Stefan Chwin - Hanemann

Здесь есть возможность читать онлайн «Stefan Chwin - Hanemann» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hanemann: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hanemann»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z najgłośniejszych polskich powieści lat dziewięćdziesiątych, długo obecna na listach bestsellerów. Opowieść o wielkim uczuciu, nadziei i niespełnionej miłości. Poruszająca historia niemieckiego lekarza, który po II wojnie został w polskim Gdańsku. Głębokie studium melancholii na tle wielkich wydarzeń z najnowszej historii Polski i Niemiec. Pełne poezji obrazy Gdańska z pierwszej połowy XX wieku i Gdańska budzącego się do życia po wojennej katastrofie. Współczesne losy bohaterów skonfrontowane ze wstrząsającymi scenami słynnych samobójstw – niemieckiego poety Heinricha Kleista i polskiego pisarza Stanisława Ignacego Witkiewicza. Książka wielokrotnie nagradzana, inscenizowana w radiu, telewizji i teatrze, przyniosła autorowi sławę. W roku 1997 ukazało się jej niemieckie wydanie.

Hanemann — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hanemann», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie wiedzieli, co z nim zrobić. Był już późny wieczór. S. chciał chłopca wziąć do siebie, na Orunię, na Wschodnią, ale w drodze na posterunek wyrwał im się z rąk, wbiegł w ruiny i zniknął między zburzonymi domami. Szybkie kroki, trzask gruzu, echo. To była jedna chwila. Szukali go do północy…

Czy jednak to właśnie jego Hanka zobaczyła parę dni później na małym placu koło dworca, między budynkiem kas a noclegownią drużyn konduktorskich, gdy idąc na peron, podeszła do paru ludzi grzejących się przy koksowniku? Mężczyzna w uszatce z żółtego futerka, ubrany w długi płaszcz i filcowe walonki, którego ujrzała po drugiej stronie ognia, palcami w wełnianych rękawiczkach przebiegał klawiaturę rosyjskiej harmonii, dobywając z falujących miechów melodię skoczną i jękliwą, to wyższą, to niższą, jak zawodzenie wiatru, łagodzącą i niepokojącą nerwy. „Rosła kalina z liściem szerokim, nad modrym rosła w gaju potokiem…” Przytupywano mu leniwie, bardziej chyba z zimna niż do taktu (bo chodnik był już oszroniony), on jednak nie zwracał na to żadnej uwagi, patrzył tylko w żar, jakby wokół nie było nikogo. Dopiero po chwili podniósł oczy, mocnym, rozkołysanym ruchem wydobył z harmonii akord podobny do fanfary i kiwnął do kogoś głową. Właśnie wtedy Hanka zobaczyła chłopca po raz pierwszy: w czarnej kurtce, z szarym szalikiem okręconym wokół szyi, wysunął się zza pleców starego.

Paroma krokami, powoli, jakby ociągając się, obszedł ogień i zatrzymał się w ciepłym kręgu światła. Harmonia urwała nagle. Hanka patrzyła uważnie na każdy ruch, na każde przechylenie głowy i od razu coś ją tknęło, bo niby wszystko wyglądało zwyczajnie, ale ruchy chłopca wydały się jej zbyt wyraźne, jakby rysował nimi w powietrzu ostrą, niewidzialną kreskę, której kapryśne sploty po chwili rozwiewały się w cieniach. W ręku stary kapelusz. Na dnie dwa zmięte, brudne banknoty.

