Stefan Chwin - Hanemann

Здесь есть возможность читать онлайн «Stefan Chwin - Hanemann» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hanemann: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hanemann»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z najgłośniejszych polskich powieści lat dziewięćdziesiątych, długo obecna na listach bestsellerów. Opowieść o wielkim uczuciu, nadziei i niespełnionej miłości. Poruszająca historia niemieckiego lekarza, który po II wojnie został w polskim Gdańsku. Głębokie studium melancholii na tle wielkich wydarzeń z najnowszej historii Polski i Niemiec. Pełne poezji obrazy Gdańska z pierwszej połowy XX wieku i Gdańska budzącego się do życia po wojennej katastrofie. Współczesne losy bohaterów skonfrontowane ze wstrząsającymi scenami słynnych samobójstw – niemieckiego poety Heinricha Kleista i polskiego pisarza Stanisława Ignacego Witkiewicza. Książka wielokrotnie nagradzana, inscenizowana w radiu, telewizji i teatrze, przyniosła autorowi sławę. W roku 1997 ukazało się jej niemieckie wydanie.

Hanemann — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hanemann», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I zniknięcia. Nieuchwytne. Kiedy poniemieckie krzesła zniknęły z Grottgera 17? Kiedy to było? W czerwcu, gdy Mama wróciła z Warszawy, a Ojciec wyjechał na parę dni do Szczecina, czy może później? Ale dzień? Godzina? Chwila? Rzeczy umierały niepostrzeżenie – jak podwórzowe koty, po których

nie zostawał nawet ślad. Kryształowe wazony pojawiały się uroczyście, wnoszone do pokoju w białej bibułce, w triumfalnej barwie urodzin czy imienin, ale kiedy znikały? Bo potem ich już nie było. I chwile przebudzenia. Nagłe otwarcie oczu. Zdziwienie. „Heniu – wołała z kuchni przy Grottgera 21 pani Potrykus – nie widziałeś no gdzie tej srebrnej łyżki, co miała na rączce kwiatki?” Cóż jednak mógł na to odpowiedzieć pan Potrykus, listonosz z poczty przy Armii Radzieckiej, który dopiero w tej chwili dowiadywał się o istnieniu pięknej łyżki z szuflady Bierensteinów, choć jadał nią przez całe lata? „To znowu Marcinkowska. Jak jej nie wstyd!” – oburzała się pani Potrykus.

Bo przecież musieliśmy mieć winnych, widzialne osoby, które porywały srebrne sztućce podczas sąsiedzkich odwiedzin, wsuwały do kieszeni fartucha i uciekały ze zdobyczą w chmurną noc. Każda wizyta groziła uszczupleniem zasobów. W szufladach wybuchał popłoch. Widelce tuliły się z brzękiem do noży, chochle do łyżeczek! O platery, pudła wyściełane bordowym pluszem, z których niepostrzeżenie znikały metaliczne lśnienia. Tam, gdzie niklowany kształt iskrzył się zimnym blaskiem, po paru miesiącach były już tylko ciemne rowki – opustoszałe po swoich mieszkańcach. O niesprawiedliwe posądzenia, wrogości, kuchenno-ogrodowe śledztwa, piwniczne dochodzenia, sklepowe naszeptywania! Lecz jak obronić się przed nicością, która cierpliwie, dzień po dniu, połykała miasta, domy, nierdzewne noże firmy „Gerlach” i widelce o dźwięcznej nazwie „Stojadła”?

Bo tylko się odwróciłeś, a już srebrna cukiernica traciła wieczko, jakby je zdmuchnął wiatr. Spojrzałeś w okno, a juz na etażerce, gdzie stała kryształowa solniczka, otwierała się pustka.

A patery, młynki do kawy, widelczyki do ciast? Gdzie wsiąkały korowody łyżek? Gdzie przepadały szpalery noży stołowych i kuchennych? I wszystko bez śladu. O, żeby chociaż wyśledzić te kruche linie podróży ku nicości, te senne homeriady, których nie udźwignie żadna nostalgia. Łyżki? Któż opowie ich odyseje? W dniu, w którym z ust pani Potrykus, poruszonej do głębi zniknięciem srebrnego sztućca w czeluściach fartucha pani Marcinkowskiej, padały niesprawiedliwe oskarżenia, łyżka Bierensteinów wędrowała już wozem pana Węsiory na wysypisko pod Kokoszkami w stercie śmieci zebranych z ulicy Grottgera, by po latach trafić do antykwariatu na Długiej, a potem do domu na Tuwima 7, do mieszkania inżyniera Jarochowskiego z Politechniki, który umieścił ją w swojej gdańskiej kolekcji. Duża łyżka Bierensteinów, z rączką oplecioną ornamentem z liści ostu, odlana z grubego srebra w wytwórni Müllera pod Lubeką – i spokojna wieczność komody na Tuwima 7. Czy można sobie wyobrazić piękniejszy finał tego zmierzchania domowych planet, krążących w ciszy i ulatujących bezszelestnie w pustkę?

Ale tak szybowali podniebnym lotem tylko junkrowie platerów, obersturmbannführerowie porcelanowych zastaw do kawy w szlifach ze złota i kobaltu, arystokracje niklu, srebra i miedzi – mocno trzymające się czasu, oporne na przemeblowania kuchni i przestawiania kredensów. Choć i tę wzgardliwą armię lśnień, obojętnie pobrzękującą ciężkim odgłosem metalu na białych obrusach w niedziele i święta, wypierała z dębowych szuflad niespiesznie wzbierająca, lecz nieubłagana fala aluminiowych widelców ze znaczkiem „Wars” i porcelitowych popielniczek z literkami „FWP” – skromne pamiątki pobytu pana Potrykusa z żoną w pensjonacie „Siegfried” w Szklarskiej Porębie, przemianowanym na dom wczasowy cukrowników „Zenit”.

