Poza wszystkim: kiedy mówię, że Dziewiątemu PINowi wymierzyłem grzywnę, jest w tym określeniu zwyczajny brak precyzji. Ja mu wymierzyłem grzywnę, ale grzywnę w zawieszeniu czy też dokładniej: grzywnę zwrotną. To prawda, wyjmując pieniądze z jego konta (egzekwując grzywnę), nie wiedziałem, że całą kwotę co do grosza odeślę. To wyniknęło z rozwoju sytuacji oraz – niech będzie – z rozwoju moich wyrzutów sumienia. Czyli: nie kradłem – wymierzałem grzywnę. Czyli: nie wymierzałem grzywny w znaczeniu klasycznym – wymierzałem grzywnę zwrotną. Czyli nie złamałem paragrafu 5 artykułu 278: kradzież energii lub karty uprawniającej do podjęcia pieniędzy z bankomatu. Ja nie ukradłem karty bankomatowej! Ja znalazłem kartę, którą ten gamoń zostawił w bankomacie, a że przy okazji znałem jego PIN, to nie jest – przepraszam bardzo – sprawa polskiego kodeksu karnego, to jest sprawa mojego daru bożego.
Jakbym miał – dajmy na to – taki dar, że prześwietlałbym wzrokiem damskie przyodziewki, to czy za samo to można by mnie ukarać z paragrafu nieobyczajności? Oczywiście, że nie. Dopiero jakbym z daru mojego wyciągał nieobyczajne konsekwencje, jakbym widząc przez przyodziewki, typował najciekawsze figury i jakbym następnie figury te molestował, to za molestowanie – owszem – można by mnie skarżyć, ale przecież dalej nie za to, że widzę przez damskie przyodziewki! W dodatku molestowanie moje – aby choć pod kodeks wykroczeń podpadało – musiałoby być karczemnym napastowaniem, wulgarnym, zawierającym element groźby lub zniewagi, nagabywaniem! A jakby ta, którą dzięki indywidualnym umiejętnościom widziałem gołą i wobec której – zwabiony jej tylko dla mnie widzialną golizną – podjąłem pewne działania, sama mnie dodatkowo do tych działań prowokowała i zachęcała – to co? Nie byłoby może okoliczności łagodzących? Byłyby! Tak samo jak w omawianym przypadku.
Summa summarum – gdyby chciało mi się silić na ostateczne sentencje: za pomocą przypadkiem znalezionej karty oraz posługując się moim nadprzyrodzonym słuchem dokonałem zaboru mienia, wyjmując z cudzego konta kwotę wysokości 3350 złotych. Był to wszakże krótkotrwały zabór mienia, pieniądze w całości oddałem, szkodę naprawiłem. Podpadając zatem wpierw pod paragraf 5 artykułu 278, podpadam ostatecznie pod paragraf l artykułu 295 i sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. Tyle w tej sprawie mówi lub mogłoby powiedzieć – prawo. Czyli – prawo w tej sprawie mogłoby mi skoczyć. Dekalog tak samo.
Oczywiście: żadnego olewania przykazań Bożych, żadnego olewania Pana Boga. Dalej mam słynne poczucie, że Pan Bóg nie spuszcza ze mnie oka. Może nawet z czasem poczucie to trochę się wzmogło, siła boskiego spojrzenia wzrosła. Być może mój nerw słuchowy nagle i dziwacznie uwrażliwił się sam z siebie, ale wyobrażenie, że musnął go palec opatrzności, bardzo tu pasuje.
Słyszę. Słyszę więcej od innych. Słyszę wystukiwane w bankomatach cyfry i to jest nie do podważenia. Słyszę jedynkę, słyszę ją bardzo wyraźnie, bo jest jak grana na fagocie uwertura, słyszę odrobinę wyższą od jedynki dwójkę, słyszę podobną w tonie do dwójki, ale o ułamek setnej sekundy krótszą trójkę. Czwórka, moim zdaniem, jest tak różna od pozostałych, że chyba każdy powinien usłyszeć różnicę, niemożliwe, żebyście tego nie słyszeli: jeśli w jakimkolwiek bankomacie naciśnięcie kolejno jedynkę, dwójkę i trójkę, to wyraźnie usłyszycie instrumenty drewniane, a od czwórki – oczywiście mówię w pewnym uproszczeniu – zaczynają się instrumenty blaszane, przez to wychwytywanie różnic jest w gruncie rzeczy dziecinnie łatwe – blachy czwórki, piątki i szóstki różnią się i tonem, i czasem. Siódemka ma wprawdzie prawie nie do odróżnienia ten sam ton co piątka, ale jest przeraźliwie długa. Ósemka i dziewiątka są tak diametralnie różnymi od pozostałych brzmieniami – odpowiednio gitarowe i skrzypcowe – że musi je słyszeć nawet zupełny głuszec, zero – oczywiście perkusja. Słyszę wszystkie te cyfry wyraźnie i wyraźnie słyszę układane z nich melodie PINów. Tyle. Jakich tu potrzeba więcej znaków? Jakich dowodów?
