Roman Jonasz - Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Roman Jonasz - Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"…Najbardziej wstrząsająca, bardzo pouczająca i rozbijająca mity książka, w której były ksiądz-Roman Jonasz, na kanwie własnych przeżyć, opisuje prozę kapłańskiego życia- pełnego intryg, skandali, ludzkich słabości i upadków. Nie księża są tu jednak piętnowani, ale błędny system który ich deprawuje…"

Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– zobaczyłem, że jestem na końcu długiego tunelu, mającego chyba oznaczać moje minione życie. Spojrzałem wstecz, za siebie. Na początku korytarza dostrzegłem Światło. Wiedziałem, że muszę do Niego dotrzeć za wszelką cenę. Pragnąłem tego z całej duszy; to było jak niepowstrzymana żądza., zew całego mojego jestestwa. Przede mną był jednak tunel z moich niechlubnych przeżyć. Wielu z nich bardzo się wstydziłem. Naprawdę nie było się czym chwalić. Zło wyrządzone tak wielu ludziom bolało i napawało mnie wielkim żalem. Czułem na sobie ich udręki i każde, najmniejsze cierpienie z mojego powodu. Ale zew Światła wzywał. Zacząłem podążać w Jego kierunku. Im byłem bliżej, tym większej nabierałem otuchy. Tak, tam czekało na mnie wybawienie z wszelkich trosk i spalających mnie wyrzutów sumienia

– rozumiałem to coraz bardziej, w miarę zbliżania się do Niego Światło zaczęło mnie stopniowo ogarniać. Pomimo ogromnego blasku nie oślepiało. Odczułem za to niewysłowioną ulgę, którą mogę tylko porównać z największą zmysłową rozkoszą! Pełne zrozumienie dla moich największych słabości, najcięższych grzechów, najbardziej plugawych brudów, które zostawiłem za sobą! Wszechogarniająca miłość, której sam stałem się cząstką, oczyściła mnie i ukoiła resztki strachu. Nie pragnąłem niczego innego, jak tylko pozostać wewnątrz niej – oddychać, chłonąć jej słodkie ciepło! Coś jednak zaczęło burzyć tę sielankę. Zbawienna poświata ulatywała, a raczej ja sam zacząłem się od niej oddalać. Tym razem na odwrót – im dalej odchodziłem, tym większą czułem tęsknotę i ból. Przecież tam było moje miejsce! Broniłem się z całych sił, ale Światło coraz bardziej zanikało. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie – po prostu „odnalazłem się” we własnym ciele.

Zapewne każdy, kto czytał książki dr Moody – „Życie po śmierci” i „Życie po życiu” – dostrzegł w powyższym opisie bardzo wiele podobieństw. Daleko mi do doświadczenia i fachowości, z jaką sławny lekarz badał problem ludzkich doznań podczas śmierci klinicznej. Zdumiewająca zbieżność tych wszystkich relacji musi jednak o czymś świadczyć. Niemal identyczne są zarówno same opisy (często najdrobniejszych szczegółów), jak też odczucia i refleksje wyrażane przez ich autorów.

Wszyscy oni zgodnie oświadczyli, iż nie cieszył ich wcale fakt (medyczny) wyrwania się z „objęć kostuchy”. Są pełni tęsknoty za ciepłem i miłością płynącą ze Światła. Wszyscy też zmienili radykalnie swoje podejście do życia i śmierci. Mają świadomość każdej upływającej chwili istnienia i nieuchronnego odejścia na „drugą stronę”, co napawa ich wielką… otuchą i radością. Oni w ogóle nie boją się śmierci! Mają w tym znaczeniu zupełnie nieludzki odruch! Zauważmy, jak silne i głębokie musiało to być doświadczenie, skoro w jednej chwili i na trwałe przewartościowało całą mentalność człowieka. Obecnie ludzie ci starają się żyć możliwie bezkonfliktowo – w zgodzie ze wszystkimi. Nadają swojemu życiu dużo większej wartości, przede wszystkim poprzez pozytywne kontakty z innymi ludźmi. Są naprawdę szczęśliwi. To oczywiste – nie męczy ich już odwieczny, naturalny ludzki strach o przetrwanie; o największą z ludzkich namiętności – istnienie. O swoim „kopnięciu w kalendarz” myślą w kategoriach piłkarskiego „gola”. Nie wzrusza ich to po prostu i tyle.

Trzech na czterech, spośród moich rozmówców, rozpoznało w opisywanym przez siebie Świetle, Boga lub samego Jezusa, choć właściwie nic na to nie wskazywało. Miało to zapewne związek z ich osobistą wiarą, jeszcze zanim przekroczyli magiczny próg. Trudno nie odnieść do tego – co „widzieli” – słów Zbawiciela:

„…Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia…” [52]Jezus sam wielokrotnie mówił o sobie, iż jest „Światłem”, a swoją naukę przyrównywał do „dawania światła życia”.