A upadki, zawstydzające upokorzenia płótna i drewna, blachy i emalii? W kuchni co rano nasze oczy cieszył błękitny napis w języku Goethego „Witaj Nowy Dniu. Przynieś Szczęście Rodzinie i Sąsiadom”, wyszyty gotykiem na białej makatce – ale czas dotykał bieli rdzawymi plamkami soku z jabłek i marchwi, aż wreszcie, któregoś dnia, białe płótno osunęło się na zielone linoleum i odtąd zmywano nim podłogę. I kiedy Mama obracała ryżową szczotką, zanurzając zszarzałe płótno w wiadrze z ciepłą wodą, tylko słowa „Nowy” „Szczęście” „Sąsiadom”, zgniecione i rozwleczone, wypływały spod mydlin ciemniejszym błękitem.

A cierpienia glazury? Martyrologie pękających kafelków? Dogasanie niklu na poręczach łóżek? Matowienie kranów z mosiądzu? Zielenienie miedzi? Porastanie cynkowych rynien

czarnym nalotem? Grudniowa szadź? Nocne spadanie dachówek, które dogorywały potem w sadzawce pod fontanną? Szelest tynku? Trzeszczenie wiązań dachu, krokwi i gzymsów? Żłobienie schodów przez pracowite dotknięcia gumowych podeszew? I ratowanie – czego się da. I ciężar powietrza kruszącego wszystko. I żółknięcie wanien. I rdzawe smugi na porcelanowych umywalniach. Powolne umieranie ogrodów.

W łazience na Grottgera 14 huczał szewski młotek pana W., z posadzki odpadały jedna po drugiej ośmiokątne płytki, które w roku trzydziestym siódmym Erich Schultz na prośbę żony sprowadził z wytwórni „Hoesse i Syn” pod Allenstein – sześć metrów najlepszej kobaltowej terakoty! – dom jęczał od uderzeń, kryształowe szybki w okienku na klatce schodowej drżały, rury przenosiły bolesne wstrząsy na piętro i wyżej, bo cynkowy kocioł, w którym pani Janina gotowała zawsze bieliznę, spadł na posadzkę obok wanny. Teraz terakotowe płytki, popękane, obrośnięte od spodu portlandzkim cementem z wytwórni Kistera w Dortmundzie, wędrowały jedna po drugiej na stertę gruzu przed wejściem, a potem do ogrodu, na ścieżkę między szpalerami tui, gdzie już w sierpniu porosły jasnozielonym mchem. Ich miejsce na posadzce obok wanny zajęła nieregularna plama lastryko, świecąca woskowym połyskiem wśród resztek kobaltowego tła. Potem z części odbitych płytek powstał zębaty płotek obrzeżający grządkę irysów. Hanemann pomagał Ojcu wytyczyć granice klombu dratwą rozciągniętą między zaostrzonymi palikami.

A zmiany najdotkliwsze, raniące skrycie, podstępnie ściszone, ledwie wyczuwalne? Wracając do domu późnym popołudniem Hanemann uświadamiał sobie, że nie potrafi już odtworzyć w pamięci dawnego koloru fasady domu Bieren-steinów, chociaż właściwie nic się nie zmieniło, tylko tynk, leciutko przyprószony kurzem czy sadzą, nabrał odcienia drzewnego popiołu. Granatowe i żółte szybki w okienkach na klatce schodowej przygasły. Naprzeciwko, na ścianie domu Maletzów, tynk odpadł w paru miejscach i trzcinowa mata, ocieplająca mur, wyjrzała spod wapiennej zaprawy. Okna malowano tylko od strony mieszkań. Rzeźbiona stolarka framug łuszczyła się w słońcu strzępkami wyschniętej farby, pękały poprzeczne listewki. Ktoś przypominał sobie o konieczności naprawy, ale kończyło się na pośpiesznym powleczeniu popękanego drewna grubą warstwą emalii. Czekano, aż kres zniszczeniu położy „Administracja”. Hanemann trochę się dziwił, że wszyscy wzdychają do tej tajemniczej potęgi, ale dziwił się tylko do chwili, gdy pojął, co znaczą słowa Ojca, że „nic nie można dostać”.

Pod oknami na sznurach rozpiętych między ścianą domu i pniem świerku furkotała bielizna z błękitnym monogramem Walmannów, ale nitki haftu były już poprute, a literki miały coraz mniej brzuszków. Gdy wiatr wzdymał płótno przypięte do sznura drewnianymi klamerkami, w paru miejscach słońce przeświecało przez siateczkę spranego materiału.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hanemann»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hanemann» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Justin Stanchfield - Ghosts Come Home
Justin Stanchfield
libcat.ru: книга без обложки
Emily Jenkins
Paul Stefan Wolff - Hanna im Herzland
Paul Stefan Wolff
Stefan Reinmann - Hannah Halblicht
Stefan Reinmann
Brenda Novak - Come Home to Me
Brenda Novak
Cathy Mcdavid - Come Home, Cowboy
Cathy Mcdavid
Liz Flaherty - Nice To Come Home To
Liz Flaherty
Andrew Cohen - Human Universe
Andrew Cohen
Отзывы о книге «Hanemann»

Обсуждение, отзывы о книге «Hanemann» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x