Jerzy Pilch - Miasto utrapienia

Здесь есть возможность читать онлайн «Jerzy Pilch - Miasto utrapienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miasto utrapienia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto utrapienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To historia chłopaka obdarzonego niezwykłymi zdolnościami, rozgrywająca się w scenerii współczesnej Warszawy. Patryk Wojewoda, główny bohater posiada niezwykły dar – "słyszy" cyfry, które wstukują ludzie korzystający z bankomatów. Od jego humoru zależy, co zrobi z czterema cyferkami PIN-u. Raz próbuje poderwać zgrabną blondynkę, innym razem "wymierza grzywnę" pewnemu właścicielowi złotej karty. To specyficzne hobby nie uchodzi uwadze policji… Nie zdradzając za wiele – tak rysuje się główny wątek powieści. Równie atrakcyjne są tu historie innych bohaterów – opowieści o romansach, kochankach, ucieczkach z fantazją – a także groteskowe wymysły uroczej kompaniji dziadka Patryka, Nepomucena. Jeden ze śmieszniejszych to obraz oszałamiającej koniunktury, jaka powstanie w Granatowych Górach (do złudzenia przypominających rodzinną Wisłę Pilcha), kiedy w "absolutnej konspiracji" osiądzie w nich na stałe sam Papież.
Powieść obfituje w liczne dygresje, gry językowe, celne obserwacje, a autor bawi się z czytelnikiem skomplikowanymi zabiegami narracyjnymi, by na końcu i tak go zaskoczyć. Naturalnie miłośnicy prozy Pilcha i tu odnajdą typowo "pilchowskie" (autobiograficzne?) motywy: są kobiety, są miłosne przechwałki, beznadziejne romanse, jest alkohol. Mimo dość ponurych wizji i obrazów, których Pilch nie szczędzi w "Mieście utrapienia", książka jest pełna humoru i błyskotliwych dialogów.

Miasto utrapienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto utrapienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Działo się to na placu Wieży. Identifical number jak zwykle bezbłędnie wyłowiłem, to była rutyna, ale miałem też wreszcie, za dziewiątym razem, miałem wreszcie w garści niezbędny dodatek do wyłowionego identifical number: gustowny, uczyniony z niezniszczalnej substancji z domieszką tytanu, zgrabny prostokącik z magnetycznym paskiem. Ostrzegawczy jazgot alarmu ucichł po kilku sekundach, napis: Zabierz kartę i wydruk, co w danej chwili wydawał mi się wielki jak neon Elektrimu, zgasł bez konsekwencji, w pobliżu akurat nie było żadnych, w ogóle żadnych, ani prawdziwych, ani rzekomych przypadkowych przechodniów, nikt nic nie zauważył. Dziewiąty PIN nie wracał po zgubę, pozornie nie musiałem się śpieszyć, ale przecież wiedziałem, że trzeba działać szybko, szybciej od niego, szybciej od siebie, szybciej od Boga. Kartę, jak mówię, już miałem w garści, jeszcze raz jednak rozejrzałem się dokładnie. Nigdzie nie było widać pozbawionej stylu i dopraszającej się sankcji sylwetki. Ponieważ w tym przypadku nie zachodziła żadna z klasycznych perypetii fabularnych, ponieważ Dziewiąty PIN ani nie wyparował, ani nie rozpłynął się w powietrzu, ani nawet nie zniknął za rogiem, rozwiązanie było jedno: podjął pieniądze z bankomatu i wszedł do któregoś z pobliskich sklepów. To mnie wprawdzie przez chwilę zastanowiło, ale też podtrzymało w niechęci i przekonało do reszty. Na placu Wieży akurat po tej stronie, po której toczy się akcja, po stronie Sheratona są wyłącznie bardzo drogie sklepy: Hugo Boss, Gianfranco Ferre, Van der Elst i co tam jeszcze: perfumeria, jubileria i fryzjeria AndreSrandre. Oczywiście nie są to najdroższe sklepy świata, ale są one wystarczająco drogie, by normalny człowiek trzymał się od nich z daleka. I to w sensie ścisłym. Tam normalny człowiek nie tylko nie kupuje, tam normalny człowiek w ogóle nie zachodzi.

