Judyta? Co się stało?
Tato – szepczę – nie wiem, co mam zrobić… Wrócił Adam, nie wiem, co się dzieje, przyjechał tylko po komputer i nawet nie chciał rozmawiać…
– No ale przecież ojciec Tosi chce do ciebie wrócić! Rozmawiał z nami, gdybym był na twoim miejscu…
Tatusiu – mówię cicho i bardzo zdecydowanie – nie jesteś na moim miejscu. Kocham Adama! Nic mnie nie obchodzi ojciec Tosi!
A on o tym wie?
Mój Ojciec zadaje dziwne pytania. Jak może nie wiedzieć? – Kto?
– No, Adam.
Śmieszny ten Mój Ojciec… Jakby się wczoraj urodził.
– Tato!
– Gdybym był na twoim miejscu…
Nie chcę tego słuchać. Myślałam, że mi jakoś pomogą, choć na ogół się od ich rad odżegnuję. Ale to jest zły adres, moi rodzice zawsze chcieli, żebym miała porządny dom, porządek w szafie, jednego męża i żyła szczęśliwie z Tym od Joli.
– … gdybym był na twoim miejscu, to bym porozmawiał z Adamem – powtarza Mój Ojciec uparcie, a do mnie dochodzą j ego słowa jak zza gęstej mgły.
On nie chce ze mną nawet rozmawiać.
To może ty zechciej – mówi Mój Ojciec – kończę, bo jak matka wstanie, to będzie chciała z tobą rozmawiać. I tak zrobisz, jak zechcesz. Pa, córeczko.
Jestem tak zaskoczona, że o mały włos, a zaniemówiłabym na zawsze.
Wypijani herbatę i idę na górę do Tosi. Śpi jak zabita. Delikatnie ją budzę.
Tosia, jadę do Warszawy.
A która godzina? – mruczy Tosia. – Po siódmej.
– Ja idę na dziesiątą. Po co mnie budzisz? – Tosia przytula się do poduszki, a potem nagle podnosi głowę. – Po co jedziesz? Coś się stało z babcią?
Jadę spotkać się z Adamem – mówię, a moja córka podrywa się jak nigdy dotąd o tej porze.
Po co mamo? Ty nie czujesz, że nie powinnaś? Kobieta nie powinna ganiać za facetem! Nie kompromituj się!
Nie czuję się na siłach, żeby wyjaśniać mojej dorosłej córce zawiłości losu dojrzałej kobiety. Zostawiam Tosię w łóżku i z prawdziwym męstwem podejmuję damską decyzję. Jak długo można uciekać od rzeczywistości?
Dawno nie jechałam kolejką o tej porze. Siedzę przy oknie i patrzę na świat, który budzi się do życia. Ozimina jest zielona, brzozy wypuszczają zieloną mgiełkę, tu i ówdzie z ziemi wystają tulipany, las pełen zawilców i pierwiosnków. Mijam sraczkowatą budowlę, tyle lat, a ja się nie mogę nadziwić kolorowi elewacji. Adam jest w radiu do dziesiątej, poczekam na niego. Jeśli rozmawia z obcymi ludźmi, mnie nie odmówi rozmowy, na pewno. To nie Eksio.
Przesiadam się do autobusu. Cała Warszawa jedzie do pracy, w autobusie tłok, z trudem kasuję bilet. Zapowiada się piękny dzień. W radiu strażnik nie chce mnie wpuścić.
Pani do kogo? – zatrzymuje mnie.
Do programu „Następny proszę”.
Nie mam dla pani przepustki – mówi i przygląda mi się ciekawie. – To się kończy za parę minut. Spóźniła się pani.
Wiem. Poczekam.
Siadam w pustym holu i patrzę na zegar umieszczony nad zamkniętym sklepikiem. Jeszcze dziesięć minut, jeszcze pięć. Może zostanie dłużej, chociaż zwykle po audycji był zmęczony i wychodził od razu. Strażnik siada za swoim pulpitem i bierze do ręki gazetę. Patrzę na sekundnik, który sztywnymi drobnymi kroczkami przemierza tarczę. Piętnaście, szesnaście, trzydzieści, sześćdziesiąt, wskazówka minut drga i przeskakuje o jedną kreseczkę. I znowu dziesięć, jedenaście…
Widzę go, schodzi po schodach, w swojej brązowej kurtce, z wypchaną torbą, jak zwykle przewieszoną przez ramię. Nie widzi mnie, jeszcze mnie nie widzi, ale zaraz zobaczy. Podnoszę się i idę ku niemu. Adam przystaje na schodach, jest zaskoczony, twarz mu tężeje. Przyspiesza kroku, idzie mi naprzeciw.
Co ty tutaj robisz? – Jak mogłam choćby przez moment myśleć, że się ucieszy?
Muszę z tobą porozmawiać.
Proszę, rozmawiajmy. – Siada na plastikowym krzesełku, siadam naprzeciwko niego.
