Ryszard Kapuściński - Heban

Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard Kapuściński - Heban» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Heban: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Heban»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna książka Ryszarda Kapuścińskiego przekraczająca tradycyjne gatunki reportażu. Heban to złożona z wielu wątków fascynująca, nowoczesna powieść-relacja z 'ekspedycji' w głąb Czarnego Kontynentu, ukazująca Afrykę u progu XXI wieku, Afrykę rozdzieraną wojnami, głodem, epidemiami, korupcją… Znakomite pióro, bogata warstwa faktograficzna, przenikliwa analiza przemian ekonomicznych, cywilizacyjnych, kulturowych i głęboka, osobista refleksja nad kondycją ludzką tworzą niepowtarzalny klimat pisarstwa Kapuścińskiego

Heban — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Heban», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A widziałeś Tira Avolo? – spytał mnie kiedyś Aforki. Tak, widziałem Tira Avolo. To cud świata. Asmara jest pięknym miastem, o włoskiej śródziemnomorskiej architekturze i wspaniałym klimacie wiecznej, ciepłej i słonecznej wiosny. Luksusową, rezydencyjną dzielnicą Asmary jest właśnie Tira Avolo. Wspaniałe wille toną tu w ukwieconych ogrodach. Królewskie palmy, wysokie żywopłoty, baseny, bujne gazony i ozdobne rabaty, nieustająca parada roślin, barw i zapachów – istny raj na ziemi. Kiedy w latach wojny Włosi wyjechali z Asmary, dzielnicę Tira Avolo zajęła etiopska i sowiecka generalicja. Żadne Soczi, Suchumi czy Gagra nie mogą równać się klimatem i komfortem z Tira Avolo. Toteż połowa sztabu generalnego Armii Czerwonej, mając wstęp wzbroniony na Wybrzeże Lazurowe czy Capri, spędzała wakacje w Asmarze, pomagając jednocześnie wojskom Mengistu walczyć z partyzantką erytrejską.

Siły etiopskie powszechnie używały napalmu. Żeby się przed nim ratować, Erytrejczycy kopali zakryte schrony, zamaskowane korytarze i kryjówki. Po latach zbudowali drugi, podziemny kraj, podziemny dosłownie, niedostępną dla obcych, tajemną, ukrytą Erytreę, którą mogli przemierzać z miejsca na miejsce, niewidoczni dla wroga. Wojna erytrejską nie była – co sami podkreślają z dumą – żadną bush-war, niszczycielską i rabunkową zawieruchą warlordów. W swoim podziemnym państwie mieli oni szkoły i szpitale, sądy i sierocińce, warsztaty i rusznikarnie. W kraju analfabetów każdy bojownik musiał umieć czytać i pisać.

To, co było osiągnięciem i dumą Erytrejczyków, jest teraz ich problemem i dramatem. Bo wojna skończyła się w 1991 roku, a w dwa lata później Erytrea stała się niepodległym państwem.

Ten mały, jeden z najbiedniejszych krajów świata, ma stutysięczną armię młodych, stosunkowo wykształconych ludzi, z którymi nie wiadomo, co począć. Kraj nie ma żadnego przemysłu, rolnictwo jest w stanie upadku, miasteczka zrujnowane, drogi zniszczone. Sto tysięcy żołnierzy budzi się rano i nie ma co robić, przede wszystkim – nie ma co jeść. Chodzi zresztą nie tylko o żołnierzy. Bo los ich cywilnych kolegów i braci jest podobny. Wystarczy przejść się ulicami Asmary w porze obiadowej. Urzędnicy nielicznych jeszcze w młodym państwie instytucji spieszą do okolicznych restauracyjek i barów, żeby coś zjeść. Ale tłumy młodych ludzi nie mają gdzie pójść – nigdzie nie pracują i są bez grosza. Chodzą, oglądają wystawy, stoją na rogach ulic, siedzą na ławkach – bezczynni i głodni.