Pamiętam, kiedyś zwabiony widokiem jakiegoś podkoszulka na wystawie nierozważnie przestąpiłem próg jednej z tych świątyń. W końcu, jak wiecie, nie narzekam na brak kasy, przeciwnie, mogę sobie pozwolić na bardzo wiele, a jak na człowieka, który nic nie zarabia, mogę sobie pozwolić wręcz na wszystko. Mogę, w końcu jestem – jakby powiedział dziadek Wojewoda: finansowany przez nieznanych partyzantów z Granatowych Gór. Ale mój najwyższy poziom to jest, powiedzmy: Żarcie – delikatesy MiniEuropa. Szmaty – Benetton. Buty – Gino Rossi. (Gino Rossi zresztą tylko dlatego, że po zakupieniu tam trzeciej i, jak sobie przysiągłem, ostatniej za takie pieniądze pary butów – akurat były to mokasyny na lato, ale mniejsza z tym – uzyskałem kartę stałego klienta i niczym typowy podbechtany pozornym przywilejem jeleń uwierzyłem, że mam taniej). W każdym razie: mój poziom konsumpcyjny jest w porządku i zapewne znacznie przekracza średnią krajową. Ale gdzież mi do sklepów na placu Wieży! Ledwo – jak mówię – próg przestąpiłem, natychmiast zrozumiałem, że popełniłem szaloną niezręczność, że obecność tam takiego faceta jak ja jest dla wszystkich przykrym dysonansem, że nie ma co brnąć w wątek rzekomego zainteresowania podkoszulkiem na wystawie, że należy czym prędzej spier… Przede wszystkim personel. Pozornie przyjazne, w istocie arcywyniosłe arcylaski, które każdym swym arcywyniosłym gestem dają do zrozumienia, że przynajmniej z całą pierwszą dwudziestką z listy 100 najbogatszych Polaków były blisko, co właśnie niesłychanie je uwzniośliło. Po drugie – klienci. Kilku wytwornych dżentelmenów z listy 100 najbogatszych Polaków, którzy niby coś oglądają, w istocie zaś czekają w kolejce do przymierzami, w której z racji ich ostatniego awansu na liście 100 najbogatszych Polaków arcyuwznioślone arcysprzedawczynie będą wreszcie z nimi blisko. Po trzecie ceny.

Podkoszulek na wystawie nie kosztował – jak mi się zdawało – nieco zbyt wiele, bo aż sto czterdzieści nowych złotych, on zwyczajnie kosztował tysiąc czterysta dziewięćdziesiąt, a może czternaście tysięcy dziewięćset, a może sto czterdzieści dziewięć tysięcy, a może sto czterdzieści dziewięć milionów dolarów – nie pamiętam, od pewnego momentu jest to w końcu bez znaczenia.

Nie pamiętam, pokręciłem się tam przez chwilę bezradnie, pokręciłem się jak przysłowiowe gówno w przerębli i zawstydzony opuściłem zbyt wysokie progi. Bez zamiaru powrotu – wyszedłem. Ja! Ja wyszedłem! A ten skurczybyk bezwstydnie i z wprawą dowodzącą, że nie pierwszy raz to robi – wszedł. Jeszcze przemknęło mi przez głowę, że może to jest kolega po fachu, że obrócił zbójecko zdobytą kartą i numerem, włamał się do czyjegoś konta i teraz pośpiesznie kupuje co popadnie. Coś mi jednak nie pasowało, dalej nie byłem mocny w złodziejskich obyczajach, ale raczej jak ktoś wyciąga pieniądze z cudzego konta, to chyba nie udaje się natychmiast na zakupy do sąsiadującego ze spustoszonym bankomatem sklepu. Nie pakuje się ostentacyjnie do wysoce ekskluzywnego wnętrza, w którym jego przestępczą powierzchowność widać gołym okiem, tylko spieprza z gotówką jak najdalej. Zresztą nawet jak Dziewiąty PIN był złodziejem – a prawie na pewno nie był – to na grzywnę zasługiwał tym bardziej. Miałem ręce całkowicie rozwiązane i moimi całkowicie rozwiązanymi rękami operowałem z wprawą godną największych pianistów. Nie użyłem klawisza inna kwota, nie wymierzyłem mu globalnej i byle jak, z grubsza oszacowanej grzywny, przeciwnie, precyzyjnie, sentencja po sentencji, kwota po kwocie wyliczałem sankcję i wysokość kary. Marynarka z czasów Gierka lub Gomułki – grzywna w wysokości 300 złotych. Koszula polo z lat sześćdziesiątych – grzywna w wysokości 250 złotych. (Po namyśle, z powodu aktualnego kroju tego zabytku odzieżowego – obniżyłem, w tym jedynym wypadku, wysokość kary do 150 złotych). Welwetowe spodnie – odstąpiłem od wymierzenia kary. Znoszone podróbki adidasów (zapomniałem dodać: na nogach miał znoszone podróbki adidasów) – grzywna w wysokości 200 złotych. Zapuszczona czupryna – grzywna w wysokości 100 złotych. Napompowane piwem brzuszysko – tu zaczynały się imponderabilia, kary musiały być wyższe – 450 złotych. Chód galaretowaty – 350 złotych. Znamionujące brak skruchy zuchwałe spojrzenie i uśmiech szyderczy – łącznie 500 złotych. Ruchy niezborne – tylko 200 złotych – żal mi się dziada zrobiło. Ale – trzeba być poważnym – za egzystencjalną rezygnację malującą się na twarzy musiałem, chcąc nie chcąc, wymierzyć grzywnę najwyższą z dotychczasowych – równe 1000 złotych. W końcu cała jego pożałowania godna sytuacja brała się z rezygnacji, z braku woli, z niechęci do pracy nad sobą – to są rzeczy w najwyższym stopniu karygodne.

