Witold Gombrowicz - Pornografia

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz - Pornografia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pornografia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pornografia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pornografia jest dziełem wielkim. Żadna lektura ani żadna interpretacja nie jest w stanie wyczerpać jej sensów, stanowi tylko formę zbliżenia, formę wydobycia tych znaczeń, ujęć, symboli, które wydają się najdonoślejsze. Wielkie dzieło przerasta bowiem to, co jest w stanie o nim powiedzieć czytelnik i interpretator gdyby tego nie czyniło, nie byłoby wielkim dziełem. A Gombrowiczowska Pornografia jest nim niewątpliwie. z posłowia Michała GłowińskiegoNa podstawie powieści Witolda Gombrowicza powstał film w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego.Chciałem być wierny książce, szedłem za literkami. Bez rezultatu. Gombrowicz nie jest filmowy. Ale kiedy zdobyłem się na bezczelność wobec autora, ta powieść zaczęła się przede mną otwierać jak żywy człowiek. (Jan Jakub Kolski)

Pornografia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pornografia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Hipolit wstał. Panowie, no, jak to zrobimy? Kto? Wyciągnął cztery zapałki i ukręcił jednej główkę. Spojrzałem na Fryderyka – oczekiwałem jakiegoś znaku -

czy wyjawić moją rozmowę nocną z Siemianem? Ale on był okropnie blady. Przełknął ślinę.

– Przepraszam – rzekł. – Nie wiem czy…

– Co? – zapytał Hipolit.

– Śmierć – powiedział krótko Fryderyk. Patrzył w bok. Z-a-b-i-ć go?

– A co? Jest przecie rozkaz.

_ Z-a-b-i-ć – powtórzył. Na nikogo nie patrzył. Był sam na sam z tym słowem.

Nikogo – tylko on i z-a-b-i-ć. Nie mogła kłaniać kredowa bladość jego, pochodząca stąd że on wiedział co znaczy zabić. Wiedział – w tej chwili – ^0 cna _ ja… tego… nie… – rzekł i strzepnął jakoś palcami w bok, w bok, w bok, gdzieś za siebie… Wtem zwrócił twarz w stronę Wacława.

I było to jak gdyby pojawił się adres na bladości jego – zanim się odezwał wiedziałem już z całą pewnością, że się nie załamał, a tylko wciąż kieruje wypadkami, manewruje – nie tracąc z oczu Heni i Karola – w ich kierunku! Więc co? Bał się? Czy za nimi się uganiał?

– Pan także nie! – zwrócił się wprost do Wacława.

– Ja?

– Jak pan to zrobi… nożem – bo to nożem trzeba – nie z rewolweru, za głośno -

jak pan to nożem, jeśli panu matkę niedawno też nożem?… Pan? Pan, ze swoją matką i katolik? Ja się pytam! Jak pan się urządzi, żeby to zrobić?

Wikłał się w słowach, ale były one przeżyte do gruntu, poparte twarzą, która krzycząc „nie" wlepiała się w twarz Wacława. Niewątpliwie – „wiedział co mówił".

Wiedział co znaczy „zabić" i był u kresu wytrzymałości, nie mogący sprostać…

Nie, to nie była gra, ani taktyka, on w tym momencie był prawdziwy!

– Pan dezerteruje? – odezwał się chłodno Hipolit.

W odpowiedzi uśmiechnął się bezradnie i głupio.

Wacław przełknął ślinę, jakby zmuszano go do zjedzenia czegoś niejadalnego.

Przypuszczam, że on dotąd podchodzi! do tego, jak ja, czyli w trybie wojennym, to zabicie było dla mego jednym z wielu, jednym więcej – odrażające, ale przecież zwyczajne i konieczne nawet, i nieuniknione – aż tu wydobyto mu je z ilości i umieszczono osobno, jako niezmierne Zabicie same w sobie! On także zbladł. A. do tego matka! I nóż! Nóż identyczny z tym którym jemu matkę…

zabijałby więc nożem wydobytym z matki, wymierzyłby to samo pchnięcie i ten sam czyn powtórzyłby na ciele Siemia- na… Lecz być może pod jego czołem napiętym zmarszczkami matka zmieszała mu się z Heńką i nie matka, a właśnie Heńka stała się decydująca. Musiał zobaczyć siebie w roli Skuziaka zadającego cios… lecz wtedy jakże ostać się wobec Heni z Karolem, jak oprzeć się ich zespoleniu, Heni w ujęciu (chłopca), Heni zniedoroślałej w jego ramionach, Heni bezczelnie schłopakowaconej?… Zabić Siemiana, jak Skuziak _ ależ wtedy kimże się stanie? Skuziakiem? Co przeciwstawi tamtej sile – nieletniej? Gdyby Fryderyk nie był wyodrębnił i wyolbrzymił Zabicia… ale teraz to już było Zabicie i ten cios nożem godził w jego własną godność, honor, cnotę, we wszystko czym walczył ze Skuziakiem o matkę, z Karolem o Henię.

To chyba sprawiło, że, zwróciwszy się do Hipolita, zameldował tępo, jakby stwierdzając coś już wiadomego:

– Ja tego nie mogę…

Fryderyk zagadnął mnie prawie triumfalnie, tonem który dyktował odpowiedź:

– A pan? Pan zabije?

Ha! Co? Więc tylko taktyka! Do czegoś zmierzał udając strach, zmuszając nas do odmowy. Niepojęte: ten strach jego, blady, spotniały, drżący, tak ostateczny w nim, był tylko koniem na którym on galopował… do młodych kolan i rąk!