Stanęła bliżej. Ze śmieszną, nieco wyzywającą ostrożnością położył kapelusz na ziemi, tuż przy nodze, jakby w obawie, że ktoś mu świśnie brudnoniebieskie papierki, i raz prawą, raz lewą dłonią, niedbale, bez pośpiechu, kreśląc przed sobą to krągłe, to kanciaste kształty, zaczął wyjmować palcami z powietrza jeden po drugim niewidzialne przedmioty, a ludzie stojący wokół ognia odgadywali, co ma na myśli. Ruchy sztywne, napięte policzki. Tylko oczy… Ukłonił się, zapalił niewidzialne cygaro, gasząc paroma strzepnięciami niewidzialną zapałkę, przeliczył niewidzialne banknoty, które sfrunęły z nieba, z pańską nonszalancją oparł się na niewidzialnej lasce… A wszystko to było i śmieszne, i trochę obraźliwe, i trochę nieprzyzwoite, lecz gdy kobiety zachichotały, przerwał na moment, obrzucając widzów karcącym spojrzeniem, po czym przytknął dłonie do policzków, przytrzymał parę chwil i szybkim ruchem odjął je od twarzy… Kobieta stojąca najbliżej aż zasłoniła sobie usta dłonią. Nawet Hanka poczuła lęk. Te oczy, coś niedobrego w uśmiechu – bolesny, napięty błysk oczu, a jednak rozbawiający… A harmonia przebudziła się, jęknęły miechy, zabrzmiała pieśń o gwieździe, co świeci marynarzom w morskiej toni, chłopiec powoli podniósł kapelusz, przechylił się w lewo, potem w prawo, tanecznym krokiem okrążył ogień, stuknął obcasami i nagle rozluźnił się w anielskim uśmiechu. Kobieta odetchnęła z ulgą, ktoś zaklął żartobliwie z uznaniem, ktoś sięgnął do portmonetki.

Od strony kas podchodzili do ognia coraz to nowi ludzie, podmiejski z Tczewa znów miał spóźnienie, wilgotne chorągwie na wieży dworca furkotały w zimnym wietrze od strony stoczni, zaglądano przez ramię, by lepiej zobaczyć, przepychano się, brzęknęło parę monet.

Lecz Hanka przestała się śmiać. Chwilę jeszcze postała z dziwnym uczuciem w sercu i poszła na peron. W wagonie usłyszała, jak ktoś mówił, że to bardzo niedobrze, że dzieci w ten sposób zarabiają na życie i że trzeba to zakazać. Ktoś zamruczał: „Co pani chce, a co z takimi zrobić? Kradną, uciekają, mało to dzisiaj takich?”. Za szybą dwóch strażników ze służby ochrony kolei leniwie szło w stronę koksownika. Przysunęła twarz do okna. Chłopca i mężczyzny z harmonią już tam jednak nie było.

Gdy po kilku dniach, wracając od pani K. z ulicy Szerokiej, zaszła do poczekalni dworcowej, znów zobaczyła chłopca i znowu powróciło to przykre uczucie. Spał na ławce w kącie sali, przy kaloryferze, z dłońmi wtulonymi pod kurtkę, zaróżowiony po końce uszu. Przy za dużych narciarkach ciągnęły się rozwiązane sznurowadła. Dotknęła jego ramienia. Obudzony natychmiast zasłonił się przed uderzeniem. Pokręciła karcąco głową. „Jesteś głodny?”. Nie odpowiedział. Podeszła do bufetu, raz po raz oglądając się, by jej nie uciekł, kupiła bułkę z serem i szklankę herbaty. Kiedy usiedli przy stole, wysunął dłonie spod kurtki. Czarne paznokcie. Przyglądała mu się uważnie. „Gdzie mieszkasz?” Wzruszył ramionami. „Chcesz tu siedzieć?” Skrzywił się.

Gdy stanęli w drzwiach, Mama się trochę zdziwiła, ale, cóż, wiedziała, że nie można inaczej: zgodziła się, by chłopiec „na razie” przenocował w moim pokoju, w łóżku z jasnego drewna, które stało pod oknem, zawsze równo zasłane, w którym nikt nigdy nie sypiał. To było – jak mawiała Mama – łóżko dla gościa. Zasypiając na prawym boku, twarzą do okna, zawsze widziałem je w ciemności. Czułem wtedy niepokój oczekiwania, bo to łóżko przeznaczone dla gościa, było trochę podobne do pustego krzesła, które Mama zawsze zostawiała na Wigilię przy stole dla kogoś, kto kiedyś może zapuka do naszych drzwi i usiądzie z nami do wieczerzy.

