Waldemar Łysiak - Lider

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Lider» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lider: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lider»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Miał prostą dewizę: "Człowiek umiera, kiedy przyjdzie jego pora, lub kiedy się doigra!" Kochał giganta, jako lidera nowego imperium i hodował mikrusa, jako lidera nowej partii. Że nie zawsze wszystko idzie według planu – zrozumiał, kiedy pułkownik Heldbaum mu rzekł: – Umrzesz jak każdy, na tym polega demokracja…

Lider — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lider», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wie pan, panie szanowny… Nie, żebym narzekał, ale dziś pieniądz nie daje tyle satysfakcji, ile dawał za komuny, chociaż, prawda, gorzej się wtedy żyło. Ale z jakim fasonem, kiedy człowiek zafarcił!

– Nie rozumiem… – powiedział Dut.

– A co szanowny pan jara? – spytał Kohut.

– Camele.

– No i pięknie. Ja to palę Stuyvesanty. Mogę je dzisiaj kupić na każdym rogu, grosze kosztują. Wtedy kupowało się je w Peweksach, albo też na czarnym rynku. Smakowały dużo lepiej, tysiąc razy lepiej, a wie pan szanowny dlaczego? Bo niewielu było stać. Wszyscy dookoła palili różne śmierdziuchy, Sporty i Ekstra-mocne, ci elegantsi Carmeny i Piasty, też gówno do kwadratu. Jak człowiek zdobył Camela, to był panisko, hrabia, baron. Fajnie się tak czuć.

Dut zrozumiał. I przypomniał sobie, że za młodu był tak właśnie uprzywilejowany na okrągło, bo jako syn wysokiego aparatczyka PZPR-u miał wszystko czego dusza zapragnie. Ale przy tym stole, przy tym żałobnym posiłku, nie ujawnił, że do czasu ukończenia studiów praktykował i obserwował peerelowski rytuał szpanowania na elitę konsumpcyjną, gdyż ta tematyka dialogu dużo bardziej go rajcowała niż wcześniejsze ględy o pogodzie i o mrożeniu wódki. Zgrywał więc „pierwszego naiwnego”:

– To ciekawe, proszę panów. Chyba nie tylko zachodnia nikotyna dawała tę satysfakcję ludziom posiadającym waluty, ale też…

– Wtedy się mówiło: „dewizy” - uświadomił go Zygmunt Kabłoń, lejąc wysokoprocentowy alkohol do kieliszków z kryształu czeskiego rżniętego.

– Sranie w banię! – zaprotestował Klemens Piekarz, ajent stacji benzynowej. – Mówiło się też: „waluty” , mój kumpel Rycho był nie tylko „cinkciarzem” , ale i „waluciarzem” , obsługiwał hotelowe cipy dla cudzoziemców.

– Pewnie, przecież mówiło się i tak, i tak – rozsądził Głowiński. – A szlugi, kurdele bele, to nie był jedyny szpan, bo dobra wędlina, i odżywka czy zabawka dla dziecka z Peweksu, i każdy zachodni ciuch dla baby, szmata z komisu czy z Różyca albo innego targowiska, i każda rzecz „spod lady” , robiła człowieka człowiekiem, kurde mol! Już nie mówię o „gablotach” , dzisiaj wóz to żaden szpan, ale wtedy cztery kółka robiły człowieka królem. Nawet, panie, kniżki co lepsze, to szły „spod lady” i później bujały się za duże przebicie na czarnym rynku, a już, kurna, „świerszczyki” , znaczy pornole, to był nieziemski cymes, cudo! Za fikuśną perfumę madeinfrance dzidzie zdejmowały barchany od razu! Żyć nie umierać, kurde flak, a tera co, wszystkiego w bród, wszystkie światowe firmy naokoło, do wyboru, do koloru…

– Jak masz diengi – wtrącił Piekarz.

– No, jak masz twardy szmalec, ale zobacz ilu już ma, mnożą się i mnożą. Zresztą jak cię nie stać, to sobie kupujesz chińską czy wietnamską podróbę, i też robisz pajac po królewsku. Nie to co dawniej. Się, kurde, żyło, oj, się żyło!

Jola N. długo przysłuchiwała się temu tokowaniu bez sprzeciwu, lecz w końcu nie wytrzymała:

– Co wy mi tu pieprzycie o „Playboyach”i szlugach! Papier toaletowy to był luksus! Jak się udało kupić kolejkowo albo za łapówę, to człowiek szedł przez miasto trzymając na widoku, żeby wszyscy patrzeli i zazdrościli. Był szorstkawy, szary, wyglądał jak brudny, kicha, całkiem do dupy, ale był!

– Każdy papier toaletowy jest do dupy, dzisiejszy pachnący też jest do tyłka – zauważył filozoficznie Kohut.

– Pewnie, ale mnie chodziło o to, że był do chrzanu, do kitu, nędzny, i trzeba było go zdobywać jak… jak…

– Jak złote runo – podsunął Denis.

– Jak złote runo, otóż to! – ucieszyła się Jola, choć nie znała mitologii w tym względzie. – Każda rolka to był skarb, prawda, Wiciu?

– Niestety – odparł krótko małżonek.

– Dolać jeszcze herbatki, Denis? – zaproponowała Dutowi, wiedząc, iż lubi przepijać trunki mocno słodzoną herbatą.

– Poproszę – rzekł Dut. – Świetna ta herbata. Mario mi opowiadał, że w prison parzyli sobie herbatkę robiąc końcówki grzałek z puszkowej blachy, a kabelki z pociętych tubek pasty do zębów, i owijając te kable folią z torebek. Później, dziurawiąc ścianę za pryczą, odsłaniali przewód sieci elektrycznej, oskrobywali izolację, i podłączali się do prądu. Tak robiliście, Wiciu, prawda?

