Waldemar Łysiak - Cena

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Cena» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cena: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cena»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor pragnie rozprawić się z tzw. 'wyborem mniejszego zła', a więc z problemem etycznym, dyskutowanym od stuleci przez wszelkich mędrców i demagogów, i ze zjawiskiem psychospołecznym, realizowanym od stuleci przez jednostki i każdą władzę, tak autokratyczną, jak demokratyczną. Cała akcja rozgrywa się w trakcie długiej i dramatycznej wieczerzy, w jednym pomieszczeniu, które staje się klatką bez wyjścia dla biesiadników. Cokolwiek nie zrobią zostaną skażeni grzechem. W tej powieści dominują kwestie uniwersalne, ale nie brak również analizy ściśle polskich problemów.

Cena — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cena», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dlaczego tylko z pozoru?… – przycisnął Kortoń.

– Bo… bo moralnie… bez względu na to kim jest i co robi ten „Precel", rzecz jest… no, nie jest zbyt oczywista…

Brus urwał, a Malewicz zaczął mówić zrezygnowanym głosem:

– Czysta jest tu tylko fatalność… Fatalność, nie zaś problem większego bądź mniejszego zła, proszę panów. To raczej problem podwójnego pecha! Cholernego podwójnego pecha!

Nikt nie zrozumiał dlaczego radca mówi o podwójnym pechu; zapytał Bartnicki:

– Jak to podwójnego?

– Zwyczajnie. Po pierwsze jest to brak szczęścia tych ludzi, których Gestapo aresztowało, bo równie dobrze mogli być wybrani inni, choćby niektórzy z nas. Po drugie jest to nasz pech, bo to nas pan hrabia raczył był zaprosić do swego

pałacu dla podjęcia jakiejś decyzji w sprawie, w której każda decyzja będzie zbrodnią, nawet decyzja nie uczestniczenia w tym wszystkim, gdyż to prawda, że wstać od tego stołu z czystym sumieniem nie można już. A jeśli zdecydujemy się dać Mullerowi czterech ludzi na wymianę – będzie to także pech owego kwartetu, i wówczas będziemy mogli mówić o pechu trzecim. Więc nawet nie podwójny, lecz potrójny pech, panowie. Chcemy czy nie chcemy – wkroczyliśmy w przeklętą sferę fatum!

– Ooo, to ładnie powiedziane! – rozanielił się Stańczak. – I prawdziwie! Brawo, panie radco! Wkroczyliśmy… przepraszam – wdepnęliśmy w fatalny czerwony krąg obłędu kapitana Ahaba! To zaszczyt, proszę panów! Nie każdy ma ten honor, by spotkać na swym gościńcu wielkie białe zwierzę pod postacią jakiegoś Mullera, i móc zgnoić siebie samego!

– A przez kogo mamy ten pasztet?! – wściekł się Sedlak. – Przez tych leśnych bohaterów, wyzwolicieli Polski, których reprezentują tu panowie Mertel i Kortoń!

– A nie wie pan czasem, towarzyszu, kto tu reprezentuje tych leśnych zbirów, co tylko rabują po wsiach, nazywając złodziejstwo, bandyckie złodziejstwo, rekwizycjami? – zapytał gniewnie Mertel. – Dla ułatwienia dodam, że przedstawiają się jako ludowa partyzantka wyzwoleńcza, chociaż wyzwalają jedynie chłopów z ich dobytku, a od walki przeciw Szwabom stronią jak diabeł od wody święconej!

– Niech pan przestanie się czepiać! – pisnął poczmistrz. – Ja nie mam z tym nic wspólnego!

– Pewnie, że nie ma pan ze święconą wodą nic wspólnego. Tym bardziej więc jest dziwne, że przemawia pan słowami Ewangelisty.

– Jakiego znowu Ewangelisty?!

– Świętego Mateusza. On też radził nie walczyć o nic, przeciw żadnemu złu, bo po co ludziom taki pasztet? Pisał: „Nie sprzeciwiajcie się złu, nie stawiajcie złu oporu"\ Siedzieć na dupie, nie strzelać, nie wojować, nie bronić się, tylko pokornie akceptować każde zło, a wówczas nie będzie kłopotliwych pasztetów. Czy tak?

– Nie mówię, że… – chciał bronić się poczmistrz.

– Mówi pan, mówi, towarzyszu, wszyscy słyszeli! – zagłuszył go bezceremonialnie Kortoń. Opór jest pasztetem, który rodzi wielki ból i wielki kłopot! Jak Sowieci uderzyli nas w plecy 17 września, najeżdżając Polskę od wschodu, gdy Niemcy wdzierali się już od zachodu – słychać było wzdłuż Bugu wrzask, żeby się nie bronić, bo Ruscy to wyzwoliciele. Wyzwalali takich jak pan! Lecz przecież tutaj, w Rudniku, pan mieszka nie pod ukochanym Kacapem, tylko pod butem szwabskim! Tymczasem znowu pan agituje za bezczynnością…

– Nie on jeden – przypomniał Mertel, patrząc oskarżycielsko na Malewicza.

– Fakt! – przytaknął Kortoń. – To jest nasza polska hańba, że tylu Polaków daje dupy jak wełniane owce! Broń Boże się stawiać! Należy siedzieć cicho i żadnym oporem nie drażnić ciemięzców!