Zakończyłem operacje bankomatowe, schowałem do kieszeni kartę i wydruki, ostatecznej sumy nie musiałem sprawdzać, od maleńkości byłem biegły w dodawaniu

w głowie. Na razie nie sprawdzałem też danych, nie sprawdzałem, czy wydruki uwzględniają wysokość kwoty, która mu jeszcze została na koncie, w końcu nie było co przesadzać – i tak działałem z brawurą, metodycznie wykonałem jedna po drugiej dziewięć operacji, za mną w kolejce czekały już dwie osoby, Dziewiąty PIN mógł w każdej chwili nadbiec z histerią i paniką w prawdopodobnie już nie zuchwałym, a kornym spojrzeniu.

Myślę, że w gruncie rzeczy na to czekałem. Chyba od razu chciałem się sprawdzić w ekstremalnej sytuacji.

Jaka by to była sytuacja? W sumie prosta: ja stoję przy bankomacie i pucuję jego konto, on stoi za mną i choć bardzo jest nerwowy, choć może nawet o coś zagaduje, to nie wie i pewnie mu w ogóle do głowy nie przychodzi, że ja pucuję jego konto. Przez ramię mi przecież nie zagląda, nie może się zbliżyć, musi stać w kurtuazyjnej odległości. Czyli co? Czyli wszystko byłoby w moich rękach. Istniałaby jedynie kwestia mojej odporności, czy wytrzymam, czy się nie zdradzę, czy nie wykonam jakichś zbytecznych, pozornie asekuracyjnych, w istocie samodemaskujących ruchów. Czy nie zacznę jakoś absurdalnie zasłaniać jego karty, żeby jej – nie wiem po czym, chyba po liniach papilarnych – nie poznał albo żeby nie poznał po banknotach, że z jego konta są brane, albo coś równie głupiego i równie nerwowo wyczerpującego żeby się nie zdarzyło. Tak. Przypuszczam, że czekałem na niego. Ale on się nie pojawiał. Nie podchodził, by z obojętnością i stoickim spokojem sprawdzić, czy czegoś tu czasem nie zostawił, ani nie przybiegał zdyszany z paniką i histerią w – umyślnie i mściwie powtarzałem ten szczegół – wypranym do cna z zuchwalstwa spojrzeniu. On dalej był w jednym z tych – niech już dla uproszczenia będzie – najdroższych sklepów świata na placu Wieży. Siedział tam i nie wyłaził.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasto utrapienia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto utrapienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jerzy Pilch - My First Suicide
Jerzy Pilch
Jerzy Pilch - The Mighty Angel
Jerzy Pilch
Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego
Jerzy Edigey
Jerzy Andrzejewski - Ład Serca
Jerzy Andrzejewski
China Miéville - Miasto i miasto
China Miéville
Jerzy Andrzejewski - Miazga
Jerzy Andrzejewski
Jerzy Żuławski - Zwycięzca
Jerzy Żuławski
Отзывы о книге «Miasto utrapienia»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasto utrapienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x