dom dzienny, dom nocny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dom dzienny, dom nocny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dom dzienny, dom nocny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

»Dom dzienny, dom nocny« jest najambitniejszym projektem prozatorskim Olgi Tokarczuk. Ta pełna melancholijnego smutku (a miejscami i okrucieństwa) książka oferuje nam w finale wspaniały, optymistyczny koncept. Otwiera nas na poznawanie życia, doświadczanie naszego istnienia w jego wielowymiarowej postaci. Nie udzielając nam porad ani nie serwując nam odpowiedzi na tzw. najistotniejsze pytania, zachęca do otwarcia się na tę niełatwą próbę, jaką jest nasza własna, niepowtarzalna egzystencja".

Dom dzienny, dom nocny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dom dzienny, dom nocny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Flammulina

Flammulina jest grzybem, który rośnie zimą. Od października do kwietnia żywi się martwymi drzewami. Pięknie pachnie i świetnie smakuje. Trudno jej nie zauważyć – jest żółta jak miód. Nikt jednak nie zbiera zimą grzybów. Ludzie umówili się, że grzyby zbiera się jesienią. Dlatego flammulina przypomina człowieka, który urodził się nie w swojej epoce, za późno, i wszystko wydaje mu się martwe, zastygłe; żyje w czasie, w którym dla jego gatunku skończył się świat. Widzi wokół siebie tylko ponury zimowy krajobraz, czasem prószy śnieg i pokrywa żółte kapelusze białymi koronkami. Widzi szczątki innych grzybów – pokryte białym nalotem zajączki o nogach osłabionych zgnilizną padłe podgrzybki, wymiękłe od wilgoci huby. Agnieszka przychodziła do mnie na kawę prawie zawsze wtedy, gdy robiłam z flammuliny krokiety. Musiałam kojarzyć jej się z tymi zimowymi grzybami. Siadała na tym samym krześle, które upodobała sobie Marta. Agnieszka mieszkała nad Piętnem, widziała Piętno z góry w całej jego okazałości i nędzy. Widziała pijanych mężczyzn i wałęsające się dzieci. Widziała kobiety, które ciągnęły na chwiejnych nogach drzewo z gór. Pewnie też pijane. Słyszała skowyt psów, ryczenie krów, łomot radia Jaśka Bobola, które zawsze chwytało tylko jedną lokalną stację, oglądała strumień pełen kaczych odchodów, mroczny cień w całej wsi, wyleniałe koty, popsute maszyny, nieczynne stare pompy. To dlatego Agnieszka miała tak wiele do powiedzenia. Całymi dniami siedziała przed domem na ławeczce, robiła na szydełku serwetki i patrzyła na Piętno z góry. Miała obraz panoramiczny, kolorowy, trójwymiarowy, ciekawszy niż Polsat. Na dodatek męża Agnieszki nigdy nie było w domu. Wypasał owce Bóg wie gdzie, a zimą pracował w lesie. Poza tym pił jak wszyscy. Z dziećmi im się nie poszczęściło, więc Agnieszka musiała dużo mówić, gdy tylko znalazła kogoś chętnego, kto zechciałby jej słuchać. Gdy się bowiem ma dzieci, zapasy słów szybko się rozchodzą. Ale dziś nie pociągał jej temat Piętna. Sunęła wzrokiem za ruchami patelni z naleśnikami i drobniutkimi łyczkami piła kawę.

– Kiedy jeszcze pracowałam w Blachobycie, to były czasy – powiedziała i umilkła na długą chwilę. Wiedziałam, że ją zwolnili kilka lat temu.

Blachobyt co roku organizował wycieczki dla pracowników. Kiedyś z taką wycieczką Agnieszka pojechała do Oświęcimia. Było pięknie. Mężczyźni pili wódkę w autokarze, a kobiety śpiewały wszystkie piosenki, jakie znały. Przez całą drogę. Agnieszka nigdy nie zapomni Oświęcimia. Był tam sklep, nieduży, spożywczy, zbudowany z pustaków. Gdy wysiedli rano po całonocnej podróży z autokaru, właśnie ten sklep otwarto. Okazało się, że mieli tam akurat dostawę oleju, a wtedy nic, zupełnie nic nie było w sklepach. Najwyżej musztarda i ocet. A tu sprzedawali olej, ile kto chciał, nie po jednej czy dwie butelki, ale ile kto chciał. Więc ustawiali się wszyscy w kolejkę i brali ten olej, ile kto chciał. Agnieszka wzięła chyba z dziesięć butelek. Sprzedali jej. Nic nie mówili, nie żądali kartek, nie liczyli. Miała potem ten olej chyba ze dwa lata, bo ile oleju można wysmażyć. Tylko do placków ziemniaczanych, do grzybów, do ryby, więcej się oleju nie używa. Może nawet starczyło na trzy lata tego oleju z Oświęcimia. Nie powiedziała nic więcej.

A krokiety z flammuliny robi się tak:

10 naleśników

pół kilo grzybów

jedna cebula

dwie kromki czerstwego ciemnego chleba

sól, pieprz, gałka muszkatołowa

dwie łyżki bułki tartej

pół łyżki margaryny masło do smażenia grzybów

łyżka śmietany

pół szklanki mleka

jedno jajko

Cebulę trzeba zeszklić na maśle. Potem wrzucić drobno pokrojone grzyby, posolić, popieprzyć i dodać gałkę muszkatołową na czubek noża. Smażyć 10 minut. W tym czasie namoczyć chleb w mleku, odcisnąć i zmielić przez maszynkę. Dodać do grzybów z jajkiem i śmietaną. Farsz zawinąć w naleśniki, obtoczyć w bułce tartej i podsmażyć na margarynie.