Milkną dzwony katedry, cichnie głos muezina, zza gór Jemenu pojawia się ogniste i oślepiające słońce i nasz autobus – bardzo, bardzo stary fiat, którego koloru nie sposób już ustalić, tak ma karoserię wielokrotnie klepaną i dziurawą od rdzy, rusza na łeb, na szyję dwa i pół tysiąca metrów spadzistymi półkami w dół. Nie podejmuję się opisać tej drogi. Szofer posadził mnie, jedynego Europejczyka, obok siebie. To młody, bystry i uważny kierowca. Wie, co to znaczy jechać tą drogą, zna jej karkołomne pułapki. Na trasie stu kilometrów jest kilkaset zakrętów – właściwie cała droga to same zakręty, przy czym wąska jezdnia, pokryta sypkim szutrem i luźnym żwirem, biegnie cały czas, bez żadnych barier ni osłon, nad przepaściami.

Na wielu zakrętach, jeśli kto nie choruje na lęk wysokości i może spojrzeć w dół, widać leżące głęboko, głęboko na dnie przepaści wraki autobusów, ciężarówek, wozów pancernych i szkielety wszelkiego bydła – chyba wielbłądów, może mułów czy osłów. Niektóre już bardzo stare, ale inne – i te budzą większą grozę – zupełnie świeże. Kierowca i pasażerowie są zgrani, najwyraźniej tworzą zżyty zespół: kiedy wjeżdżamy w zakręt, kierowca woła przeciągle – yyyaaahhh, i na to hasło pasażerowie przechylają się w przeciwną do zakrętu stronę, nadając autobusowi trochę przeciwwagi – inaczej runąłby bezwładnie w przepaść.

Co jakiś czas na zakręcie stoi jaskrawokolorowy, zdobny we wstążki, sztuczne, napuszone kwiaty i ikony malowane w stylu naiwnych realistów – ołtarz koptyjski, przy którym kręci się kilku wychudłych, zasuszonych mnichów. Kiedy autobus zwalnia, wyciągają do okien gliniane miseczki, aby pasażerowie sypali w nie grosze na ofiarę – mnisi bowiem będą modlić się o szczęśliwą jazdę ludzi, szczęśliwą przynajmniej do następnego zakrętu.

Każdy kilometr odsłania inne widoki, zza każdej góry wyłania się inny pejzaż, jadąc widzimy, jak na naszych oczach komponują się coraz to nowe panoramy, jak ziemia popisuje się bogactwem urody, jak chce nas oszołomić swoim pięknem. Bo właśnie ta droga jest zarazem i straszna, i piękna. Tam w dole jakaś osada utopiona w krzewach, a tam klasztor -jego jasne mury świecą na tle czerni gór jak biały płomień. Tam głaz gigantyczny, stutonowy, roztrzaskany na pół – ale przez jakiż piorun! – wbity w zieloną połoninę, a gdzie indziej – pola kamieni, rzadko, bez ładu rozrzuconych, luźnych; ale w pewnym miejscu te kamienie skupiają się, leżą bliżej siebie, bliżej i składniej -to znak, że jest tam cmentarz muzułmański. Tu, jak na klasycznym landszafcie, srebrzy się bystry strumyk, tam spiętrzone skały tworzą jakieś niebotyczne bramy, zawiłe labirynty, patetyczne kolumny.

W miarę jak płynie czas, jak zjeżdżamy niżej i niżej, ciągle obracając się na szalejącej karuzeli zakrętów, nieustannie balansując na granicy życia i śmierci, czujemy, jak robi się cieplej, a potem jak jest już bardzo ciepło i nawet gorąco, aż w końcu wjeżdżamy, jakby wrzuceni wielką szuflado hutniczego pieca. Do płonącego martena – to znaczy do Massawy.