Witold skinął głową, świadcząc tym gestem, że tak robili. Wtedy właśnie Denis Dut pierwszy raz zwrócił uwagę na jakość milczenia Witolda Nowerskiego. Rozgdakane towarzystwo było grupą ludzi niskich lotów, pytlowało niby przekupki, lub niby kręceni sejmową adrenaliną politycy, a on – człowiek najgłupszy w tym kółku – sprawiał wrażenie człowieka wyższego sortu, tylko dlatego, iż cały czas milczał. Życiem kierują przypadki. Trzeba było tej stypy, by jamajski biznesmen sponsorujący „Gza Patriotycznego”ocenił „Znajdę” inaczej niż dotychczas (nie jako człeka ociężałego umysłowo, lecz jako figurę z maksymy starożytnej: „Milczący głupiec uchodzi za mędrca” ), i to mu podsunęło szaloną myśl…

* * *

W ostatniej dekadzie XX wieku na duchowego lidera-mentora III RP kreował się (i kreowany był przez większość usłużnych „polskojęzycznych” mediów) Adam Michnik, starozakonny bojownik o prawa człowieka kierującego się lewactwem, czyli „politycznie poprawną” obłudą koloru przynajmniej różowego. Jednak łapówkarska „afera Rywina” (starozakonnego producenta z branży filmowej) eksplodowała tak niefortunnie dla rabbiego Michnika, że pokruszyła cokół jego chwały, i w pierwszych latach XXI stulecia nimb trybuna „wyborczego” zaczął się gwałtownie chylić do upadku. Równocześnie – wskutek furii lustracyjnej złych ludzi, lansujących tezę o niemoralności donosicielstwa i o brzydocie jakiejkolwiek współpracy z totalitarną bezpieką PRL-u – zaczął się walić cały świat mitologii Adama M., personifikowany figurami jego przyjaciół, wyznawców, klientów, akolitów i faworytów. Vulgo: zaczęły się walić ołtarzyki narodowe, kruszyć pomniczki, rozsypywać nimby i legendy „ludzi światłych” , „autorytetów moralnych” , „filarów społecznych” dopieszczanych przez „Salon” vel „michnikowszczyznę”. Była to swoista hekatomba męczenników krzyżowanych dokumentacją z „teczek” Instytutu Pamięci Narodowej. Kolaborantami bezpieki okazali się reżyserzy (Marek Piwowski i in.), aktorzy (Maciej Damięcki i in.), pisarze (Andrzej Kuśniewicz, Andrzej Szczypiorski, Wacław Sadkowski, Ryszard Kapuściński, itd.) oraz wszelkiej maści „ludzie kultury” (Andrzej Drawicz, Lech Isakiewicz, Tadeusz Sznuk, etc), nie mówiąc już o licznych politykach (Michał Boni plus legion). Przy okazji tego demaskowania wyszła z nor przeszłości także śliska prawda o pederastycznych wyczynach tytanów rodzimego etosu (jak Jerzy Giedroyc, Józef Czapski, Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz et gejoconsortes).

Wódz największej polskiej gazety zwalczał lustracyjny proceder długo, kilkanaście lat, używając wszelakich środków. Łajał, wyklinał, wyśmiewał, perorował, perswadował, postponował, dezawuował, kuglował, krytykował, miotał, motał, grzmiał, srał, gdakał, obrzydzał – wszystko na nic. Przez pierwsze lata tej kontrlustracyjnej ofensywy jakoś się udawało robić plewę z faktów i wodę z mózgów. Lecz później grad bolesnych ujawnień stał się kamienną lawiną, która przywaliła mędrca Agory. Skomasowana siła złej woli bliźnich, zapiekła perfidia lustracyjnych zwyrodnialców, odebrała mu dziecięcą wiarę w ludzką nieskończoną dobroć, której szefującym apostołem chciał być dla milionów rodaków. U politycznego wierzchołka tych kainowych „łowów na czarownice” leżał fakt kolaborowania z bezpieką trzech przywódców „Solidarności”, którzy zawarli trzy słynne „porozumienia” między związkiem a reżimem PRL-u (Porozumienie Jastrzębskie, Porozumienie Szczecińskie i Porozumienie Gdańskie): Jarosław Sienkiewicz był „kablem” MSW, Marian Jurczyk był „kablem” MSW, i Lechowi Wałęsie też niejeden patriota wytykał ksywkę „Bolek” daną przez SB „tajnemu współpracownikowi”. Zaś kultowym symbolem kolaboracji stała się TW-kariera twórcy „kultowego” „Rejsu”, Marka P., który „kablował” gwoli zyskania paszportu, plus kilkakrotnie smarowane dla SB wypracowania Agnieszki Osieckiej (formalnie niezwerbowanej), która robiła to też, by uzyskać paszport. Znaleźli się wreszcie tacy antysemici, którzy samemu „Adasiowi” zarzucali kolaborację, puszczając w obieg kserokopie jego werbunkowego aktu. Reagował esejami historiozoficznymi o naturze zła i dobra, o tajnikach duszy ludzkiej i determinantach rewolucji, o „lojalce” wieszcza Adama i głębiach myśli Stendhala, ale ludzie coraz mniej go rozumieli i zła passa różowego guru trwała dalej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lider»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lider» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Waldemar Łysiak - Cena
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Lider»

Обсуждение, отзывы о книге «Lider» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x