Grzybość

Gdybym nie była człowiekiem, byłabym grzybem. Grzybem obojętnym, nieczułym, o zimnej, śliskiej skórze, twardym i delikatnym zarazem. Rosłabym na przewróconych drzewach, mrocznie i złowrogo, zawsze w ciszy, rozczapierzonymi grzybowymi palcami ssałabym z nich resztki słońca. Rosłabym na tym, co umarło. Przenikałabym tę martwotę do czystej ziemi – tam moje grzybowe palce by się zatrzymywały. Byłabym mniejsza od drzew i krzaków, ale wyrastałabym ponad jagodniki. Byłabym nietrwała, lecz jako człowiek też przecież jestem nietrwała. Nie interesowałoby mnie słońce, nie wodziłabym za nim wzrokiem, nie czekałabym już nigdy, kiedy wzejdzie. Tęskniłabym tylko do wilgoci, wystawiałabym moje ciało do mgieł i deszczu, skraplałabym na sobie mokre powietrze. Nie odróżniałabym nocy od dnia, bo po co? Miałabym tę samą zdolność co wszystkie grzyby – chowania się przed wzrokiem ludzi. Przez wprowadzanie w ich płochliwe myśli zamętu. Grzyby są hipnotyzerami; dostały tę właściwość zamiast pazurów, szybkich nóg, zębów i rozumu. Grzybiarze przechodziliby nade mną sennie z oczami wlepionymi przed siebie w barwne, migotliwe obrazy ze słońca i liści. Trzymałabym na uwięzi ich nogi, plątałabym je w ściółkę i zeschnięte kępy mchu. Z dołu widziałabym lewą wewnętrzną stronę ich kurtek. Godzinami z wyrachowaniem trwałabym bez ruchu, ani nie rosłabym, ani nie starzała się, aż do lodowatego przekonania, że mam władzę nie tylko nad ludźmi, ale i czasem. Rosłabym tylko w najważniejszych momentach dnia i nocy – o świcie i o zmierzchu, gdy wszystko inne zajęte jest budzeniem się albo zapadaniem w sen.

Byłabym hojna dla wszelkiego robactwa; oddawałabym swoje ciało ślimakom i larwom owadów. Nigdy nie miałabym w sobie żadnego lęku, nie bałabym się śmierci. Cóż to jest śmierć, myślałabym, jedyne, co ci mogą zrobić, to oderwać cię od ziemi, poszatkować, usmażyć i zjeść.

Ego dormio et cor meum vigilat

– Marto, Marto, troszczysz się o wszystko – mówił do Marty Taki-a-Taki, gdy spotykał ją na drodze robiącą patykiem rowki dla odpływu wody.

Potem Taki-a-Taki popychał swój rower i szedł do Nowej Rudy po papierosy. Widziałam ich z okna. Marta kończyła swoje rowki i ostrożnie szła w dół. Trawa była już wysoka, właściwie nadawała się do koszenia. Wydawało mi się, że aż tutaj czuję zapach Marty – zapach szarego swetra, jej siwych włosów, skóry cienkiej i delikatnej. Jest to zapach rzeczy, która długo leży w tym samym miejscu. Dlatego jest tak wyczuwalny w starych domach. Jest to zapach czegoś, co kiedyś było płynne i miękkie, a teraz zastygło, nie umarło, ale zastygło i właściwie śmierć mu już nie grozi. Rozpuszczona w wodzie i zapomniana żelatyna. Smużka kisielu, która przywarła do rąbka talerza. Jest to zapach snu wsiąkłego w pościel. Zapach utraty przytomności – tak pachnie skóra, gdy cię w końcu ocucą zastrzykiem, potrząsną uderzą w twarz. Tak pachnie także własny oddech. Gdy się ma twarz przysuniętą do szyby, gdy się wygląda na zewnątrz, a oddech odbity od szyby zawraca.

Tak pachną starzy ludzie. Marta była stara, choć nie tak bardzo. Gdyby wciąż była przeszłość, gdybym ja była młoda jak wtedy, kiedy pracowałam na oddziale starców, Marta byłaby dla mnie bardzo stara. Snułaby się po rozgrzanych suchym powietrzem korytarzach z plastikową reklamówką w ręku. Z bezczynności skórki zarastałyby jej paznokcie.

Po południu pojechałyśmy do Wambierzyc do stolarza, którego polecił mi ktoś ze wsi. Po załatwieniu z nim spraw poszłyśmy do bazyliki. Marta była tam dawno, raz albo dwa, choć mieszka tak niedaleko. Wyglądała na przejętą. Najdłużej oglądała obrazy wotywne porozwieszane w nawach, ludzka wdzięczność zamieniona w obrazki, komiks na temat wszelkich możliwych nieszczęść i szczęśliwych końców. Dziesiątki historyjek o chorobach, przemianach i nawróceniach. Parada przeszłych mód. Niemieckie lapidarne podpisy. Dowody na istnienie cudów. Krużganki pełne cieni.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dom dzienny, dom nocny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Olga Tokarczuk - Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Podróż ludzi Księgi
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Szafa
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - E. E.
Olga Tokarczuk
Hans Dominik - Flug in den Weltraum
Hans Dominik
Domingo Eluchans - Un domingo cualquiera
Domingo Eluchans
Olga Tokarczuk - Übungen im Fremdsein
Olga Tokarczuk
Olga Tokarczuk - Unrast
Olga Tokarczuk
Don Pendleton - Domination Bid
Don Pendleton
Olga Tokarczuk - Gesang der Fledermäuse
Olga Tokarczuk
Отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny»

Обсуждение, отзывы о книге «Dom dzienny, dom nocny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x