Jedna z osób – niewierząca, wychowana bez jakiegokolwiek kontaktu z wiarą czy Pismem Świętym, nie wskazała wyraźnie na źródło Światła, ale poza tym jej relacja nie różniła się od innych.

Powszechne jest odczuwanie wyrozumiałości i przebaczenia, bez względu na popełnione winy. Dwoje spośród czwórki ludzi, z którymi rozmawiałem, „umarło” w grzechach ciężkich – bez spowiedzi i ostatniego namaszczenia, a mimo to nie doznali żadnej kary ani cienia wyrzutu ze strony Światła. Nie widzieli ognistych pieców, tortur; nie słyszeli „płaczu i zgrzytania zębami”. Wyjątek stanowiły ich własne odczucia wstydu i żalu za popełnione zło.

Słuchając opowieści tych ludzi nasuwa się nieodparcie porównanie do „Przypowieści o synu marnotrawnym”. Oczekujący z otwartymi ramionami ojciec nie pamięta żadnych wykroczeń, żadnego nieposłuszeństwa. Liczy się tylko radość z powrotu dziecka. Nie można tej przypowieści odnosić tylko do nawrócenia się człowieka za życia, co do którego długości nie mamy przecież wpływu. Jaki byłby los syna marnotrawnego, gdyby np. kilometr przed domem ukąsiła go śmiertelnie żmija? Czyż ojciec trzymając w ramionach martwe dziecko nie przebaczyłby mu tak samo, jak wówczas, gdy wrócił cały i zdrowy!?

ROZDZIAŁ XI PIERWSZE PODSUMOWANIE

Wykazałem nielogiczność katolickich „prawd” dotyczących ostatecznych losów człowieka. Dla swoich teorii znalazłem silne oparcie w Biblii i doświadczeniach ludzi, którzy nie czytali i myśleli, ale byli i widzieli. Wszyscy oni zgodnie twierdzą, iż postrzeganie „oczyma duszy” jest o wiele bardziej ostre, wyraźne i pewne niż patrzenie oczyma ciała. Nie ma mowy o żadnej pomyłce, tym bardziej, że ich relacje potwierdzają tysiące ludzi na całym świecie, mający podobne przeżycia i doświadczenia. O tym, że ciało może opuścić duszę przekonałem się sam, na własnej skórze.

Nie poważyłbym się jednak na podważanie doktryny, za którą stoi powaga Kościoła Katolickiego, z całą jego potęgą i wielowiekową tradycją – gdybym sam, w głębi serca, nie czuł czegoś więcej. Tym czymś jest głębokie przekonanie, pewność mająca swoje źródło w natchnieniu ducha. To natchnienie towarzyszyło mi podczas pisania pierwszej książki i nie opuszcza mnie nadal. Świadomość głoszenia prawdy, która ma swoje źródło w Bogu, daje niezwykłą siłę i moc do przeciwstawienia się wszystkiemu i wszystkim, choćby całemu światu! Mówił o tym Jezus do swoich apostołów, zachęcając ich do takiej postawy. Jestem przekonany, że Duch Boży towarzyszy mi kiedy piszę te słowa, tak samo, jak towarzyszył autorom Ewangelii – Dobrej Nowiny Naszego Pana!!!

Przedstawiając powyżej swoje poglądy, które – jestem o tym przekonany – nie są tylko moimi, poddałem wielokrotnie krytyce oficjalną naukę Kościoła Katolickiego. Nie znaczy to wcale, iż uważam ją w całości za błędną i pomyloną. To, co jest ewidentnie nielogiczne nie zawahałem się wytknąć. Poruszyłem odwieczny problemy sensu ludzkiego istnienia i ostatecznych losów człowieka, gdyż dotyczy to każdego z nas. Co do wielu innych dogmatów mam bardzo poważne wątpliwości. Poza tym uważam, że większą część Bożego Objawienia poznamy dokładnie dopiero „oczyma duszy” po śmierci, gdyż zostały zarezerwowane właśnie na ten czas. Wiele rzeczy zostało celowo zakryte przed „mądrymi i roztropnymi” tj. tymi, którzy sami się za takich uważają (patrz: dostojnicy Kościoła), a objawiono je „prostaczkom” o czystym sercu, usposobionym do ich przyjęcia [53]. Po co więc na siłę poprawiać Stwórcę albo tworzyć coś z niczego. Szczerze powątpiewam, aby wnikliwe dociekanie i roztrząsanie takich prawd wiary jak: wzajemne relacje pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym; pokalane czy niepokalane poczęcie Maryi; jej wniebowzięcie z ciałem czy bez ciała; bóstwo Chrystusa i setki, tysiące innych – miało wpływ na nasze zbawienie, które i tak mamy zapewnione przez doskonałą Ofiarę z Syna Bożego. Tym bardziej niedorzeczne jest uzależnianie usprawiedliwienia oraz zbawienia człowieka od wiary w te prawdy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy»

Обсуждение, отзывы о книге «Byłem Księdzem II. Owce Ofiarami Pasterzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x