Witold Gombrowicz - Kosmos

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz - Kosmos» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kosmos: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kosmos»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Późne, dojrzałe dzieło wielkiego pisarza stanowi kwintesencję jego poglądów na życie i sztukę. Dowodem na uniwersalność i doniosłość przesłania powieści jest uhonorowanie jej międzynarodową nagrodą Prix Formentor, najwyższym europejskim wyróżnieniem po Literackiej Nagrodzie Nobla.

Kosmos — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kosmos», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lulo, nie czepiaj się mnie, co sobie pomyśli ksiądz kanonik!

Lula, coś ty, przecie nie będzie miał złych myśli ksiądz kanonik! Lulo, oj, żebyś ty wiedział jak tobie się trzęsie policzek! I nagle… Skręcamy w bok. Przecinamy dolinę, niełatwą i mało widoczną dróżką wjeżdżamy górom w bok! Byliśmy w wąwozie, który się zacieśniał, ale za nim otworzył się boczny, uboczny, jar i kłusowaliśmy wśród nowych szczytów i zboczy, odcięci już zupełnie… i było to uboczne… i nowe drzewa, trawy, skały, takie same, a jednak zupełnie inne, nowe, i wciąż napiętnowane ubocznością, tym skrętem naszym z głównej drogi. Tak, tak, myślałem, mógł coś zrobić, miał coś na sumieniu.

Co? Grzech. Co za grzech? Zaduszenie kota. Głupstwo, cóż to za grzech zakatrupić kota… ale ten człowiek w sutannie i rodem z konfesjonału, z kościoła, z modlitwy, wyłazi na drogę, włazi na furkę i naturalnie zaraz grzech sumienie zbrodnia pokuta tra, la, la, tra, la, la, jakie to ti-ri-ri… wyłazi na furkę i grzech.

Grzech, czyli właściwie kolega, ksiądz kolega, paluchami przebiera mając coś na sumieniu. Jak ja! Koleżeństwo i braterstwo, jak to jemu się przebiera i przebiera tymi paluchami, co też te paluszki, może też zadusiły? Najazd nowych zupełnie spiętrzeń, rozwaleń, nowego wrzenia cudnie zielonego, spokojnego, ciemno modrzewiowego, sosnowego, sennego z lazurem, Lena przede mną, z rękami i cały ten układ rąk – ręce moje, ręce Leny, ręce Ludwika – doznał zastrzyku w postaci rąk księżych paluchowatych, czemu nie mogłem poświęcić dość uwagi, bo jazda, góry, uboczność, Boże święty, Boże miłosierny, dlaczego niczemu nie można poświęcić uwagi, świat jest sto milionów razy za obfity i co ja pocznę z moją nieuwagą, hej, gazda, tańcujecie zbójnickiego, Lula, daj mu żyć, Luluś, odczep się, Lula, ojej, ścierpła mi noga, jedziemy, jedziemy, jazda, dobrze, jedno jasne, ten ptak wisiał za wysoko, i dobrze, że ksiądz – kolega gmera w dole, jedziemy, jedziemy, ruch monotonny, rzeka olbrzymia, napływa, przepływa, turkot, kłus, gorąco, skwar, dojeżdżamy.

Godzina druga po południu. Miejsce obszerniejsze, rodzaj kotliny, łąka, sosny i świerki, sporo głazów wystających z łąki, dom. Drewniany z werandą. W cieniu, za domem, furka, którą przyjechali Wojtysowie z Fuksem i z tamtą parą oblubieńców. Ukazali się we drzwiach, gwar, powitania, wysiadanie, dobrze się jechało, dawno przyjechaliście, zaraz, ta torebka tutaj, już się robi, Leon, weź butelki.;.

Ale byli jak z innej planety. I my także. Nasze przebywanie tutaj było przebywaniem „gdzie indziej” – i ten dom był po prostu domem nie tamtym… tamtym, który tam był.

VII

Wszystko działo się w oddaleniu. To nie dom tamten oddalił się od nas, to myśmy się od niego oddalili… i ten nowy dom w głuszy przeraźliwej i zgubionej, na którą daremnie porywały się nasze hałasy, nie miał własnego istnienia, istniał o tyle tylko, że nie był tamtym… Spadla na mnie ta rewelacja, gdy tylko wysiadłem z furki.

– Puściusieńko tutaj, żywej duszy, cały domuś dla nas, żyć nie umierać, głównie zajadać, hej bracia sokoły dodajcie mi sił, a co, nie mówiusium, pejzażuś jak sokół, potem zobaczycie, naprzód co na zębusia kąsim, kąsim, kąsim, marsz, marsz, allons enfants de la patrie!

– Leon, łyżeczki z saku, Lena, serwetki, prosimy, proszę się rozgościć, każdy niech siada, gdzie wygodniej, ksiądz dobrodziej tutaj, proszę bardzo. Na co odpowiadano: już się robił Rozkaz, pani generałowo! No, siadać! Jeszcze ze dwa krzesełka. Co za festyn! Proszę, pani tutaj… Dawać tu serwetki!