– Jakich pan, panie radco, potrzebuje więcej znaków? Jakich dowodów? – ksiądz Kubala pochylał się nad pokrytym niebieską ceratą stpłem w naszej ogromnej jak katedra kuchni i punkt po punkcie obalał ateizm dziadka, Jana Nepomucena. Dziadek oprócz tego, że był przez całe życie podejrzanie gorliwym ateuszem, przez dobrych kilkanaście lat pełnił w pewnej niezmiernie ważnej instytucji, może nawet w samym ministerstwie, funkcję doradcy do spraw przemysłu wydobywczego. W istocie prowadził pod tym wyszukanym szyldem ciemne interesy węglowe – w każdym razie z tamtego wcielenia zostało mu nieśmiertelne: panie radco.
– Niech mi ksiądz wierzy: wierzyłbym – wyraz śmiertelnej powagi zdobił oblicze pana radcy – wierzyłbym, gdyby nie to, że wiara jest jednym wielkim upokorzeniem, jedną wielką żebraniną.
– Jakim upokorzeniem? Jaką żebraniną? O czym pan, łaskawy panie radco, za przeproszeniem, rzęzi?
– A cóż innego robi ludzkość od wieków, jak nie żebrze o znak? O datek łaski? Cóż innego robi ludzkość poza wznoszeniem daremnych próśb do Pana Naszego Najświętszego Chyba Bardzo Powściągliwego Amen? Panie Boże, daj znak – skamlą od wieków wierni, daj znak, każ przemówić posągowi, zapal światło na obłoku, napisz coś ognistym palcem na tablicy nieba, daj znak, przemów, stuknij w szybę, przesuń przedmiot. Daj znak, błagają od wieków jednostki i narody, niezliczone rzesze modlą się o ten znak w kościołach, poeci piszą błagalne strofy, Panie, daj znak, słychać od wieków – a ten ani dudu.
– Po pierwsze: Pan Bóg nie jest telegrafistą albo zawiadowcą, co wysyła czytelne sygnały albo komunikaty. Po drugie: akurat teraz? Akurat w Polsce narzekać na niedobór znaków Bożych? Przecież akurat teraz, akurat tu jest
ich tyle, że z najwyższym trudem przychodzi odganianie pełnej pychy myśli, że jednak tak, że jednak my Polacy, jesteśmy narodem wybranym. Jakich więcej znaków i dowodów trzeba? Czym był wybór Polaka na Stolicę Piotrową, jak nie znakiem, cudem i dowodem? Czym była pierwsza pielgrzymka Ojca Świętego do Ojczyzny? Czym były wypowiedziane wtedy słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!". Jakich więcej dowodów, jakich więcej znaków tu potrzeba? Duch zstąpił, odnowił oblicze ziemi, tej ziemi, naszej ziemi, Polska odzyskała niepodległość, wyzwoliliśmy się z moskiewskiego jarzma…
– Proszę księdza, Polska nie tyle odzyskała niepodległość, co system upadł, a system upadł, bo okazał niewydolność ekonomiczną. Nie wyzwoliliśmy się z moskiewskiego jarzma, bo nie było moskiewskiego jarzma, był system, który miał liczne wady, ale miał też liczne zalety. Związek Radziecki między innymi na skutek imperialistycznego osaczenia pękł gospodarczo, co – nawiasem mówiąc – setki tysięcy, jak nie miliony ludzi także u nas wtrąciło w nędzę, bezrobocie i bezwyjściowość, wszystko to poza tym lata całe trwało i żadnych cudów w tym nie było, a długotrwały proces historyczny.
– Sowiety, panie radco, udusiły się gospodarczo, bo taki widocznie względem Sowietów był plan Boży. A że wszystko to trochę trwało – nie tak bardzo długo zresztą, bo pomiędzy Pierwszą Pielgrzymką a Niepodległością równo dziesięć lat przeszło – to nadprzyrodzonego zaplecza wydarzeń w żadnej mierze nie falsyfikuje, przeciwnie. Bóg nie jest iluzjonistą wyciągającym Polskę z niewoli jednym ruchem jak, nie przymierzając, królika z kapelusza. Bóg nie jest iluzjonistą, bo jest Tym, który jest…
Читать дальше