Waldemar Łysiak - Cena

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Cena» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cena: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cena»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor pragnie rozprawić się z tzw. 'wyborem mniejszego zła', a więc z problemem etycznym, dyskutowanym od stuleci przez wszelkich mędrców i demagogów, i ze zjawiskiem psychospołecznym, realizowanym od stuleci przez jednostki i każdą władzę, tak autokratyczną, jak demokratyczną. Cała akcja rozgrywa się w trakcie długiej i dramatycznej wieczerzy, w jednym pomieszczeniu, które staje się klatką bez wyjścia dla biesiadników. Cokolwiek nie zrobią zostaną skażeni grzechem. W tej powieści dominują kwestie uniwersalne, ale nie brak również analizy ściśle polskich problemów.

Cena — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cena», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Panu chyba trudno zapomnieć to, co sam pan wymyślił! Narodowa Demokracja nigdy nie posługiwała się obłąkaną argumentacją rasową i nigdy…

– I nigdy Dmowski nie napisał słowa przeciwko Żydostwu!

– Dmowski nigdy nie propagował ludobójstwa, Narodowa Demokracja nigdy tego nie robiła! Zwalczaliśmy tylko żydowską hegemonię w kulturze i gospodarce kraju, więc proszę się liczyć ze słowami!

– Ale się okropnie wystraszyłem! Już biorę liczydło! – prychnął Sedlak.

Zdegustowany bójką Stańczak, który potrzebował trochę czasu, by wróciła mu ochota mielenia językiem (a może nawet przez chwilę drzemał) – wreszcie przypomniał się dyskutantom:

– Najchętniej jako Polacy liczyliśmy się ze słowami tego „rudego litewskiego Żyda", co ułożył „Pana Tadeusza",i tego Żydofila, co został pierwszym marszałkiem Polski i ożenił się z Żydówką.

– Pierwszym naszym marszałkiem był książę Poniatowski, a nie „Dziadek" Piłsudski -zauważył erudycyjnie Brus, przełamując wreszcie blokadę psychiczną będącą efektem tarzania się na ziemi z Mertlem.

– Książę Pepi został marszałkiem Francji, drogi kolego – pouczył go doktor Hanusz.

– No… ale przecież był Polakiem…

– Z całą pewnością – przytaknął aptekarzowi Stańczak. – Był Polakiem w dużo większym stopniu niż największy polski snycerz, największy polski kompozytor, największy polski…

– Jako największy polski trefniś, prawdziwy spadkobierca Zagłoby, jest pan, panie profesorze, dwu stuprocentowy m Sarmatą, ale to nie czas na pogaduszki! – interweniował mecenas zmobilizowany wzrokiem hrabiego. – Wróćmy do tematu, panowie…

– A do którego wątku? – zapytał Kłos. -Była mowa o aresztantach, o Żydach, o Cyganach, o niezapomnianej przez pana naczelnika prasie endeków…

– Ja pamiętam też czerwone szmatławce, które z pewnością stanowiły ulubioną lekturę pana Sedlaka! – huknął Mertel.

– Lewicowa prasa nie atakowała Żydów! – wygłosił twardo Sedlak.

– Zgadza się, nie atakowała swoich wydawców, redaktorów, klientów i czytelników. Atakowała Polaków i próbowała oduczyć polską młodzież patriotyzmu!

– Bzdury! Atakowała szowinizm i ksenofobię ciemnogrodu, panie Mertel! Propagowała zasady społecznej sprawiedliwości, równości, godności proletariuszy…

– Długo będzie nam pan cytował te pierdoły, te frazesy z wypocin Marksa i Engelsa, panie naczelniku? – spytał Kortoń. – Tu nie narada sztabowa bolszewickiej jaczejki…

Sedlaka ogarnęła furia. Ryknął;

– Jakim prawem?!!…

– Prawem, a nie lewem, towarzyszu! Sedlak spojrzał wokoło i jęknął, choć głosem

wciąż agresywnym;

– Panowie, ja nie jestem komunistą!

– A ja nie jestem hedonistą i fajczarzem -zadeklarował Stańczak, rozsiewając dookoła swej głowy kłęby wonnego dymu.

– Ale ja naprawdę nie jestem komunistą, panowie! I nigdy nie byłem komunistą!

– Zupełnie tak samo, jak towarzysze Trocki, Stalin i Lenin – rzekł Mertel. – Oni też mieli komunizm głęboko w tyłku, chodziło im tylko o władzuchnę, czyli o szmal, ale w gębie mieli pełno komunizmu, czyli „sprawiedliwości społecznej", „wspólnej własnościśrodków produkcji", „praw proletariackich" i „wyzysku ludu

pracującego".

– Panowie, dajcie panu naczelnikowi święty spokój – zainterweniował Stańczak. – On rzeczywiście nie jest komunistą.

– Więc dlaczego kłapie dziobem jak czerwony? – spytał Mertel.