Rozsadzano się przy dużym stole w sieni, skąd kilkoro drzwi wiodło do sąsiednich pokojów, a schody na górę. Te drzwi były otwarte i ukazywały pokoiki nagie zupełnie, z łóżkami tylko i krzesłami, dużo dosyć krzeseł. Stół zastawiony jadłem, humory doskonale – komu jeszcze wina? – ale była to ta wesołość wytwarzana na zabawach, kiedy każdy się weseli żeby innym nie zepsuć humoru, a naprawdę wszyscy są cokolwiek nieobecni, jak na stacji, jak kiedy czeka się na pociąg – i ta nieobecność łączyła się z ubóstwem domu przypadkowego, gołego, bez firanek, szaf, pościeli, rycin, półek, z oknami jedynie, łóżkami, krzesłami. W tej zaś pustce nie tylko słowa, ale i osoby rozlegały się głośniej. Zwłaszcza Kulka i Leon byli jak rozdęci w próżni i huczeli swymi osobami, a huczeniu towarzyszył gwar gości zajadających, w którym wybijały się chichoty Lulusiów i zberezeństwa Fuksa, już nieźle pijanego, który pił, wiedziałem, żeby zapić Drozdowskiego i swoją nędzę z nim, to odstrychnięcie podobne do mojego z rodzicami… on, pechowiec, ofiara, urzędnik denerwujący, zmuszający do zamykania oczu, lub patrzenia w inną stronę. Kulka, wspaniała rozdawczyni sałatek i wędlin, ugaszczająca, zapraszająca, ależ proszę, niechże państwo skosztują, nie zabraknie, głodu nie będzie, już ja gwarantuję itd., itd. – zakrzątnięta aby wszystko wypadło tip top, elegancko, ot taka sobie oryginalna wyprawa i towarzyska rozrywka, ale nikt nie powie, że się nie najadł, nie napił. Także dwojenie się i trojenie Leona, amfitriona, wodza, inicjatora, hej, hej, wszyscy wraz, nie było nas, był las, za króla pasa popuszczaj sasa, allons, allons! A jednak szastanie się i wykrzykniki, rozhowor uczty, wszystko było nie dość obecne i jak podcięte połowicznością jakąś, rachityczną, bladą i kaleką, która osłabiała… aż miałem chwilami wrażenie, iż siebie i innych widzę przez lunetę, z oddalenia. Wszystko jak na księżycu… Więc ta wycieczka – ucieczka nie doprowadziła do niczego, „tamto” tym silniej było im bardziej myśmy usiłowali się oderwać… dość, niech tam, mimo wszystko coś się dzieje, zaczynałem rozróżniać to i owo, dostrzegłem też szczególną ekstazę, która ogarnęła Lulusiów na widok miodowej pary Nr 3, przybyłej z Wojtysami.

Świeżo upieczonego żonkosia nazywano Tolem, lub rotmistrzem, rotmistrzuniem. Rzeczywiście, kawalerzysta w każdym calu, wysoki, barczysty, o rumianej jakby naiwnej cerze, jasny wąsik, rotmistrz jak ta lala! Leon mu śpiewał „stoi ułan na pikiecie” ale tu urywał i miał rację, gdyż dalszy ciąg brzmi „a dziewczyna, jak malina, niesie koszyk róż” – tymczasem świeżo upieczona żonusia, Jadziucha, Jadeczka, była z gatunku kobiet zrezygnowanych, które nie chcą się podobać, bo wiedzą, że to nie dla nich. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego. Nie była szpetna, choć ciało jej było trochę nudne, bo ja wiem, jednostajne, mimo to mniej więcej wszystko miała „na swoim miejscu”, jak mi szepnął Fuks trącając łokciem, cóż kiedy człowiek cierpł na samą myśl pogłaskania jej w karczek, tak bardzo się do tego nie nadawała. Jakiś egoizm cielesny? Egocentryzm fizyczny? Wyczuwało się, że jej ręce, nogi, nos, uszy, są tylko dla niej, były to jej narządy i nic więcej, brakło jej zupełnie hojności, która umie podszepnąć kobiecie, że jej rączka jest darem powabnym i podniecającym. Surowość moralna?… Nie, nie, raczej dziwna samotność cielesna… ale to sprawiło, że Lulusia skręcając się z tłumionego chichu szepnęła do Lula „ona jak siebie wącha, to jej nie szkodzi”, tak, na tym polegała jej obrzydliwość, była wstrętnawa, jak te zapachy ciała, które są znośne tylko dla tego, kto je wytwarza. Ale ani Luluś, ani Lulusia, nie doznaliby takiego szoku duszącego i skręcającego hihihi, gdyby mężuś – rotmistrz nie był chłopem na schwał, stworzonym do pocałunków, które sadowiły mu się pod jasnym wąsikiem, na czerwonych wargach – i każdemu nasuwało się pytanie, co mogło skłonić go do poślubienia tej właśnie kobiety – i pytanie nabierało złośliwości, gdy stawało się wiadomo (o czym mnie szeptem poinformowała Lulusia) iż Jadeczka była córką bogatego przemysłowca. Hihihi! Skandal jednak na tym się nie kończył, owszem, tu na dobre się rozpoczynał, gdyż, co najgorsze, oni (to też widziało się na pierwszy rzut oka) nie mieli złudzeń co do efektu, jaki wywierali, i złośliwości ludzkiej przeciwstawiali jedynie czystość swoich intencji i słuszność swojego prawa. Czyż nie mam prawa? – zdawała się mówić ona. – Mam prawo! Wiem, on jest piękny, nie ja… ale czy nie wolno mi kochać? Wolno! Nie zabronicie mi tego! Każdemu wolno! Więc kocham! Kocham i moja miłość czysta i piękna, patrzcie, więc mam prawo nie wstydzić się jej – i nie wstydzę się! Na uboczu, nie uczestnicząc w zabawie, piastowała to swoje uczucie, jak skarb, skupiona, cicha, z oczami zapatrzonymi w męża, lub wchłaniającymi przez okno piękno zielone łąk rosnących i jej biust od czasu do czasu wzdymał się westchnieniem prawie modlitewnym. I, ponieważ miała prawo, wymawiała po cichu coś jak „Tolek” ustami, będącymi jedynie jej narządem. Hihihi!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kosmos»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kosmos» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kosmos»

Обсуждение, отзывы о книге «Kosmos» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x