Ale przedtem, na kilka kilometrów przed miastem, kończą się góry i droga biegnie prosto i płasko. Kiedy na nią wjeżdżamy, kierowca zmienia się, jego szczupła sylwetka wiotczeje, mięśnie twarzy rozluźniają się i łagodnieją. Uśmiecha się. Sięga po leżący obok niego stos kaset i jedną z nich wkłada do magnetofonu Ze zdartej, zapiaszczonej taśmy rozlega się zachrypły głos jakiegoś miejscowego pieśniarza. Melodia jest wschodnia, dużo w niej tonów wysokich i tęsknych, sentymentalnych. – Mówi, że ona ma oczy jak dwa księżyce – tłumaczy mi zasłuchany kierowca. -1 że on kocha te księżycowe oczy.

Wjeżdżamy do zrujnowanego miasta. Po obu stronach drogi góry łusek artyleryjskich. Ściany wypalonych domów, powalone, najeżone drzazgami pnie drzew. Jakaś kobieta idzie pustą ulicą, dwaj chłopcy bawią się w szoferce zniszczonej ciężarówki. Zajeżdżamy na piaszczysty, prostokątny placyk w śródmieściu. Wokół biedne parterowe domy, pomalowane na zielono, różowo i żółto. Ściany popękane, farba łuszczy się i sypie. W jednym kącie, gdzie jest trochę cienia, drzemie trzech starych mężczyzn. Siedzą na ziemi, maj ą turbany nasunięte na oczy.

Erytrea to dwie wysokości, dwa klimaty, dwie religie. Na wyżynach, tam gdzie leży Asmara i gdzie jest chłodniej, mieszka społeczność Tigrynia. Należy do niej większość mieszkańców kraju. Tigrynia to chrześcijanie, Koptowie. Druga część Erytrei to gorące, półpustynne niziny – brzegi Morza Czerwonego, między Sudanem a Dżibuti. Mieszkają tu różne społeczności pasterskie wyznające islam (chrześcijaństwo gorzej znosi tropiki, islam czuje się w nich lepiej). Massawa – port i miasto – należą do tego ostatniego świata. Te okolice Morza Czerwonego, gdzie leży Massawa i Assab, i Zatoki Adeńskiej, nad którą jest Dżibuti, Aden i Berbera, to najgorętsza część planety, piekło na ziemi. Toteż kiedy wysiadłem z autobusu, uderzył we mnie taki żar, że nie mogłem złapać oddechu, poczułem, że płomień, który mnie otacza, udusi mnie, i zdałem sobie sprawę, że muszę się gdzieś schronić, bo za chwilę padnę. Zacząłem przyglądać się wymarłemu miastu, szukać jakiegoś znaku, śladu życia. Nigdzie nie zauważyłem żadnego szyldu i z rozpaczą ruszyłem przed siebie. Wiedziałem, że nie będę w stanie ujść daleko, ale jednak posuwałem się, szedłem z wielkim trudem, kolejno podnosząc to lewą, to prawą nogę, jakbym wyciągał je z przepastnego, wsysającego bagna. Wreszcie zobaczyłem jakiś bar, do którego prowadził otwór zaciągnięty perkalową zasłoną. Odsunąłem zasłonę, wszedłem i zwaliłem się na najbliższą ławę. Szumiało mi w uszach, bo upał jak gdyby ciągle gęstniał, ciągle potworniał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Heban»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Heban» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ryszard Kapuscinski - The Shadow of the Sun
Ryszard Kapuscinski
Ryszard Kapuściński - Another Day of Life
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuscinski - The Soccer War
Ryszard Kapuscinski
Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Ryszard KAPUSCINSKI
Richard Montanari - The skin Gods
Richard Montanari
Ryszard Kapuściński - Cesarz
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Chrystus z karabinem na ramieniu
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Imperium
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Busz po polsku
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem
Ryszard Kapuściński
libcat.ru: книга без обложки
Ryszard Kapuściński
Отзывы о книге «Heban»

Обсуждение, отзывы о книге «Heban» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x