Chłopiec był brudny, w pocerowanej kurtce z ni to wojskowego, ni to kolejarskiego czarnego sukna, stał pośrodku kuchni i Mama od razu zaczęła mu ściągać kurtkę: „Jak się nazywasz?” Ale Hanka dotknęła jej ręki prędkim łagodnym ruchem: „On nie mówi…” Mama była tym troszkę spłoszona, aż dłonią mimowolnie dotknęła ust. „A jak się nazywa?” Hanka tylko wzruszyła ramionami, ściągając chłopcu koszulę przez głowę.

Potem napełniły wannę ciepłą wodą i przez szparę w uchylonych drzwiach widziałem jak myły go gąbką. Poddawał się wszystkiemu cierpliwie, mrużąc tylko oczy przed światłem lampy zawieszonej nad lustrem.

A więc on nie mówi… Byłem zdziwiony, że ktoś taki znalazł się tak blisko, widywałem takich z daleka, ale teraz poczułem lęk zmieszany z ciekawością. Bałem się tej chwili, kiedy będę musiał do niego coś powiedzieć, a on będzie widział tylko moje nieme poruszające się usta.

Palce

Chłopiec nas jednak rozumiał (czytał chyba z ruchu warg), nie potrafił tylko wyrazić wszystkiego gestami. Mama dowiedziała się od pani Stein, że Hanemann może zrobić coś w tej sprawie, doradziła więc, by Hanka zwróciła się właśnie do niego.

Miała rację. Jeszcze na praktyce u Ansena, gdy wolne przedpołudnia pozwalały mu na odwiedzanie Kolegium Emaus w gmachu Akademii przy Winterstrasse 14, Hanemann zaglądał czasem – trochę za namową Augusta Pfütze, trochę z własnej chęci – na trzecie piętro, do niewielkiego audytorium ozdobionego posągami mitologicznych bóstw, gdzie profesor Petersen z Fryburga dla grupy młodszych lekarzy prowadził seminarium z teoretycznych podstaw języka migowego. Bardzo to Hanemanna zaciekawiło. Po tylu dniach spędzonych w podziemiach Althofu nabrał dziwnej pogardy dla tego, co mówione. Również to, co czytał w gazetach, wydało mu się tak przesycone kłamstwem, że od jakiegoś czasu przestał nawet przeglądać dzienniki. Słowa? Ufał tylko oczom i palcom. August upewniał go w tym przeświadczeniu. Gdy wieczorami w pensjonacie pani Rosen, w małym pokoju na piętrze, rozmawiali o twarzach samobójców, których ciała trafiały do Althofu na marmurowy stół, i August w przypływie nagłego entuzjazmu gotów był nawet tworzyć „tanatopsychologię” – taką to patetyczne nazwę nadawał trudnej i wielce ryzykownej sztuce czytania fizjonomii umarłych – Hanemannowi te plany wydały się bliskie, chociaż w głębi ducha nie bardzo wierzył, by taka psychologia była możliwa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hanemann»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hanemann» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Justin Stanchfield - Ghosts Come Home
Justin Stanchfield
libcat.ru: книга без обложки
Emily Jenkins
Paul Stefan Wolff - Hanna im Herzland
Paul Stefan Wolff
Stefan Reinmann - Hannah Halblicht
Stefan Reinmann
Brenda Novak - Come Home to Me
Brenda Novak
Cathy Mcdavid - Come Home, Cowboy
Cathy Mcdavid
Liz Flaherty - Nice To Come Home To
Liz Flaherty
Andrew Cohen - Human Universe
Andrew Cohen
Отзывы о книге «Hanemann»

Обсуждение, отзывы о книге «Hanemann» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x