Adasiu, musisz mi powiedzieć, co się stało – zdobywani się na odwagę. – Proszę.
Ale o co chodzi? – pyta, a ja czuję, że opuszczają mnie siły już na wstępie. – Co chcesz wiedzieć?
– Chcę wiedzieć, co się stało. Co się stało z tobą, co się stało z nami. Nie przyszłam cię prosić, żebyś ze mną był, ale o to, żebyś mi wytłumaczył.
– Tu ni e manie do tłumaczenia, chyba wszystko jest jasne – mówi i patrzy gdzieś nad moją głowę.
Ja jednak nie rozumiem, co takiego się stało… ten list… – Głos mi znowu odmawia posłuszeństwa, ale nie będę żebrać o jałmużnę, chcę jak dorosła osoba po prostu coś wyjaśnić, więc chrząkam. – Powiedz mi, dlaczego podjąłeś taką decyzję?
Chyba po twojej myśli, prawda?
Nie – mówię, choć mam ochotę krzyknąć: „Tak, bo takiego ciebie nie znam, nie takiego cię kocham!” – Nie, nie po mojej myśli. Ja ciebie kocham i dość trudno było mi się zdobyć na to, żeby przyjechać po naszym wczorajszym spotkaniu…
– Ale byłaś dość radosna wczoraj, zanim mnie zobaczyłaś, prawda?
Nie rozumiem, o czym mówi.
Adam, rozmawiaj ze mną normalnie.
Judytko, wszystko wiesz, więc o co ci chodzi? Trzeba mnie było uprzedzić, dorośli ludzie mogą rozstawać się jakoś godnie. A ty…
Ja nic nie zrobiłam! Wytłumacz, bo to ty jesteś odpowiedzialny za tę sytuację!
Ja? – Adam podnosi brwi. – Myślałaś, że nie dowiem się, że kłamiesz? Że sytuacja się zmieniła? Że ojciec Tosi jednak w twoim życiu znaczy więcej niż ja?
Nic podobnego – przerywam. – Nie pleć głupstw.
Nie, Judytko – Adam podnosi rękę – skoro tu jesteś, wyjaśnijmy sobie wszystko do końca. Dzwoniłem w Wigilię – zrobiłem to odruchowo, bo napisałaś, że jedziesz do brata! Odebrał ojciec Tosi, bardzo przyjacielski! Opiekował się domem? Nawet nie podeszłaś do telefonu… Dałem ci czas… A ty jak gdyby nigdy nic, krótkie liściki, co w Nowym Jorku, nic się nie stało! Myślałaś, że będę na zakładkę? Czekał, czy coś z tego wyjdzie, czy nie, i w razie czego? Zawiodłem się na tobie i tyle. Bywa.
– Adam, owszem, skłamałam. Tosia nie chciała jechać… Wymyśliłam, że brat… żeby ci nie było przykro… I to wszystko. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Ojciec Tosi jest dla mnie tylko i wyłącznie ojcem mojego dziecka. Nie kocham go, kocham ciebie.
Ale Adam nie słyszy tego, co mówię. Portier czy strażnik składa gazetę, a potem wychodzi na zaplecze. Jesteśmy sami.
– Widziałem was wczoraj razem. Rozjaśniona byłaś i piękna, bo z nim rozmawiałaś, a gdy mnie zobaczyłaś, to twarz ci się zmieniła. Byłaś zmieszana, nie wiedziałaś, jak się wytłumaczyć. Zresztą nie musiałaś. Wszystko jasne. Nie musisz mnie oszukiwać. Czyżby od wczoraj sytuacja się zmieniła? Napisałem w styczniu, dajmy sobie czas. Potem byłem zaniepokojony, co się dzieje. Prosiłem Szymona, żeby do was pojechał, sprawdził, czy wszystko w porządku. Przyjął go twój były mąż. Mieszkał z tobą.
– Czyś ty zwariował? Adam! Co ty za bzdury pleciesz!
– Nie oszukuj mnie, Judytko, bo to brzmi żałośnie. Rozmawiał z Ula, Ula to potwierdziła. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
Adam, dlaczego nie potrafisz mi uwierzyć, tylko wierzysz całemu światu? Sam mnie uczyłeś, że miłość to zawierzenie i zaufanie. Dlaczego nawet nie chcesz mnie wysłuchać?
Nie wiem, jak od wczoraj zmieniła się sytuacja, ale wybacz, już nie jestem zainteresowany.
Adam podnosi się i patrzy na mnie, a ja wiem, że nie mam tu już nic do zrobienia. Nie można rozmawiać z kimś, kto rozmawiać nie chce. Patrzę, jak Adam podnosi swoją ciężką torbę, znowu zarzuca ją na ramię. Nad jego głową zegar, wskazówka przesuwa się nerwowymi ruchami, Adam patrzy mi prosto w oczy, nie odwracam wzroku, widzę cień, wspomnienie tamtego Adama, ale ten teraźniejszy odwraca się i odchodzi, lekko zgarbiony.
Читать дальше