– Należy prawidłowo tłumaczyć teksty biblijne! – zgromił Mertla i Kortonia filozof.

– Co?

– Pstro! Popisujecie się znajomością Ewangelii pełnej translatorskich błędów. Grecki tekst Ewangelii świętego Mateusza od wieków błędnie tłumaczono. Po grecku zdanie cytowane przez pana Mertla brzmi: „Nie rewanżujcie się złu", w znaczeniu: nie rewanżujcie się taką samą metodą, jakiej użył złoczyńca.

– Czyli na bomby i pociski trzeba odpowiadać pigułami ze śniegu? – spytał Mertel.

– Myślę, że apostoł chciał, by nikczemnością nie zwalczać nikczemności – wtrącił ksiądz Hawryłko,

– A do czego chce nas zmusić Muller? -przypomniał Brus. – Właśnie do tego, do zwalczenia nikczemności nikczemnością.

– Nie nas, nie nas! – sprzeciwił się redaktor Kłos. – Muller rozmawiaj z panem hrabią Tarłowskim…

– A pan hrabia przyjął jego warunki… -uśmiechnął się krzywo Sedlak.

– Nie, panie naczelniku! Żadnych warunków nie przyjąłem… Odpowiedź mam mu dać rano, a jaka to będzie odpowiedź – zadecydują wszyscy.

– 1, pańskim zdaniem, jeśli zadecydujemy wszyscy, to wszystko będzie w porządku, zwycięży sprawiedliwość?

Hrabia, ukłuty tym pytaniem, zgłupiał, ale wyręczył go Krzyżanowski:

– Panowie, pojęcia takie jak sprawiedliwość…

– Są względne, o to panu chodzi, mecenasie? – zaatakował Brus.

– No, do pewnego stopnia…

– Myli się pan, względne są kryteria piękna, ale nie kryteria sprawiedliwości! Estetyka jest sferą względną, lecz nie etyka!

– To pan się myli, panie magistrze. Sprawiedliwość…

Znowu nie dano Krzyżanowskiemu rozwinąć myśli. Tym razem uderzył Stańczak:

– Przepraszam, panie mecenasie, ale czy będzie pan nam truł o sprawiedliwości mniejszej, czy też wyłącznie o sprawiedliwości większej?… Muszę przyznać, że nie jestem pewien jak sprawiedliwość dzieli się na te dwa podgatunki, to znaczy -w jakich proporcjach? Zresztą, szczerze mówiąc wątpię, by dzieliła się w jakichkolwiek proporcjach; mam tu raczej zaufanie do Bonapartego, który rzekł: „Sprawiedliwość jest niepodzielna, nie może być półsprawiedliwości". Mimo to pytam pana o podział, gdyż widząc jak podzielił pan zło na większe i mniejsze – skłonny byłbym przypuszczać, że i sprawiedliwość ulega według pańskiej doktryny prawniczej rozdwojeniu. Konfuzja Krzyżanowskiego sięgnęła zenitu. Wybąkał niepewnym głosem:

– Cóż… z punktu widzenia prawa… Czy pyta pan dlatego, że…

– Pytam przez zwyczajną ciekawość, panie Krzyżanowski. A dokładniej – przez jej drugi rodzaj.

– Drugi rodzaj?…

– Owszem, drugi. Ten, który do pieklą nie prowadzi pytającego. Więc jak – która sprawiedliwość jest sprawiedliwością większą, a która mniejszą?

– Panie profesorze, sprawiedliwość… pełna sprawiedliwość może istnieć tylko wtedy… to znaczy powinna istnieć wówczas, gdy u podstaw…,

Dukanie Krzyżanowskiego zakłócił Malewicz:

– Albo nie powinna istnieć!

– Jak to? – zdziwił się Brus.

– Mówię, że może sprawiedliwość nie powinna istnieć. W każdym razie powszechna sprawiedliwość.

– Dlaczego, panie radco? – zapytał Hanusz.

– To tylko teoria, doktorze. – Pańska teoria?

– Nie, nie moja. Powtórzyłem wam kwintesencję pewnego prawniczego wykładu.

– Czyjego wykładu? zainteresował się Krzyżanowski.

– Seminaryjnego. Widzi pan, mecenasie, ja również studiowałem prawo, na Uniwerku Lwowskim, przez cztery lata. Jeden z profesorów zrobił nam wykład o tym, że powszechna pełna sprawiedliwość byłaby szkodliwa, bo odebrałaby ludziom nie tylko marzenia o niej, lecz przede wszystkim poczucie jej sensu. Musi zatem istnieć niesprawiedliwość, by ludzie cenili sprawiedliwość. To tak, jak ze szczęściem: gdyby kompletnie zanikło nieszczęście – nikt nie doceniałby szczęścia. Bardzo to upraszczani, ale wykładowcy chodziło właśnie o degenerujący aspekt raju. Powszechną równość i powszechną sprawiedliwość pyrgnął na śmietnik. Notabene ustawową równość ganił bardziej jeszcze surowo niż totalną sprawiedliwość.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cena»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cena» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Waldemar Łysiak - Lider
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Cena»

Обсуждение, отзывы о книге «Cena» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x