Posługiwał się swoim przerażeniem w celach erotycznych! Szczyt szalbierstwa, niewiarygodna nikczemność, coś nie do przyjęcia i nie do zniesienia! Siebie on jak konia swego traktował! Lecz pęd jego mnie porwał i poczułem, że z nim razem muszę galopować. I zresztą nie chciałem, rzecz jasna, zabijać. Byłem szczęśliwy, że wolno mi się wykręcić od tego – już pękła nasza dyscyplina i jednolitość.

Odpowiedziałem: -

Nie.

– Bajzel – zareplikowal ordynarnie Hipolit. – Dość zawracania głowy. W takim razie ja sam załatwię. Bez pomocy.

– Pan? – powiedział Fryderyk. – Pan?

– Ja.

– Nie.

•'••„,., •.:•• – • – -;-'-…, w. •

_ Dlaczego?

– Nnnie…-

_ panje _ powiedział Hipolit – niech się pan zastanowi.

Przecie nie można być świnią. Trzeba mieć trochę poczucia obowiązku. To jest obowiązek, panie! To jest służba!

_ pan chce z poczucia obowiązku za-bi-jać niewinnego człowieka?

_ To jest rozkaz. Myśmy otrzymali rozkaz. To akcja, panie! Ja nie będę się wyłamywał z szeregu, wszyscy muszą razem. Tak trzeba! To jest odpowiedzialność!

Co pan chce? Żeby go wypuścić żywcem?

_ To niemożliwe – zgodził się Fryderyk. – Wiem, to niemożliwe.

Hipolit wybałuszył oczy. Czy spodziewał się, że Fryderyk odpowie: „tak, wypuśćcie go"? Na to liczył? Jeśli taką żywił skrytą nadzieję, ta odpowiedź Fryderyka odcinała odwrót.

– Więc czego pan chce?

– Ja wiem, naturalnie… konieczność… obowiązek… rozkaz… Nie można nie…

Ale przecie pan mnie… Pan nie będzie za-rzy-nał… Pan nniee… Pan nie może!

Hipolit, natknąwszy się na to „nniee" skromne, wyszeptane – usiadł. To „nniee"

wiedziało co znaczy zabić – i ta wiedza, teraz, kierowała się wprost na niego piętrząc olbrzymią trudność. Zamknięty w cielsku spoglądał na nas, jak przez oKno, wytrzeszczony. „Zwyczajne" zlikwidowanie Siemiana;uż nie wchodziło w rachubę po naszych trzech odmowach, pełnych abominacji. To stało się wstrętne pod naciskiem naszego obrzydzenia. I już nie mógł pozwolić sobie na płytkość.

Nie będąc osobą zbyt głęboką, ani przenikliwą, był jednak człowiekiem pewnego środowiska, pewnej sfery, i gdy my staliśmy się głębocy, on nie mógł pozostać płytki, ze względów jPo prostu towarzyskich. W pewnych razach nie można być „mniej głębokim", podobnie jak nie można być „mniej subtelnym, to dyskwalifikuje towarzysko. Tak to konwenans muszał go do głębi, do wyczerpania wraz z nami treści wyrazu „zabić", ujrzał to, jak myśmy ujrzeli – jako okropność.

211 się, jak my, bezsilny. Mordować kogoś własnymi rękami? Nie, nie, nie! Ale w takim razie pozostawało tylw „nie zabijać" – „nie zabijać" oznaczało wszakże wyłamać; się, zdradzić, stchórzyć, nie spełnić zadania! Rozłożył ręce Był pomiędzy dwiema obrzydliwościami – i jedna z nich musiała stać się jego obrzydliwością.

– No to co? – zapytał.

– Niech Karol to załatwi.

Karol! Oto do czego zmierzał przez cały czas – ten lis! Ten chytrus! Dosiadając siebie, jak konia!

– Karol?

– Pewnie.'On to załatwi. Jak pan mu każe.

Mówił, jakby to było niezmiernie łatwe – cała trudność mu się ulotniła. Jakby chodziło o załatwienie przez Karola sprawunku w Ostrowcu. Nie wiadomo dlaczego ta zmiana tonu wydawała się poniekąd uzasadniona. Hipolit zawahał się.

– Mamy na niego to zwalać?

– A na kogo? My tego nie zrobimy, to nie dla nas… a zrobić trzeba, nie ma rady! Pan mu powie. On zrobi, jeśli mu się powie. Dla niego to nie będzie problem. Dlaczegóżby nie miał zrobić? Niech pan mu każe.

– Pewnie że, jak każę, zrobi… Ale jakże tak? Co? To on niby… za nas?

Wacław wmieszał się nerwowo.

– Pan nie uwzględnia, że to jest ryzykowne… To jest odpowiedzialność. Nie można wyręczyć się nim, przerzucać na niego ryzyka, to niemożliwe! Tego się nie robi!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pornografia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pornografia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


J. Jance - Name Witheld
J. Jance
Witold Gombrowicz - Trans-Atlantyk
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Opętani
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Kosmos
Witold Gombrowicz
David. H. Lawrence - Pornografía y obscenidad
David. H. Lawrence
Sandra Orchard - Identity Withheld
Sandra Orchard
Józef Kraszewski - Litwa za Witolda
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Pornografia»

Обсуждение, отзывы о книге «Pornografia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x