– Ponieważ jest marksistą, czyli adeptem kultu Marksa. Wybrał sobie bożka o dużym stopniu kalectwa umysłowego, lecz nawet wielcy bogowie starożytnej Grecji nie byli bez wad i bez grzechów. Taki Zeus…

– Co pan ma przeciwko Marksowi, panie profesorze? – spytał Sedlak.

– Co mam przeciw Marksowi? Jego złe podejście do mnie, ergo do człowieka, panie naczelniku.

– Złe podejście do człowieka? Czy pan oszalał?! Marksistowska koncepcja człowieka…

– To koncepcja jednowymiarowa, uboga jak zupa z brukwi – przerwał Sedlakowi profesor. – Pozbawiona wyobraźni, mitologii czy choćby właśnie ożywczego szaleństwa. Dla Marksa człowiek to nieskomplikowany „homofaber", robociarz, producent bez życia wewnętrznego, tyle, że siłacz zdolny obalać bogów. Dużo trafniej widzieli człowieka Montaigne, Szekspir czy Pascal, wedle których „homo sapiens" to „homo de-mens", szaleniec i kuglarz, istota wieloraka, złożona, nosząca pod czaszką cały kosmos snów, fantazmatów i marzeń.

– I duszę – dodał Hawryłko. – Duszę pełną Boga, gdyż stworzoną przez Boga.

– Raczej pełną Biblii, drogi księżulu – skorygował profesor. – Biblii tak bardzo bliskiej „Kapitałowi"i teoriom komunizmu, a zarazem jak dalekiej, jak im wrogiej. Wrzuć człowieka do kałuży i głoś mu, by poprzestał na tym miejscu gdzie umieściła go Opatrzność -a udowodnisz, że jesteś wyznawcą porządku biblijnego, nie zaś walki klas. Summa summarum – gdy spojrzymy…

– Nie chce być złośliwy, panie profesorze, zresztą nie umiałbym być równie złośliwy co pan

– wtrącił Hanusz – jednak pragnę spytać: kogo pan bardziej lekceważy, Boga czy Marksa?

– Więc zauważył pan, doktorku, jak są podobni? Te imponujące brody, niby srebrne cokoły fizjonomii proroków!… Odpowiem panu – Boga nie lekceważę, chociaż mam wobec Niego stosunek inny zupełnie aniżeli ci wszyscy, co biegają do kościoła licząc na Niebo po znajomości.

– Gadaj pan zdrów, profesorze, nie zrazisz wierzących! – obruszył się Kortoń. – Nie po to chodzimy klękać u stóp krucyfiksów.

– A po co?! – zdziwił się Sedlak. – Po uzyskanie odpuszczenia za zabójstwo prezydenta Narutowicza, panowie endecy?

Kortoń zerwał się, mając kułaki ściśnięte i mord we wzroku, lecz tym razem nie Krzyżanowski czy Godlewski, lecz sam hrabia przerwał scysję, mówiąc grzmiącym głosem feudała:

– Dosyć, panowie! Dosyć tych awantur, nie chcę tu już widzieć żadnych bijatyk! Również bijatyk partyjnych na słowa, bo zebraliśmy się w zupełnie innym celu. Przypominam, że mamy ustalić kto zostanie wykupiony z rąk Gestapo. Mertel przypomniał swoje:

– Mamy też obowiązek patriotyczny! Powtarzam: panowie Trygier i Ostrowski muszą być wykupieni dla… dla racji wyższych, ogólnonarodowych, nie waham się rzec: w imię racji stanu. Myślę, że wszyscy tu obecni, może za wyjątkiem pana poczmistrza, dobrze to rozumieją…

– Nie wszyscy, panie Mertel – rzekł Malewicz.

– Ja również nie – dodał Hanusz.

– A jeśli idzie o propozycje – kontynuował radca – to sądzę, że wśród wykupionych winni być: dyrektor Kuźmicz, burmistrz Wencel, no i profesor Stasinka z całą pewnością.

– Popieram te kandydatury, proszę panów -ogłosił Sedlak. – Kuźmicz koniecznie!

– Tak więc… – chciał finalizować dysputę Krzyżanowski.

– I koniecznie pan sędzia Iwicki! – zawołał aptekarz.

Mertla ogarnęła pasja:

– No to pięknie! Już mamy czterech: Kuźmicza, Wencla, Stasinkę, Iwickiego, czyli bez Trygiera i Ostrowskiego! Do ciężkiej cholery – dla tych dwóch miejsce musi być! Ludzie, czy wy nie rozumiecie, że…

– Panowie, tak można się kłócić przez kilka dób! – wyhamował Mertla redaktor Kłos. -Rozstrzygnijmy głosowaniem, niech zadecyduje większość zebranych.

– Racja! – krzyknął naczelnik urzędu pocztowego.

– Owszem, to bardzo słuszna propozycja – przyłączył się jubiler.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cena»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cena» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Waldemar Łysiak - Lider
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Cena»

Обсуждение, отзывы о книге «Cena» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x